Witajcie Kochani. Moja szydełkowa chusta z kordonka doczekała się wreszcie sesji foto:) Na dworze jest wciąż troszkę za chłodno,aby ją nosić do podkoszulki, ale w domu da się jak najbardziej i od razu robi się kolorowo.
Do zrobienia chusty użyłam wielu szpulek kolorowego kordonka i dziergałam i dziergałam i dziergałam, aż robótka zrobiła się przyjemnie duża. Na końcu dodałam frędzle i przeprałam i napięłam ten mój udzierg. W ruch poszła niezliczona ilość szpilek:D
Duża trójkątna chusta ma chronić przed prażącym słońcem, a dzięki bawełnianemu ażurowi będzie przewiewna. Jestem zadowolona, a Wam jak się podoba?
Nie pozostaje mi teraz już nic innego jak tylko odważnie czekać na upały i na okazję do przetestowania chusty w plenerze.
Bardzo przyjemnie jest się nią otulić nawet w domu i choć wzór chusty jest prosty, to dzięki kolorom stał się bardziej interesujący.
Jeśli macie ochotę zrobić sobie taki dodatek do garderoby, to zamieszczam schemat chusty, który znalazłam w internecie i z którego skorzystałam.
Kiedy już zrobicie pierwsze 11 rządków, to powtarzamy 8-11 aż do uzyskania wielkości, która nam odpowiada.
(Diagram chusty można maksymalnie maksymalnie powiększyć, otwierając go w nowym oknie przeglądarki)
Lubicie takie duże trójkątne chusty? Macie w swoich szafach?
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Życzę Wam cudownie miłego wieczoru i przesyłam cieplutkie uściski!:)
PEACE
sobota, 30 kwietnia 2016
środa, 27 kwietnia 2016
Mini koszula nocna i kolorowe sny:)
Witajcie Kochani. Dzisiaj będę do Was pisać szeptem, bo Minka śpi i śni.
Uszyłam jej koszulę nocną ze zwierzątkami i trwa testowanie. Nowy ciuszek chyba sprawdza się nieźle, gdyż Minka pochrapuje i od czasu do czasu się uśmiecha.
Ciekawe co jej się śni? Może podróżuje przez zieloną dżunglę na słoniowym grzbiecie? Wkoło cudownie pachnie natura, a sute korony drzew przepuszczają jedynie tyle słońca, ile potrzeba, aby było przyjemnie.
A może popija herbatkę z żyrafą w ogrodzie?...Jak żyrafa radzi sobie z trzymaniem delikatnej filiżanki i czy herbatkę bardziej chłepcze, czy siorpie?
Być może Mince śni się po prostu nieziemsko miękka nocna koszula, a do tego wygodna poduszka?
Śniło się Wam kiedyś, że śpicie?:) Mnie chyba nie, a różne rzeczy już mi się śniły.
Latałam, bywałam nawet mężczyzną, a raz spacerowałam brzegiem urwiska, po zielonej trawie. Przede mną było przepiękne drzewo o bujnej, zielonej koronie. Bardzo chciałam dojść do tego drzewa, ale niestety się obudziłam:)
Miewałam też sny, które się powtarzały. Ich głównym bohaterem była zakapturzona postać...brrrr:))
Czasem zdarza mi się kontrolować przebieg snów i jest to całkiem fajne, bo mogę iść gdzie chcę i robić co chcę, a nawet zmieniać wszystko na poczekaniu. Być może Minka też tak sobie poczyna? A Wy wpływacie na swoje sny?
Jak podoba się Wam ta miniaturowa koszula nocna?
Życzę Wam miłego wieczoru i kolorowych snów!:)
PEACE
Uszyłam jej koszulę nocną ze zwierzątkami i trwa testowanie. Nowy ciuszek chyba sprawdza się nieźle, gdyż Minka pochrapuje i od czasu do czasu się uśmiecha.
Ciekawe co jej się śni? Może podróżuje przez zieloną dżunglę na słoniowym grzbiecie? Wkoło cudownie pachnie natura, a sute korony drzew przepuszczają jedynie tyle słońca, ile potrzeba, aby było przyjemnie.
A może popija herbatkę z żyrafą w ogrodzie?...Jak żyrafa radzi sobie z trzymaniem delikatnej filiżanki i czy herbatkę bardziej chłepcze, czy siorpie?
