czwartek, 29 października 2015

Pyszne i proste krokiety +przyjemne szydełkowanie z wełny

Dziś mam dla Was prosty przepis na pyszne krokiety z farszem z kapusty kiszonej. Mam nadzieję, że to danie uszczęśliwi Wasze kubki smakowe:)
PRZEPIS NA KROKIETY Z KAPUSTĄ KISZONĄ:

Składniki:

-Naleśniki (Ja robię naleśniki z mąki, jajka i wody. Naleśniki na krokiety robię troszkę grubsze, bo takie prawie przezroczyste mogą przysparzać problemów przy zawijaniu farszu.)
-Farsz ( kapusta kiszona i cebula)
-Panierka (jajko i bułka tarta)
Kapustę kiszoną kroimy, jeśli mamy bardzo długą i na drobno siekamy cebulkę. Całość podsmażamy na maśle do względnej miękkości. Jeśli kapusta jest dość sucha, to podlewamy troszeczkę wodą, żeby się nam nie zrobiły suche wióry.

Nakładamy farsz do naszych naleśników i formujemy krokiety. Najpierw zawijamy krawędź dolną i górną, a później krawędź prawą i lewą. Zawijamy dość ściśle, aby nasze krokiety się nie rozłaziły.

Krokiety moczymy w roztrzepanym jajku i obtaczamy w bułce tartej. Następnie smażymy na oleju, aż panierka zrobi się złota.

Gotowe:)
Wypróbujecie ten prosty przepis? W tym przypadku nie potrzeba żadnych przypraw, aby całkowicie odpłynąć do krainy smaku:)

εїз          εїз          εїз          εїз          εїз          εїз          εїз          εїз          εїз          εїз           εїз          εїз
 Jesteśmy częścią całości i tak jak kosmos składamy się z energii. Wszystko zbudowane jest z atomów i Ty i ja, kwiaty i mruczące koty i moje nowe dziergadło...:)


Kto zgadnie, co to będzie?:))

Ja długo nie mogłam się zdecydować, bo w ręce wpadła mi czysta wełna. Jest mięciutka, lekko gryząca i bardzo cieplutka.Super jest też to, że nie będzie się bobić. Jestem wniebowzięta, bo nie często mogę zatopić szydełko w takim rarytasku:)
Wełny jest sporo, za oknem chłodno i  wełna cudownie śmiga między palcami. W przerwach od szydełkowania przerabiam motki na kłębki i dziko się cieszę:)
Mam nadzieję, że wyrobię się z dzierganiem zanim zrobi się bardzo zimno, bo robótka będzie mieć charakter użytkowy:) Domyślacie się już?:))


Życzę Wam Kochani wszystkiego dobrego.  Niech niesie Was fala miłości do siebie i do świata. Wszyscy jesteśmy utkani z tej samej nici:)

Buziaki!:))

PEACE

wtorek, 27 października 2015

Przeszczep głów o.O i halloweenowa opowieść:D

Dostałam lalkę, której ciałko pozostawiało wiele do życzenia, bo było puste i ze strasznie oszczędnie odlanymi nóżkami. Lalka siedziała w pudle i czekała cierpliwie, aż doznam olśnienia i w końcu udało się! Po pudle zostało wspomnienie.
Lalka dostała nowe włosy i nowe ciało po Lucy, która z Moxie Girlz przesiadła się na Obitsu 27cm.

Nie obyło się jednak bez perypetii.
Najpierw lala miała dostać jedynie dodatkowy rząd włosów na około głowy. Okazało się jednak, że blond włosy bezczelnie jej wyłaziły. Wyciągałam pasmo za pasmem, aż w końcu przestały wychodzić. Ostał się jeden rząd grzywki i dwa rządki dłuższego blondu.

'Nie ma tego złego' pomyślałam i z wyciągniętych blond kłaczków zrekonstruowałam jeden rządek grzywki i dodałam kolejny. Tak to lala zyskała gęstą blond grzywkę. Resztę włosów uzupełniłam włosami z treski, którą kupiłam dla elfki Hagi.
Bałam się, że blond włosy nadal mogą płatać  figle i bezczelnie wyjść, a więc po wrzątkowaniu i cięciu wlałam do głowy trochę kleju i rozbełtałam go w środku patyczkiem do czyszczenia uszu.
Głowa gotowa była do przeszczepu i strasznie się niecierpliwiła, gdy okręcałam dziobek szyjny nowego ciałka gumką recepturką, aby zwiększyć jego objętość.
W końcu nowe ciałko zaczęło pasować do większego otworu w głowie i głowa z chirurgiczną precyzją została przeszczepiona:)  Uffff......


