Zaczęło się od wizyty w cytadeli. Słońce świeciło tak pięknie, ptaki śpiewały, a po wodzie pływały barki. Wszystko cudownie pasowało do siebie.
O idealnej harmonii z całą pewnością przekonane były także kaczki, które pogodnym kwakaniem wypełniały zielone zakątki.
Mój luby pstrykał foty telefonem (to te duże, podłużne), a ja zabrałam mój paropikselowy, mocno wysłużony aparat. Udało mi się uchwycić nie tylko różnych pierzastych mieszkańców parku, ale również i niektórych rezydentów zoo w Lille.
Lubię to zoo, bo wstęp jest darmowy i choć nie ma takich zwierząt jak lew, żyrafa czy słoń, to nie brakuje mniejszych milusińskich. Zoo jest każdego roku odnawiane, niektóre wybiegi są modernizowane, a za wszystko płaci miasto. Fajne jest to, że czasem na jednym wybiegu przebywa kilka gatunków zwierząt. Jedynie okratowane klatki ptaków robią dość ponure wrażenie.
Fotografowałam i całkiem odpłynęłam w egzotyczne klimaty:)) Sami zobaczcie, jak to było.
Nieco śpiąca panda wypoczywała na drzewie, a szop się wypiął:D Surykatki natomiast miały parcie na szkło:) Królową obiektywu postanowiła zostać także kaczusia. Tańcowała i tańcowała i zauroczyła mnie ostatecznie, stając na jednej nóżce.
Czasami zwierzęta wygrzewały się na słonku i ani myślały zwracać uwagę na cokolwiek. Kapibara walczyła z Marami patagońskimi o palmę zwycięstwa w lenistwie i na moje oko wypadło ex aequo:)
Małpy z kolei były niezwykle zamyślone. Trochę jadły, trochę spacerowały po wybiegu i nie bardzo miały ochotę na pozowanie. Tapir harcował z lamą, przebierał szybciutko nóżkami i wyglądało to dość komicznie i słodko zarazem.
Dzielące wodny wybieg z żółwiami potężne pelikany iskały piórka. Czapla przy nich zdawała się strasznie delikatna i zdecydowanie wolała trzymać się na uboczu.
Udało nam się zobaczyć pawia w pełnej krasie i dzikiego jelenia, który stał samotnie i z miną godną filozofa żuł trawę.
Po tym całym spacerku zachciało się nam iść w ślady kapibary i wygodnie się gdzieś uwalić:) Najpierw odpoczęliśmy na trawce, a później ruszyliśmy do miasta.
Przeszliśmy przez odbudowany ostatnio mosteczek z czasów napoleońskich. Poczłapaliśmy kameralnymi uliczkami i wylądowaliśmy w pubie przy kuflu przyjemnie zimnego, odświeżającego piwa.
Wieczorem poszliśmy do restauracji i po raz pierwszy skosztowałam żabich udek:)
Bardzo mi one posmakowały i na bank jeszcze kiedyś się skuszę. Są delikatne w konsystencji i w smaku. Przypominają troszkę kurczaka:) Żabie udka to dla mnie bardzo pyszny symbol Francji. Mój luby ich nie jada i jakoś dopiero po kilku latach mieszkania we Francji, złożyło się tak , że żabie udka wylądowały na moim talerzu:)
Miałam okazję również spróbować sushi, ale żaden z trzech rodzajów mi nie podszedł. Zdjęcia nie ma, bo byłoby bardzo mało apetyczne:) Kiedy coś mi nie smakuje, to od razu to widać, bo nie potrafię zachować kamiennej twarzy:D
Jedliście żabie udka? Spróbowalibyście? Lubicie sushi? Odkryliście ostatnio jakiś nowy przysmak?
Dzień był pełen wrażeń i jak wróciłam do domu, to padłam. Nie chciało mi się nawet paluszkiem ruszyć. To było bardzo przyjemne zmęczenie:)
PEACE
Mój luby pstrykał foty telefonem (to te duże, podłużne), a ja zabrałam mój paropikselowy, mocno wysłużony aparat. Udało mi się uchwycić nie tylko różnych pierzastych mieszkańców parku, ale również i niektórych rezydentów zoo w Lille.
Lubię to zoo, bo wstęp jest darmowy i choć nie ma takich zwierząt jak lew, żyrafa czy słoń, to nie brakuje mniejszych milusińskich. Zoo jest każdego roku odnawiane, niektóre wybiegi są modernizowane, a za wszystko płaci miasto. Fajne jest to, że czasem na jednym wybiegu przebywa kilka gatunków zwierząt. Jedynie okratowane klatki ptaków robią dość ponure wrażenie.