Być może Mince śni się po prostu nieziemsko miękka nocna koszula, a do tego wygodna poduszka?
Śniło się Wam kiedyś, że śpicie?:) Mnie chyba nie, a różne rzeczy już mi się śniły.
Latałam, bywałam nawet mężczyzną, a raz spacerowałam brzegiem urwiska, po zielonej trawie. Przede mną było przepiękne drzewo o bujnej, zielonej koronie. Bardzo chciałam dojść do tego drzewa, ale niestety się obudziłam:)
Miewałam też sny, które się powtarzały. Ich głównym bohaterem była zakapturzona postać...brrrr:))
Czasem zdarza mi się kontrolować przebieg snów i jest to całkiem fajne, bo mogę iść gdzie chcę i robić co chcę, a nawet zmieniać wszystko na poczekaniu. Być może Minka też tak sobie poczyna? A Wy wpływacie na swoje sny?
Jak podoba się Wam ta miniaturowa koszula nocna?
Życzę Wam miłego wieczoru i kolorowych snów!:)
PEACE
sobota, 23 kwietnia 2016
Ostatnia część opowiadania o Katalkach + wiosenny manicure + serial Containment
Udało mi się zrobić zdjęcia do ostatniej części opowiadania Na tropie Katalków! Wreszcie mogę się z Wami podzielić zakończeniem tutaj: Na tropie Katalków cz.5 - 'Czas na nowy początek'.
Niewielki Wymiar to obecnie zdecydowanie najszczęśliwsza kraina mojej rzeczywistości. Serdecznie więc zapraszam Was do lektury tej ostatnie przygody z katalkowej serii.
Aparatem majdrowały moje świeżo wymanicurowane dłonie:)
Do malowania na paznokciach kreseczek i kleksów różnorakich nadaje się świetnie pędzelek od zużytego eyelinera. Polecam:))
________________________________________________________________________________
Na sam koniec chcę Wam jeszcze napisać o serialu Containment (2016). 19 kwietnia ukazał się pilotażowy odcinek i jestem dość zachwycona. W Atlancie wybucha epidemia nieznanego wirusa. Miasto zostaje poddane kwarantannie i możemy śledzić losy różnych ludzi, którzy stają w obliczu tej katastrofy. W serialu nie ma nic nadzwyczaj oryginalnego, ale i tak bardzo fajnie się oglądało i czekam na więcej. Jak dla mnie to mocne siedem na dziesięć różowych słoni.
Mieliście już okazję zobaczyć Containment? Lubicie w ogóle filmy o epidemiach?
________________________________________________________________________________
Miłego weekendu moi Kochani!:) Trzymajcie się.
PEACE
Niewielki Wymiar to obecnie zdecydowanie najszczęśliwsza kraina mojej rzeczywistości. Serdecznie więc zapraszam Was do lektury tej ostatnie przygody z katalkowej serii.
Aparatem majdrowały moje świeżo wymanicurowane dłonie:)
Do malowania na paznokciach kreseczek i kleksów różnorakich nadaje się świetnie pędzelek od zużytego eyelinera. Polecam:))
________________________________________________________________________________
Na sam koniec chcę Wam jeszcze napisać o serialu Containment (2016). 19 kwietnia ukazał się pilotażowy odcinek i jestem dość zachwycona. W Atlancie wybucha epidemia nieznanego wirusa. Miasto zostaje poddane kwarantannie i możemy śledzić losy różnych ludzi, którzy stają w obliczu tej katastrofy. W serialu nie ma nic nadzwyczaj oryginalnego, ale i tak bardzo fajnie się oglądało i czekam na więcej. Jak dla mnie to mocne siedem na dziesięć różowych słoni.
Mieliście już okazję zobaczyć Containment? Lubicie w ogóle filmy o epidemiach?
________________________________________________________________________________
Miłego weekendu moi Kochani!:) Trzymajcie się.
PEACE
środa, 20 kwietnia 2016
Szydełkowa czapka na lato:) +film 10 Cloverfield Lane
Witajcie Kochani. Chusta, nad którą pracowałam ostatnio, jest w fazie blokowania i mam nadzieję, że już niedługo Wam ją pokażę. Dziś mam dla Was również coś szydełkowego i jest to element letniej garderoby.
