Witajcie Kochani:) Dzisiaj chciałam Wam pokazać, kto czaił się w moich roślinkach i tak właśnie uczynię, ale los przechylił szalę na korzyść nieproszonego gościa i z doniczki przeniósł się on do malutkiego terrarium, które mu urządziłam.
Zacznę od tego zdjęcia:
Jak widzicie robaczek jest jakby opancerzony, lekko brązowy. Jego ciało jest lekko przezroczyste i pokryte ciemniejszymi paskami.
Ciężko było go sfotografować z powodu jego rozmiarów:)
Po sesji miał zostać wyprawiony do krainy wiecznych łowów....ale...
...nie mogłam go tak potraktować. Zaciekawił mnie i postanowiłam, że go na parę dni zatrzymam, a później wypuszczę na dwór:)
Urządziłam mu terrarium w pudełku po słodyczach. W wieczku zrobiłam dziurki, żeby miał powietrze. Do środka wstawiłam niewyrośniętą kukurydzę na mokrej ligninie i mały basenik z wodą. Dałam także trochę suchych liści i kawałek pestki oraz kamyczek.
Mam nadzieję, że przywyknie do tymczasowego domku i skusi się na koci chrupek, który mu dałam. Być może posmakuje mu również plasterek rzodkiewki i nadgniła papryka?
Samo powiedzcie, czy on nie jest słodziutki, kiedy tak wychyla się z kamyczka i rozgląda dookoła nieśmiałymi ślepkami?:)
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Zapraszam Was także bardzo serdecznie na kolejne opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Mój mąż jest lunatykiem" aka "Koszmarna Masakra" i opowiada o przygodzie młodego małżeństwa. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe...:)
Jestem ciekawa, czy Wam się spodoba?
Jeśli tak, to zachęcam do lajkowania, komentowania i do subskrybowania kanału Strasznego Fotela.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Ściskam Was serdecznie i przesyłam buziaki!:) Trzymajcie się cieplutko:)
PEACE
czwartek, 30 czerwca 2016
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Cieniolubne rośliny doniczkowe i hodowla kukurydzy w domu + "Moc Uśmiechu" audio opowiadanie grozy
Witajcie Kochani, Na Waszych blogach coraz częściej pojawiają się zdjęcia roślinek i jest co podziwiać. Postanowiłam i ja zaprezentować moje domowe roślinki. Przy okazji chcę też poruszyć problem braku światła:)
W mieszkaniu mam bardzo mało światła i zero parapetów i dlatego wszystkie maluchy, które Wam pokażę, potrafią żyć z dala od bezpośredniego dostępu do słońca i sztucznego naświetlania. Może przydadzą się Wam te informacje?
Zapraszam Was więc do sypialni. W tym pomieszczeniu jest dość niewiele światła, ale i tak więcej niż w dużym pokoju, gdzie jest po prostu ciemno...
W każdym razie, oto kochane stworzenia, na które patrzę sobie każdego dnia po przebudzeniu:)
Niektóre chętnie pochylają się ku oknu .Wężownica aka Sansewieria (ta w paski na środkowym foto) rośnie sobie po prostu do góry, ale drzewko szczęścia odwróciło wszystkie gałązki do światła.
Kaktusy nie szaleją i trzymają się prosto. Jedynie na brodatym życie w cieniu odcisnęło piętno, bo nieco się powyginał:) Patyczak rewelacyjnie znosi zacienione stanowisko. Jestem z niego dumna, podobnie jak i z jego pasiastego kompana (Sansewieria Cylindryczna ).
Wszystkie te roślinki podlewam bardzo rzadko. Raz na kilka tygodni w zupełności im wystarcza. Wężownice, patyczak i kaktus, który rośnie w puszce przyjechały do mnie kilka lat temu w paczce z PL, a więc mogę dodać, że podróże znoszą wzorowo:)
Sytuacja w dużym pokoju jest niezwykle mroczna:) Tam naprawdę trzeba specjalnych upodobań. Bez najmniejszego trudu sprostała im Bromelia. Ciemność jej służy i ta roślinka jest kochanym przyjacielem. Wdzięcznie zwiesza listki i zawsze wygląda na zrelaksowaną:)
Bromelia jest niesamowicie wytrzymałą roślinką. Zdarzyło mi się ją przelać i zniosła po bohatersku stanie w wodzie.
Od tamtego czasu grzecznie badam palcem suchość gleby. Podlewanie Bromelii jest fajne, gdyż wodę leje się nie po ziemi, a do kielichów, utworzonych przez liście.
W doniczce znajdują się właściwie dwie Bromelie, bo kiedy się rozmnożyły, postanowiłam ich nie rozdzielać:)
Z ciemnością w bardzo ciekawy sposób poradziła sobie Kalanchoe.
