Znacie takich ludzi, którzy nigdy Was nie pochwalą i zawsze z ich ust płynie krytyka? Zdaje się, że trzeba mieć wysoką samoocenę, aby przebywać z nimi na co dzień. Zdawać by się mogło, iż ich samoocena jest długa niczym równik. Cóż, być może są to jednak osoby tak zalęknione, że atak jest ich bezpieczną odpowiedzią na wewnętrzne problemy? Poprzez niskie przekonanie o własnej wartości, czują się zagrożeni i interpretują wszelkie wydarzenia i słowa, jako wymierzone perfidnie w nich samych, jako wyzwania do walki. Dlaczego oni są tacy właśnie? Przyczyn może być wiele i często są to traumy z dzieciństwa i kompleksy, które rozwijały się latami.
Albo wszystko co robimy, wymaga poprawek, albo na prawdę stajemy się celem do krytykowania dla samej idei szerzenia krytyki? Jak to jest, że ktoś z bliskiego otoczenia wbija nam szpile? Takie osoby zawsze w jakiś sposób oczywiście uzasadniają potok krytyki, ale my widzimy rzeczy inaczej i przeważnie czujemy się niesprawiedliwie ocenieni. Krytyka jest bowiem sposobem na ocenę naszych poczynań i naszej osoby, na wyrażenie stanowiska wobec naszych akcji. Ktokolwiek twierdzi, że jest inaczej niech postawi się w roli ofiary, która podlega ciągłemu strofowaniu. Krytykanci bez wątpienia raczej wolą trzymać się swojej roli, a duże szanse są na to, że nawet sprowokowani do chwili namysłu, nie zakrzykną 'Eureka!', a dojdą do wniosku, iż to oni są ofiarami gderliwego gadania,
Krytykanci czepiają się najmniejszej błahostki, bo krytykując czują się lepiej. Paradoksalnie, sami krytykanci nie przyznają się do tego faktu i oczywiście będą mówić nam, iż oni zwyczajnie wiedzą coś lepiej i już, lub że po prostu mówią, co myślą, lub że coś ma być tak i tak bo tak i już. 'Pospólstwo' nie jest w stanie nadążać za 'królem' i krytyka to świetny sposób na wychowanie sobie 'sług' Ciężko zrozumieć, dlaczego 'królowie' swoje wypowiedzi ograniczają wyłącznie do krytyki i dlaczego nie wyrażają również opinii pozytywnych. Czyżby naprawdę widzieli nas jedynie w negatywnym świetle? Jak by nie było, codzienne funkcjonowanie obok takiej osoby wymaga dużo samozaparcia. Nie chcemy przecież skończyć jako sługa.
Nie każdy zimno, na klatę przyjmuje krytykę. Czasem trudno się odnaleźć pod nawałem negatywizmu, skierowanego w naszą stronę. Miło by było choćby raz czasem, choćby raz na miesiąc zostać przez takiego notorycznego krytykanta docenionym. Nawet bowiem dopraszając się o aprobatę czegoś z czego jesteśmy dumni, nie usłyszymy jej zwykle i zadowolić się będziemy musieli lakoniczną wypowiedzią półgębkiem. Kiedy zaczniemy sobie zadawać pytanie: 'A może ja rzeczywiście do niczego się nie nadaję?' i nasze poczucie własnej wartości zostanie podkopane, może być już za późno na odzyskanie kontroli nad własnym życiem obok krytykanta.
PEACE
Od razu przypomina mi się stwierdzenie: "Zanim zdiagnozujesz u siebie depresję lub niską samoocenę najpierw sprawdź czy nie otaczają cię idioci"...
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że takie osoby są często bardzo inteligentne i bardzo umiejętnie robią krzywdę ehh.
UsuńPozdrowienia