niedziela, 28 września 2014

Jak spędzamy nasze weekendy? + Villeneuve d'Ascq

Gdy piszę ten post, mamy niedzielę i postanowiłam zaprosić Was do mojego życia weekendowego. Bardzo chętnie poznam Wasze zwyczaje i dowiem się, jak Wy lubicie spędzać te dwa magiczne dni tygodnia?:)
Macie specjalne rytuały, które przeprowadzacie tylko w weekend? Szalejecie na dyskotekowym parkiecie, a może delektujecie się leśnymi wędrówkami?

1. Przy dobrym filmie weekend płynie może trochę zbyt szybko? Kiedy jednak nie chce się ruszyć z kanapy, to jest to jeden z szybkich i sprawdzonych sposobów na weekendowe lenistwo:)

U mnie na ekranie Dawn of the Dead z 1978. Co Wy oglądaliście ostatnio w weekend? A może stronicie od telewizora lub wybieracie kino?




2. Wolne dni sprzyjają aktom twórczym lub choćby organizacji narzędzi rzemieślniczych:)
Często takie drobne akcje porządkowe przeprowadzam właśnie w weekendy. Większe porządki robię w tygodniu, kiedy mój luby jest w pracy i nie plącze mi się pod nogami:)) W weekend zazwyczaj nawet nie zmywam.
Wiem, że wiele osób nie ma czasu na sprzątanie w ciągu tygodnia i nadrabia w sobotę i niedzielę, ale ja akurat mogę spokojnie sprzątać 5 dni w tygodniu.

A jak to wygląda u Was? Weekend leniwy czy pracowity?


3. Salon piękności:) Gdybym miała wannę, to w weekendowe wieczory leżałabym w niej przez cały dzień. Zapaliłabym świeczuszki i delektowałabym się cieplutką wodą z pięknie pachnącą pianą....ale mam prysznic. Zamiast upojnych kąpieli, odurzają mnie często w weekend kolorowe lakiery do paznokci. Najbardziej lubię malować paznokcie w sobotę i nie mam pojęcia, dlaczego tak upodobałam sobie ten dzień.
Robicie sobie weekendowe spa domowe? A może oddajecie się w ręce profesjonalistów?



4. Zakupy!!!!:) Moim specjalnym, cotygodniowym rytuałem jest wyprawa na rynek.
Więcej o rynku możecie przeczytać tutaj:  rynek Wazemmes. Bardzo lubię to miejsce nie tylko za korzystne ceny, ale również za niepowtarzalną atmosferę. Z mym lubym chętnie na ten rynek chodzimy, nawet kiedy akurat niczego nam  nie brakuje w spiżarni.






5. Specjalny obiad niedzielny:) Macie jakieś ulubione danie na weekend? Moim są frytki francuskie. Ubóstwiam te przesiąknięte tłuszczem ziemniaczki.











6. Spacery. Jeśli wybieram się na spacer, to jest to przeważnie w weekend.
Ostatnio wybraliśmy się z mym lubym do miasteczka o nazwie Villeneuve d'Ascq.  Udało mi się zobaczyć stadion Lille, a oprócz tego odwiedziliśmy Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Współczesnej i Art Brut (Le LaM - Lille Métropole Musée d'art moderne, d'art contemporain et d'Art Brut). W tym muzeum zobaczyć można dzieła takich twórców jak na przykład Picasso i ciekawostką jest to, że częścią muzeum jest park rzeźb.
Jednoczesna prezentacja elementów sztuki z XX i XXI wieku wyróżnia Le LaM na tle innych europejskich muzeów.


Nie mam niestety zdjęć z tego muzeum, ale warto zajrzeć na stronę internetową i obejrzeć na przykład filmik: film Le Lam lub wybrać się na wirtualną wycieczkę po muzeum: Le LaM wycieczka wirtualna.

W Villeneuve d'Ascq jest dużo atrakcji turystycznych, ale mnie udało się odwiedzić jeszcze tylko Park Rekonstrukcji Archeologicznych Asnapio ( Asnapio -Parc Archéologique). To miejsce zaadresowane jest głównie do najmłodszych. Dzieci mogą nauczyć się garncarstwa, przędzenia nici czy też wykopać własne znalezisko.

Po parku przyjemnie się chodzi i można samemu lub z przewodnikiem. Mnie osobiście bardzo interesowało, jak poprzez poszczególne epoki zmieniała się zabudowa.

A Wy wybieracie się czasem na weekendowe wyprawy? Gdzie byliście ostatnio?

Pewnie niektórzy z Was byli na grzybobraniu? U mnie w okolicy nie ma grzybowych terenów i trochę mi z tego powodu smutno.










