Lubię różne użyteczne drobiazgi. Ostatnio na rynku kupiłam takie oto fajne zapalniczki. Wyobraźcie sobie, że pięć zapalniczek kosztowało zaledwie trzy euro a więc prawie tyle samo ile za jedną zapalniczkę zapłacić przyszło mi w Belgii.
Najbardziej podoba mi się zapalniczka z pandą i z bohaterami Alicji w Krainie Czarów:) Tym razem zakupiłam klikane zapalniczki, bo z nich chociaż nie wypada kamień. Mam nadzieję, że na długo wystarczą:)
PEACE
piątek, 27 kwietnia 2012
środa, 25 kwietnia 2012
Sztuka picia piwa we Francji
We Francji i w Belgii zresztą też, skoro mowa będzie głównie o piwach belgijskich, panuje kultura picia piwa. Otóż, każde piwo. Niektóre piwa spożywamy w kufelku przypominającym róg obfitości a inne z kolei w kufelku w kształcie menzurki alchemika. Większość szklanic do piwa ma formę mniej wyszukaną, ale i tak różnią się one od siebie detalami. W szanującym się pubie zawsze otrzymamy piwo w odpowiednim kufelku. Nasze 250ml spożywać będziemy więc z pełną celebracją i szacunkiem dla marki. Poza tym wspomnieć należy, iż zbrodnią przeciw naturze jest nie tryknięcie się kufelkami i to patrząc sobie w oczy, zanim zanurzymy usta w napoju niezwykłej mocy. Piwa belgijskie, tak popularne we Francji, odznaczają się właśnie dość niezwykłą mocą. Warto wspomnieć, iż najmocniejsze piwo świata, uzyskane poprzez jedynie fermentację, to właśnie belgijski wynalazek. W każdym razie, zazwyczaj piwo belgijskie nie ma mniej procent niż sześć.Przy czym takie sześcioprocentowe piwo to według norm belgijskich słabiak.
Piwem należy się delektować i wypada pić je powoli. To być może wiąże się również z ceną piwa. W Paryżu 250 ml piwa to wydatek niebagatelny. Na północy Francji w niewielkim pubie zapłacimy za piwo o takiej pojemności ponad trzy euro.
Pocieszeniem po zapłaceniu słonej ceny za nasz kufelek może być fakt, iż polski zwyczaj rozcieńczania piwa z nalewaka wodą jest zarówno we Francji jak i w Belgii nie znany.
Tutaj dla przykładu dwa piwa belgijskie i towarzyszące im odpowiednie kufelki. Delirium Tremens to napój 8,5 procentowy a La Guillotine jest piwem 9 procentowym.
PEACE
Piwem należy się delektować i wypada pić je powoli. To być może wiąże się również z ceną piwa. W Paryżu 250 ml piwa to wydatek niebagatelny. Na północy Francji w niewielkim pubie zapłacimy za piwo o takiej pojemności ponad trzy euro.
Pocieszeniem po zapłaceniu słonej ceny za nasz kufelek może być fakt, iż polski zwyczaj rozcieńczania piwa z nalewaka wodą jest zarówno we Francji jak i w Belgii nie znany.
Tutaj dla przykładu dwa piwa belgijskie i towarzyszące im odpowiednie kufelki. Delirium Tremens to napój 8,5 procentowy a La Guillotine jest piwem 9 procentowym.
PEACE
wtorek, 24 kwietnia 2012
Makaron z jajkiem i serem - prawie polski akcent:)
Dziś znów gotowałam sobie sama. Naszła mnie ochota na makaron z jajkiem. Jakież to trywialne:) Jednak takich rzeczy właśnie mi tu we Francji brak. Pośród tych wszystkich francuskich pyszności zachciało mi się właśnie tego dania.
Mój makaron robię troszkę inaczej niż tradycyjny przepis nakazuje. Oprócz jajka, które dziabdziam z ugotowanym wcześniej makaronem, dodaje jeszcze trochę żółtego sera. Do tego również wsypuję curry i odrobinkę ziół prowansalskich. Kiedy mam wyłuskane ziarna słonecznika to opruszam sobie nimi moje danie:) Niestety tym razem słonecznika nie miałam:(( ..ale i tak wyszło dobre:)
Mój makaron robię troszkę inaczej niż tradycyjny przepis nakazuje. Oprócz jajka, które dziabdziam z ugotowanym wcześniej makaronem, dodaje jeszcze trochę żółtego sera. Do tego również wsypuję curry i odrobinkę ziół prowansalskich. Kiedy mam wyłuskane ziarna słonecznika to opruszam sobie nimi moje danie:) Niestety tym razem słonecznika nie miałam:(( ..ale i tak wyszło dobre:)
Filetowa Serweta - Schemat
Jeśli ktoś chce sobie taką zrobić dla siebie, podaję schemat.
Ja odrobineczkę zmieniłam schemat na swoje potrzeby. Z grubsza jednak wyjdzie Wam to co na moich
PEACE
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Notoryczni krytykanci
Znacie takich ludzi, którzy nigdy Was nie pochwalą i zawsze z ich ust płynie krytyka? Zdaje się, że trzeba mieć wysoką samoocenę, aby przebywać z nimi na co dzień. Zdawać by się mogło, iż ich samoocena jest długa niczym równik. Cóż, być może są to jednak osoby tak zalęknione, że atak jest ich bezpieczną odpowiedzią na wewnętrzne problemy? Poprzez niskie przekonanie o własnej wartości, czują się zagrożeni i interpretują wszelkie wydarzenia i słowa, jako wymierzone perfidnie w nich samych, jako wyzwania do walki. Dlaczego oni są tacy właśnie? Przyczyn może być wiele i często są to traumy z dzieciństwa i kompleksy, które rozwijały się latami.