Ażurowa czapka na lato powstała na szydełku 6mm, z grubego, czerwonego sznurka. Jest sztywna i przewiewna, a rondo zapewnia odrobinę cienia i wytchnienia:)
Właściwie to nie mogę zdecydować, czy jest to letnia czapka, czy letni kapelusik? Jakkolwiek by nie było, to jest to fajny szydełkowy projekt i jeśli macie ochotę taką czapeczkę/ kapelusik sobie zrobić, to chętnie podzielę się z Wami wzorem, z którego korzystałam.
Lubicie letnie kapelusiki i czapki? Jak chronicie głowę przed palącym słońcem?
< Oto wzór na letnią czapeczkę.
U mnie okrążeń jest mniej, a ostatnie okrążenie to półsłupki (przy czym w przestrzeń na czubkach muszelek robiłam po dwa półsłupki) i oczka ścisłe (po jednym oczku ścisłym w każdą przestrzeń pomiędzy muszelkami).
Taką ażurową czapkę robi się szybko i jest naprawdę lekka.
Polecam:)
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Ostatnio obejrzałam film 10 Cloverfield Lane (2016 - dramat/ horror/ mystery) i postanowiłam Wam o nim napisać. Sam pomysł jest bardzo ciekawy, ponieważ duża część filmu dzieje się w schronie atomowym. Młoda kobieta ulega wypadkowi i właśnie w tym schronie budzi się i dowiaduje się, że na ziemi dzieje się coś złego. O wyjściu na powierzchnię nie ma mowy. Jedyną alternatywą jest życie w bunkrze z dwoma mężczyznami. Jak jest w rzeczywistości? Czy główna bohaterka padła ofiarą spisku? Czy może ufać Howardowi i Emettowi? 10 Cloverfield Lane przez cały czas trzyma w napięciu i ogląda się świetnie od początku do końca.
Na mojej skali słoniowej ta niesamowita produkcja dostaje 9 na 10 różowych słoni. Myślę, że warto obejrzeć, bo to po prostu dobre kino dla każdego.
A Wy widzieliście ten film? Zamierzacie obejrzeć? Co byście zrobili, gdybyście się obudzili w schronie atomowym z obcymi ludźmi?
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Życzę Wam miłego dnia i ściskam!:))
PEACE
Ażurowa czapka na lato powstała na szydełku 6mm, z grubego, czerwonego sznurka. Jest sztywna i przewiewna, a rondo zapewnia odrobinę cienia i wytchnienia:)
Właściwie to nie mogę zdecydować, czy jest to letnia czapka, czy letni kapelusik? Jakkolwiek by nie było, to jest to fajny szydełkowy projekt i jeśli macie ochotę taką czapeczkę/ kapelusik sobie zrobić, to chętnie podzielę się z Wami wzorem, z którego korzystałam.
Lubicie letnie kapelusiki i czapki? Jak chronicie głowę przed palącym słońcem?
< Oto wzór na letnią czapeczkę.
U mnie okrążeń jest mniej, a ostatnie okrążenie to półsłupki (przy czym w przestrzeń na czubkach muszelek robiłam po dwa półsłupki) i oczka ścisłe (po jednym oczku ścisłym w każdą przestrzeń pomiędzy muszelkami).
Taką ażurową czapkę robi się szybko i jest naprawdę lekka.
Polecam:)
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Ostatnio obejrzałam film 10 Cloverfield Lane (2016 - dramat/ horror/ mystery) i postanowiłam Wam o nim napisać. Sam pomysł jest bardzo ciekawy, ponieważ duża część filmu dzieje się w schronie atomowym. Młoda kobieta ulega wypadkowi i właśnie w tym schronie budzi się i dowiaduje się, że na ziemi dzieje się coś złego. O wyjściu na powierzchnię nie ma mowy. Jedyną alternatywą jest życie w bunkrze z dwoma mężczyznami. Jak jest w rzeczywistości? Czy główna bohaterka padła ofiarą spisku? Czy może ufać Howardowi i Emettowi? 10 Cloverfield Lane przez cały czas trzyma w napięciu i ogląda się świetnie od początku do końca.
Na mojej skali słoniowej ta niesamowita produkcja dostaje 9 na 10 różowych słoni. Myślę, że warto obejrzeć, bo to po prostu dobre kino dla każdego.