7. Gmeranie przy kranie:) Weekend jest dobrym momentem na dokonanie niezbędnych napraw?
U mnie na przykład odbyło się dziś wymienianie prysznica. Wyobraźcie sobie, że to co trzymam na dłoni, to metalowa nakrętka. Jakimś cudem skruszała, a po zdjęciu dosłownie rozsypała się w rękach!

Rzeczy dzisiaj produkuje się bardzo nietrwałe. Fakt, że prysznic był tani, no ale mimo wszystko. Podobno we Francji wprowadzić mają jakieś kary za celowe obniżanie żywotności produktów. Jestem jak najbardziej na tak.


Teraz już wiecie, co ja porabiam weekendami:)  Piszcie o Waszych upodobaniach, bo jestem bardzo ciekawa, co Was pod koniec tygodnia kręci, zajmuje bez reszty, lub do czego za żadne skarby nie da się Was w weekend namówić?

Uściski!:)


PEACE

środa, 24 września 2014

Zakręcony pokrowiec na stołek + szalone paznokcie (...z wody o.O) PsYCHoDeliCzNiE

Moje szydełko zwariowało całkowicie i w koliście kolorowym ferworze wydziergało mandalę, która to mandala znalazła zastosowanie jako pokrowiec na stołek.





















Szydełku trudno się dziwić, bo obcując z szalonymi paznokciami, nie miało innego wyjścia, jak popaść w obłęd:)




























Co powiecie na osłonkę? Podoba się Wam? Mnie się podoba, bo w sumie bardzo niewiele trzeba, aby odmienić całkowicie oblicze zimnego, barowego taboretu. Mam taborety dwa, a więc będę robić jeszcze jedną osłonkę, ale wybiorę inny wzór, aby było ciekawie.
W każdym razie mogę śmiało polecić ten prosty sposób na relatywnie szybką metamorfozę wnętrza. Sama się zdziwiłam, jak niesamowitą zmianę dla całego pokoju czyni jedna osłonka na stołek.
Nowy taboret pasuje mi do reszty:)




























Jeszcze chcę Wam powiedzieć parę słów odnośnie paznokci i techniki, którą ostatnio odkryłam dzięki YT.
Widzicie te takie jakby mazańce ( na  palcu wskazującym i środkowym u prawej ręki i na kciuku, palcu środkowym i serdecznym u lewej)? To efekt zabawy z 'water marble'.
Bierzemy słoiczek z wodą i na powierzchni wody robimy krople lakierów do paznokci. Strząsamy jedną kroplę w drugą i powstaje nam takie duże koło z kolorów. Następnie to koło delikatnie miziamy wykałaczką, aby powstał ciekawy wzorek. Kolejnym krokiem jest energiczne i pod kątem prostym do wody zanurzenie palca i zebranie resztek lakieru z powierzchni wody, zanim wyciągniemy palec. Wzorek zostaje przeniesiony na paznokieć. Trzeba mieć cierpliwość przy oczyszczaniu palca z lakieru, ale zabawa przednia:)) Można też obkleić palce taśmą klejącą, aby było mniej zmywania zmywaczem, ale i tak będzie trzeba zmyć wokół skórek. Można umoczyć nawet wszystkie palce jednocześnie i wtedy będzie szybko:)  Jeśli macie co najmniej dwa kolory lakierów, to możecie spróbować:)

☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁   ☀ ☁
Przesyłam Wam buziaki i kolorowe uściski!:))



PEACE






niedziela, 21 września 2014

Dżem nektarynkowy w stylowych słoiczkach + strój wczesnojesienny:)

Jak Wam mija dzień? Ja wybrałam się na rynek i zrobiłam malutkie zakupy spożywcze, a teraz siedzę w domu i surfuję po sieci. Pogoda sprzyja leżeniu w łóżku z nosem pod kołderką. Na niebie chmury, wiatr wieje i ulewa wisi w powietrzu.
Z okazji tych chłodów aż sięgnęłam po kozaczki i grube rajtuzy:) Na fotkach możecie też zobaczyć spódniczkę z Oxfamu, którą ostatnio kupiłam (kolejny łup z Braderie de Lille:)).Najbardziej lubię  na sobie spódniczki za kolano, a ta przyciągnęła moją uwagę również wzorkiem i kolorystyką. Do spódniczki dobrałam zwykły, bawełniany top i sweter z kapturem.
W takim stroju nie zmarzłam i wcale mi nie było za gorąco.










































✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿
W ostatnim poście wspomniałam o moich dżemikach i Wasze zainteresowanie wzbudził dżem nektarynkowy. Ja się w tym dżemie zakochałam i nawet stałam się niewierna mej ukochanej truskawce:)

Są na pewno różne przepisy na dżem z nektarynek, a ten mój jest bardzo prosty i postanowiłam się nim z Wami podzielić.