Albo wszystko co robimy, wymaga poprawek, albo na prawdę stajemy się celem do krytykowania dla samej idei szerzenia krytyki? Jak to jest, że ktoś z bliskiego otoczenia wbija nam szpile? Takie osoby zawsze w jakiś sposób oczywiście uzasadniają potok krytyki, ale my widzimy rzeczy inaczej i przeważnie czujemy się niesprawiedliwie ocenieni. Krytyka jest bowiem sposobem na ocenę naszych poczynań i naszej osoby, na wyrażenie stanowiska wobec naszych akcji. Ktokolwiek twierdzi, że jest inaczej niech postawi się w roli ofiary, która podlega ciągłemu strofowaniu. Krytykanci bez wątpienia raczej wolą trzymać się swojej roli, a duże szanse są na to, że nawet sprowokowani do chwili namysłu, nie zakrzykną 'Eureka!', a dojdą do wniosku, iż to oni są ofiarami gderliwego gadania,
Krytykanci czepiają się najmniejszej błahostki, bo krytykując czują się lepiej. Paradoksalnie, sami krytykanci nie przyznają się do tego faktu i oczywiście będą mówić nam, iż oni zwyczajnie wiedzą coś lepiej i już, lub że po prostu mówią, co myślą, lub że coś ma być tak i tak bo tak i już. 'Pospólstwo' nie jest w stanie nadążać za 'królem' i krytyka to świetny sposób na wychowanie sobie 'sług' Ciężko zrozumieć, dlaczego 'królowie' swoje wypowiedzi ograniczają wyłącznie do krytyki i dlaczego nie wyrażają również opinii pozytywnych. Czyżby naprawdę widzieli nas jedynie w negatywnym świetle? Jak by nie było, codzienne funkcjonowanie obok takiej osoby wymaga dużo samozaparcia. Nie chcemy przecież skończyć jako sługa.
Nie każdy zimno, na klatę przyjmuje krytykę. Czasem trudno się odnaleźć pod nawałem negatywizmu, skierowanego w naszą stronę. Miło by było choćby raz czasem, choćby raz na miesiąc zostać przez takiego notorycznego krytykanta docenionym. Nawet bowiem dopraszając się o aprobatę czegoś z czego jesteśmy dumni, nie usłyszymy jej zwykle i zadowolić się będziemy musieli lakoniczną wypowiedzią półgębkiem. Kiedy zaczniemy sobie zadawać pytanie: 'A może ja rzeczywiście do niczego się nie nadaję?' i nasze poczucie własnej wartości zostanie podkopane, może być już za późno na odzyskanie kontroli nad własnym życiem obok krytykanta.
PEACE
Albo wszystko co robimy, wymaga poprawek, albo na prawdę stajemy się celem do krytykowania dla samej idei szerzenia krytyki? Jak to jest, że ktoś z bliskiego otoczenia wbija nam szpile? Takie osoby zawsze w jakiś sposób oczywiście uzasadniają potok krytyki, ale my widzimy rzeczy inaczej i przeważnie czujemy się niesprawiedliwie ocenieni. Krytyka jest bowiem sposobem na ocenę naszych poczynań i naszej osoby, na wyrażenie stanowiska wobec naszych akcji. Ktokolwiek twierdzi, że jest inaczej niech postawi się w roli ofiary, która podlega ciągłemu strofowaniu. Krytykanci bez wątpienia raczej wolą trzymać się swojej roli, a duże szanse są na to, że nawet sprowokowani do chwili namysłu, nie zakrzykną 'Eureka!', a dojdą do wniosku, iż to oni są ofiarami gderliwego gadania,
Krytykanci czepiają się najmniejszej błahostki, bo krytykując czują się lepiej. Paradoksalnie, sami krytykanci nie przyznają się do tego faktu i oczywiście będą mówić nam, iż oni zwyczajnie wiedzą coś lepiej i już, lub że po prostu mówią, co myślą, lub że coś ma być tak i tak bo tak i już. 'Pospólstwo' nie jest w stanie nadążać za 'królem' i krytyka to świetny sposób na wychowanie sobie 'sług' Ciężko zrozumieć, dlaczego 'królowie' swoje wypowiedzi ograniczają wyłącznie do krytyki i dlaczego nie wyrażają również opinii pozytywnych. Czyżby naprawdę widzieli nas jedynie w negatywnym świetle? Jak by nie było, codzienne funkcjonowanie obok takiej osoby wymaga dużo samozaparcia. Nie chcemy przecież skończyć jako sługa.
Nie każdy zimno, na klatę przyjmuje krytykę. Czasem trudno się odnaleźć pod nawałem negatywizmu, skierowanego w naszą stronę. Miło by było choćby raz czasem, choćby raz na miesiąc zostać przez takiego notorycznego krytykanta docenionym. Nawet bowiem dopraszając się o aprobatę czegoś z czego jesteśmy dumni, nie usłyszymy jej zwykle i zadowolić się będziemy musieli lakoniczną wypowiedzią półgębkiem. Kiedy zaczniemy sobie zadawać pytanie: 'A może ja rzeczywiście do niczego się nie nadaję?' i nasze poczucie własnej wartości zostanie podkopane, może być już za późno na odzyskanie kontroli nad własnym życiem obok krytykanta.
PEACE
Placuszki kukurydziane z cebulką
Zrobiłam właśnie sobie placuszki kukurydziane z cebulką. Jest to niewątpliwie fajny, oszczędny posiłek i bardzo mi smakuje:)
Będąc pod wrażeniem placuszków, zdecydowałam się podać przepis. Pewnie można wiele znaleźć podobnych przepisów w sieci, ale cóż i tak podaję mój, może ktoś sobie takie placuszki zrobi, bo są łatwe i szybkie w przygotowaniu.
Składniki:
1 jajko
1 mała puszka kukurydzy
1 cebula
żółty ser
mąka
curry
sól
Jajko wbijamy do miseczki i rozbełtujemy. Dodajemy mąkę i robimy konsystencję naleśnikowego ciasta a więc dość rzadką. Wspomagamy się wodą, aby uzyskać pożądany efekt. Wrzucamy do naszej miski kukurydzę (uprzednio odsączoną) i posiekaną cebulkę. Dodajemy też żółty ser (ja dodałam resztkę starego sera, co już zaczynał twardnieć i wyszło pycha). Przyprawiamy całość solą i curry i...
....smażymy na patelni, nakładając porcje plackowe łyżką. Pamiętajmy żeby placuszki były dość grube bo inaczej ciężko się je przewraca.
BON APPÉTIT
Będąc pod wrażeniem placuszków, zdecydowałam się podać przepis. Pewnie można wiele znaleźć podobnych przepisów w sieci, ale cóż i tak podaję mój, może ktoś sobie takie placuszki zrobi, bo są łatwe i szybkie w przygotowaniu.
Składniki:
1 jajko
1 mała puszka kukurydzy
1 cebula
żółty ser
mąka
curry
sól
Jajko wbijamy do miseczki i rozbełtujemy. Dodajemy mąkę i robimy konsystencję naleśnikowego ciasta a więc dość rzadką. Wspomagamy się wodą, aby uzyskać pożądany efekt. Wrzucamy do naszej miski kukurydzę (uprzednio odsączoną) i posiekaną cebulkę. Dodajemy też żółty ser (ja dodałam resztkę starego sera, co już zaczynał twardnieć i wyszło pycha). Przyprawiamy całość solą i curry i...
....smażymy na patelni, nakładając porcje plackowe łyżką. Pamiętajmy żeby placuszki były dość grube bo inaczej ciężko się je przewraca.