Ktoś rzec by mógł, że dla takiej lalki nie opłacało się tracić czasu, ale do mnie bardzo przemawiała taka hybryda:) Wyszła taka pani z ostrym makijażem i podkładem nieco ciemniejszym do  reszty ciała:)
Czyżby  w Niewielkim Wymiarze miał powstać bar, w którym będzie można napić się kawy, zjeść naleśniki i delektować się lodami?:)
Póki co, nowa mieszkanka potrzebuje jeszcze imienia:)

Jak podoba się Wam ta lala?

O tym, jak dodać lalce włosy pisałam już tu: 'Jak zrobić reroot lalki'. Zapraszam, jeśli chcecie podarować nowe włosy, którejś ze swoich lal, ale nie bardzo wiecie, jak to zrobić.

Na koniec przygotowałam jeszcze halloweenową opowieść, którą znajdziecie tu: 'Upiorna Wróżba'. Dowiecie się, co przytrafiło się Hadze na rynku i jaka przygoda spotkała ją po powrocie do lasu.

Miłego dnia Kochani!:)

PEACE

poniedziałek, 26 października 2015

Mus jabłkowy + mini toster i ciekawostki o tosterze:)

Jeśli lubicie jabłka, to pewnie i mus jabłkowy chętnie wcinacie? Ja jestem wielką fanką i dlatego chcę dziś pokazać Wam moje słoiczki z musem na zimę:) Gotowałam i gotowałam i jabłkowe pyszności spasteryzowałam sobie na zimę:) Podczas gotowania uwolniły się cudowne zapachy, na których wspomnienie aż ślinka cieknie.




W  ręce wpadły mi niepryskane jabłka z domowego ogródka. Pychotka! Było ich sporo i do ogryzania się nie nadawały, ale na mus były stworzone.
Obrałam je, pokroiłam drobniutko, wrzuciłam do garnka i zalałam sporą ilością wody. Gotowałam mieszając od czasu do czasu, aż powstał jednolity, jabłkowy krem o przyjemnie gęstej konsystencji. Później dosypałam trochę cukru i gotowałam jeszcze przez kilkanaście minut mieszając już często, aby mi się nic nie przypaliło. Następnie przełożyłam mus jabłkowy do wyparzonych słoiczków i pasteryzowałam w garnku przez 20 minut. Po spasteryzowaniu, dokręciłam wieczka słoików, ustawiłam je na ściereczce do góry dnami, okryłam kocykiem i zostawiłam na noc. Rano poddałam słoiczki inspekcji:) Wszystkie wieczka się wciągnęły. Teraz słoiczki stoją sobie w szafce i czekają na piękną, białą zimę.
Użyłam małych słoiczków, bo chciałam, żeby były takie porcje musu na raz. Nie cierpię rzeczy w dużych słoikach, bo po otwarciu trzeba jeść to samo przez kilka dni:)
W każdym razie teraz już wiecie, jak robię mus jabłkowy.

 A Wy robicie mus jabłkowy? Macie jakiś inny sposób?
________________________________________________________________________________

Ja dostałam jabłkowy mus, a lale dostały nowy miniaturowy toster:)




Toster w skali 1:6 powstał w całości z kartonu. Pomalowałam go lakierem do paznokci i dodałam detale, które wycięłam z niepotrzebnych opakowań. Jak się Wam podoba taki recyklingowy projekt?:)

CIEKAWOSTKI O TOSTERZE:

Chleb tostowano już na początku XIX wieku, ale wtedy używano dość prostych przyborów, które umożliwiały opiekanie pieczywa nad otwartym ogniem.

Pierwszy elektryczny toster wynalazł Alan MacMasters. Nadano mu nazwę Eclipse i został wprowadzony do masowej produkcji przez firmę Crompton, Stephen J. Cook & Company. Toster był niebezpieczny ponieważ jego konstrukcja łatwo się topiła. Sprawę utrudniał również fakt, iż dostęp do elektryczności był utrudniony.

W 1905 roku Albert Marsh wprowadził do produkcji tosterów nikiel i chrom. Toster produkowany z takiego stopu był o wiele bezpieczniejszy, ale również i dość drogi.

W 1909 roku firma General Electric wprowadziła na rynek tostery, które okazały się wielkim sukcesem. GE D-12 nie przypominały jeszcze zbytnio tosterów, które widzimy obecnie w sklepach.

Toster, z którego wyskakują grzanki został opatentowany w 1919 roku przez Charles'a Strite'a i ulepszona wersja jego wynalazku ukazała się w sprzedaży w 1925 roku. Toster nosił nazwę 1-A-1 Toastmaster.

Pierwszy bochenek tostowego chleba sprzedano w 1928 roku.

W Polsce toster znany był pod nazwą opiekacz.