PRZEPIS NA DŻEM NEKTARYNKOWY:

Składniki:

1. Nektarynki (u mnie kilogram)

2. Cukier (u mnie odmierzone pół szklanki plus mała dosypka po posmakowaniu)

Narzędzia:

garnek, kopystka, wyparzone słoiki, ściereczka, nóż, deska do krojenia




Myjemy nektarynki i w całości wkładamy do garnka. Zalewamy je wrzątkiem i oparzamy skórkę.

Ściągamy skórkę i kroimy nektarynki na malusieńkie kawałeczki.

Wrzucamy kawałeczki do garnka i ustawiamy na najmniejszy palnik i malutki  płomień. Jeśli damy zbyt duży płomień, to na początku będzie ok, ale później się przypali. Pamiętamy więc o małym palniku i płomieniu.

Rozpoczynamy smażenie dżemu. Nasze nektarynki zaczną puszczać sok i tutaj już staje się bardzo ważne mieszanie, a więc kopystki w dłoń:) Najpierw możemy mieszać co jakieś cztery minuty, ale trzeba bardzo uważać. Mieszamy dokładnie do samego dna i jeśli coś przywiera, to zwiększamy częstotliwość mieszania. Dbamy, aby całkiem odchodziło od dna garnka to, co ewentualnie zaczęło przywierać.

Mieszamy dżemik do uzyskania pożądanej konsystencji. Ja mieszałam przez około 50 minut.

Do całości dodajemy cukier i dalej mieszamy. Cukier się rozpuści, jeszcze odrobinkę zagęści nasz dżem i nada mu takiej lekko żelowej gładkości.


Wrzący dżem przekładamy do wyparzonych słoiczków i obcieramy brzegi słoików, jeśli nam się coś źle wycelowało:) Słoiczki zakręcamy tak mocno, jak tylko umiemy.

Może i nie trzeba pasteryzować i wystarczy odwrócić do góry dnem. Ja jednak pasteryzuję, bo to nie zajmuje długo, a chcę być pewna, że mi słoiczki przetrwają do zimy, a więc:

Bierzemy garnek i wkładamy na dno ściereczkę. Do garnka wlewamy gorącą wodę z kranu i wkładamy słoiczki tak, aby nie dotykały ścianek garnka ani siebie wzajemnie. Poziom wody powinien być ze dwa centymetry poniżej zakrętki, a więc najlepiej wybrać słoiczki o podobnej wysokości. Doprowadzamy wodę ze słoiczkami do wrzenia. Zmniejszamy lekko gaz, aby woda cały czas się gotowała i pasteryzujemy słoiczki przez 20 minut.

Wyciągamy słoiczki z garnka i dokręcamy jeszcze wieczka, a następnie słoiczki ustawiamy odwrócone do góry dnem i zakrywamy kocykiem, aby wystygły.

Dobrze zapasteryzowane słoiczki, po wystygnięciu będą się charakteryzowały wciągniętą pokrywką i kiedy będziemy pokrywkę naciskać pośrodku, to nie będzie ona klikała.



Z kilograma nektarynek wyszły mi trzy małe słoiczki dżemu...Do sesji zdjęciowej dotrwały dwa:D



✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿
Słoiczki przyozdobiłam szydełkowymi osłonkami na wieczka. Jakoś tak mnie kręcą okrągłe gadżety szydełkowe, a to chyba przez moją słabość do okrągłych serwetek:)
Osłonki na słoiki są kordonkowe i użyłam różnych kolorów, aby było pozytywnie i pogodnie. Słoiczki w nowych ubrankach czekają sobie na zimę, a ja się cieszę ich widokiem.
Podobają się Wam tak ubrane słoiczki?
✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

 Życzę Wam miłego wieczoru i zachęcam do produkcji dżemiku nektarynkowego. Spróbujecie? A może macie własny przepis na dżem z nektarynek? ....A może niektórzy z Was w ogóle nie lubią nektarynek?:)

PEACE

środa, 17 września 2014

Kamizelka szydełkowa - wzór (schemat)

Kiedy we wrześniu (podczas Braderie de Lille) w ręce wpada mi sukienka letnia, to bynajmniej nie zamierzam rezygnować z jej noszenia.  Letnią sukienkę do chłodniejszej pogody wyśmienicie przystosowuje szydełkowa kamizelka.





