BON APPÉTIT
niedziela, 22 kwietnia 2012
Pogoda na północy Francji - fenomen:)
Pogoda na północy Francji zasługuje na słów kilka niewątpliwie. Otóż, tak zmiennej pogody nigdzie jeszcze nie widziałam. Za najnowszy przykład posłużyć może dzień dzisiejszy. Cotygodniowa wycieczka na rynek Wazemmes, wspomniany już przeze mnie w jednym z wcześniejszych postów, przeplatana była naprzemiennie słońcem, gradem i deszczem.
Tak zmienna pogoda Francuza z północy nie dziwi. Pięć minut ulewnego deszczu a zaraz później słońce i kolejne krople deszczu po chwili, to tutaj na północy chleb powszedni.
Poza tym Francuz z północy ulewą nazwie dopiero to, co Polacy nazywają ścianą deszczu. Północno-francuska ulewa to istne oberwanie chmury po polsku. Francuskiego oberwania chmury tutaj na północy nie doświadczyłam jeszcze, ale przypuszczam, iż jest to dość spektakularny pokaz mocy natury:)
PEACE
Tak zmienna pogoda Francuza z północy nie dziwi. Pięć minut ulewnego deszczu a zaraz później słońce i kolejne krople deszczu po chwili, to tutaj na północy chleb powszedni.
Poza tym Francuz z północy ulewą nazwie dopiero to, co Polacy nazywają ścianą deszczu. Północno-francuska ulewa to istne oberwanie chmury po polsku. Francuskiego oberwania chmury tutaj na północy nie doświadczyłam jeszcze, ale przypuszczam, iż jest to dość spektakularny pokaz mocy natury:)
PEACE
sobota, 21 kwietnia 2012
Wygrałam biżuterię:)
Wyobraźcie sobie, iż wygrałam Candy tutaj. Nagrodą jest świetna, ręcznie robiona biżuteria. Oczywiście uśmiecham się szeroko i już nie mogę się doczekać tych śliczności. Pochwalę się bliżej oczywiście, jak tylko pan listonosz przyniesie mi paczusię:) Samemu robić biżuterię jest super, ale dostać od kogoś takie ręcznie wykonane cudeńka to także totalna frajda.
PEACE
PEACE
Dzień i wieczór kawalerski we Francji i panieński - Mała maskarada
Dziś idąc ulicą minęłam młodego człowieka przebranego za Mario. Otoczony przyjaciółmi, chłopak świętował właśnie ostatni dzień swego stanu kawalerskiego.
We Francji istnieje bowiem tradycja, iż przed wieczorem kawalerskim i panieńskim, zarówno przyszła panna młoda jak i przyszły pan młody przebierają się w kostiumy i wyruszają na miasto w asyście przyjaciół. Strój wybierany jest przez przyjaciół i stylistyka może być zupełnie różna. Cel jest jeden, pokazać wszystkim, że to już koniec narzeczeństwa i początek nowego etapu w życiu. Przebrani przyszli małżonkowie spędzają w swoich kostiumach nie tylko dzień, ale i wieczór.
Podczas dziennych wojaży, często młodzi sprzedają przechodniom jakieś śmieszne drobiazgi np. skrawki papieru toaletowego. Zebrane drobniaki przeznaczane są później na zakup alkoholu lub też odkładane na podróż poślubną.
Taki dzień i wieczór panieński i kawalerski zapewne zapadają uczestnikom na długo w pamięć:)
We Francji istnieje bowiem tradycja, iż przed wieczorem kawalerskim i panieńskim, zarówno przyszła panna młoda jak i przyszły pan młody przebierają się w kostiumy i wyruszają na miasto w asyście przyjaciół. Strój wybierany jest przez przyjaciół i stylistyka może być zupełnie różna. Cel jest jeden, pokazać wszystkim, że to już koniec narzeczeństwa i początek nowego etapu w życiu. Przebrani przyszli małżonkowie spędzają w swoich kostiumach nie tylko dzień, ale i wieczór.
Podczas dziennych wojaży, często młodzi sprzedają przechodniom jakieś śmieszne drobiazgi np. skrawki papieru toaletowego. Zebrane drobniaki przeznaczane są później na zakup alkoholu lub też odkładane na podróż poślubną.
Taki dzień i wieczór panieński i kawalerski zapewne zapadają uczestnikom na długo w pamięć:)
piątek, 20 kwietnia 2012
Ypres - miasto, które miauczy (Festiwal rzucania kotami)
Odwiedziłam Ypres, które lokalnie znane jest jako Leper. Jest to miasto w Belgii tuż przy granicy francuskiej i wyskoczyliśmy sobie z lubym na małą wycieczkę i obiadek tam właśnie. Najpierw nastąpiła konsumpcja a zwiedzanie dopiero później. Co jadłam to jadłam, ale piłam coś bardzo smakowitego - Keizer Karel -->
Francuzi bardzo lubią belgijskie piwa i ja również. Wyobraźcie sobie, iż piwo we Francji i w Belgii także ma przepisowo 330ml, ale przy jego mocy, niewielki rozmiar zdaje się być atutem:)
Po uczcie, zakończonej ciepłym kawałkiem jabłecznika, nastąpiła część poznawcza.
Miasto Ypres ma bardzo piękną starówkę. Niesamowite wrażenie robią strzeliste wieże gotyckiego kompleksu Lakenhalle. Obecnie część kompleksu jest w remoncie i nie można wejść niestety do środka. Obeszłam więc Lakenhalle wkoło i pokręciłam się po okolicy. W trakcie tego kręcenia, dobiegło mnie miauczenie. Bynajmniej nie było to pojedyncze miau. Zaczęłam zastanawiać się co tak miauczy i już po chwili odkryłam źródło tego kociego zawodzenia.
Otóż, rozejrzawszy się, zauważyłam na ścianach i na latarniach koty. Nie były to byle jakie koty, a świecące i miauczące koty elektroniczne.
Te koty przytwierdzone zostały do ścian w związku ze zbliżającym się świętem w Ypres.
W Belgii, podobnie jak i we Francji, panuje bowiem szereg tradycji związanych z rzucaniem rzeczy. W Ypres rzuca się koty. Z wieży Lakenhalle ciskają nimi przedstawiciele miasta. Impreza ta odbywa się co trzy lata i rok 2012 to właśnie najbliższa data.
Wstęp na samą imprezę jest, jak się dowiedziałam od pani w sklepie z papierosami, darmowy. Zapłacić przyjdzie nam jednak za uczestniczenie w wielkim rzucaniu i łapaniu. Rzucanie nie będą, jak kiedyś żywe egzemplarze, a kotki maskotki. Niektóre kotki maskotki, opatrzone będą cenami i będzie można wymienić je w specjalnych punktach na nagrody pieniężne.
