wtorek, 30 sierpnia 2016

Ażurowy, szydełkowy top z kwadratów + Nowe opowiadanie audio ♥

Witajcie Kochani, Czy u Was też słońce praży? U mnie jest strasznie gorąco i dziś chcę Wam pokazać szydełkowy top, który idealnie pasuje do wysokiej temperatury, szczególnie gdy pod spód założy się jedynie staniczek od bikini:)

Ażurowy top powstał na szydełku 3,25mm z bawełny Alize. Delikatny przepływ urozmaicił kwadraty babuni i nadał im charakteru.

W zestawieniu z długą, zieloną spódnicą i górą od bikini powstał plażowy look:)) Być może już niedługo uda mi się go wypróbować w plenerze:) Wyprawa nad morze marzy mi się już od jakiegoś czasu... Na razie z plażowej atmosfery mam jedynie brak makijażu:D

Bawełna fajnie się układa i milutko okrywa ciało. Jedynie cena takiego materiału mogłaby być niższa, ale nie narzekam...choć właściwie nie...muszę ponarzekać na jakość mojej partii. Niestety przędza była pocięta i nie obyło się bez niepotrzebnych supłów. Wielka szkoda, ale i tak z efektu końcowego jestem zadowolona. A Wam jak się podoba taki szydełkowy top z kwadratów babuni?

________________________________________________________________________________
Bardzo serdecznie zapraszam Was na nowe opowiadanie audio. Nosi ono tytuł "Tajemnica naszego domu" i jest króciutkie, ale mam nadzieję, że podziała na Waszą wyobraźnię:))

Bywa, że stare domy kryją w sobie tajemnice. Nowi lokatorzy często dokonują ciekawych odkryć...

Jeśli Wam się podobało, to dajcie łapkę w górę i zachęcam Was także do subskrybowania Strasznego Fotela na Youtube:)

A Wam udało się natrafić w domu na coś dziwnego??
________________________________________________________________________________
Życzę Wam miłego wieczoru i przesyłam moc buziaczków!:) Trzymajcie się cieplutko ♥

PEACE

piątek, 26 sierpnia 2016

Po wakacjach w Polsce cz.3 - Zawodzie

Skansen na Zawodziu to piękne i malownicze miejsce Kalisza. Zrekonstruowany częściowo gród jest niewątpliwą ozdobą Rezerwatu Archeologicznego Zawodzie i właśnie do tego miejsca pragnę Was dziś zaprosić.

Makieta pozwala wyobrazić sobie, jak to było około 850 roku. Możemy zobaczyć wczesnośredniowieczne mury i chatki.
Obecnie wygląda, to tak:
Świętowit, zwany potocznie Światowidem, stoi sobie dumnie na jednym ze wzgórz i przypomina o pogańskich korzeniach ludów słowiańskich.
Czterema parami oczu bacznie obserwuje turystów i gwarantuje im wszelakie dobrodziejstwa. Nieco nieśmiało uśmiecha się do zdjęcia i wspomina dawne czasy.


U podnóża wzniesienia, w zielonej dolinie znajdują się budynki mieszkalne, które widziane z daleka przenoszą w czasie.
Ja czułam się jak przybysz z przyszłości, podglądacz, któremu dane jest zawitać do starodawnej osady.

Do budynków można zaglądać, ale dostępu bronią sznurkowe barierki i nieco wchodzi to w paradę, ale cóż, zakaz trzeba uszanować, aby nie narażać się za klątwę bogów:)


Żywi przedstawiciele piastowskiego drobiu również nie umknęli mojej uwadze. Przy jednej z chat znajduje się przyjemnie zacieniony kurnik. Mieszka w nim kogutek z rodziną. Przyznam szczerze, że spędziłam przy tym płotku sporo czasu:)
Po drugiej stronie chatki...
...swoje mini królestwo miały akurat puchate owieczki i kózka.
Maluchy dawały się głaskać i karmić. Gustowały szczególnie w długich liściach mniszka lekarskiego:)
Słoneczko przypiekało, ale w tak wspaniałym otoczeniu zmęczenie nie dopadało. Szkoda było wracać.
Zanim pożegnałam skansen Zawodzie zajrzałam do wnętrza starej wiejskiej chaty. Tam wchodzić było wolno. Na ścianach wisiały fotografie byłych mieszkańców, a wnętrza wypełniały przedmioty użytku codziennego.
Niezwykle do gustu przypadło mi mięciutko wyglądające łóżko:)




























Tą wizytą kończę już serię wspomnień wakacyjnych. Bardzo Wam dziękuję, że zechcieliście mi towarzyszyć w podróży i mam nadzieję, że się nie nudziliście:)

Czas udać się na lotnisko i pokrzepić się przed lotem w jednym z barów.














A teraz bez reszty pochłania mnie nowa robótka:)


Na warsztacie znów kwadraty babuni. Tym razem szydełkuję grubszą bawełną, którą dostałam w prezencie i która bardzo przyjemnie śmiga przez palce.

Życzę Wam spokojnego, miłego dnia. Trzymajcie się ciepło.