W czasach PRL gościły w polskich domostwach niezautomatyzowane opiekacze w srebrnych obudowach. Trzeba było ręcznie przewracać kromki chleba, aby opiec je po dwóch stronach. Chleba tostowego nie było:) ...uwielbiałam chleb z tego opiekacza:D

________________________________________________________________________________

Ściskam Was serdecznie i przesyłam buziaczki!:) Trzymajcie się cieplutko nawet pod zachmurzonym niebem:) Choć może u Was piękna pogoda? U mnie zdecydowanie się rozpogodziło i jest nawet słonecznie. Życie włącznie z warunkami atmosferycznymi bywa zaskakujące:)

PEACE

sobota, 24 października 2015

Piesek ze sprężynką i Freddy spod owocowego drzewa:)

Witajcie Kochani:) Co jakiś czas zaglądam sobie w Lille na mały ryneczek z używanymi książkami, płytami i drobiazgami.
Książek nie kupuję, bo mój francuski zdecydowanie to  wyklucza...no chyba że książki obrazkowe:) Płyty też raczej omijam, bo zniechęcają mnie ich ceny. Skupiam się na całej cudownej reszcie i bywa, że udaje mi się coś fajnego upolować:)



Tym razem, po wejściu na kwadratowy placyk rynkowy zaskoczyło mnie wielkie owocowe drzewo:) Postanowiłam Wam je pokazać, bo to twór niewątpliwie bardzo pozytywny. Ludzie przyglądali się drzewu z uśmiechem i również i mnie udzielił się miły nastrój.




Zakupy pod drzewem okazały się bardzo owocne:) Grzebałam i grzebałam w wielkich skrzynkach, pełnych najróżniejszych plastikowych figurek i wygrzebałam dla siebie dwie zdobycze.

Pragnę Wam więc dziś pokazać mojego osobistego Freddy'ego Kruegera i pieska ze sprężynką:)

Freddy tak na mnie patrzył jak by chciał, żeby go ktoś kupił:) Nie przeszkadzało mi nawet, że w rozpędzie fabryka dała mu dwie rękawice zamiast jednej:D



Piesek z kolei kwilił w plastikowej torebeczce, w której szczelnie go zamknięto. Rozglądał się smutno jakoś tak i od czasu do czasu poskrzypywał sprężynką.
To już moja trzecia figurka kolekcjonerska z Toy Story i bardzo by chciała znaleźć jeszcze małego jednorożca z żółtą grzywą i klauna.

Sami powiedzcie, czy jamnik z Toy Story nie jest słodki?:))

Kiedy wyjęłam go z opakowania, to okazało się że ma ruchomą główkę!:)))




...Piesek rozglądał się jak szalony po Niewielkim Wymiarze i kiedy dojrzał Lucy to od razu wskoczył jej w ramiona. Lucy bardzo się ucieszyła, bo zawsze chciała mieć pieska ze sprężynką.


A Wy, jak byliście dziećmi, mieliście pieska ze sprężynką?:)

A może u kogoś z Was sprężynkowy piesek właśnie teraz wierci się na półce?:))


❤    ❤    ❤    ❤    ❤   ❤    ❤    ❤    ❤    ❤   ❤    ❤    ❤    ❤    ❤   ❤    ❤    ❤    ❤    ❤   ❤    ❤      
Ściskam Was bardzo serdecznie, a sprężynowy piesek macha do Was ogonkiem:))

PEACE

piątek, 23 października 2015

Kolorowa luźna czapka na szydełku + film Re-Kill

Postanowiłam, że pora zacząć przygotowania do zimy i chwyciłam za szydełko. Pod ręką miałam różne kolorowe włóczki i tak to powstała luźna czapka typu slouch.










Jak podoba się Wam ten wzór i kolorystyka? Użyłam szydełka 5mm i dziergałam kilka dobrych godzin.
________________________________________________________________________________
W międzyczasie obejrzałam film Re-Kill i gdyby nie to, że uwielbiam oglądać wszelkie filmy z zombie i staram się obejrzeć je wszystkie, to Re-Kill nie zagrzałby długo miejsca na moim ekranie. Akcja filmu dzieje się jakiś czas po wybuchu epidemii zombie i po jej pozornym opanowaniu. Do oczyszczania miasta i okolic z zombiastycznych niedobitków wykorzystywana jest armia. W jej skład wchodzą różni ludzie i jeden z oddziałów poznajemy dzięki transmisji telewizyjnej. W nowej rzeczywistości jest bowiem miejsce na telewizję, a w niej na stream z pola boju i są nawet reklamy:) Re-Kill skonstruowany jest wokół zabijania zombiaków i brak w nim ekscytujących zwrotów akcji. Jeśli ktoś bardzo lubi gore, to pewnie oceniłby ten film lepiej, ale ja daję mu zaledwie cztery na dziesięć różowych słoni.