Przemiła sklepikarka udzieliła mi tych wszystkich informacji, gdyż w Ypres mówi się po flamandzku, ale także się także i po francusku i po angielsku. Turyści są mile widziani:)
Oto fotki ulotki, którą dodatkowo otrzymałam w sklepie -->
<-- Bardzo chętnie wybrałabym się na to kotobranie, ale nie jestem pewna, czy udałoby mi się cokolwiek złapać:)
W każdym razie, rzucaniu kotów towarzyszyć będą parady. Odbędzie się parada kotów i parada myszy.
Parada myszy będzie tegoroczną nowością i celem jej jest pokazanie, jak to myszy biją się z kotami o władzę:)
Pani sklepikarka stwierdziła, że z jakiegoś powodu, na każdą imprezę z rzucaniem kotów ściągają tłumnie turyści z Korei. Mnie przyszła od razu do głowy Hello Kitty. Podzieliłam się więc swoim spostrzeżeniem na temat zamiłowania Korańczyków do Hello Kitty, a pani sklepikarka, pomyślawszy chwilę, odparła, iż Hello Kitty również bierze udział w paradzie:) Cóż, wydaje mi się, że tony pluszowych maskotek, lecące z nieba są okrutnie kawaii i zapewne święto to również i dlatego przyciąga.
Oto jeszcze kilka fotografii z Ypres z głównego placu.
<-- Po lewo zobaczyć można typową zabudowę w Ypres.
Mnie bardzo podobają się takie niewielkie domy. Nie jestem raczej super fanem ogromnych, nowoczesnych budowli.
<-- Tu po lewo mamy jedną z bocznych uliczek, odchodzących od głównego placu.
<-- Niewidoczna z samego centrum, ale bardzo ładna moim zdaniem, pozłacana figura.
<-- Fontanna na głównym placu. Szkoda, że pogoda za bardzo nie dopisała, bo przyjemnie byłoby się schłodzić delikatną bryzą.
Po drodze z głównego placu przejść można się pod takim oto łukiem, który nazywa się brama Menin.
Napis na tablicy nad sklepieniem głosi: " TO THE ARMIES OF THE BRITISH EMPIRE WHO STOOD HERE FROM 1914 TO 1915 AND TO THOSE OF THEIR DEAD WHO HAVE NO KNOWN GRAVE.
Jest to monument poświęcony pamięci brytyjskich żołnierzy, którzy zginęli w latach 1914-1915 i których ciał nie odnaleziono. Można stwierdzić po polsku, że to to taki pomnik nieznanego żołnierza
Można wejść na wzniesienie, w które brama ta jest wkomponowana i zobaczyć tabliczki z nazwiskami poległych, którymi to cała brama Menin jest wyłożona od środka.
<---To właśnie miniatura bramy, która to znajduje się na wzniesieniu.
Obok tablic, wewnątrz bramy, składane są wieńce i upamiętniające krzyżyki, które to krzyżyki zakupić można w sklepach z pamiątkami.
Podczas mojej wizyty, wśród kwiatowych kompozycji najwięcej było podarowanych z Kanady.
Na wzniesieniu bramy Menin znajduje się jeszcze taki pomniczek -->
Inskrypcja na nim głosi: INDIA IN FLANDERS FIELDS 1914-1918.
Na miłym zwiedzaniu upłynęła dobra godzinka, później czas było wracać domu. Muszę przyznać, że Ypres ( Leper) bardzo przypadło mi do gustu i z przyjemnością jeszcze odwiedzę to miasto w przyszłości.
PEACE
Francuzi bardzo lubią belgijskie piwa i ja również. Wyobraźcie sobie, iż piwo we Francji i w Belgii także ma przepisowo 330ml, ale przy jego mocy, niewielki rozmiar zdaje się być atutem:)
Po uczcie, zakończonej ciepłym kawałkiem jabłecznika, nastąpiła część poznawcza.
Miasto Ypres ma bardzo piękną starówkę. Niesamowite wrażenie robią strzeliste wieże gotyckiego kompleksu Lakenhalle. Obecnie część kompleksu jest w remoncie i nie można wejść niestety do środka. Obeszłam więc Lakenhalle wkoło i pokręciłam się po okolicy. W trakcie tego kręcenia, dobiegło mnie miauczenie. Bynajmniej nie było to pojedyncze miau. Zaczęłam zastanawiać się co tak miauczy i już po chwili odkryłam źródło tego kociego zawodzenia.
Otóż, rozejrzawszy się, zauważyłam na ścianach i na latarniach koty. Nie były to byle jakie koty, a świecące i miauczące koty elektroniczne.
Te koty przytwierdzone zostały do ścian w związku ze zbliżającym się świętem w Ypres.
W Belgii, podobnie jak i we Francji, panuje bowiem szereg tradycji związanych z rzucaniem rzeczy. W Ypres rzuca się koty. Z wieży Lakenhalle ciskają nimi przedstawiciele miasta. Impreza ta odbywa się co trzy lata i rok 2012 to właśnie najbliższa data.
Wstęp na samą imprezę jest, jak się dowiedziałam od pani w sklepie z papierosami, darmowy. Zapłacić przyjdzie nam jednak za uczestniczenie w wielkim rzucaniu i łapaniu. Rzucanie nie będą, jak kiedyś żywe egzemplarze, a kotki maskotki. Niektóre kotki maskotki, opatrzone będą cenami i będzie można wymienić je w specjalnych punktach na nagrody pieniężne.
Przemiła sklepikarka udzieliła mi tych wszystkich informacji, gdyż w Ypres mówi się po flamandzku, ale także się także i po francusku i po angielsku. Turyści są mile widziani:)
Oto fotki ulotki, którą dodatkowo otrzymałam w sklepie -->
<-- Bardzo chętnie wybrałabym się na to kotobranie, ale nie jestem pewna, czy udałoby mi się cokolwiek złapać:)
W każdym razie, rzucaniu kotów towarzyszyć będą parady. Odbędzie się parada kotów i parada myszy.
Parada myszy będzie tegoroczną nowością i celem jej jest pokazanie, jak to myszy biją się z kotami o władzę:)
Pani sklepikarka stwierdziła, że z jakiegoś powodu, na każdą imprezę z rzucaniem kotów ściągają tłumnie turyści z Korei. Mnie przyszła od razu do głowy Hello Kitty. Podzieliłam się więc swoim spostrzeżeniem na temat zamiłowania Korańczyków do Hello Kitty, a pani sklepikarka, pomyślawszy chwilę, odparła, iż Hello Kitty również bierze udział w paradzie:) Cóż, wydaje mi się, że tony pluszowych maskotek, lecące z nieba są okrutnie kawaii i zapewne święto to również i dlatego przyciąga.