Postanowiła się płożyć i zachować listki jedynie na końcach gałązek. Kalanchoe stoi blisko okna, ale niestety mój Luby zawsze je zasłania, a Panna Miau upodobała sobie kalasiowe listki.
Raz, w wyniku kociego ataku roślinka straciła czubeczek jednej z gałązek. Ten czubeczek zasadziłam w doniczce w kuchni i tam teraz Was oprowadzę:)
Być może pamiętacie jeszcze mój eksperyment z hodowaniem ziemniaka w doniczce? Rozpoczęłam go w 2015 roku i możecie zobaczyć małą roślinkę tutaj: 'Sadzenie ziemniaka dla ozdoby w doniczce'
Obecnie Pan Ziemniak prezentuje się tak:
Na co dzień jest uśmiechnięty i zadowolony z puntu najbardziej słonecznego w całej kuchni.
Przy oknie mieszka mu się bardzo dobrze i lubi dostawać wodę codziennie lub co drugi dzień.
Hodowla ziemniaka dla ozdoby to świetna zabawa i oczywiście bardzo polecam:) To najzwyklejszy w świecie ziemniak, a cieszy oczy i naprawdę łatwo się o niego dba.
Sąsiadem Pana Ziemniaka jest Aloes. Dopiero się poznają, bo Aloes mieszka z nami drugi dzień. Przybył z pobliskiego rynku staroci i czeka go gruntowne przejrzenie ziemi i mam nadzieję, że obędzie się bez płukania korzeni i wymiany na ziemię uniwersalną, której zostało mi już niewiele.
Czekam tylko, aż w doniczce będzie sucho, bo kupiłam Aloes w czasie ulewy i cały czas ma bardzo mokro:/ Do przeglądu korzeni zachęciła mnie paprotka, którą nabyłam od tego samego sprzedawcy i którą postanowiłam przesadzić do większej doniczki.
Dziękuję losowi, że to uczyniłam, bo teraz paprotka ma szansę na przetrwanie. Ze starej ziemi nie zostało nic, bo zafundowałam nowej roślince kąpiel w wodzie.
Przy przesadzaniu zauważyłam czerwone, długie dżdżownice. W sumie udało mi się namierzyć trzy. Oprócz tego w ziemi były takie lekko przezroczyste (w kolorze ecru) robaczki z wyraźnie zaznaczonymi pod skórą segmentami, które miały mleczno czarny kolor. Nie znam tych robaków, ale google podpowiedziało mi, że to 'pillbugs' .Nie mam pojęcia, jak mówi się na nie po polsku? Podobno w ogrodzie te robaki nie czynią spustoszeń, ale w ziemi w doniczce to inna sprawa, bo mają do dyspozycji tylko tą jedną roślinkę:) Złapałam dwa i nie jestem pewna, czy to wszystkie. Będę obserwować i w razie czego znów kąpać. Nie chciałam rozwalać bryły korzeniowej na siłę i kąpiel trwała w sumie kilkadziesiąt minut. Potrząsałam roślinką w wiadrze z wodą, wyciągałam i obserwowałam. Kiedy dostrzegałam ruch połyskliwych robaczków dżdżownic wyłapywałam je. Było to dość trudne, bo robaczki sprytnie wkręcały się w korzeniowy gąszcz. Znacie jakiś domowy sposób na ich unicestwienie bez wyciągania rośliny z ziemi i kąpania? Paprotka od dawna była moim wielkim marzeniem, więc zależy mi podwójnie, aby miała się dobrze:)
Na razie stoi sobie naprzeciwko okna, w nieznacznym oddaleniu od światła, którego podobnie jak w innych pomieszczeniach, jest raczej niewiele.
Wydaje mi się, że nic jej nie dolega i jedynie martwi mnie, że najgrubszy korzeń jaki zauważyłam, nosił w jednym miejscu ślady zębów:/ Trzymam za nią kciuki. Obym jednak kąpielą wydobyła wszystkie robaki i oby dała radę w całkiem nowej glebie.
Paprotka stoi sobie w towarzystwie małej Kalanchoe, która wyrosła z ułamanego czubka dużej i towarzyszą jej także dwie samosiejki, które wsadziłam do jednej doniczki i zastanawiam się, co to za rośliny?:) Wiecie może? Nie kojarzę, abym widziała takie na trawniku,ale są całkiem fajne i radzą sobie nawet przy niewielkim nasłonecznieniu:)
W kuchni rośnie także awokado z pestki:) Na razie mieszka w wodzie. Dwie ładne rośliny, które rosły w ziemi niestety nie przetrwały. W zeszłe wakacje sąsiad chyba zapomniał je podlać i w akcie desperacji zalał wodą ile wlezie:) Zgniły i nie udało mi się ich już uratować. To awokado strasznie wybujało mimo wielokrotnego przycinania i strasznie mnie korci, żeby uciąć je krótko bez liści, ale nie jestem pewna, czy by to przeżyło:/
Rozważam produkcję własnego nawozu, bo na taki ze sklepu niestety mnie nie stać, a chciałabym zostawić to awokado w wodzie na zawsze. Muszę o tym poczytać i jeśli coś wymyślę, to dam Wam znać. A może Wy wiecie, jak podejść do tej sprawy? Mam do dyspozycji fusy z kapsułek kawy, skórki z bananów, popiół papierosowy i tym podobne pozostałości:) Robiliście kiedyś płynny nawóz nie z zawartości kompostownika?