A Wy widzieliście ten film? Zamierzacie obejrzeć? Co byście zrobili, gdybyście się obudzili w schronie atomowym z obcymi ludźmi?
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Życzę Wam miłego dnia i ściskam!:))
PEACE
niedziela, 17 kwietnia 2016
Na ostrym dyżurze w szpitalu w Lille i szydełkowa zapowiedź:)
Witajcie Kochani, Miałam Wam dzisiaj napisać o pysznym jedzonku, ale postanowiłam podzielić się z Wami wydarzeniami z wczoraj.
Wszystko zapowiadało miły wieczór, bo była i ładna pogoda i chęć na aromatycznego kurczaka curry w ulubionej restauracji. Nawet wystroiłam się trochę i w tak cudnych okolicznościach przyrody stała się rzecz najmniej oczekiwania.
Złamałam zęba na chrupiącej przystawce. Przepyszna wegetariańska samosa zapędziła mnie wprost na ostry dyżur do szpitala. Na nic bowiem zdały się moje prywatne wysiłki i ułamany kawałek zęba nie chciał sam wyjść.
Przemiły pan dentysta raz dwa uporał się w odłamkiem i teraz już jedynie pozostaje mi wykonanie stylowej koronki na ułamanego zęba:)
O dłuższym pobycie w szpitalu pisałam Wam już kiedyś tu przy okazji przepisu na cudownie pyszny chłodnik: Pobyt w szpitalu we Francji.
Dziś napiszę parę słów o tym, jak w państwowym szpitalu w Lille wygląda ostry dyżur i w ogóle sam szpital.
Od razu w oczy rzucił mi się porządek. Kompleks szpitalny, solidnie oświetlony z zewnątrz, błyszczał czystością od środka. Pani w recepcji była bardzo miła i błyskawicznie po okazaniu dokumentów i wypełnieniu formularza skierowała mnie dalej. Trafiłam do sali, w której była równie miła obsługa. Po angielsku wyjaśniłam, kiedy ząb mi się złamał i w jaki sposób. Uśmiechnięta pani pielęgniarka zadzwoniła do dentysty i już po kilku minutach siedziałam w poczekalni. Kolejki nie było, a więc czekałam króciutko. Młodziutki lekarz dał mi znieczulenie i w parę sekund było po wszystkim. Na koniec wystarczyło jeszcze kilka formalności i teraz siedzę w domu z tymczasowym wypełnieniem, łykam proszki przeciwbólowe i jestem bardzo zadowolona z wizyty.
Nie sądziłam, że w szpitalu późnym wieczorem będzie tak spokojnie. Na korytarzu widziałam jedynie kilka poturbowanych osób na ruchomych łóżkach i podejrzewam, że jest to kwestia organizacji pracy i dysponowania przestrzenią.
Kiedy byłam w podobnej, dentystycznej sytuacji w Polsce, to przed gabinetami była mała wystawa wszelkiego rodzaju obrażeń, które najwyraźniej nie zasługiwały na natychmiastową interwencję lekarską i jedynie nieciekawie wyglądały? Innym razem zdarzyło mi się czekać bardzo długo, w wąziutkiej i zatłoczonej poczekalni na wykonanie badań. Priorytetem nie byłam wtedy bez żadnego wątpienia, ale zastanawiałam się czy te kilkadziesiąt osób wkoło mnie naprawdę może sobie siedzieć godzinkę, dwie, trzy i czy im się przez ten czas nie pogorszy?
Estetyka szpitalnych wnętrz we Francji i w Polsce również nieco kontrastuje. Oczywiście bez wątpienia ostatnimi laty w Polsce wiele się zmieniło. Moje wspomnienia jednak pochodzą sprzed kilku dobrych lat:)
Po tej zębowej przygodzie wracałam do domu niczym zombie:) Byłam wyczerpana od tych wszystkich atrakcji i jedynie przypływ adrenaliny pozwolił mi się doczłapać. (W tle na foto część kompleksu szpitalnego)
Cóż to był za wieczór! A teraz jest bardzo spokojnie i rzec by można, że dość nawet leniwie.
Szydełkuję sobie, oglądam wiadomości i popijam Pastis.