Czy ktoś z Was już widział ten film? Planujecie obejrzeć? Ja ani go nie polecam, ani nie odradzam. Po prostu nie jest to coś, co obejrzę jeszcze raz.
________________________________________________________________________________
Przesyłam Wam moi Kochani moc uścisków:)

PEACE

środa, 21 października 2015

Makaron z jabłkiem i sadzenie jabłka z pestki:)

Witajcie Kochani:) Dziś przygotowałam dla Was jabłkową ucztę.
Po pierwsze chciałam pokazać wyniki eksperymentu ogrodniczego, do którego skłoniło mnie jedno z jabłuszek, które po otworzeniu pokazało kiełkujące pestki. Nie mogłam wyrzucić tych maluchów, a więc postanowiłam, że je zasadzę.














Pierwsze z trzech nasionek już po kilku dniach zaczęło wychylać zielony łebek spod płytkiej warstwy ziemi.


Mam nadzieję, że i pozostałe nasionka zaczną kiełkować i na pewno pokażę Wam jeszcze, jak się miewa moja domowa hodowla:)
Nasiona jabłka zasadziłam w ziemi uniwersalnej. Za doniczki posłużyły mi puszki. W dnach puszek zrobiłam dziurki i ułożyłam drenaż z kamyków.
Po co mi jabłonka w domu?:) Mam nadzieję, że roślinki będą rosły i będę mogła je przycinać. Być może uda mi się z nich zrobić malutkie bonsai?:)
Sadziliście już pestki jabłek?
_      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _    
Po drugie, chcę się z Wami podzielić przepisem na pyszny obiad.
Makaron z jabłkiem przygotowuje się bardzo prosto i szybko i smakuje on naprawdę świetnie.

PRZEPIS NA MAKARON Z JABŁKIEM:

Składniki:
- jabłko
- makaron
- cynamon
- cukier
- olej do smażenia
-śmietana 30%




Makaron gotujemy i odstawiamy. Do rondelka dajemy trochę oleju i wrzucamy pokrojone na cienkie plastry jabłko. Podsmażamy jabłko, aż zrobi się dość miękkie.
Następnie dolewamy odrobinkę wody i trochę cukru. Mieszamy całość aż cukier się rozpuści i w garnku powstanie nam lekko gęstawy syrop cukrowy. Dodajemy szczyptę cynamonu i dalej mieszamy jeszcze przez chwilę. Później do całości wrzucamy nasz ugotowany makaron. Znowu mieszamy, bo chcemy aby makaron ładnie pokrył się cukrowym syropem.
Wykładamy nasze danie na talerz i dekorujemy szczodrą łyżką śmietany.
Makaron z jabłkiem gotowy:)



Czy znacie taki obiad? Robicie podobny? Jakie są Wasze sposoby na wykorzystanie jabłka do obiadu?
_      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _      _  
Trzymajcie się cieplutko:) Życzę Wam miłego wieczoru i przesyłam buziaki!:))

PEACE



     

sobota, 17 października 2015

Miniaturowe wypieki - chleb, bułki, rogaliki (masa solna DIY) + Jesienny strój z szydełkową tuniką

W Niewielkim Wymiarze pachnie świeżymi wypiekami:) Masa solna to bardzo wdzięczny materiał i mogą z niej powstać bardzo fajne rzeczy.
Dziś chcę Wam pokazać miniaturowy chleb, bułki i rogaliki.
Wszystko to miniatury w skali 1:6 i do ich wykonania użyłam bardzo niewielkiej ilości solonego ciasta. Wyszło pysznie:))

Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak zrobić miniaturowy chleb, bułki i rogaliki dla lalek, to zapraszam na malutki tutorial do Laleczkowa:

Jak zrobić wypieki dla lalek


Co powiecie na takie miniaturowe kąski?:)



░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
Pogoda dziś mnie zaskoczyła bardzo przyjemnie. Wiatr rozgonił chmury, a później sam się wyniósł i na zewnątrz zrobiło się całkiem pogodnie.
Słońce delikatnie rozgrzewało ulice. Miło było zamiast kurtki założyć tylko cieplutki sweter i udało mi się ubrać także szydełkową tunikę, którą bliżej (i również od tyłu) możecie zobaczyć tutaj: szydełkowa tunika z kordonka.
Orientalny szalik posłużył mi właściwie tylko do ozdoby. Całkowicie nie spodziewałam się takiej pozytywnie nastrajającej aury.

Zadowolone, czerwone kowbojki same niosły mnie na przód i wszystkie troski i zmartwienia ustąpiły miejsca cudownej błogości.

Ciekawe, jak długo ta pogoda się utrzyma?


Jak jest u Was?