Moim najnowszym eksperymentem jest kukurydza. Postanowiłam wyhodować ją z nasion.
Miałam dwie zasuszone kolby i wyłuskałam trochę nasion na mokre chusteczki.
Całość umieściłam przy oknie w kuchni w zamkniętym plastikowym pojemniku. Po kilkunastu dniach o wieczko zaczęły opierać się zielone listki.
Nie chciałam ich już nakrywać i przygniatać, a więc sięgnęłam po folię. Minęło kilka dni i kukurydza podrosła.
Zaglądam do niej codziennie i upewniam się, że lignina jest wilgotna. Pod torebką foliową panuje mikroklimat:) Za kilka dni przesadzę roślinki do doniczki z ziemią. Niestety nie mam ziemi zbyt wiele, a więc będą musiały jakoś sobie poradzić i mam nadzieję, że im się uda. Gdybym miała ogród, nakopałabym ziemi w duże wiadro i tak bym je trzymała na świeżym powietrzu:) W moich warunkach liczę na ciekawe roślinki ozdobne. No chyba, że się zminiaturyzują jak bonsai i wyprodukują malutkie kukurydzki?:D Podobno jest możliwe uzyskanie plonów w domu. Należy kilka roślin kukurydzy wsadzić do wiadra i kiedy będą gotowe do rozmnażania, wystarczy symulować wiatr, potrząsając nimi delikatnie:) W ten romantyczny sposób powinno dojść do miłosnych igraszek.
To już koniec roślinnej części posta. Jak miewają się Wasi zieloni przyjaciele? Sadziliście ostatnio coś fajnego?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Pragnę Was zaprosić na kolejne opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Moc Uśmiechu".
Kiedy ludzie uśmiechają się, to nie zawsze jest im do śmiechu i w tej historii możemy zajrzeć do świata pewnego chłopca, któremu zdecydowanie nie chciało się śmiać...
Jeśli opowiadanie Wam się spodobało, to zachęcam do lajkowania i komentowania i będzie super, jeśli zasubskrybujecie Straszny Fotel na youtube ❤
Każda łapka w górę, komentarz i każdy nowy słuchacz, to dla mnie niesamowite emocje. Czuję wtedy, że chcecie słuchać i że daję Wam coś, co się Wam podoba. Gdyby nie Wy, to Strasznego Fotela by nie było. Dzięki Wam mam chęć do pisania i nagrywania. Jesteście wielką siłą napędową ❤
Życzę Wam miłego poniedziałku i przesyłam strasznie dużo buziaczków!:) Trzymajcie się cieplutko:)
PEACE
W mieszkaniu mam bardzo mało światła i zero parapetów i dlatego wszystkie maluchy, które Wam pokażę, potrafią żyć z dala od bezpośredniego dostępu do słońca i sztucznego naświetlania. Może przydadzą się Wam te informacje?
Zapraszam Was więc do sypialni. W tym pomieszczeniu jest dość niewiele światła, ale i tak więcej niż w dużym pokoju, gdzie jest po prostu ciemno...
W każdym razie, oto kochane stworzenia, na które patrzę sobie każdego dnia po przebudzeniu:)
Niektóre chętnie pochylają się ku oknu .Wężownica aka Sansewieria (ta w paski na środkowym foto) rośnie sobie po prostu do góry, ale drzewko szczęścia odwróciło wszystkie gałązki do światła.
Kaktusy nie szaleją i trzymają się prosto. Jedynie na brodatym życie w cieniu odcisnęło piętno, bo nieco się powyginał:) Patyczak rewelacyjnie znosi zacienione stanowisko. Jestem z niego dumna, podobnie jak i z jego pasiastego kompana (Sansewieria Cylindryczna ).