Zgadniecie, co powstaje z kolorowych kordonków?:) Powiem tylko, że nie jest to serwetka ani firanka:)
Życzę Wam miłego dnia i ślę uściski i buziaczki!:)
PEACE
Wszystko zapowiadało miły wieczór, bo była i ładna pogoda i chęć na aromatycznego kurczaka curry w ulubionej restauracji. Nawet wystroiłam się trochę i w tak cudnych okolicznościach przyrody stała się rzecz najmniej oczekiwania.
Złamałam zęba na chrupiącej przystawce. Przepyszna wegetariańska samosa zapędziła mnie wprost na ostry dyżur do szpitala. Na nic bowiem zdały się moje prywatne wysiłki i ułamany kawałek zęba nie chciał sam wyjść.
Przemiły pan dentysta raz dwa uporał się w odłamkiem i teraz już jedynie pozostaje mi wykonanie stylowej koronki na ułamanego zęba:)
O dłuższym pobycie w szpitalu pisałam Wam już kiedyś tu przy okazji przepisu na cudownie pyszny chłodnik: Pobyt w szpitalu we Francji.
Dziś napiszę parę słów o tym, jak w państwowym szpitalu w Lille wygląda ostry dyżur i w ogóle sam szpital.
Od razu w oczy rzucił mi się porządek. Kompleks szpitalny, solidnie oświetlony z zewnątrz, błyszczał czystością od środka. Pani w recepcji była bardzo miła i błyskawicznie po okazaniu dokumentów i wypełnieniu formularza skierowała mnie dalej. Trafiłam do sali, w której była równie miła obsługa. Po angielsku wyjaśniłam, kiedy ząb mi się złamał i w jaki sposób. Uśmiechnięta pani pielęgniarka zadzwoniła do dentysty i już po kilku minutach siedziałam w poczekalni. Kolejki nie było, a więc czekałam króciutko. Młodziutki lekarz dał mi znieczulenie i w parę sekund było po wszystkim. Na koniec wystarczyło jeszcze kilka formalności i teraz siedzę w domu z tymczasowym wypełnieniem, łykam proszki przeciwbólowe i jestem bardzo zadowolona z wizyty.
Nie sądziłam, że w szpitalu późnym wieczorem będzie tak spokojnie. Na korytarzu widziałam jedynie kilka poturbowanych osób na ruchomych łóżkach i podejrzewam, że jest to kwestia organizacji pracy i dysponowania przestrzenią.
Kiedy byłam w podobnej, dentystycznej sytuacji w Polsce, to przed gabinetami była mała wystawa wszelkiego rodzaju obrażeń, które najwyraźniej nie zasługiwały na natychmiastową interwencję lekarską i jedynie nieciekawie wyglądały? Innym razem zdarzyło mi się czekać bardzo długo, w wąziutkiej i zatłoczonej poczekalni na wykonanie badań. Priorytetem nie byłam wtedy bez żadnego wątpienia, ale zastanawiałam się czy te kilkadziesiąt osób wkoło mnie naprawdę może sobie siedzieć godzinkę, dwie, trzy i czy im się przez ten czas nie pogorszy?
Estetyka szpitalnych wnętrz we Francji i w Polsce również nieco kontrastuje. Oczywiście bez wątpienia ostatnimi laty w Polsce wiele się zmieniło. Moje wspomnienia jednak pochodzą sprzed kilku dobrych lat:)
Po tej zębowej przygodzie wracałam do domu niczym zombie:) Byłam wyczerpana od tych wszystkich atrakcji i jedynie przypływ adrenaliny pozwolił mi się doczłapać. (W tle na foto część kompleksu szpitalnego)
Cóż to był za wieczór! A teraz jest bardzo spokojnie i rzec by można, że dość nawet leniwie.
Szydełkuję sobie, oglądam wiadomości i popijam Pastis.
Zgadniecie, co powstaje z kolorowych kordonków?:) Powiem tylko, że nie jest to serwetka ani firanka:)
Życzę Wam miłego dnia i ślę uściski i buziaczki!:)
PEACE
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Nausicaa - wycieczka do podwodnego świata (Boulogne-sur-Mer)
Dziś chciałabym Was zaprosić do podwodnego świata. W mieście Boulogne -Sur-Mer znajduje się narodowe centrum morza 'Nausicaa' i tam właśnie się ostatnio wybrałam. Zrobiłam dużo zdjęć (te najbardziej podłużne zrobił telefonem mój luby) i mam nadzieję, że poczujecie niesamowity klimat miejscowości i morskiego muzeum.