Oto jeszcze kilka fotografii z Ypres z głównego placu.
<-- Po lewo zobaczyć można typową zabudowę w Ypres.
Mnie bardzo podobają się takie niewielkie domy. Nie jestem raczej super fanem ogromnych, nowoczesnych budowli.
<-- Tu po lewo mamy jedną z bocznych uliczek, odchodzących od głównego placu.
<-- Niewidoczna z samego centrum, ale bardzo ładna moim zdaniem, pozłacana figura.
<-- Fontanna na głównym placu. Szkoda, że pogoda za bardzo nie dopisała, bo przyjemnie byłoby się schłodzić delikatną bryzą.
Po drodze z głównego placu przejść można się pod takim oto łukiem, który nazywa się brama Menin.
Napis na tablicy nad sklepieniem głosi: " TO THE ARMIES OF THE BRITISH EMPIRE WHO STOOD HERE FROM 1914 TO 1915 AND TO THOSE OF THEIR DEAD WHO HAVE NO KNOWN GRAVE.
Jest to monument poświęcony pamięci brytyjskich żołnierzy, którzy zginęli w latach 1914-1915 i których ciał nie odnaleziono. Można stwierdzić po polsku, że to to taki pomnik nieznanego żołnierza
Można wejść na wzniesienie, w które brama ta jest wkomponowana i zobaczyć tabliczki z nazwiskami poległych, którymi to cała brama Menin jest wyłożona od środka.
<---To właśnie miniatura bramy, która to znajduje się na wzniesieniu.
Obok tablic, wewnątrz bramy, składane są wieńce i upamiętniające krzyżyki, które to krzyżyki zakupić można w sklepach z pamiątkami.
Podczas mojej wizyty, wśród kwiatowych kompozycji najwięcej było podarowanych z Kanady.
Na wzniesieniu bramy Menin znajduje się jeszcze taki pomniczek -->
Inskrypcja na nim głosi: INDIA IN FLANDERS FIELDS 1914-1918.
Na miłym zwiedzaniu upłynęła dobra godzinka, później czas było wracać domu. Muszę przyznać, że Ypres ( Leper) bardzo przypadło mi do gustu i z przyjemnością jeszcze odwiedzę to miasto w przyszłości.
PEACE
Niespodzianka w skrzynce:)
Pisałam już, że wygrałam Candy i dzisiaj właśnie dotarła do mnie paczuszka. Kiedy otworzyłam bąbelkową kopertę, oczom mym ukazały się dwie torebusie z szarego papieru. W środku były te oto cudeńka ze zdjęcia po lewo. Zapiałam z zachwytu bo rzeczy nie tylko są piękne, ale jeszcze doszły do mnie ślicznie opakowane. Poza tym tabliczki i deseczka mają przewleczone sznureczki i dzięki temu tabliczki mogę zainstalować sobie już dziś na słoiczkach a deseczkę zawiesić.
Muszę jedynie pokazać mojemu bebe, które to przyprawy kryją się pod tajemniczymi polskimi znakami:)
Muszę jedynie pokazać mojemu bebe, które to przyprawy kryją się pod tajemniczymi polskimi znakami:)
czwartek, 19 kwietnia 2012
Belgijskie papierosy... ciekawostki
Nabyłam dziś kilka paczek papierosów w Belgii. Papierosy w Belgii kupować się bowiem bardzo opłaca gdyż na jednej paczce zaoszczędzamy ponad jedno euro.
Przyjrzawszy się zakupionemu pudełku papierosów zauważyłam małą różnicę między belgijską a francuską i polską wersją Pall Malli. Otóż, w belgijskim pudełku papierosów jest dziewiętnaście a nie dwadzieścia, jak to szary palacz przywykł... przynajmniej ten nie-belgijski....
Belgijskie papierosy mają również zółte banderolki podczas gdy francuskie papierosy banderolki w ogóle nie mają.
Warto wspomnieć jeszce jedną różnicę między polskimi a francuskimi papierosami i belgijskimi. Francuskie papierosy i belgijskie nie mają filtra w kolorze białym tylko tradycyjny stylizowany tytoniową pomarańczkę.
PEACE
Przyjrzawszy się zakupionemu pudełku papierosów zauważyłam małą różnicę między belgijską a francuską i polską wersją Pall Malli. Otóż, w belgijskim pudełku papierosów jest dziewiętnaście a nie dwadzieścia, jak to szary palacz przywykł... przynajmniej ten nie-belgijski....
Belgijskie papierosy mają również zółte banderolki podczas gdy francuskie papierosy banderolki w ogóle nie mają.
Warto wspomnieć jeszce jedną różnicę między polskimi a francuskimi papierosami i belgijskimi. Francuskie papierosy i belgijskie nie mają filtra w kolorze białym tylko tradycyjny stylizowany tytoniową pomarańczkę.
PEACE
środa, 18 kwietnia 2012
Jak wyszydełkować róg kwadratu? - PATTERN
Jeśli pracujemy na dc to:
W momencie gdy osiągamy róg naszej pracy trzeba naddać oczek, aby nam wyszedł kwadratowy róg.