░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
Ściskam Was serdecznie i życzę Wam miłego weekendu:)

PEACE

środa, 14 października 2015

Udane zasmażane buraczki i super jajko sadzone czyli pyszny, polski obiad:) + miniaturowe przybory kuchenne

Witajcie:) Bohaterami dzisiejszego wpisu będzie czerwony burak i jajko:) Gdy zestawić tą dwójkę z ziemniaczkami, to wyjdzie nam przepyszny obiad.

Ugotowanie ziemniaków i utłuczenie ich z masełkiem i śmietaną to bardzo prosta sprawa, ale posadzenie jajka i zasmażenie buraczków, może już przedstawiać pewne trudności. Czasami jajko wychodzi przypalone na brzegach lub żółtko nie jest płynne. Jeśli lubimy żółtko dobrze ścięte, to zero problemu, ale są sposoby, które pozwalają na idealnie ścięte białko i płynne żółtko w naszym sadzonym jajku.
Gdy tyczy się buraczków, to możemy narzekać na to, że tracą kolor i smak. Jednakże i z tym można sobie poradzić:)

Poniżej opisane sposoby nie są moim wynalazkiem i pewnie już wiele z Was stosuje takie tricki u siebie w kuchni... Może więc po prostu narobię Wam smaku?:D


ZASMAŻANE BURACZKI:
-Nieobrane buraczki gotuję do miękkości w nieosolonej wodzie. Do gotowania dodaję odrobinkę zwykłego octu i szczyptę cukru. Burak zachowuje piękny kolor i super smaczek właśnie kiedy ugotujemy go z octem i cukrem.

-Ugotowane buraczki obieram, trę na tarce z dużymi oczkami i zanim je zasmażę, to na rozgrzane masło wrzucam posiekaną cebulkę (jeśli robimy buraczki zasmażane z jabłkiem, to nie trzeba cebuli, ale oczywiście można i wtedy utarte jabłko mieszamy po prostu z utartymi buraczkami).
Kiedy cebulka jest już przeszklona, dodaję buraczki. Mieszam i w międzyczasie dodaję jedynie trochę soku z cytryny i delikatnie oprószam mąką. Dosłownie ociupinka mąki:) Jeśli chcę, aby buraczki były słodsze, to dodaję odrobinkę cukru. Smażę na niewielkim ogniu, mieszając, aż składniki ładnie się połączą i po kilku minutach buraczki są gotowe.
Tak przyrządzone buraczki zasmażane nie tracą koloru, na naszym talerzu cieszą oko cudownie głęboką czerwienią i smakują wybornie:)

SADZONE JAJKO:
Moje idealne jajko sadzone, jest smażone na maśle:) Rozgrzewam więc na patelni masło i delikatnie rozbijam jajko, aby żółtko się nie rozlało. Korzystam z najmniejszego palnika i ustawiam najmniejszy płomień. Patelnię od samego początku przykrywam pokrywką. W ten sposób białko wchodzi na żółtko i otula je. Żółtko jest płynne, a białko dobrze ścięte. Od czasu do czasu podglądam, co dzieje się z moim jajkiem, aby żółtko mi się nie ścięło. Tak smażąc jajko, jestem pewna, że spód jajka i brzegi pozostaną delikatne i nieprzypalone. Jajko pieprzę i solę.

Lubicie jeść na obiad zasmażane buraczki z jajkiem sadzonym i ziemniakami?


Macie jakieś swoje sposoby na jajko sadzone i idealnie zasmażone buraczki?









*          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *
Pozostając w tematyce kuchennej, chciałam Wam jeszcze pokazać miniaturowe przybory kuchenne w skali 1:6.
Łyżeczki z patyczków po lodach powstawały dość długo, mimo że są takie malutkie:)) Miniaturowa szpatułka, widelec, nóż i łyżka  z czerwoną rączką zostały zrobione z prawdziwego metalu. Wykorzystałam wieczko puszki. Rączki powstały z modeliny, którą później jeszcze pomalowałam lakierem do paznokci.
Pojemniczki to wycięte fragmenty z opakowań po lekach.

Co powiecie na taki kuchenny projekt recyklingowy?:)

...wyobraźcie sobie, że nóż wcale nie tnie tylko na niby:D
*          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *
Życzę Wam miłego dnia i całuję Was serdecznie ❤


PEACE

poniedziałek, 12 października 2015

Makaron z kapustą kiszoną i parówką + Jak się rozgrzać? ( 11 prostych sposobów na rozgrzewkę w domu)

Witajcie Kochani:) Dziś podzielę się z Wami przepisem na makaronowe danie z kapusty kiszonej. Jest ono naprawdę pyszne i nadaje się na przykład na obiad. Nie potrzeba wielu składników, aby na talerzu zrobiło się ciekawie i czas przygotowania tej potrawy jest krótki.
PRZEPIS NA MAKARON Z KAPUSTĄ KISZONĄ:

Składniki:
- ugotowany makaron (np. świderki)
- cebula
- marchewka
- korniszonki
- kapusta kiszona
- parówka
- do przyprawienia: curry, bazylia, pieprz, czosnek granulowany
- olej do smażenia














Marchewkę kroimy w paski i również w paski kroimy parówkę i konriszonki. Drobno siekamy cebulę.