Kamizelka na baziek koła powstała w przeciągu dwóch dni, na szydełku 3,5mm  i udało mi się wykorzystać lekko włochatą, brązową włóczkę, która od lat zalegała w moich szydełkowych zasobach, a także urokliwie niebieski kordonek, którego miałam już końcówkę. Do tego dołożyłam kordonek w kolorze leciutkiego błękitu.

Ten milutki i leciutki ciuszek daje przyjemne ciepełko i oczywiście mogę z czystym sercem polecić taką metodę przysposabiania letnich ubrań do niskich temperatur.



Jak widzicie na zakupach nie przemarzłam i udało mi się dziarsko przytaszczyć do domu przepyszne śliwki węgierki, z których wyprodukowałam sobie dżemik:) Relacja ze smażenia dżemu pojawi się niewątpliwie w przyszłości wraz z przepisem i pochwalę się Wam również dżemikiem nektarynkowym:)





































Szydełkowy wzór kamizelki znalazłam podczas surfowania w sieci i jakość skanu nie jest może piorunująco wyśmienita, ale da się z nim posłużyć, a więc zapraszam szydełkujących:)  Ja leciutko zmodyfikowałam sam dół robótki poprzez dodanie dodatkowych rządków i ramiączka mają więcej 'wąskich'  rządków niż na schemacie, bo w przeciwnym razie by były za króciutkie.




Starałam się, aby kamizelka pasowała do sukienki i chyba się udało? Podoba Wam się w ogóle sama kamizelka i to zestawienie, czy raczej nie?

Ściskam Was serdecznie i życzę miłego dnia:)

PEACE




niedziela, 14 września 2014

Szybkie i proste kotleciki ryżowe + Podsumowanie tygodnia po Braderie de Lille

Witajcie Kochani! Moja dłuższa nieobecność wynikała z szału szydełkowego, a jego rezultaty pokażę Wam już niedługo. Oprócz tego znów wybrałam się na Braderie de Lille i zajęta byłam porządkowaniem zdobyczy:)
Braderie de Lille to największy pchli targ w Europie i odbywa się raz w roku. Dokładny opis mam dla Was tutaj: Braderie de Lille i jeszcze porcja wrażeń z 2013 jest tu: Pchli Targ w Lille.


W tym roku dnia pierwszego napotkałam dzikie świnie i jedna miała gogle i kask nawet:D
Zrobiłam sobie niewielkie, odzieżowe zakupy. Udało mi się odnaleźć indyjskie stoiska i przed Oxfamem mieli mały straganik z przecenami. Na pewno zestawy z tymi nowymi ciuszkami Wam zaprezentuję. Jestem zadowolona z mojego oka, bo bez mierzenia dałam radę wybrać dobrze rozmiarowo:)

Kupiłam także koci budzik za jedno euro yeyeye, a mój luby w wesołym miasteczku wygrał mi na strzelnicy milutkiego, białego misiaczka.


Drugi dzień Braderie de Lille upłynął leniwie na łażeniu, piciu piwa i oczekiwaniu na końcówkę targu.

Jako wielka fanka dumpster divingu znów i w tym roku przygarnęłam, pozostawione przez sprzedawców po imprezie, cudeńka. Powiem Wam, że i tym razem nie udało mi się znaleźć kwadratowych, stojących półeczek, ale za to wyłowiłam kilka par fajnych jeansów, nalepki 'wallies', sporo zielonego materiału prosto z beli, rewelacyjnego misia do przytulania i kilka szklanych miseczek, robionych na kryształ.
Mój luby znalazł sobie trochę książek.
Po powrocie do domu zdobycze udały się zaraz do mycia i prania.






Miś czyścioch śpi ze mną każdej nocy i strasznie się cieszę, że na siebie trafiliśmy i że nie udał się na wysypisko śmieci. Kiedy zobaczyłam go porzuconego, smutnego, umorusanego, leżącego na dnie kartonu, to po prostu nie mogłam go zostawić.
Miseczki siedzą w szafce i czekają na debiut deserowy, a debiutu ubraniowego oczekuje zielony materiał.
Spodniami się z mym lubym podzieliliśmy, bo wyobraźcie sobie, że w pasie jesteśmy jednakowi mniej więcej:)

Jeśli macie ochotę zobaczyć łupy z 2013, to zapraszam na post z ubiegłego roku: "Przygarnięte- przed i po"



<--Budzik koci bardzo mi się podoba, mimo że nie ma szybki:) Na tarczy napisane jest: 'W nocy małe kotki są w łóżeczku'






Pogoda u mnie cały tydzień dopisuje nawet i przez dwa dni targowe także była ładniutka. Poniżej zdjęcie dowodowe z przygotowań do pierwszego dnia braderie:) A u Was też słonko?




















