Witajcie Kochani, Wczoraj wieczorem obejrzałam super film i od razu biegnę się z Wami podzielić, bo na weekend jak znalazł.
Summer of 84 to super thriller/dramat z 2018 roku, a więc jeszcze cieplutki:) Pewnego lata grupa chłopców postanawia schwytać seryjnego mordercę. Ich podejrzenia padają na sąsiada ('Nawet seryjni mordercy są czyimiś sąsiadami'). Przyjaciele prowadzą własne śledztwo i odkrywają mroczne tajemnice policjanta Mackey.
Obsada dobrana świetnie, postacie spójne i ciekawe, a historia porywająca i zaskakująca. Gorąco polecam.
A może już widzieliście? Jeśli tak, to jestem ciekawa Waszych wrażeń.
Podczas filmu machałam szydełkiem i zrobiłam kilka szydełkowych śnieżynek. Do świąt daleko, ale takie małe projekty są odprężające. W następnym poście pokażę Wam to moje dzierganie i dam nowe wzory śnieżynkowe:)
Ślę Wam buziaki!
PEACE
piątek, 31 sierpnia 2018
wtorek, 28 sierpnia 2018
"Czy mnie jeszcze pamiętasz"?:)
Witajcie Kochani, Długa przerwa w blogowaniu to moje kiepskie samopoczucie i trudność formułowania myśli. Jak ten Wasz człowiek ma doła, to po prostu nie może się na niczym skupić:) Bardzo przepraszam za to zniknięcie i wracam. Pewnie nie będę pisać codziennie, ale będę częściej.
Po pierwsze, chcę Wam pokazać serwetkę szydełkową z trójwymiarowymi kwiatkami.
Zrobiona już jakiś czas temu, wreszcie doczekała się blogowego debiutu:)
Podoba mi się w niej to, że trójwymiarowe kwiatuszki są na brzegach i w ten sposób na serwetce można bez problemu ustawiać drobiazgi (zapozować niewielkowymiarowo:))
Po drugie, odkryłam w Lille świetny sklep MAISONS DU MONDE i oprawiłam wreszcie stare foto. To duży postęp, ponieważ nie jestem fanką wystawiania własnych zdjęć. Nawet jeśli jestem z Lubym, to i tak jakoś nie przepadam, ale to jedno może być:D Zrobione w fotomatonie ponad pięć lat temu, teraz sobie wisi.
Czy też tak macie? Ja do tego w ogóle nie lubię wieszać na ścianach wizerunków twarzy...
Po trzecie, muszę oczywiście wspomnieć o Bastet. Z cmentarnego dzikusa zrobiła się kicia przytulanka!:) Moja co prawda jedynie, bo na Lubego wciąż reaguje niepewnie (chyba, że jest pora karmienia:))... Przed obcymi natomiast chowa się i tak naprawdę, to niewiele osób ją widziało:D
Obecnie ćwiczymy chodzenie w obroży. Idzie nieźle i Bastet nie próbuje już za wszelką cenę zerwać tej wyszukanej biżuterii...
Dlaczego chcę, żeby miała obrożę?
Choć Bastet jest kotkiem domowym, to czasem wymknie się za drzwi na klatkę schodową. Ostatnim razem wpadła w panikę i musiałam ją gonić po piętrach. Było to mało zabawne. Dała się w końcu złapać, gdy już sąsiedzi zaczęli otwierać drzwi i pytać, czy wszystko w porządku:p Gdyby przypadkowo wypadła na dwór, to obroża pomoże ludziom zorientować się, że to czyjś kotek, a nie bezpański kłębek nerwów.
W każdym razie, Bastet to naprawdę nie ten sam kotek, którego przygarnęliśmy. Pamiętacie, jak opisywałam Wam jej postępy? Jak siedziała w szafce i jak powoli robiła pierwsze kroki? (Możecie przeczytać jak ją oswajałam zakładce"kocie sprawy")
Na koniec mam dla Was słodkie foteczki z zabawy słomką...
Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętacie?:) Witam również nowych obserwatorów i ślę Wam wszystkim cieplutkie buziaki i moc uścisków:)
PEACE
Po pierwsze, chcę Wam pokazać serwetkę szydełkową z trójwymiarowymi kwiatkami.
Zrobiona już jakiś czas temu, wreszcie doczekała się blogowego debiutu:)
Podoba mi się w niej to, że trójwymiarowe kwiatuszki są na brzegach i w ten sposób na serwetce można bez problemu ustawiać drobiazgi (zapozować niewielkowymiarowo:))
Po drugie, odkryłam w Lille świetny sklep MAISONS DU MONDE i oprawiłam wreszcie stare foto. To duży postęp, ponieważ nie jestem fanką wystawiania własnych zdjęć. Nawet jeśli jestem z Lubym, to i tak jakoś nie przepadam, ale to jedno może być:D Zrobione w fotomatonie ponad pięć lat temu, teraz sobie wisi.
Czy też tak macie? Ja do tego w ogóle nie lubię wieszać na ścianach wizerunków twarzy...
Po trzecie, muszę oczywiście wspomnieć o Bastet. Z cmentarnego dzikusa zrobiła się kicia przytulanka!:) Moja co prawda jedynie, bo na Lubego wciąż reaguje niepewnie (chyba, że jest pora karmienia:))... Przed obcymi natomiast chowa się i tak naprawdę, to niewiele osób ją widziało:D
Obecnie ćwiczymy chodzenie w obroży. Idzie nieźle i Bastet nie próbuje już za wszelką cenę zerwać tej wyszukanej biżuterii...
Dlaczego chcę, żeby miała obrożę?
Choć Bastet jest kotkiem domowym, to czasem wymknie się za drzwi na klatkę schodową. Ostatnim razem wpadła w panikę i musiałam ją gonić po piętrach. Było to mało zabawne. Dała się w końcu złapać, gdy już sąsiedzi zaczęli otwierać drzwi i pytać, czy wszystko w porządku:p Gdyby przypadkowo wypadła na dwór, to obroża pomoże ludziom zorientować się, że to czyjś kotek, a nie bezpański kłębek nerwów.
W każdym razie, Bastet to naprawdę nie ten sam kotek, którego przygarnęliśmy. Pamiętacie, jak opisywałam Wam jej postępy? Jak siedziała w szafce i jak powoli robiła pierwsze kroki? (Możecie przeczytać jak ją oswajałam zakładce"kocie sprawy")
Na koniec mam dla Was słodkie foteczki z zabawy słomką...
Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętacie?:) Witam również nowych obserwatorów i ślę Wam wszystkim cieplutkie buziaki i moc uścisków:)
PEACE
Subskrybuj:
Posty (Atom)