Fotografowałam i całkiem odpłynęłam w egzotyczne klimaty:)) Sami zobaczcie, jak to było.
Nieco śpiąca panda wypoczywała na drzewie, a szop się wypiął:D Surykatki natomiast miały parcie na szkło:) Królową obiektywu postanowiła zostać także kaczusia. Tańcowała i tańcowała i zauroczyła mnie ostatecznie, stając na jednej nóżce.
Czasami zwierzęta wygrzewały się na słonku i ani myślały zwracać uwagę na cokolwiek. Kapibara walczyła z Marami patagońskimi o palmę zwycięstwa w lenistwie i na moje oko wypadło ex aequo:)
Małpy z kolei były niezwykle zamyślone. Trochę jadły, trochę spacerowały po wybiegu i nie bardzo miały ochotę na pozowanie. Tapir harcował z lamą, przebierał szybciutko nóżkami i wyglądało to dość komicznie i słodko zarazem.
Dzielące wodny wybieg z żółwiami potężne pelikany iskały piórka. Czapla przy nich zdawała się strasznie delikatna i zdecydowanie wolała trzymać się na uboczu.
Udało nam się zobaczyć pawia w pełnej krasie i dzikiego jelenia, który stał samotnie i z miną godną filozofa żuł trawę.
Nie pominęliśmy wiwarium. Zauważyłam, że nietoperze najbardziej lubią wisieć pod lampami uv. Zdjęcia niestety nie udało mi się im zrobić, ale za to pięknie zaprezentował się jeden z węży i zieloniutki gekon.
Nosorożce i zebry były w ogromnie zalotnych nastrojach:) Pełno było przytulania i głębokich spojrzeń.
To jak to jest z tymi zebrami? Czarne w białe paski, czy białe w paski czarne?:) Podobno futerko jest czarne, a białe paski są wynikiem braku pigmentacji...ale kto wie, jak to jest naprawdę?:)
Po tym całym spacerku zachciało się nam iść w ślady kapibary i wygodnie się gdzieś uwalić:) Najpierw odpoczęliśmy na trawce, a później ruszyliśmy do miasta.
Przeszliśmy przez odbudowany ostatnio mosteczek z czasów napoleońskich. Poczłapaliśmy kameralnymi uliczkami i wylądowaliśmy w pubie przy kuflu przyjemnie zimnego, odświeżającego piwa.
Wieczorem poszliśmy do restauracji i po raz pierwszy skosztowałam żabich udek:)
Bardzo mi one posmakowały i na bank jeszcze kiedyś się skuszę. Są delikatne w konsystencji i w smaku. Przypominają troszkę kurczaka:) Żabie udka to dla mnie bardzo pyszny symbol Francji. Mój luby ich nie jada i jakoś dopiero po kilku latach mieszkania we Francji, złożyło się tak , że żabie udka wylądowały na moim talerzu:)
Miałam okazję również spróbować sushi, ale żaden z trzech rodzajów mi nie podszedł. Zdjęcia nie ma, bo byłoby bardzo mało apetyczne:) Kiedy coś mi nie smakuje, to od razu to widać, bo nie potrafię zachować kamiennej twarzy:D
Jedliście żabie udka? Spróbowalibyście? Lubicie sushi? Odkryliście ostatnio jakiś nowy przysmak?
Dzień był pełen wrażeń i jak wróciłam do domu, to padłam. Nie chciało mi się nawet paluszkiem ruszyć. To było bardzo przyjemne zmęczenie:)
PEACE
piekne zdjecia
OdpowiedzUsuńczy ty masz cos nie tak z nosem, ze go zawsze czyms zakrywasz? :P
Dziękuję:) Hihi, no:D
UsuńUściski!:))
Przepiękne ujęcia. Szczególnie pawia. ;]
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Paw tak tańcował i dużo ludzi mu się przyglądało. Niesamowity ten jego ogon:)
UsuńPozdrowienia!:))
Przyjemny dzionek za Tobą :) Fajnie, że gdzieś tam w świecie są takie przyjazne miejsca gdzie można wejść za darmo ;) U nas takich niewiele...