Po godzinnej podróży szybką koleją, udałam się do serca miasta. Było stromo...
...i chwilami wietrznie, co możecie zobaczyć poniżej:) O mało nie porwała mnie gigantyczna wiatrowa meduza, ale jakoś mi się upiekło i jedynie troszkę się potargałam:P
Uporządkowawszy fryzurę, zabrałam się za podziwianie fortyfikacji miasta.
Dzięki mało sprzyjającej aurze turystów było raczej niewielu i można było puścić wodze fantazji na całego. Oczami wyobraźni widziałam rycerzy na dumnych koniach, przechadzających się ze stukotem po kamiennych uliczkach.
Boulogne-sur-Mer to bardzo piękne miasto, a że leży nad morzem, to znajduje się w nim port rybacki.
Nie brakuje także mew, które pokrzykują, zmagają się z wiatrem i przysiadują nad wodą, aby po chwili znów wzbić się w powietrze.
Ta mewa na poniższym foto chyba właśnie coś zjadła i nie wytarła dziobka:)
W porcie widziałam dużo kutrów rybackich. Niektóre z nich były sporych rozmiarów i na pewno bezpiecznie wyprawiały się daleko w morze.
Lubicie jeść ryby? Ja bardzo, a najlepiej takie niemrożone, dopiero co złowione.
Świeże rybki znaleźć można w Boulogne-sur-Mer na rybnym ryneczku, który znajduje się w porcie tuż obok morza. Wielu sprzedawców pisze na swoich straganach nazwę kutra, z którego pochodzi połów.
Chętnych na takie morskie smakołyki jest wielu, ceny są zróżnicowane, a wybór duży. Są nawet żywe kraby. Ich mi zawsze jakoś szkoda, bo wiem, że mało humanitarnie trafią do garnka:/
Nausicaa piętrzy się niedaleko portu. Jest to bardzo duży budynek, którego nie można nie zauważyć z daleka.
Pokonałam schody, kupiłam bilet i z wypiekami na twarzy weszłam do podwodnego świata. Nausicaa to bajkowe królestwo! Nigdy wcześniej nie widziałam takich ogromnych akwariów, a w sekcji fok znajdowała się nawet szklana podłoga. Byłam wniebowzięta, zachwycona i zupełnie oderwana od rzeczywistości.
Oto co zobaczyłam...
Po godzinnej podróży szybką koleją, udałam się do serca miasta. Było stromo...
...i chwilami wietrznie, co możecie zobaczyć poniżej:) O mało nie porwała mnie gigantyczna wiatrowa meduza, ale jakoś mi się upiekło i jedynie troszkę się potargałam:P
Uporządkowawszy fryzurę, zabrałam się za podziwianie fortyfikacji miasta.
Dzięki mało sprzyjającej aurze turystów było raczej niewielu i można było puścić wodze fantazji na całego. Oczami wyobraźni widziałam rycerzy na dumnych koniach, przechadzających się ze stukotem po kamiennych uliczkach.
Boulogne-sur-Mer to bardzo piękne miasto, a że leży nad morzem, to znajduje się w nim port rybacki.
Nie brakuje także mew, które pokrzykują, zmagają się z wiatrem i przysiadują nad wodą, aby po chwili znów wzbić się w powietrze.
Ta mewa na poniższym foto chyba właśnie coś zjadła i nie wytarła dziobka:)
W porcie widziałam dużo kutrów rybackich. Niektóre z nich były sporych rozmiarów i na pewno bezpiecznie wyprawiały się daleko w morze.
Lubicie jeść ryby? Ja bardzo, a najlepiej takie niemrożone, dopiero co złowione.
Świeże rybki znaleźć można w Boulogne-sur-Mer na rybnym ryneczku, który znajduje się w porcie tuż obok morza. Wielu sprzedawców pisze na swoich straganach nazwę kutra, z którego pochodzi połów.
Chętnych na takie morskie smakołyki jest wielu, ceny są zróżnicowane, a wybór duży. Są nawet żywe kraby. Ich mi zawsze jakoś szkoda, bo wiem, że mało humanitarnie trafią do garnka:/
Nausicaa piętrzy się niedaleko portu. Jest to bardzo duży budynek, którego nie można nie zauważyć z daleka.