Na rozgrzany olej wrzucamy najpierw cebulkę z marchewką. Kiedy marchewka nie będzie już twarda, dorzucamy korniszonki, kapustę kiszoną i parówkę. Całość przyprawiamy do smaku naszym curry, bazylią, pieprzem i czosnkiem granulowanym. Smażymy jeszcze przez chwilę, ale uważamy żeby nie przedobrzyć i żeby marchewka nadal była lekko sprężysta.
Do całości dodajemy ugotowany makaron, mieszamy i jeszcze chwileczkę podgrzewamy, żeby makaron nie był zimny.
Następnie wykładamy na talerzyk i zajadamy:))
Jak podoba się Wam takie danie? Może robicie coś podobnego? Spróbujecie tej kombinacji składników?:)
><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Na dworze coraz zimniej i dlatego ciepłe ubrania wychodzą powolutku z szafy.
Sięgnęłam po grube rajtuzy, które kolorem przypominają curry:)

Do rajtuz założyłam co prawda  trampki, ale ociepliłam je szydełkowymi ocieplaczami.
Tak, tak, to już zdecydowanie jesień:) Nie obyło się bez mięciutkiej kurteczki...



Uwielbiam, kiedy jest mi ciepło i uwielbiam warstwowe stroje. Jesień jest wspaniała, kiedy można się  otulić:)


Narzekać mogę jedynie na fakt, iż wciąż nie mamy włączonego ogrzewania w domu. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak się hartować i tu i ówdzie szukać rozgrzewki, wychodzącej poza ciepłą odzież i kocyk:)


Dobrym sposobem na podniesienie temperatury jest sprzątanie, ale oczywiście zamiast sprzątać, można sobie poskakać w rytm muzyki:)
Nieoceniony jest także gorący prysznic i kubek herbaty najlepiej pod kocykiem:)
Dodatkowo, gotowanie przy niskiej temperaturze w domu, to dla mnie szczególnie wielka przyjemność, bo zaznaję cudownego ciepełka, pochylając się nad rozgrzanymi garnkami i patelniami:D

Można zadziałaś także siłą umysłu i wyobrazić sobie, że jest nam przyjemnie cieplutko. Powiem Wam, że autoperswazja działa cuda. Okazuje się, że człowiek jest się w stanie przekonać do wielu rzeczy i nawet zlikwidować gęsią skórkę i szczękanie zębami:))
Kiedy mimo chłodu za oknem świeci słońce, to fajnie jest je wykorzystać. Promienie słoneczne, wpadające przez szybę, podniosą temperaturę w pomieszczeniu o kilka stopni i od razu będzie nam trochę raźniej. Nie ma więc co siedzieć przy zasłoniętych oknach.
Jeśli ma się pod ręką kotka, pieska lub jakiegoś innego ciepłokrwistego przyjaciela, to można się jeszcze przytulić...Wiadomo, w kupie cieplej:)
Z pomocą przychodzą także wszelkiego rodzaju lampki oliwne i świeczki. Nie tylko będzie romantycznie, ale ogień pozwoli nam ogrzać dłonie:)


Trzeba sobie jakoś radzić, zwłaszcza gdy jest się ciepłolubną istotą:)

A Wy jak się rozgrzewacie, kiedy Wam zimno?
Macie jakieś specjalne sposoby?

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Życzę Wam moi mili dużo ciepełka w serduszkach i żebyście się zdrowo trzymali pomimo niskich temperatur:)


PEACE

piątek, 9 października 2015

Małe metamorfozy + Co można zrobić z żarówki? + Serial

W poprzednim poście pokazałam Wam już kanibalki, a dziś przerobiłam fryzurę blondynki i zabrałam się za dwie pozostałe. Stare lalki Witch odeszły na dobre:)
Z krótkowłosą niewiele co prawda mogłam zrobić. Po prostu podrównałam cięcie, ułożyłam inaczej i dałam opaskę. Zdjęłam też oryginalne koraliki z długiego pasemka i zaplotłam maciupeńki warkoczyk.
Ruda zapowiadała się całkiem spoko, ale po rozdłubaniu koczków, okazało się, że jej włosy mają trzy warstwy i ostatnia z nich była dość krótka i masywna. Warstwy delikatnie podcięłam, chwyciłam za prostownicę i podarowałam rudej loki.
Kanibalki są już w komplecie i brak odzienia wcale im nie przeszkadza, Są bardzo szczęśliwe, bo znalazły swoje miejsce w Niewielkim Wymiarze:) Eksplorują, przyśpiewują i od czasu do czasu wrzucają coś na ruszt...