OdpowiedzUsuńŻabich udek nie jadłam ale sushi lubię od czasu do czasu zjeść :)
Cieszę się:) Oj tak, to jest fajne miejsce i zawsze jest dużo ludzi. Hihi, ja musiałam spróbować sushi, ale już więcej nie chcę, bo coś mi nie podeszło nawet z odrobiną tej takiej zielonej pasty:)
UsuńUściski!:))
Fajna fotorelacja widać ze dzień przyjemnie spędzony ! Jak te udka takie dobre to może się kiedyś skuszę 😉 Fajna bluzka!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Było super, a udka bardzo polecam:) Dzięki:))
UsuńPozdrowienia!:))
Fajowe zdjęcia z zoo...sama bym się do takiego wybrała na spacer :)
OdpowiedzUsuńŻabich udek nie jadłam, ale chętnie bym spróbowała...
Z dziwnych potraw ostatnio jadłam kalmary, lubię też ośmiornicę w sosie pomidorowym z makaronem :) A sushi kocham i w końcu sama muszę spróbować je przyrządzić :)
Dzięki, to jest idealne miejsce na wypad, jak już jest cieplutko. Pyszne są i mają w sobie coś z kurczaka. Ooo, kalmary lubię takie w krążkach ciastowych smażone:)) Ośmiornicy jeszcze nie jadłam chyba. No widzisz, a ja próbowałam kilku różnych i coś nie bardzo:/
UsuńBuziaki!:)
Nie powiem, też bym chciała spróbować żabie udka, a póki co mam zamrożone podarowane ślimaki, ale brak mi odwagi, że je zjeść ;))))
OdpowiedzUsuńJa też lubię takie wyprawy, tym bardziej, jeśli wstęp jest wolny, bo nawet jak mi się nie spodoba to nie będzie poczucia straty, że bilet tyle kosztował ;)
Acha, sushi jadłam raz, nawet nie było złe, ale nie jest to coś, co chciałabym jeść namiętnie. Już wolę dobry stek albo kawałek kurczaka :)
Hihi, lubię ślimaki pieczone w muszelkach:) Nie bój się, dobre są, takie leciusieńko gumowate, tylko uważaj żeby Ci się przy pieczeniu nie przemieściły muszelki i nie wylał sosik ze środka. Hihi, no ja czekałam długo z tymi żabimi udkami, ale naprawdę mniamuśne:))
UsuńCzasem się udaje coś darmowego upolować. Lubię jak jest dzień, kiedy można do muzeum za darmo. Zawsze są wielkie kolejki, ale warto postać:)
Ja wymiękłam na sushi, ale spróbowałam wszystkich rodzajów, jakie mieli. Coś smak i konsystencja razem mnie powaliły. Hihi, steku nie lubię zbytnio, ale kurczaka to już tak i zdecydowanie o niebo bardziej niż sushi:))
Buziaki!:)
Ja te ślimaki miałam najpierw żywe w domu, potem je ugotowaliśmy, ale na jedzenie już nie mogliśmy się zdecydować... Wiesz, najpierw je oglądasz, kilka dni z nimi jesteś a potem masz je zjeść? Ciężka sprawa ;)
UsuńOMG:/ To rzeczywiście nie bardzo. Kiedyś miałam ślimaczka jako zwierzątko domowe i za nic bym go nie zjadła. Wiesz co, w ogóle to tak sobie myślę, że mogłabym polować z konieczności, ale dla przyjemności to już nie. Na pewno też by mi było ciężko zabić zwierzę z bliska np siekierą itp. Wcale Wam się nie dziwię:/
UsuńSO lovely) Animals are very adorable *__*
OdpowiedzUsuńThank you:) It was a great day and animals were really happy to have a warm day finally:)
Usuńxoxo
Świetna wycieczka do zoo i jak dokładnie udokumentowana :). Rozbawiło mnie przerobione zdjęcie kapibary :D. Ja ani żabich udek, ani sushi nie jadłam, ale tego drugiego chciałabym spróbować.
OdpowiedzUsuńHihi, no powiedz sama, że po prostu nic tylko takiemu leniuszkowi dać drinka i słomkowy kapelutek?:))) To trzymam kciuki za przygodę z sushi:)
UsuńUściski!:))
Świetna wyprawa, uwielbiam spacery po zoo, w tym roku planuję odwiedzić 2 różne :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę było wspaniale i to słoneczko, a teraz z kolei zimno jest i wichura z deszczem:) To życzę Ci miłych wypadów i żeby pogoda dopisała.