Pokonałam schody, kupiłam bilet i z wypiekami na twarzy weszłam do podwodnego świata. Nausicaa to bajkowe królestwo! Nigdy wcześniej nie widziałam takich ogromnych akwariów, a w sekcji fok znajdowała się nawet szklana podłoga. Byłam wniebowzięta, zachwycona i zupełnie oderwana od rzeczywistości.
Oto co zobaczyłam...
środa, 6 kwietnia 2016
Szydełkowa kamizelka z melanżowej włóczki + Mini trumienka dla zombiaka:)
Witajcie Kochani, Ostatnio bardzo intensywnie dziergałam i powstała kamizelka z kwadratów babuni.
Jest mięciutka i całkiem cieplutka, a do jej wykonania użyłam włóczki z przepływem Red Heart Bella i szydełka 4mm.
Nową kamizelkę zestawiłam ze spodniami w kwiatki, które uszyłam już dawno temu ze starego materiału (chyba pamiętającego jeszcze czasy PRL;)). Do tego sięgnęłam po ciekawy wisiorek z metalu. Dostałam go jakiś czas temu w prezencie do rozbrojenia dla lalek, ale tak mi się spodobał, że ani myślę go rozkawałkowywać:))
Wyszła mi taka letnia stylizacja i z pewnością wypróbuję to zestawienie, kiedy zrobi się wystarczająco ciepło. Na razie bowiem ochłodziło się i na niebie królują chmurki, a do tego wieje na potęgę.
Kamizelkę zrobiłam z ośmiu dużych kwadratów, dwóch mniejszych i dorobionych osobno przodów. Między dolnymi kwadratami z tyłu zrobiłam wstawki, aby było miejsce na bioderka:) Gotową kamizelkę obrobiłam półsłupkami i dałam ściągacz.
Jak podoba się Wam taka melanżowa kamizelka na szydełku? (Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia w większym formacie, to klikajcie i wyświetlajcie w nowej karcie)
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Nie tylko ja dostałam coś nowego...
Jeronimo (to imię podsunęła mi Wikera i uznałam, że upiornie pasuje mojemu zombie starcowi niemowlakowi:)) otrzymał swoją własną mini trumienkę z szybką.
Teraz może wreszcie spać smacznie i wylegiwać się na atłasowej wyściółce.
Wyłanianie się z takiego legowiska również wygląda bardzo efektownie:)
Miniaturowa trumna powstała z kartonu. Szybkę zrobiłam z grubej folii. Do klejenia użyłam Tacky Glue i gorącego kleju. Całość pomalowałam farbami plakatowymi i akrylowymi.
Wyściółkę zrobiłam ze wstążki, którą owinęłam na pasujących do wnętrza kartonikach.
Co powiecie na taki projekt recyklingowy? Jeronimo jest zadowolony, bo raczkuje wyspany i humor ma od razu lepszy.
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam miłego wieczoru:)
PEACE
Jest mięciutka i całkiem cieplutka, a do jej wykonania użyłam włóczki z przepływem Red Heart Bella i szydełka 4mm.
Nową kamizelkę zestawiłam ze spodniami w kwiatki, które uszyłam już dawno temu ze starego materiału (chyba pamiętającego jeszcze czasy PRL;)). Do tego sięgnęłam po ciekawy wisiorek z metalu. Dostałam go jakiś czas temu w prezencie do rozbrojenia dla lalek, ale tak mi się spodobał, że ani myślę go rozkawałkowywać:))
Wyszła mi taka letnia stylizacja i z pewnością wypróbuję to zestawienie, kiedy zrobi się wystarczająco ciepło. Na razie bowiem ochłodziło się i na niebie królują chmurki, a do tego wieje na potęgę.
Kamizelkę zrobiłam z ośmiu dużych kwadratów, dwóch mniejszych i dorobionych osobno przodów. Między dolnymi kwadratami z tyłu zrobiłam wstawki, aby było miejsce na bioderka:) Gotową kamizelkę obrobiłam półsłupkami i dałam ściągacz.
Jak podoba się Wam taka melanżowa kamizelka na szydełku? (Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia w większym formacie, to klikajcie i wyświetlajcie w nowej karcie)
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Nie tylko ja dostałam coś nowego...