Wszystkie te roślinki podlewam bardzo rzadko. Raz na kilka tygodni w zupełności im wystarcza. Wężownice, patyczak i kaktus, który rośnie w puszce przyjechały do mnie kilka lat temu w paczce z PL, a więc mogę dodać, że podróże znoszą wzorowo:)
Sytuacja w dużym pokoju jest niezwykle mroczna:) Tam naprawdę trzeba specjalnych upodobań. Bez najmniejszego trudu sprostała im Bromelia. Ciemność jej służy i ta roślinka jest kochanym przyjacielem. Wdzięcznie zwiesza listki i zawsze wygląda na zrelaksowaną:)
Bromelia jest niesamowicie wytrzymałą roślinką. Zdarzyło mi się ją przelać i zniosła po bohatersku stanie w wodzie.
Od tamtego czasu grzecznie badam palcem suchość gleby. Podlewanie Bromelii jest fajne, gdyż wodę leje się nie po ziemi, a do kielichów, utworzonych przez liście.
W doniczce znajdują się właściwie dwie Bromelie, bo kiedy się rozmnożyły, postanowiłam ich nie rozdzielać:)
Z ciemnością w bardzo ciekawy sposób poradziła sobie Kalanchoe.
Postanowiła się płożyć i zachować listki jedynie na końcach gałązek. Kalanchoe stoi blisko okna, ale niestety mój Luby zawsze je zasłania, a Panna Miau upodobała sobie kalasiowe listki.
Raz, w wyniku kociego ataku roślinka straciła czubeczek jednej z gałązek. Ten czubeczek zasadziłam w doniczce w kuchni i tam teraz Was oprowadzę:)
Być może pamiętacie jeszcze mój eksperyment z hodowaniem ziemniaka w doniczce? Rozpoczęłam go w 2015 roku i możecie zobaczyć małą roślinkę tutaj: 'Sadzenie ziemniaka dla ozdoby w doniczce'
Obecnie Pan Ziemniak prezentuje się tak:
Na co dzień jest uśmiechnięty i zadowolony z puntu najbardziej słonecznego w całej kuchni.
Przy oknie mieszka mu się bardzo dobrze i lubi dostawać wodę codziennie lub co drugi dzień.
Hodowla ziemniaka dla ozdoby to świetna zabawa i oczywiście bardzo polecam:) To najzwyklejszy w świecie ziemniak, a cieszy oczy i naprawdę łatwo się o niego dba.
Sąsiadem Pana Ziemniaka jest Aloes. Dopiero się poznają, bo Aloes mieszka z nami drugi dzień. Przybył z pobliskiego rynku staroci i czeka go gruntowne przejrzenie ziemi i mam nadzieję, że obędzie się bez płukania korzeni i wymiany na ziemię uniwersalną, której zostało mi już niewiele.
Czekam tylko, aż w doniczce będzie sucho, bo kupiłam Aloes w czasie ulewy i cały czas ma bardzo mokro:/ Do przeglądu korzeni zachęciła mnie paprotka, którą nabyłam od tego samego sprzedawcy i którą postanowiłam przesadzić do większej doniczki.
Dziękuję losowi, że to uczyniłam, bo teraz paprotka ma szansę na przetrwanie. Ze starej ziemi nie zostało nic, bo zafundowałam nowej roślince kąpiel w wodzie.
Przy przesadzaniu zauważyłam czerwone, długie dżdżownice. W sumie udało mi się namierzyć trzy. Oprócz tego w ziemi były takie lekko przezroczyste (w kolorze ecru) robaczki z wyraźnie zaznaczonymi pod skórą segmentami, które miały mleczno czarny kolor. Nie znam tych robaków, ale google podpowiedziało mi, że to 'pillbugs' .Nie mam pojęcia, jak mówi się na nie po polsku? Podobno w ogrodzie te robaki nie czynią spustoszeń, ale w ziemi w doniczce to inna sprawa, bo mają do dyspozycji tylko tą jedną roślinkę:) Złapałam dwa i nie jestem pewna, czy to wszystkie. Będę obserwować i w razie czego znów kąpać. Nie chciałam rozwalać bryły korzeniowej na siłę i kąpiel trwała w sumie kilkadziesiąt minut. Potrząsałam roślinką w wiadrze z wodą, wyciągałam i obserwowałam. Kiedy dostrzegałam ruch połyskliwych robaczków dżdżownic wyłapywałam je. Było to dość trudne, bo robaczki sprytnie wkręcały się w korzeniowy gąszcz. Znacie jakiś domowy sposób na ich unicestwienie bez wyciągania rośliny z ziemi i kąpania? Paprotka od dawna była moim wielkim marzeniem, więc zależy mi podwójnie, aby miała się dobrze:)
Na razie stoi sobie naprzeciwko okna, w nieznacznym oddaleniu od światła, którego podobnie jak w innych pomieszczeniach, jest raczej niewiele.
Wydaje mi się, że nic jej nie dolega i jedynie martwi mnie, że najgrubszy korzeń jaki zauważyłam, nosił w jednym miejscu ślady zębów:/ Trzymam za nią kciuki. Obym jednak kąpielą wydobyła wszystkie robaki i oby dała radę w całkiem nowej glebie.