Kiedy się człowiek krząta, jest zabiegany i czasu na wielkie gotowanie nie ma lub kiedy po prostu się nie chce, to można sobie nadal podjeść, ale niewielkim nakładem pracy:)

Spisałam dla Was mój osobisty przepis na kotleciki ryżowe. Ja je uwielbiam i mój luby też.

Robię te kotleciki zazwyczaj, kiedy zostaje mi ugotowanego ryżu z obiadu z poprzedniego dnia lub tak sobie je robię, kiedy przykładowo mam leniwca i apetyt jednocześnie:)




PRZEPIS NA SZYBKIE I PROSTE KOTLECIKI RYŻOWE:

- Ryż
- Jajko
- Szczypta mąki
- Bułka tarta
- Sól
- Przyszklona cebulka
- Tarty, żółty ser
- Bazylia, Oregano, Estragon, Czerwona łagodna papryka


Ryż gotujemy, obsączamy z wody, studzimy i mieszamy dokładnie z jajkiem i żółtym serem oraz ostudzoną przysmażoną cebulką. Miksturę oprószamy szczyptą mąki i dajemy do środka także trochę tartej bułki. Dodajemy bazylię, oregano, estragon i czerwoną, łagodną paprykę.

Formujemy lekko płaskie kotleciki i obtaczamy je w tartej bułce.

Smażymy kotleciki na oleju, i uważamy, aby nie za szybko je obrócić, bo się nam porozwalają. Ściągamy kotleciki z patelni, kiedy już są złociutkie po obu stronach.

Ja takie ryżowe kotleciki jem sobie same, z gotowanymi kolbami kukurydzy lub z frytkami. Pasują też fajnie do gniecionych ziemniaczków. Są dobre na zimno i na ciepło. Jak wyjdzie nam więcej, to spokojnie można je zjeść na następny dzień, bo nic się z nimi nie dzieje.

Polecam Wam ten przepis i jako nieprzepadająca za mięsem stwierdzam, że to super substytut kotleta mielonego:) Wypróbujecie?

_        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _        _      
Teraz już kończę i przesyłam Wam uściski:)

PEACE

poniedziałek, 1 września 2014

Szydełkowa czapka z nausznikami

Postanowiłam kontynuować przygotowania do zimy i zrobiłam szydełkową czapkę.

W swojej czapkowej kolekcji nie miałam jeszcze czapki z nausznikami i powiem Wam, że już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem wydziergania uszatki.


Wzór czapki zaczerpnęłam z listopadowo-grudniowego numeru magazynu  Crochet Today.

Zmodyfikowałam jedynie motyw listków i ostatnie rządki, ale ogólnie rzecz biorąc trzymałam się wzoru i polecam go Wam, jeśli szydełkujecie. Jest przyzwoicie rozpisany, prosty i miło się z niego korzysta.

<-- Odlatuję, bo jak by nie było, to w końcu jest uszatka - pilotka ☺






❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆   ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆  ❤   ❆   ❤ ❆        




































Bardzo nie mogę się już doczekać na sezon czapkowy i jakoś mi specjalnie nie żal lata. W sumie to lubię wszystkie pory roku, ale moja ulubiona jest jesień, a zaraz po niej zima:) Zawsze wypatruję jesieni i zimy i kruków, kraczących o mroźnym poranku. Uwielbiam to krakanie po prostu i parujący, zimowy oddech uwielbiam i jeszcze topienie palcem i chuchaniem lodowych wzorów po drugiej stronie szyby.
Park okryty złotymi liśćmi jesiennymi jest absolutnie wyjątkowy. Zanim wskoczę w to całe złoto, to zawsze zaczynam od nieśmiałych kroczków. Ten moment w jesieni jest dla mnie najlepszy i wilgotny zapach jesieni ubóstwiam. Jesienno-zimowi ludzie są interesująco poszarzali i mniej realni, bo jacyś są szczersi tacy, dygocząc z zimna, spiesząc się, chroniąc się przed deszczem.
Jesień i zima to dla mnie osobny wymiar i okres, w którym odżywam.

Tak sobie w ogóle myślę, że cykliczność pór roku jest pięknym symbolem nieskończoności. Nieskończoność sprawia, że lubię przemijanie.

❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆   ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ ❤ ❆ 




Co sądzicie o tej czapce? Czy w ogóle lubicie czapki typu uszatka?






























Jeszcze na koniec zapraszam Was na magicznie kosmiczny ambient Stellardrone:




PEACE