Dajemy więc w to samo oczko kombinację: 2dc, ch2, 2dc
Tak powstaje rożek:) Robiąc kolejne rzędy powtarzamy ten krok i tam gdzie mamy przerwę powstałą z łańcuszka (ch2) robimy kombinację: 2dc, ch2, 2dc
Jeśli pracujemy na trc to:
Powtarzamy wszystko identycznie jak przy rogu z dc, ale ... nasz łańcuszek to już nie 2 oczka, ale trzy a więc kombinacja to: 3trc, ch3, 3trc
Jeśli pracujemy na sgc to:
Kombinacja wygląda nieco inaczej: 1sgc, ch2, 1sgc
Stosując się do powyższych schematów zapewne zrobicie ładny i udany róg na szydełku:)
(ch- łańcuszek, dc- słupek, trc- słupek dwa razy nawijany)
PEACE
Skrawek nieba - wierszyk
Zawsze patrzę na ten sam skrawek nieba,
Drzewo na wietrze ugina się inaczej,
Chmury płyną inaczej,
Mnie mniej jest gdy ciebie nie ma,
Kiedy patrzę przez okno a na ciebie chcę patrzeć,
Gałęzie wierzby gładzą bladą szybę,
Twoich rąk mi brakuje,
Zasłona na wpół przysłonięta,
Patrzę na niebo lecz daleko mi do nieba,
Serce mi bije wolniej, staje i pęka
Drzewo na wietrze ugina się inaczej,
Chmury płyną inaczej,
Mnie mniej jest gdy ciebie nie ma,
Kiedy patrzę przez okno a na ciebie chcę patrzeć,
Gałęzie wierzby gładzą bladą szybę,
Twoich rąk mi brakuje,
Zasłona na wpół przysłonięta,
Patrzę na niebo lecz daleko mi do nieba,
Serce mi bije wolniej, staje i pęka
wtorek, 17 kwietnia 2012
Człowiek na dnie życia - wierszyk
Na życia dnie jest ciemno,
Człowiek się gubi i błądzi na oślep, wyciągając ręce,
Rozgląda się i stara się przewidzieć ciemność,
Ale w mroku jest strach i nic więcej,
W końcu człowiek upada i już się nie podnosi,
Ciemność człowieka zjada,
Drąży ciało, łamie kości,
Człowiek jest cicho i już się nie podnosi
Człowiek się gubi i błądzi na oślep, wyciągając ręce,
Rozgląda się i stara się przewidzieć ciemność,
Ale w mroku jest strach i nic więcej,
W końcu człowiek upada i już się nie podnosi,
Ciemność człowieka zjada,
Drąży ciało, łamie kości,
Człowiek jest cicho i już się nie podnosi
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Wybory prezydenckie we Francji
Już niedługo wybory we Francji. 22 kwietnia Francuzi wyruszą do urn wyborczych, aby oddać głos na jednego z kandydatów na prezydenta.
Zanim jednak Francuz będzie mógł iść głosować, musi regularnie sprawdzać swoją skrzynkę pocztową gdyż właśnie pocztą przysyłane są we Francji karty do głosowania oraz również programy poszczególnych kandydatów.Taka karta to nic innego jak biała, gładka kartka z na czarno wydrukowanym nazwiskiem kandydata. Programy natomiast to takie kolorowe gazetki. Jest to ciekawostka, o której warto wspomnieć. Poza tym każdy Francuz musi się odhaczyć u władz miasta i zgłosić swoją chęć do brania udziału w wyborach. Jeśli więc francuski obywatel przeprowadzi się, to musi między innymi pamiętać o poinformowaniu władz miasta o chęci do głosowania.
Wielu ludzi rozważa w tych wyborach oddanie głosu na Jean-Luc Mélenchon'a lub też na François Hollande. Społeczeństwo bowiem coraz częściej postrzega politykę Sarko jako niezbyt efektywną i nie każdemu odpowiadają przekonania Sarko, który ostatnio na swoim wystąpieniu przytoczył na poparcie swoich tez słowa faszysty Malaparte.
PEACE
Zanim jednak Francuz będzie mógł iść głosować, musi regularnie sprawdzać swoją skrzynkę pocztową gdyż właśnie pocztą przysyłane są we Francji karty do głosowania oraz również programy poszczególnych kandydatów.Taka karta to nic innego jak biała, gładka kartka z na czarno wydrukowanym nazwiskiem kandydata. Programy natomiast to takie kolorowe gazetki. Jest to ciekawostka, o której warto wspomnieć. Poza tym każdy Francuz musi się odhaczyć u władz miasta i zgłosić swoją chęć do brania udziału w wyborach. Jeśli więc francuski obywatel przeprowadzi się, to musi między innymi pamiętać o poinformowaniu władz miasta o chęci do głosowania.
Wielu ludzi rozważa w tych wyborach oddanie głosu na Jean-Luc Mélenchon'a lub też na François Hollande. Społeczeństwo bowiem coraz częściej postrzega politykę Sarko jako niezbyt efektywną i nie każdemu odpowiadają przekonania Sarko, który ostatnio na swoim wystąpieniu przytoczył na poparcie swoich tez słowa faszysty Malaparte.
PEACE
niedziela, 15 kwietnia 2012
Wygrałam Candy :)
Wyobraźcie sobie, że wygrałam moje pierwsze w życiu Candy:) Miało to miejsce tutaj. Kiedy zobaczyłam los ToTylkoJa, popatrzyłam jeszcze raz i jeszcze raz a później oczywiście pobiegłam się pochwalić mojemu ukochanemu:)
Jak już moja wygrana dotrze to oczywiście pochwalę się bliżej na piśmie i zdjęciu:)) Teraz wracam do szydełkowania, bo wytwarzam właśnie pewną filetową panienkę.
PEACE
Jak już moja wygrana dotrze to oczywiście pochwalę się bliżej na piśmie i zdjęciu:)) Teraz wracam do szydełkowania, bo wytwarzam właśnie pewną filetową panienkę.
PEACE
They Live - obejrzany ponownie
Pamięta ktoś jeszcze film They Live Johna Carpentera? Ja właśnie zrobiłam sobie powtórkę i oczywiście znów mnie on nie znudził. Z zapartym tchem oglądałam, jak główny bohater wkłada magiczne okulary i widzi świat takim, jakim jest, czyli do szpiku kości kapitalistyczny, pełen kosmitów piorących ludzkie mózgi i pogrążony w odmętach konsumpcjonizmu .
Totalnie uwielbiam ten film i jeśli ktoś nie widział, to bardzo polecam.
10 słoni z przytupem na trąbach gra
Totalnie uwielbiam ten film i jeśli ktoś nie widział, to bardzo polecam.
10 słoni z przytupem na trąbach gra
czwartek, 12 kwietnia 2012
Zimno i pada a więc stylizacja szydełkowa
VLOG - obejrzany
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że ten film będzie bardzo kiepski. Stopniowo jednak, okazuje się, iż pomysł jest ciekawy a sama akcja posuwa się szybko do przodu. Mamy element zaskoczenia...a właściwie nawet dwa.
Trzeba przyznać, iż film całkiem niezły i autentycznie obejrzałam go od deski do deski i ani razu oczy mi się nie przymknęły:)
Sześć słoni na dziesięć
Trzeba przyznać, iż film całkiem niezły i autentycznie obejrzałam go od deski do deski i ani razu oczy mi się nie przymknęły:)
Sześć słoni na dziesięć
Człapiąc na jawie - wierszyk
Człap, człap, człap, człap
Złapała bakcyla człapania pewna kobieta,
Człapała do pracy z rana, bo była dosyć zaspana,
Człapała w sobotnie południe, bo na dworze było cudnie,
Człapała do sklepu za rogiem, bo paliła sobie po drodze,
Człapała zawsze wieczorem, zanim usiadła za stołem,
Człapała nocą do łóżka, bo w łóżku czekała tylko poduszka,
Człap, człap, człap, człap, człap minuta za minutą, coraz bliżej było jutro,
Ale kiedy sen przychodził, od człapania ją odwodził,
Zwykle wbiegała z gracją w ramiona, postaci która była wyśniona,
W miłosnym uścisku trwała do rana, by wstać i człapać z niewyspania
Shalom Ukraina - wystawa z polskim akcentem, na której ostatnio byłam
Na tej wystawie byłam całkiem niedawno i w końcu opisuję ją Wam i wrzucam kilka fotek. Niestety fotki nie są najlepiszej jakości, gdyż zapomniałam wziąć ze sobą aparat i wszystko pstrykane komórką.