UsuńUściski!:))
Zazdroszczę takiego wypadu, bo ja z tego wszystkiego to ewentualnie zimno piwo mam w lodówce:) Żabich udek nigdy nie jadłam, podobnie jak krewetek bo te mi się z robalami kojarzą i nie mogę się przemóc, za to dobre sushi, czemu nie, łyknęła bym z chęcią:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOj ja uwielbiam zimne piwko, a w lodówce nie mam:( Szkoda że niem mam, bo bym sobie wypiła do obiadku:D Hihi, krewetek nie lubię, jak są w całości, bo tak patrzą i nie mogę się przełamać jakoś:)))
UsuńPozdrowienia!:))
Super wycieczka i pogoda jak widzę dopisała extra ;)
OdpowiedzUsuńTak sushi uwielbiam i bym non-stop jadła sama zresztą robię ;)
Niom niom a żabkie udka z chęcią bym zjadla ale Ci fajnie .
Mąż mój natomiast po pobycie we Francji ( delegacja miesięczna )
zachwycony nie był ich kuchnią zwłaszcza ociekającymi i twardymi stekami
hehe ja nie ocenię bo mnie tam nie było :( Lubię prubować wszelkiego jadła
i nic nie jest w stanie mnie zrazić no oprócz ślimaków ble ble ble !!! Zjem ale
to nie jest danie co o nim śnię i marzę ;) pozDrwiaM ;)
No po prostu pogoda to była niesamowita, ja aż nie wierzę, bo to był jeden taki dzień po prostu:) Hihi, to może Twojego bym spróbowała, bo to co jadłam, to mnie odrzuciło. Pyszne te udka, takie w panierce, jak kurczaczkowe nóżki trochę.
UsuńHihi, to gdzie on poszedł zjeść te steki bidulek? Mój luby, w zeszłym roku bodajże, w restauracji też taki dostał stek z takimi twardymi żyłami jakimiś czy czymś i był mocno niepocieszony, bo uwielbia steki:)
Ja za krwistym mięsem nie przepadam, ale powiem Ci że ślimaki to jem z przyjemnością takie pieczone w skorupkach:)
Pozdrowienia!:))
Bardzo miło spędziłaś dzień i to jest najważniejsze. Zoo ciekawe, choć mnie trochę smucą te zamknięte w klatkach zwierzęta. Co zrobić. Żabich udek nie jadłam, ale spróbowałabym, jak wszystko, co pewnie jadalne, bo ciekawa jestem smaków. Buziole i czekam na fajny ciuszek w Twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńOj tak, było super. Ptaki w klatkach są przygnębiające, bo kurcze klatka właśnie kojarzy się z więzieniem jednak. Z drugiej jednak strony sobie tłumaczyłam, że to są ptaki urodzone w zoo, nie znające wielkich przestrzeni, bezpieczne, karmione. Trochę tak jak Panna Miau, która nie zna świata poza domem i na bank by nie przetrwała sama, a tak ma swoje uniżone różowe bloby do spełniania zachcianek:D Ciuszka nie będzie póki co, ale pokażę innego cosia, zobaczysz:)
UsuńBuziaki!:))
Świetna wycieczka :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie wypady :)
Co do żabich udek to nie wiem czy bym spróbowała ...
A sushi nie znoszę. Raz jadłam i to był o jeden raz za dużo.
Pozdrawiam
Bawiłam się tak, że aż szkoda było wracać do domu, ale dzień się musiał w końcu skończyć:)
UsuńHihi, dobre są żabie udka, mało zaskakujące, a sushi, to już też nie zamówię, bo zupełnie mnie rozłożyło na łopatki smakiem i konsystencją:D
Pozdrowienia!:)
Trochę Ci zazdroszczę tej wyprawy bo my od miesiąca nigdzie się nie wybieraliśmy. Przez tą małą nóżkę w gipsie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam żabich udek i jakoś nie mam ochoty tego zmieniać :)
Sushi już kilka razy jadłam i muszę przyznać, że bardzo mi smakowało. Surowy łosoś niespecjalnie mi pasuje i zwykle zamawiam coś co nie jest surowe np. jakieś futomaki z rybą maślaną w cieście panko.
