Czuję się strasznie zmęczona. Zabawnie to brzmi, bo przecież nie pracuję ani też nie wychodzę za często.
Zgnieciona przez własne, niespełnione oczekiwania nie mam już siły. Nie ma dnia bez choćby jednej kropli goryczy do mojej czary.
Czasem choćby nie wiem co, nie mogę powstrzymać myśli. Nakładają się wtedy na siebie wszystkie na raz. Wszystkie te wyrzucone na margines mojej świadomości wracają jednocześnie i nie dają mi spokoju. Jeśli kiedyś znajdę rozwiązanie, inne niż usunięcie siebie z tego świata, na pewno o nim napiszę. Na razie najbardziej na świecie pragnę zasnąć i już się nie obudzić. Żałuję, że nie mogę wymienić swojego życia z kimś, kto chciałby jeszcze zostać, ale z jakichś względów nie może.
PEACE
Ech, doskonale Cię rozumiem... Niestety już jest tak, że im mniej robisz, tym bardziej energia z Ciebie ucieka..
OdpowiedzUsuńZebrałam się w sobie i wychodzę prawie codziennie (oczywiście nie sama, ale zawsze). Niestety nadal czuję się jak wyrzygana przez życie ość z karpia...ehhh... choć dziś bardzo miło spędziłam wieczór:)
Usuń