Paprotka stoi sobie w towarzystwie małej Kalanchoe, która wyrosła z ułamanego czubka dużej i towarzyszą jej także dwie samosiejki, które wsadziłam do jednej doniczki i zastanawiam się, co to za rośliny?:) Wiecie może? Nie kojarzę, abym widziała takie na trawniku,ale są całkiem fajne i radzą sobie nawet przy niewielkim nasłonecznieniu:)
W kuchni rośnie także awokado z pestki:) Na razie mieszka w wodzie. Dwie ładne rośliny, które rosły w ziemi niestety nie przetrwały. W zeszłe wakacje sąsiad chyba zapomniał je podlać i w akcie desperacji zalał wodą ile wlezie:) Zgniły i nie udało mi się ich już uratować. To awokado strasznie wybujało mimo wielokrotnego przycinania i strasznie mnie korci, żeby uciąć je krótko bez liści, ale nie jestem pewna, czy by to przeżyło:/
Rozważam produkcję własnego nawozu, bo na taki ze sklepu niestety mnie nie stać, a chciałabym zostawić to awokado w wodzie na zawsze. Muszę o tym poczytać i jeśli coś wymyślę, to dam Wam znać. A może Wy wiecie, jak podejść do tej sprawy? Mam do dyspozycji fusy z kapsułek kawy, skórki z bananów, popiół papierosowy i tym podobne pozostałości:) Robiliście kiedyś płynny nawóz nie z zawartości kompostownika?
Moim najnowszym eksperymentem jest kukurydza. Postanowiłam wyhodować ją z nasion.
Miałam dwie zasuszone kolby i wyłuskałam trochę nasion na mokre chusteczki.
Całość umieściłam przy oknie w kuchni w zamkniętym plastikowym pojemniku. Po kilkunastu dniach o wieczko zaczęły opierać się zielone listki.
Nie chciałam ich już nakrywać i przygniatać, a więc sięgnęłam po folię. Minęło kilka dni i kukurydza podrosła.
Zaglądam do niej codziennie i upewniam się, że lignina jest wilgotna. Pod torebką foliową panuje mikroklimat:) Za kilka dni przesadzę roślinki do doniczki z ziemią. Niestety nie mam ziemi zbyt wiele, a więc będą musiały jakoś sobie poradzić i mam nadzieję, że im się uda. Gdybym miała ogród, nakopałabym ziemi w duże wiadro i tak bym je trzymała na świeżym powietrzu:) W moich warunkach liczę na ciekawe roślinki ozdobne. No chyba, że się zminiaturyzują jak bonsai i wyprodukują malutkie kukurydzki?:D Podobno jest możliwe uzyskanie plonów w domu. Należy kilka roślin kukurydzy wsadzić do wiadra i kiedy będą gotowe do rozmnażania, wystarczy symulować wiatr, potrząsając nimi delikatnie:) W ten romantyczny sposób powinno dojść do miłosnych igraszek.
To już koniec roślinnej części posta. Jak miewają się Wasi zieloni przyjaciele? Sadziliście ostatnio coś fajnego?
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Pragnę Was zaprosić na kolejne opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Moc Uśmiechu".
Kiedy ludzie uśmiechają się, to nie zawsze jest im do śmiechu i w tej historii możemy zajrzeć do świata pewnego chłopca, któremu zdecydowanie nie chciało się śmiać...
Jeśli opowiadanie Wam się spodobało, to zachęcam do lajkowania i komentowania i będzie super, jeśli zasubskrybujecie Straszny Fotel na youtube ❤
Każda łapka w górę, komentarz i każdy nowy słuchacz, to dla mnie niesamowite emocje. Czuję wtedy, że chcecie słuchać i że daję Wam coś, co się Wam podoba. Gdyby nie Wy, to Strasznego Fotela by nie było. Dzięki Wam mam chęć do pisania i nagrywania. Jesteście wielką siłą napędową ❤
Dziękuję Wam, że jesteście☺
✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿ ✿
Życzę Wam miłego poniedziałku i przesyłam strasznie dużo buziaczków!:) Trzymajcie się cieplutko:)
PEACE
czwartek, 23 czerwca 2016
Film "The Rezort" + audio opowiadanie grozy od słuchaczki Strasznego Fotela ❤
Witajcie Kochani!:) "Pod ogromną betonową wieś kocim krokiem podchodzi szarówka". Za oknami dziś jest niezwykle intymnie. Promienie słoneczne zasłaniają się puchatą kołderką. Niebo postękuje bezgłośnie, dziobane nieprzyzwoicie letnimi trelami ptaków. Opada na budynki jak przykurzona kotara i tłumi głosy nielicznych przechodniów.