W każdym razie, tytuł wystawy to Shalom Ukraina. Odbyła się ona w pofabrycznym ogromnym budynku i dzięki temu już na wstępie czuło się ducha przeszłości.
Kiedy weszłam do budynku, powitał mnie mężczyzna, ubrany w białą koszulę i spodnie w kant. Mężczyzna ten poprosił mnie o paszport. Swoim wyglądem i tym właśnie zdaniem wspaniale odegrał rolę i wprowadził mnie w klimat wystawy.
Później nastąpił szereg zdjęć i materiałów wideo ukazujących Lwów na przestrzeni lat. Celem wystawy było nie tylko pokazanie zniszczeń jakie okupanci poczynili na narodzie żydowskim, polskim i ukraińskim we Lwowie, ale także ukazanie multikulturowości Lwowa. Pokazane zatem były mapy, na których prześledzić można było zmiany granic w Europie. Oraz na ścianach wielu sal wisiały strony z gazet, ukazujące uwczesną rzeczywistość. Wiele gazet napisanych było w języku polskim i jako jedna z niewielu przy tych gazetach właśnie sobie stałam i czytałam:)
Prezentowane na wystawie były nie tylko zdjęcia, ale również i obrazy stworzone przez artystów na zasadzie kolażu wielu różnych materiałów. Po lewo moja ulubiona praca, która przyprawiła mnie o dreszcze. Niestety zdjęcie nie oddaje jej uroki i gra światła jest praktycznie nieobecna.
Zdjęciem, jakiemu zrobiłam zdjęcie, to zdjęcie starego muru, z którego odpada farba. (Mogę startować w konkursie na najkrótsze zdanie z największą ilośćią słowa 'zdjęcie:P)
Kontynuując jednak myśl przewodnią...Otóż, zdjęcie to spodobało mi się jakoś szczególnie. Stałam przed nim dość długo i patrzyłam sobie jak zmienia się życie i jak wszystko przemija. Myślałam sobie o tym, jak to nie da się wymazać przeszłości. Naszła mnie ochota na spacer po starym Lwowie i zapragnęłam ochłodzić się lodem.
Ekspozycję kończył film, ukazujący lwowską restaurację w stylu żydowskim i podsumowyjący zdjęcie rynku, który okupant postawił na miejscu cmentarza i którego kocie łby wykonano z połamanych płyt nagrobków. Film ten był chwilą na refleksję.
Tutaj możecie zobaczyć profesjonalnie zrobione zdjęcia z wystawy i dostrzec można wśród nich również i te moje: http://www.histoiredesavoirs.com/SHALOM-UKRANA
PEACE
W każdym razie, tytuł wystawy to Shalom Ukraina. Odbyła się ona w pofabrycznym ogromnym budynku i dzięki temu już na wstępie czuło się ducha przeszłości.
Kiedy weszłam do budynku, powitał mnie mężczyzna, ubrany w białą koszulę i spodnie w kant. Mężczyzna ten poprosił mnie o paszport. Swoim wyglądem i tym właśnie zdaniem wspaniale odegrał rolę i wprowadził mnie w klimat wystawy.
Później nastąpił szereg zdjęć i materiałów wideo ukazujących Lwów na przestrzeni lat. Celem wystawy było nie tylko pokazanie zniszczeń jakie okupanci poczynili na narodzie żydowskim, polskim i ukraińskim we Lwowie, ale także ukazanie multikulturowości Lwowa. Pokazane zatem były mapy, na których prześledzić można było zmiany granic w Europie. Oraz na ścianach wielu sal wisiały strony z gazet, ukazujące uwczesną rzeczywistość. Wiele gazet napisanych było w języku polskim i jako jedna z niewielu przy tych gazetach właśnie sobie stałam i czytałam:)
Prezentowane na wystawie były nie tylko zdjęcia, ale również i obrazy stworzone przez artystów na zasadzie kolażu wielu różnych materiałów. Po lewo moja ulubiona praca, która przyprawiła mnie o dreszcze. Niestety zdjęcie nie oddaje jej uroki i gra światła jest praktycznie nieobecna.
Zdjęciem, jakiemu zrobiłam zdjęcie, to zdjęcie starego muru, z którego odpada farba. (Mogę startować w konkursie na najkrótsze zdanie z największą ilośćią słowa 'zdjęcie:P)
Kontynuując jednak myśl przewodnią...Otóż, zdjęcie to spodobało mi się jakoś szczególnie. Stałam przed nim dość długo i patrzyłam sobie jak zmienia się życie i jak wszystko przemija. Myślałam sobie o tym, jak to nie da się wymazać przeszłości. Naszła mnie ochota na spacer po starym Lwowie i zapragnęłam ochłodzić się lodem.
Ekspozycję kończył film, ukazujący lwowską restaurację w stylu żydowskim i podsumowyjący zdjęcie rynku, który okupant postawił na miejscu cmentarza i którego kocie łby wykonano z połamanych płyt nagrobków. Film ten był chwilą na refleksję.
Tutaj możecie zobaczyć profesjonalnie zrobione zdjęcia z wystawy i dostrzec można wśród nich również i te moje: http://www.histoiredesavoirs.com/SHALOM-UKRANA
PEACE
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Wielkanoc we Francji i mój Śmigus-Dyngus
Lanego Poniedziałku we Francji nie ma. Ja jednak swój Śmigus- Dyngus miałam:) Opisałam ten zwyczaj mojemu ukochanemu, ale nie sądziłam iż przywiąże do niego jakąkolwiek uwagę.Niespodziewanie, poranek mój dziś zaczął się od porcji wody. Fachowość z jaką zostałam zaskoczona i zmoczona zaskoczyła mnie i aż dziw, że to pierwszy Śmigus- Dyngus mego ukochanego. Tradycji stało się więc zadość.
We Francji nie święci się jajek w koszyku i oczywiście samych jaj też nikt tutaj nie maluje.Niektóre kościoły organizują oczywiście Wielkanocne msze dla Polaków i w ten właśnie sposób można przeżyć sobie święta we Francji w sposób polski katolicki. Francuscy katolicy uczestniczą we mszy Wielkanocnej bez święconek.
