Cześć Kochani! Dwa dni spędzone na największym w Europie pchlim targu zaowocowały nie tylko bólem nóg, ale również i malutkimi nowościami w moim domu:)
Udało mi się kupić za 50 centów świetny porcelanowy czajniczek i również w tej samej cenie zestaw czechosłowackich bodajże drobiazgów. Kolejne 50 centów wydałam na miniaturowy miedziany dzbanuszek i na malutki kociołek:)
Mogę chyba powiedzieć, że w tym roku rynek Braderie de Lille upłynął mi pod znakiem pięćdziesięciu centów:D
Nie szalałam z kupowaniem, a prawdziwe szaleństwo miało zacząć się już po rynku, kiedy ci nieprofesjonalni sprzedawcy zwijają stragany i część rzeczy porzucają. Profesjonaliści rzadko decydują się na oddanie za darmo tego, co się nie sprzedało, ale zwykli ludzie to co innego. Nie mają często większych obiekcji przed odstąpieniem najróżniejszych różności, które w domu tylko im zawadzały.
W tym roku uzbierałam całą siatę ubrań...ale nie dla mnie:)) Z tych ubrań planuję moim lalom poszyć różne kreacje:) Znalazłam też fajną miskę, która kolorystycznie pasuje do dużego pokoju:)
Mój Luby natomiast ustrzelił mi na strzelnicy węża:D
Pogoda nie zachęciła mnie do robienia zdjęć plenerowych. Trochę padało i było chłodno. Przyjemnie było od czasu do czasu przysiąść pod daszkiem, napić się piwa, posłuchać muzyki na żywo i doładować bateryjki.
Rozglądając się bacznie dokoła, można było wytropić niewielkie gratisy, takie jak okulary przeciwsłoneczne czy butelkową wodę lub herbatkę.
Czym ten Braderie de Lille różnił się od poprzednich, na których byłam? W powietrzu tak samo roznosił się zapach muli, słychać było języki z różnych zakątków świata i znaleźć można było różne ciekawe starocie, ale w tym roku chyba sprzedawcy wyrzucili mniej. Nie widziałam żadnych mebli i drobiazgi rzadko ukrywały się w stertach śmieci. Nawet fanów dumpster divingu zdawało się być mniej. Być może czekali na definitywny koniec rynku? Napotkaliśmy zaledwie kilka osób aktywnie grzebiących. Z pewnością pogoda była mało zachęcająca dla łowców darmowego. Czyżby za sprawą kryzysu te rzeczy które wcześniej nie były warte nic, stały się bardziej atrakcyjne i warte zatrzymania do następnego roku?
Wrażenia z poprzednich lat znajdziecie w tagu: Braderie de Lille i oczywiście zapraszam serdecznie
do oglądania i czytania, a ja już z Wami się żegnam:) Dziś wieczorem będę się lenić przy odświeżaniu czechosłowackich dzbanuszków i talerzyków:)
Buziaki!:))
PEACE
Lovely post, have a beautiful week! <3
OdpowiedzUsuńThx:) You too hun:)
Usuńxoxo
Niesamowita jest ta Twoja pasja i bardzo ciekawa relacja z rynku. Dobrze oddana jego atmosfera.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Dzięki:) Było super, a teraz ledwo chodzę:)) Muszę popracować nad tężyzną fizyczną:))
UsuńUściski!:))
Obserwując nasz bazar, dostrzegam dużo mniej ciekawych towarów, niż kiedyś i niewątpliwie jest to objaw kryzysu.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.:)
Tu była masa wszystkiego. Pełno fajnych staroci i różnych kolekcjonerskich gadżetów itp. i również ogrom taniego badziewia. Chyba najgorsze były takie szczekające pieski na baterie:D
UsuńTylko jednak wydaje mi się, że mniej ludzie pozostawili po sobie kartonów do grzebania. Nie widziałam też jakoś żadnych porzuconych mebli.