Ulica jest senna i w takiej atmosferze dobrze mi się odpoczywa z szydełkiem w dłoni:)
...zaczęłam robić zieloną serwetkę i już niedługo powinna być skończona.
Na pewno podzielę się z Wami wzorem. Póki co, jedynie uchylam rąbka tajemnicy:)
Jak tam Wasze działania twórcze?
Oprócz tego, kiedy za oknem szaro, fajnie ogląda się filmy:)
"The Rezort" (2015) całkowicie przypadkowo wpadł mi w ręce i uważam, że to bardzo przyzwoita pozycja dla fanów filmów z zombie. Mimo, że akcja być może jakoś specjalnie nie zaskakuje, to sam pomysł jest oryginalny. Po wygranej walce z zombie, ludzkość odbudowuje się i wszystko działa praktycznie normalnie. Na jednej z wysp powstaje oryginalny park rozrywki. Jego goście mogą sobie postrzelać do zombie. Ta zabawa ma swoich zwolenników i również przeciwników, a my możemy zapoznać się z losami jednej z grup wycieczkowych. Jak się zapewne domyślacie, nie wszystko idzie po myśli organizatorów. Nasi bohaterowie walczą o życie i oczywiście nie wszystkim dane jest przetrwać. Mnie udało się dotrwać do końca filmu i z całą pewnością nie jest to coś, co chciałabym obejrzeć więcej niż raz, ale bawiłam się nieźle. Dlatego też "The Rezort" dostaje ode mnie 5 i krwawe pół różowego słonia. Od dziesiątki dzieli go przepaść intelektualna, ale naprawdę jest ok:) Polecam:) To taki "Park Jurajski", tylko że z zombie.
- - - - - - - - - - - - - - - Bez względu na to, jaka pogoda jest u Was, mam nadzieję, że miło będzie się Wam słuchało nowego opowiadania grozy:) "Tajemnica w Lesie" to przygoda dwóch przyjaciółek, które postanawiają zagłębić się w gęstwinę, a tam czeka je...powiedzmy, że niespodzianka...
Opowiadanie napisała Justyna, a ja ze straszliwie wielką radością, czytam je Wam:)
Zachęcam do lajkowania, komentowania i do subskrybowania Strasznego Fotela na youtube.
Z całego serca dziękuję Wam za wsparcie i przesyłam strasznie czerwone róże wprost ze strasznie przyjemnie zroszonego dziś deszczem krzaczka:
- - - - - - - - - - - - - - -
Ściskam Was serdecznie i życzę miłego wieczoru!:)
Buziaki!:))
PEACE
Ulica jest senna i w takiej atmosferze dobrze mi się odpoczywa z szydełkiem w dłoni:)
...zaczęłam robić zieloną serwetkę i już niedługo powinna być skończona.
Na pewno podzielę się z Wami wzorem. Póki co, jedynie uchylam rąbka tajemnicy:)
Jak tam Wasze działania twórcze?
Oprócz tego, kiedy za oknem szaro, fajnie ogląda się filmy:)
"The Rezort" (2015) całkowicie przypadkowo wpadł mi w ręce i uważam, że to bardzo przyzwoita pozycja dla fanów filmów z zombie. Mimo, że akcja być może jakoś specjalnie nie zaskakuje, to sam pomysł jest oryginalny. Po wygranej walce z zombie, ludzkość odbudowuje się i wszystko działa praktycznie normalnie. Na jednej z wysp powstaje oryginalny park rozrywki. Jego goście mogą sobie postrzelać do zombie. Ta zabawa ma swoich zwolenników i również przeciwników, a my możemy zapoznać się z losami jednej z grup wycieczkowych. Jak się zapewne domyślacie, nie wszystko idzie po myśli organizatorów. Nasi bohaterowie walczą o życie i oczywiście nie wszystkim dane jest przetrwać. Mnie udało się dotrwać do końca filmu i z całą pewnością nie jest to coś, co chciałabym obejrzeć więcej niż raz, ale bawiłam się nieźle. Dlatego też "The Rezort" dostaje ode mnie 5 i krwawe pół różowego słonia. Od dziesiątki dzieli go przepaść intelektualna, ale naprawdę jest ok:) Polecam:) To taki "Park Jurajski", tylko że z zombie.
- - - - - - - - - - - - - - - Bez względu na to, jaka pogoda jest u Was, mam nadzieję, że miło będzie się Wam słuchało nowego opowiadania grozy:) "Tajemnica w Lesie" to przygoda dwóch przyjaciółek, które postanawiają zagłębić się w gęstwinę, a tam czeka je...powiedzmy, że niespodzianka...
Opowiadanie napisała Justyna, a ja ze straszliwie wielką radością, czytam je Wam:)
Zachęcam do lajkowania, komentowania i do subskrybowania Strasznego Fotela na youtube.