Oto całe plemię razem:)














Która lala najbardziej Wam się podoba?
__          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce przepalona, bezgwintowa żarówka. Postanowiłam ją przerobić na czajnik:)
Uchwyt czajnika zrobiony test z drutu. Dno i pokrywka są z kartonu a dzióbek ze słomki. Do pokrywki czajnika dokleiłam jako uchwyt szklany koralik. Do malowania użyłam srebrnej farby akrylowej.
Miniaturowy czajnik był bardzo miłym projektem recyklingowym. Teraz Lucy może gotować wodę na herbatkę:)
__          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __
Już tylko kilka dni do nowego sezonu The Walking Dead!:) Nie mogę się doczekać, zwłaszcza że pierwszy sezon Fear the Walking Dead już się skończył.
W oczekiwaniu na emisję moich ulubionych seriali, rozrywkę zapewnia mi Resurrection.
Na ten serial trafiłam całkiem przypadkowo i po obejrzeniu pierwszego odcinka postanowiłam kontynuować dalej.
Serial Resurrection przypomina mi The Returned, bo i w tym przypadku do życia wracają zmarłe osoby. Wraz z ich pojawieniem się w miasteczku Arcadia na jaw wychodzą głęboko skrywane tajemnice i dzieją się różne dziwne rzeczy.
Produkcji daję siedem na dziesięć różowych słoni i polecam:)

Czy już ktoś z Was oglądał ten serial?
__          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __          __
Ściskam Was serdecznie i ślę buziaczki! Trzymajcie się cieplutko moi Kochani:)

PEACE

środa, 7 października 2015

Mini post:) - recyklingowe projekty kuchenne + wesołe kanibalki :D

Cześć Kochani! Tak sobie ostatnio miniaturyzuję świat dokoła i w ferworze miniaturyzacji narodziła się półeczka na przyprawy, suszarka do naczyń i miotła.
Z tego wszystkiego bardzo cieszy się Lucy. Siedzi w kuchni, ustawia i montuje te drobiazgi:)


Miniaturowa półeczka na przyprawy powstała z kartonu i spiłowanej wykałaczki.

Pojemniczki z przyprawami zrobione są ze słomki. Dna pojemniczków wycięłam z plastiku z opakowań po jogurcie. Są różowe:) Szkoda, że nie widać:)) Korki pojemniczków wycięłam z kolei z prawdziwego korka.

W pojemniczkach na przyprawy znajdują się prawdziwe przyprawy:))


Suszarka do naczyń też jest kartonowa...lepiej odkładać na nią suche talerze i kubeczki:D

Przegródki suszarki powstały z wykałaczek.



Suszarka zawisła na kuchennej ścianie i Lucy może teraz odkładać na nią talerzyki i kubeczki:)



Na wyposażeniu kuchni znajduje się również miotła.

Zrobiłam ją ze starej, połamanej szczoteczki do brwi. Odcięłam od niej plastikowy grzebyk, troszkę opiłowałam i dokleiłam patyczek po szaszłyku.

Miotłę pomalowałam lakierem do paznokci.


Jak podoba się Wam miniaturowa miotła i reszta mini drobiazgów?:)


Już niedługo będzie więcej miniaturowych, kuchennych różności, a póki co chcę Wam pokazać jeszcze wesołe kanibalki.





Lale przybyło do Niewielkiego Wymiaru już jakiś czas temu w paczce niespodziance:) Dużo czasu upłynęło mi na fryzowaniu niebieskowłosej piękności. Z blondyną poszło łatwiej, bo jej włoski były znacznie mniej splątane., ale na bank jej fryzura jeszcze nieco się zmieni, bo chciałabym jakoś ukryć zniszczone końcówki.

W każdym razie...oto i one:)
Jak na prawdziwe kanibalki przystało lalki dostały fryzury z dodatkiem kosteczek:)
Okazało się, że kanibalki są niezwykle muzykalne. Zafascynował je monumentalny instrument:)
Udało im się wspiąć na sam szczytu i wydobyć z gitary wiele niesamowitych dźwięków. Na graniu i pląsaniu czas szybko płynął.
W końcu muzykowanie dobiegło końca i kanibalki głodnym wzrokiem zaczęły rozglądać się dookoła. Podobno od czasu do czasu w Niewielkim Wymiarze przepadają bez wieści międzygalaktyczni podróżnicy. Ciekawe, co się z nimi dzieje? Czy po prostu wybywają do innych zakątków kosmosu?
Co powiecie na te fryzurki? Ja żałuję jedynie, że lale nie są nieco bardziej giętkie, bo wtedy pozowanie ich byłoby o wiele łatwiejsze. Mimo wszystko jednak bardzo je lubię:) Mam nawet jeszcze dwie takie panienki:)
Póki co, czekają one grzecznie w kolejce do lalkowego spa:) Powycinane włosy czarnoskórej lalki są dla mnie małym wyzwaniem, ale oczywiście podejmę je w najbliższej przyszłości i mam nadzieję, że uda mi się podarować obu lalom nowe wizerunki i nowe osobowości.