Uściski!:))
Piękne łupy! Chciałabym już zobaczyć jak je zagospodarujesz! (z Twoją wyobraźnią wszystko się może zdarzyć:))
OdpowiedzUsuńDzięki:) Oj sama się zastanawiam już nad szyciem z gałganków, ale obiecałam sobie, że do jutra moje nogi trochę dojdą do siebie i zabiorę się najpierw za ogarnięcie chałupy, żebym mogła znów nabałaganić:D
UsuńBuziaki!:)
Świetne okazje wypatrzyłaś! Moja babcia też bardzo kochała wszystkie miniaturowe rzeczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nachodziłam się bardzo, ale dziś za to nie robiłam prawie nic:))
UsuńUściski!:))
U mnie na targu dwa razy w tygodniu, mogę kupić towar z Niemiec i Holandii, m.in. mebelki. Kupiliśmy niedawno półkę do altany i niemiecką skrzynię wojskową. kiedyś to pokażę. Niedaleko mojego miasta, w każdą sobotę jest też giełda, a tam istny raj rzeczy używanych. W Polsce rozczarował mnie Czacz, ( tez niedaleko mojego miasta), głównie cenami. Ściągają tam tłumy z całej Polski. tak więc rozumiem Ciebie cały sercem, wiem, jakie to uczucie kupić dwunastą miskę, ale jakże oryginalną, wyszperać stolik, czy jakiś ciuch.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jakie kreacje powstaną dla lal.
Buziaczki.
O rany, ale masz fajnie!!! Przepadłabym na tych targach:)) Ja to jeszcze bardzo lubię wygrzebywać ze śmieci, jak już jest po wszystkim:)
UsuńNie wiem jeszcze co będzie szyciowo, ale póki co jestem obolała od chodzenia:D
Buziaki!:)))
Takich imprez w Polsce się nie doczekamy :P
OdpowiedzUsuńJa bym chciała, żeby Braderie de Lille był tak ze dwa razy w roku chociaż:)))
UsuńBuziaki!:)
ciekawe rzeczy "upolowałaś" :) ja kiedyś trafiłam na pchli targ w berlinie i mam z tamtąd piękny srebrny pierścień z łabądkami pobokach ^_^
OdpowiedzUsuńKochana, to było dosłownie polowanie:) Jak zobaczyłam jakąś stertę śmieci, to od razu się rzucałam, żeby przegrzebać, a i te kupne rzeczy trzeba było namierzyć:D Ten Twój pierścień jest taki trójwymiarowy? Uwielbiam trójwymiarowe i też mam jeden z ptaszkiem:)
UsuńBuziaki!:))
Uwielbiam takie targi. Na południu Polski jest tego zdecydowanie więcej. U mnie króluje Jarmark Dominikański, ale ceny na nim są wysokie. Gratuluję i witam w klubie lubiących tzw. "rupcie"
OdpowiedzUsuńJa tak samo. Tutaj jest ten i raz do roku też miejscowości poszczególne organizują swoje. Hihi, uwielbiam być w tym klubie:))
UsuńUściski!:))
Ale skarby upolowałaś.
OdpowiedzUsuńZ chęcią wybrałabym się na taki targ.
Pozdrawiam
Trafiło mi się w tym roku, choć szukałam jeszcze takiego konika dla lalek z ruchomymi stawami i trochę mi było smutno, że się nie trafił, ale może za rok?:))
UsuńUściski!:))
Grunt, że dobrze się bawiłaś :)
OdpowiedzUsuńByło naprawdę superowo:))
UsuńBuziaki!:)
I dream to visit France) I even started learning French last year XD
OdpowiedzUsuńIt's a cool place to visit and the north of France is very friendly and full of nice things to see too:)
UsuńBisous:)))
Świetne, że można natrafić na takie okazje :) W mojej okolicy pozostają mi targi staroci, na których też często można upolować tanie rzeczy, które dla niektórych mają o wiele większą wartość, niż dla osoby sprzedającej :)
OdpowiedzUsuńTakie stare rzeczy uwielbiam. W ogóle lubię łączyć stare z nowym:) Ci profesjonalni sprzedawcy, to wiedzą niestety świetnie, ile co jest warte, ale na szczęście można znaleźć tanie perełki jeszcze u zwykłych ludzi:)
UsuńPozdrowienia!:))