❤ Mamy już siedmiu subskrybentów! To absolutnie wspaniałe i oby było nas jeszcze więcej ❤
- - - - - - - - - - - - - - -
Ściskam Was serdecznie i życzę miłego wieczoru!:)
Buziaki!:))
PEACE
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Domek w pniu drzewa po remoncie:) + "Niewinne Oblicze Diabła" - audio opowiadanie grozy
Witajcie Kochani!:) Pelasia mieszka już w odnowionym pniu drzewa.
Jest zadowolona, ponieważ pień nie wygląda już jak dwa kartonowe pudełka obklejone pomarszczoną gazetą:) Pomalowany domek prezentuje się lepiej i sama nie wiem, czemu nie sięgnęłam po plakatówki wcześniej. Tu i ówdzie dodałam także sztuczną roślinność, którą znalazłam porzuconą po jednym z pobliskich jarmarków staroci:)
Okna w domku zrobione są z kawałków folii. Pomalowałam je kolorowymi lakierami do paznokci, aby wyglądały jak witraże.
Jeśli chcielibyście zrobić sobie taki domek w pniu drzewa, to sztuczna kora z pogniecionych gazet sprawdza się bardzo fajnie. Trzyma się wzorowo, przyklejona klejem z mąki (przepis na klej z mąki). Mój domek ma już kilka lat i nic się z nim nie dzieje.
Pomysł na sztuczny mech, również może się Wam przyda? Zrobiłam go z kawałków płatków kosmetycznych, które pomalowałam farbą i przykleiłam tu i ówdzie przy pomocy Tacky Glue (zasycha na przezroczysto).
Mech można nałożyć grubiej lub cienko. Nałożony grubo wygląda jak fantastyczne porosty. Można go w dowolny sposób formować i mieszając różne odcienie farb można stworzyć coś oryginalnego:)
Wracając jednak do Pelasi i wnętrza domku...
Na parterze znajduje się tylko kuchnia, a na pierwszym piętrze jest sypialnia. Jadalnię przeniosłam na patio, obok sypialni. W ten sposób w kuchni zrobiło się więcej miejsca.
Jak podoba się Wam ten domek dla lalek w dniu drzewa? Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądał przed remontem, to zapraszam tu: domek w pniu drzewa.
Muszę Wam powiedzieć, że bardzo przyjemnie robi się coś z niczego, bo raz że praktycznie nic to nie kosztuje, a dwa można uruchomić wyobraźnię, a ja uwielbiam sobie tak siedzieć i wymyślać:)
εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз
Chcę również bardzo podziękować Wam za nieustające zainteresowanie Strasznym Fotelem.
Obecnie mamy już pięciu subskrybentów ♥
Bardzo serdecznie zapraszam Was także na nowe opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Niewinne Oblicze Diabła"i opowiada historię pewnej pielęgniarki. Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Jak myślicie?:)
Jeśli się Wam spodobało, to zachęcam do komentowania, lajkowania i subskrybowania kanału. Im nas będzie więcej, tym będzie weselej...a nawet STRASZNIE wesoło:D
εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз
Przesyłam Wam moc uścisków i życzę Wam bardzo miłego dnia:) Trzymajcie się cieplutko!
PEACE
Jest zadowolona, ponieważ pień nie wygląda już jak dwa kartonowe pudełka obklejone pomarszczoną gazetą:) Pomalowany domek prezentuje się lepiej i sama nie wiem, czemu nie sięgnęłam po plakatówki wcześniej. Tu i ówdzie dodałam także sztuczną roślinność, którą znalazłam porzuconą po jednym z pobliskich jarmarków staroci:)
Okna w domku zrobione są z kawałków folii. Pomalowałam je kolorowymi lakierami do paznokci, aby wyglądały jak witraże.
Jeśli chcielibyście zrobić sobie taki domek w pniu drzewa, to sztuczna kora z pogniecionych gazet sprawdza się bardzo fajnie. Trzyma się wzorowo, przyklejona klejem z mąki (przepis na klej z mąki). Mój domek ma już kilka lat i nic się z nim nie dzieje.
Pomysł na sztuczny mech, również może się Wam przyda? Zrobiłam go z kawałków płatków kosmetycznych, które pomalowałam farbą i przykleiłam tu i ówdzie przy pomocy Tacky Glue (zasycha na przezroczysto).
Mech można nałożyć grubiej lub cienko. Nałożony grubo wygląda jak fantastyczne porosty. Można go w dowolny sposób formować i mieszając różne odcienie farb można stworzyć coś oryginalnego:)
Wracając jednak do Pelasi i wnętrza domku...
Na parterze znajduje się tylko kuchnia, a na pierwszym piętrze jest sypialnia. Jadalnię przeniosłam na patio, obok sypialni. W ten sposób w kuchni zrobiło się więcej miejsca.