Jeronimo (to imię podsunęła mi Wikera i uznałam, że upiornie pasuje mojemu zombie starcowi niemowlakowi:)) otrzymał swoją własną mini trumienkę z szybką.
Teraz może wreszcie spać smacznie i wylegiwać się na atłasowej wyściółce.
Wyłanianie się z takiego legowiska również wygląda bardzo efektownie:)
Miniaturowa trumna powstała z kartonu. Szybkę zrobiłam z grubej folii. Do klejenia użyłam Tacky Glue i gorącego kleju. Całość pomalowałam farbami plakatowymi i akrylowymi.
Wyściółkę zrobiłam ze wstążki, którą owinęłam na pasujących do wnętrza kartonikach.
Co powiecie na taki projekt recyklingowy? Jeronimo jest zadowolony, bo raczkuje wyspany i humor ma od razu lepszy.
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam miłego wieczoru:)
PEACE
piątek, 1 kwietnia 2016
Mała sukienka w stylu Atlantis i ja w szarawarach ✌
Witajcie Kochani:) Znów chwyciłam za szydełko i wydziergałam coś małego. Tym razem powstała sukienka inspirowana tajemniczym miastem Atlantis.
Jak się Wam podoba to ubranko? Jeśli macie ochotę zobaczyć więcej zdjęć, to zapraszam do sklepiku, gdzie znajdziecie także wzór: AtlantisTale.
Z czym kojarzy się Wam Atlantis? Ja w wyobraźni widzę piękne niebieskie niebo i tętniącą życiem metropolię, rozciągającą się pośród zielonej gęstwiny, Po ulicach miasta przechadzają się kupcy, filozofowie, obywatele Atlantis i przybysze z innych krain. W centrum jest bardzo tłoczno, ale za to na peryferiach czeka błoga cisza i spokój, odbijający się w taflach tajemniczych jeziorek.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
A moja pełnowymiarowa kreacja wygląda tak:)
Sweterek z pieskiem rozwesela, a w szarawarach jest bardzo wygodnie. Dzięki butom za kostkę nie marznę, a lekki mięciutki płaszczyk mnie nie przegrzewa:D Czapka z kolei pilnuje niesfornych włosów i osłania od wiatru, bo coś ostatnio wietrznie się zrobiło. Jest bardzo kolorowo, przytulnie i wygodnie.
Szkoda tylko, że nie jestem w Atlantis:)
Rozmarzyłam się na samą myśl o czystym powietrzu i dzikiej przyrodzie. Życie w takiej bajkowej krainie zapewne byłoby bardzo bajkowe...no chyba, że raz dwa zjadłby mnie niedźwiedź albo wieloryb jakiś...hmmm:)
Życzę Wam bardzo miłego dnia i pogody ducha:)
PEACE
Jak się Wam podoba to ubranko? Jeśli macie ochotę zobaczyć więcej zdjęć, to zapraszam do sklepiku, gdzie znajdziecie także wzór: AtlantisTale.
Z czym kojarzy się Wam Atlantis? Ja w wyobraźni widzę piękne niebieskie niebo i tętniącą życiem metropolię, rozciągającą się pośród zielonej gęstwiny, Po ulicach miasta przechadzają się kupcy, filozofowie, obywatele Atlantis i przybysze z innych krain. W centrum jest bardzo tłoczno, ale za to na peryferiach czeka błoga cisza i spokój, odbijający się w taflach tajemniczych jeziorek.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
A moja pełnowymiarowa kreacja wygląda tak:)
Sweterek z pieskiem rozwesela, a w szarawarach jest bardzo wygodnie. Dzięki butom za kostkę nie marznę, a lekki mięciutki płaszczyk mnie nie przegrzewa:D Czapka z kolei pilnuje niesfornych włosów i osłania od wiatru, bo coś ostatnio wietrznie się zrobiło. Jest bardzo kolorowo, przytulnie i wygodnie.
Szkoda tylko, że nie jestem w Atlantis:)
Rozmarzyłam się na samą myśl o czystym powietrzu i dzikiej przyrodzie. Życie w takiej bajkowej krainie zapewne byłoby bardzo bajkowe...no chyba, że raz dwa zjadłby mnie niedźwiedź albo wieloryb jakiś...hmmm:)
Życzę Wam bardzo miłego dnia i pogody ducha:)
PEACE
Subskrybuj:
Posty (Atom)