Co do samego obiadu Wielkanocnego, to na francuskich stołach pojawiają się tradycyjne potrawy a wśród nich jest jagnięcina ... Tu nasuwa mi się skojarzenie ze starym, dobrym polskim barankiem cukrowym, którego brakowało mi o wiele bardziej niż samych pisanek.
Francuskie dzieci po obiedzie szukają czekoladowych jajek ukrytych w ogrodzie. Jajka te później dzielone są równo między wszystkich uczestników zabawy i można je sobie konsumować. Francuskie cukiernie świetnie przygotowane są do okresu Wielkanocnego i na półkach królują kurki oraz zajączki a także jajeczka i rybki czekoladowe. Takie czekoladki bowiem pojawiają się w domach nie tylko z okazji Wielkanocnego polowania na słodycze. Ludzie obdarowują się tymi precyzyjnie wykonanymi słodkościami i oczywiście używają ich także jako Wielkanocnej dekoracji.
Zdjęcia, które zamieściłam tu, to właśnie wytwory artystów cukierników, podarowane nam przez rodziców mego ukochanego:)
Jako ciekawostkę dodam, że co bogatsi ludzie wolną ręką wydają w cukierniach artystycznych znaczne sumy pieniędzy na Wielkanocne czekoladki. Zakupy w artystycznej cukierni do tanich bowiem nie należą i kilkaset euro to cena jaką przyjdzie nam zapłacić za torbę podarunkową z czekoladowymi różnościami dla siebie i rodziny.
PEACE
czwartek, 5 kwietnia 2012
Ogłoszenie w gazecie - wierszyk
Nie chciała już żyć więc dała ogłoszenie,
Dam się zabić jakkolwiek na czyjeś życzenie,
Sama bowiem była tchórzliwa i nie miała odwagi,
Wykonać kroku taki wielkie choć tak małej wagi,
Ogłoszenie w gazecie lokalnej swoje zamieściła,
Jednak co do rubryki pewna nie była,
Na towarzyską sekcję się zdecydowała,
Choć nad usługami się zastanawiała,
W końcu zejść ze świata to poniekąd usługa,
Bezrobotna, bez dzieci, lista minusów długa,
W dziale towarzyskich jednak są spotkania,
A zejście ze świata wymaga obgadania,
Na jej ogłoszenie nikt nie odpowiedział,
Być może nie był to odpowiedni dział,
Minął dzień cały,
Nowe ogłoszenia się wydrukowały.
Dam się zabić jakkolwiek na czyjeś życzenie,
Sama bowiem była tchórzliwa i nie miała odwagi,
Wykonać kroku taki wielkie choć tak małej wagi,
Ogłoszenie w gazecie lokalnej swoje zamieściła,
Jednak co do rubryki pewna nie była,
Na towarzyską sekcję się zdecydowała,
Choć nad usługami się zastanawiała,
W końcu zejść ze świata to poniekąd usługa,
Bezrobotna, bez dzieci, lista minusów długa,
W dziale towarzyskich jednak są spotkania,
A zejście ze świata wymaga obgadania,
Na jej ogłoszenie nikt nie odpowiedział,
Być może nie był to odpowiedni dział,
Minął dzień cały,
Nowe ogłoszenia się wydrukowały.
Jak nie stracić dnia? - wierszyk
Dzień zsuwa się po śliskiej folii,
Naprężonej wokół mojej głowy w przezroczystym oczekiwaniu,
Dzień jest coraz bardziej odległy,
Tonie we mgle i zmienia kolory,
Oddech mi się skrapla i zasłania mi usta,
Dzień mnie nie widzi i nadchodzi cisza.......................................
Hucząca echem w uszach,
Cisza wdziera się pod folię...........................................
Folia pęka, cisza się rozlewa, dzień spada i znika mi z oczu
Dzień został stracony
wtorek, 3 kwietnia 2012
Duże szydełkowe kolczyki koła obrabiane PATTERN
Oto przepis na kolczyki.
1.Nabieramy dowolną ilość płs (zależy od wielkości naszego koła)
2.Robimy ł2 i odwracamy i następnie robimy jedno oczko przerwy i sł. Powracamy teraz do tego oczka przerwowego i w nim robimy sł również, ale wbijamy się od tyłu tzw. bp sł. Powtarzamy dookoła *sł, jedno przerwy sł i bp sł w to przerwowe oczko*
3.Robimy ł1 i odwracamy pracę. 1płs w trzecie oczko. Powtarzamy do końca *płs, dwa przerwy* Dzięki temu zmniejsza nam się nasz szydełkowy wytwór i wpasowuje się w metalowe koło.
4.ł2 i odwracamy pracę i jedno oczko przerwy i dc. Powtarzamy dookoła schemat *sł i jedno przerwy*
5. Powtarzamy krok czwarty i zakończamy.
Dołączamy bigle i gotowe.
Moje szydełkowe kolczyki na bransoletkach powstały ze sznurka, ale można oczywiście użyć kordonku i ogólnie jakiejkolwiek szydełkowalnej materii. Ja użyłam sznurka, bo kolczyki będą dodatkiem do naszyjnika z kamienia w stylu ziemi. Tak więc sznurek mi pasował najbardziej z tego co akurat miałam pod ręką.
PEACE
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Pimp my Cat :) Kocia Francja Elegancja
Nasze małe bebe dzisiaj otrzymało z Polski prezent w postaci przywieszki z cyrkoniami. Taka przywieszka z cyrkoniami super wygląda przyczepiona do obróżki i to nie byle obróżki a do nowej czerwonej obroży, którą dziś przerobiłam nieco i tak oto bebe swobodnie może ją nosić.
Obrożę zakupikliśmy jeszcze w Polsce w ramach prezentu, ale dopiero po przybyciu cyrkoniowej ozdóbki, zmobilizowałam się do jej zmniejszenia:)
Pod przywieszką z cyrkonii modelka prezentuje kulisty dzwoneczek, który przewiesiłam ze starej znoszonej obroży. Bez tego dzwoneczka modelka narażona jest na przydepnięcia, więc nosi go z dumą:)
PEACE
Obrożę zakupikliśmy jeszcze w Polsce w ramach prezentu, ale dopiero po przybyciu cyrkoniowej ozdóbki, zmobilizowałam się do jej zmniejszenia:)
Pod przywieszką z cyrkonii modelka prezentuje kulisty dzwoneczek, który przewiesiłam ze starej znoszonej obroży. Bez tego dzwoneczka modelka narażona jest na przydepnięcia, więc nosi go z dumą:)
PEACE
Subskrybuj:
Posty (Atom)