Nadrobicie, najważniejsze, że córcia się kuruje. Kurczę, dobre są, ale Cię rozumiem, bo ja mam tak np. z krewetkami z głowami i oczami:D Sushi z kolei to nie wiem jakie jadłam, ale trzy różne rodzaje i nic z tego nie wyszło:/
UsuńBuziaki!:)
to się trochę uchodziłaś :-)
OdpowiedzUsuńKurczę, nogi mnie bolały następnego dnia:D
UsuńUściski!:))
Witaj Ślicznotko , też kiedyś często bywałam w zoo ,Ty pięknie opowiedziałaś swoją wycieczkę zdjęciami , Pozdrawiam cieplutko Elżbieta
OdpowiedzUsuńWitaj Elu, super że wpadłaś do mnie i że zostajesz. Dziękuję:) Było naprawdę tak fajnie, że aż nie chciałam, żeby się dzień kończył:)
UsuńPozdrowienia!:))
Fantastyczna wycieczka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-H
Hej! Dziękuję i mam nadzieję, że jeszcze mi się uda ją powtórzyć w tym roku:)
UsuńPozdrowienia!:))
szkoda, że w Polsce za odwiedziny zwierzaków trzeba płacić :(
OdpowiedzUsuńświetnie móc popatrzeć na żyjątka, do których bałąbym się podejść
w plenerze - kocham obserwować gady - wąż i gekon zauroczyły mnie!
żabich udek jeszcze nie posmakowałam, ale les escargots z sosikiem
czosnkowym - oui - i to tam, gdzie nie wypada ich nie napocząć - a Paris :)
Tak sobie myślę, że to dlatego, bo w PL chyba kapitalizm jest w znacznej przewadze, a Lille jest miastem socjalistycznym i nieraz są rzeczy darmowe, w których każdy może sobie przyjść i wziąć udział. W ciemnym wiwarium też mieszkają fajne małpeczki, ale nie znam ich nazwy niestety i one mają szczęście, że poszczególne terraria są solidnie odgrodzone:D
UsuńŚlimaczki mi całkiem smakują właśnie z tym sosikiem, a żabie udka bardziej jeszcze niż ślimaczki. Uściski!:)
Fajna wyprawa , szkoda że u nas nie można tak za darmo , a co do żabich udek itp , to raczej bym się nie skusiła a już na pewno nie na ślimaki :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Super było:) Hehe, ja mam większe opory przed przysmakami typy świerszcz na patyku. To mnie trochę straszy po prostu, bo nie jestem wielką fanką owadów, pajęczaków itp. :)
UsuńBuziaki!:)
a mnie właśnie poczwarki pieczone, które ponoć smakują
Usuńjak chipsy kurczaczkowe - bardzo intrygują, jako i mrówki
na słodko - czytałam, iż wężowe mięso smakowite również :D
No takiego robactwa to tym bardziej bym nie zjadła fuj :D
UsuńPozdrowionka
Inka: Hihi, ja Ci powiem, że gdybym była bardzo głodna, to pewno bym zjadła wszystko, ale z własnej nieprzymuszonej woli, to chyba bym nie sięgnęła po owadowe stwory. Węża bym zjadła za to bez większych oporów:D
UsuńBuziaki!:)
Stokrotka: Ja jak widzę robaka na żywo, to zaczynam się pocić, serce mi szybciej bije i chyba u mnie nawet nie tyle chodzi o obrzydzenie, tylko o lęk:))))
Buziaki!:))
Piekne zdjecia :) Zabich udek nie jadlam ale uwielbiam wszelkie muszle i ogolnie frutti di mare :) pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Tak fajnie było, że miałam ochotę tylko cały czas pstrykać:)) Pozdrowienia!:)
UsuńSuch an amazing variety at the zoo! I adore zoos, and yours is free?! I'd be there every week or so! We used to buy an annual family membership when Anya was little and I literally took her there every other week or so.
OdpowiedzUsuńSounds like a perfect day to me - with your loved one, nice stroll, great food, what else we need for recharging our batteries? OK, a few other things. :) I ate frog legs, tbey are quite common at Asian restaurants here, but can't say that they became my favorite food. I do love sushi though. :)
You look lovely in your sunny crocheted top and free style bohemian trousers! Loved the photo of your shadows too. :) xxxxx
Yup, it's totally free and if someone wants, it's possible to donate. I would love to be there often but it would mean going just by myself, so not somuch fun:) I can imagine how amusing it was for Anya. Kids have a great imagination and curiosity.
UsuńI was surprised by the legs cuz I was expecting something more...hmmm...exotic I guess?:) Nevertheless, from now on I am a fan of frog legs:)
Thank you:))
xxxxx
Wybrałabym się teraz na taki spacer. Pogoda niestety nie zachęca :( Ale do ZOO wybrać się muszę, dawno nie byłam.
OdpowiedzUsuńU mnie też pogoda ostatnio mało ciekawa raczej i spacery lepiej szybkie robić i ZOO odpada:)
UsuńPozdrowienia!:))
Widzę, że mam sporo zaległości :)))
OdpowiedzUsuń:))
Usuń