Żaden z mieszkańców szydełkowej krainy nie był do końca pewien i dlatego właśnie szydełkowe stworzenie o strasznie hipnotyzującym spojrzeniu, postanowiło opisać się samo.
W tym celu czmychnął szydełkowy stworek wprost na klawiaturę i zaczął wystukiwać swoją historię, skacząc po przyciskach.
" Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było niczego, powstało coś niesamowitego, ale nie byłem to niestety ja" - tak stworek zaczął swoją opowieść.
"Każdy słyszał o magicznej lampie. O moim serduszku słyszało niewielu. Ci którzy słyszeli i potarli je, przez długi czas oddychali czarem afrykańskiej wyspy. Plotką jest, jakoby po potarciu mego serduszka, ludzie cierpieli na pomieszanie zmysłów i spontaniczne ataki szaleństwa" - stworzonko przygryzło wargę i z błyskiem w oku postawiło kropkę po czym zachichotało, imitując napad kaszlu.
"Od zawsze na sercu leżało mi dobro każdego żywego stworzenia" - Oczy stworzonka zawirowały i trudno było stwierdzić szczerość tej wypowiedzi. Jednak liczy się to, co zapisane. Kontynuujmy więc opowieść tajemniczego stworzenia i zbliżajmy się do rozwiązania zagadki jego pobytu w szydełkowej krainie.
"To właśnie czynienie dobra gnało mnie przez świat. Kiedy na rozkaz Alladyna, dżin poniósł mnie na dno oceanu, spotkałem syreny i nauczywszy się ich śpiewu pozostawiłem im na znak wdzięczności, spisany szczegółowo wolumin z mymi przygodami. Zwykłym pomówieniem jest, jakoby syreny same wsadziły mnie do paszczy wieloryba i wysłały daleko. Wieloryb był po prostu głodny.
W wielorybie okazję miałem poznać małych krewetkowych ludzi. Przez wiele dni i nocy spożywaliśmy razem sfermentowane owoce morskie. Dzień od nocy w wielorybie trudno jest odróżnić i trudno odróżnić również krewetkowych ludzi od owoców morza." -stworzenie zrobiło pauzę w pisaniu i oblizało wargi.
"Samotność mą ukróciła czkawka wieloryba. Wypluty zostałem niedaleko brzegu pewnej krainy, zamieszkałej przez naród bardzo przyjazny, który wyłowił mnie z wody, osuszył i wystawił jako pamiątkę turystyczną za 10 euro na targu. Kupiec oczywiście znalazł się szybko i tak to po raz pierwszy zamknięty zostałem w walizce i trafiłem do luku bagażowego w samolocie, skąd oczywiście trafiłem prosto do nieba po udanej próbie ucieczki. Niebo było szybkim wspomnieniem. Zaledwie kilka ptaków i trochę chmur wspominam z tej wyprawy. Spotkawszy się z ziemią rozpocząłem pieszą wędrówkę. Pośród wozów bezkonnych gnałem co sił i tak oto znalazłem się w szydełkowej krainie.
Przez otwarte okno wpuściłem się sam." - stworzenie widocznie zasapane kończyło swoją historię i podpisało się " Wielki Kot Miauczek"
PEACE