Cały czas jeszcze zastanawiam się, jakie dać im ubranka? Może coś w stylu jaskiniowców?:) Chciałabym, aby kanibalki były dość eleganckie, ale jednocześnie niezbyt poubierane. Żadna z nich nie ma jeszcze imienia, ale i to się zmieni:)


Życzę Wam miłego dnia i przesyłam moc uścisków:))

PEACE

piątek, 2 października 2015

Zupa z kapusty - przepis + mini szycie na oko:)

Witajcie Kochani! Dziś mam dla Was przepis na jarską zupę z kapusty. Przygotowanie tej zupy nie wymaga żadnych specjalnych zabiegów i jest bardzo proste.
Proponuję zupę serwować z domowej roboty grzankami, jajkiem i kilkoma plasterkami jabłka, ale oczywiście możecie wprowadzać własne modyfikacje i dostosowywać zupę do Waszych upodobań.
Mam nadzieję, że  bezmięsna zupa kapuściana przypadnie Wam do gustu i uprzyjemni Wam chłodne dni:) Oto i przepis:

BEZMIĘSNA ZUPA Z KAPUSTY:

Składniki:
- kapusta
- marchewka
- kukurydza z puszki
- cebula
- olej sezamowy
- do przyprawienia: pieprz i sól, granulowany czosnek, ostra papryka, łagodna papryka, liść laurowy, odrobinka cukru
- serwujemy z gotowanym na twardo jajkiem, grzankami domowej roboty i kilkoma plasterkami jabłka
















Przygotowanie zupy:

Kroimy kapustę na większe kawałki. Marchewkę kroimy w paseczki, a cebulę siekamy na drobno.

Najpierw do garnka z wodą wrzucamy tylko kapustę i cebulę. Dodajemy listek laurowy i resztę przypraw włącznie z cukrem. Podgotowujemy te składniki.

Następnie dorzucamy marchewkę i dalej gotujemy. W ten sposób marchewka zachowa trochę sprężystości. Dodajemy olej sezamowy.
Kiedy składniki zupy mają miękkość, która nam odpowiada, dokładamy kukurydzę z puszki i gotujemy przez kilka minut.

Zupa gotowa:)



Przygotowanie reszty:

Domowe grzanki robimy z pokrojonego w kostkę chleba. Chleb smażymy na maśle, aż będzie chrupiący.

Jajko gotujemy na twardo, przekrawamy na 2 cząstki i wkładamy do talerza z zupą.

Jabłko obieramy i kroimy na cienkie plasterki.



Jak Wam się Wam podoba taka kulinarna kompozycja?
Do wymyślenia tego przepisu natchnęła mnie Justyna i powiem Wam, że z pewnością jeszcze nie jeden raz zaserwuję sobie wegetariańską wersję zupy z kapusty:)
_     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _     _  

Lucy dostała ostatnio nowe miniaturowe ubranka. Materiał pochodzi z ubrań dla ludzi, które znalazłam podczas tegorocznego Braderie de Lille. Jest to więc projekt recyklingowy i do tego bardzo przyjemny, bo ubranka szyłam ręcznie, na oko, bez żadnego wzoru. Wiecie, że nie lubię nic specjalnie odmierzać, a ręczne szycie jest bardzo relaksujące:)
Powstała cieplutka bluza w paski i spodnie dresowe z gumką w pasie. Lucy z radością pozowała do zdjęć. Była to dla niej miła rozgrzewka, a dla mnie przyjemna podróż do krainy wyobraźni:)
Na zdjęcia załapał się też malutki misiaczek, ale szybko stwierdził, że woli wrócić do jesiennej drzemki. Powiem Wam, że i ja lubię od czasu do czasu uciąć sobie drzemkę, kiedy za oknem hula wiatr, a niebo okrywają mięciutkie chmurki. A Wy?
Jak podobają się Wam nowe ubranka dla Lucy? Teraz tylko muszę jej dorobić jakieś ciepłe kapcie:)

Póki co, zmykam, a Wam życzę miłego weekendu i ściskam Was bardzo serdecznie!



PEACE