PEACE

wtorek, 23 sierpnia 2016

Po wakacjach w Polsce cz.2 - Kalisz

Witajcie Kochani! Zapraszam na kolejną część wakacyjnych wspomnień:) Z Łodzi wybraliśmy się do Kalisza i tam właśnie pragnę Was dziś zabrać.
Nie będziemy jechać klimatycznym Sanem, ale mam nadzieję, że i tak miło spędzicie czas:) Ja naprawdę bawiłam się świetnie, zwłaszcza że jako dziecko często dreptałam po kaliskich ulicach.

Kiedy zobaczyłam ten zabytek motoryzacji, to oczywiście musiałam sfotografować:) Wyobraźcie sobie, że teraz ów Sam jest autobusem turystycznym i cały czas bardzo sprawnie porusza się po mieście.
Kalisz potrafi zachwycić zabudową. Jak na najstarsze miasto przystało, wspomniane w kronikach Jana Długosza, Calisia tryska ciekawymi zabytkami. Można na przykład przejść się po Moście Kamiennym, który powstał w 1825 roku.
Żelazne balustrady mostu pięknie błyszczą w słońcu i pomyślcie sobie, ile to już pokoleń ludzi z całego świata mogło się obok nich przechadzać i patrzeć na wodę? Z całego świata, ponieważ przez Kalisz biegł niegdyś Szlak Bursztynowy. Wspomina o tym w "Kosmografii" Ptolemeusz.

Oczy cieszy także Stary Rynek z pięknym ratuszem.
Wokół ratusza kwitnie życie i dzięki licznym restauracjom można zjeść smacznie i do syta.



Na uwagę zasługują również kościoły. Na przykład Bazylika Kolegiacka wzniesiona w 1353 roku i przebudowana w 1798 roku znajduje się w rejestrze zabytków i zachwyca strzelistą wieżą.

W pobliżu Bazyliki znajduje się park i Baszta Dorotka.
Legenda głosi, że córka starosty zakochała się w szewcu, który podczas wielkiej zarazy szył dla niej ozdobne trzewiki. Zamkowa straż urządziła obławę na nieszczęsnego chłopaka, a ten uciekając, spadł z murów i zginął. Żeby tego było mało, starosta postanowił ukarać córkę i zamurował ją w baszcie. Biedna Dorotka w końcu zmarła z głodu. Podobno w późniejszym czasie w baszcie zamykano nieposłuszne dziewczyny i nazywano je Dorotkami.

Nie zrobiłam zdjęć wszystkim kościołom, ale wierzcie mi, że są to budynki imponujące i zapadające w pamięć.
Na kaliskich ulicach nie ma tłoku. Te obok starego miasta są wąskie i takie trochę tajemnicze:)
Niektóre ulice wydają się być trochę zapomniane, ale w ogóle nie ujmuje im to uroku.
Na balkonach i parapetach często rosną kolorowe pelargonie i bardzo dużo jest ozdobnych balustrad i płaskorzeźb. Jednym słowem, warto się rozglądać i patrzeć również w górę:)


Kalisz jest miastem zieleni. Dla mnie kopalnią wspomnień jest Park Miejski. Jak byłam mała, to uwielbiałam tam chodzić i karmić wiewiórki. Teraz jednak żadnej nie widziałam. Najpierw przeszłam obok pałacu ślubów, a później asfaltowym chodnikiem doszłam do mostu, który oddziela cudowną zieleń od reszty miasta.
Park Miejski w Kaliszu jest najstarszym miejskim parkiem w Polsce i w 1669 trafił do rejestru zabytków.
Przy parku znajduje się również mała elektrownia wodna. Ktoś mógłby pomyśleć, że taka elewacja musi szpecić, ale nic bardziej mylnego. Mała elektrownia wodna wpisuje się wspaniale w krajobraz kaliskiego parku.
Tak samo pięknie prezentuje się niewysoka tama. Małe wodospady odświeżają wodę i pośród wysokich traw panuje swoisty mikroklimat. Kaczki chętnie wypoczywają na piaszczystych wysepkach, a spacerowicze mogą ten malowniczy obrazek podziwiać z ocienionego wierzbami brzegu.
W głębi parku czekają jeszcze inne atrakcje. Można na przykład odwiedzić chińską altankę...
...lub poczuć się jak w dżungli dzięki dywanowi tropikalnych roślin.
Najstarsza część Parku Miejskiego w Kaliszu jest wzorowana na ogrodach angielskich. Tam też znajduje się stare, leżące drzewo i zegar słoneczny.
Widok na Park Miejski roztacza się z teatru, a więc najpierw wydarzenie kulturalne, a później spacer po parku. Super połączenie, prawda?:)
Tuż obok teatru znajduje się Cmentarz Żołnierzy Radzieckich. Jako dziecko uwielbiałam tam spacerować.Strasznie podobały mi się działa na postumentach i czar tego miejsca do dziś na mnie działa.
Lubego również zauroczył ten magiczny zakątek. Bardzo podobają mi się zdjęcia, które zrobił telefonem.
W tym miejscu odkąd pamiętam panuje spokój i jest raczej pusto, a akty wandalizmu są sprawnie usuwane. Dopiero kiedy dorosłam, zdałam sobie sprawę, że to pomnik dla ludzi, którzy zginęli, zostawili rodziny i oddali życia w imię wojny.

Na koniec tego wpisu mam dla Was jeszcze kilka migawek z nowoczesnego Kalisza. Następnym bowiem razem przeniesiemy się do bardzo zamierzchłej przeszłości:)
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam buziaki!:))

PEACE