Jak podoba się Wam ten domek dla lalek w dniu drzewa? Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądał przed remontem, to zapraszam tu: domek w pniu drzewa.
Muszę Wam powiedzieć, że bardzo przyjemnie robi się coś z niczego, bo raz że praktycznie nic to nie kosztuje, a dwa można uruchomić wyobraźnię, a ja uwielbiam sobie tak siedzieć i wymyślać:)
εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз
Chcę również bardzo podziękować Wam za nieustające zainteresowanie Strasznym Fotelem.
Obecnie mamy już pięciu subskrybentów ♥
Bardzo serdecznie zapraszam Was także na nowe opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Niewinne Oblicze Diabła"i opowiada historię pewnej pielęgniarki. Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Jak myślicie?:)
Jeśli się Wam spodobało, to zachęcam do komentowania, lajkowania i subskrybowania kanału. Im nas będzie więcej, tym będzie weselej...a nawet STRASZNIE wesoło:D
εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз εїз
Przesyłam Wam moc uścisków i życzę Wam bardzo miłego dnia:) Trzymajcie się cieplutko!
PEACE
piątek, 17 czerwca 2016
Przepis na makaron z sosem z pieczonej papryki + "Zjadliwy Mąż" (audio opowiadanie grozy)
Witajcie Kochani:) Dziś mam dla Was prosty przepis na makaron z sosem z pieczonej papryki. To danie smakuje naprawdę super i jeśli jeszcze nigdy nie piekliście papryki, to naprawdę warto, bo nabiera niesamowicie fajnego smaku.
SKŁADNIKI:
-ugotowany makaron (np. rurki)
-świeża papryka (u mnie akurat jest zielona, ale może być w innym kolorze)
-kiszony ogórek lub korniszon do przybrania
-sos: pomidor, ze dwa ząbki czosnku, cebula
-cukier, pieprz cayenne
-masło
-oliwa z oliwek
-jakieś urządzenie do miksowania
Najpierw zabierzemy się za przygotowanie papryki. Myjemy ją, nacieramy oliwą i wstawiamy do rozgrzanego do jakichś 200 stopni Celsjusza piekarnika. Co jakiś czas doglądamy i obracamy. W końcu będzie upieczona i wtedy wkładamy ją do jakiegoś szczelnego pojemniczka, żeby para pomogła w odklejeniu się skórki.
Kiedy papryka przestygnie, przekrawamy ją na pół, wyciągamy środek z pestkami i zdejmujemy skórkę.
Następnie kroimy w kosteczkę i odkładamy sobie na bok.
(Paprykę można także upiec na grillu lub nawet nad palnikiem kuchenki)
W międzyczasie robimy sos. Na gorące masło wrzucamy cebulkę i kiedy się podsmaży, dodajemy pomidora i czosnek. Smażymy przez chwilę, żeby smaki się połączyły i dosypujemy odrobineczkę cukru i naprawdę minimalną ilość pieprzu cayenne (chyba że lubicie bardzo ostre potrawy, to wtedy można dać wedle uznania:))
Mieszamy przez chwilę, aż cukier się rozpuści i następnie miksujemy naszym urządzeniem na gładką masę.
Mieszamy sos z makaronem i układamy na tym wszystkim naszą pieczoną paprykę. Brzegi talerza ozdabiamy pokrojonym drobno ogórkiem kiszonym (lub korniszonem). Doda od smaczku i wizualnie urozmaici naszą potrawę.
Gotowe:)
Jak podoba się Wam ten przepis? Wypróbujecie? Lubicie w ogóle pieczoną paprykę?:)
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Pozostając w kulinarnym temacie, pragnę Wam zaprezentować kolejne opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Zjadliwy Mąż" i opowiada o pewnej pielęgniarce i jej mężu. Właściwie męża, wraz z upływem czasu, jest coraz mniej...
Zapraszam bardzo serdecznie do słuchania, lajkowania i obserwowania kanału:)
Chcę również podziękować Wszystkim, którzy już dołączyli do Strasznego Fotela. Wasze subskrypcje dodają mi skrzydeł i słowa uznania ogromnie mnie wzruszyły.
Spodobał się Wam mój sposób czytania, a wikera posłuchała "Nauczyciela" dwa razy pod rząd. Justyna z kolei puściła wodze wyobraźni i dobudowała do historii całą otoczkę, a od Moniki dostałam brawa na stojąco:) No po prostu dziękuję Wam wszystkim bez wyjątku i z całego serca za takie ciepłe przyjęcie:)
Bez słuchaczy to wszystko nie miałoby sensu.
Nie potrafię się reklamować i szczerze mówiąc, bardzo liczyłam na Wasze wsparcie, ale też bałam się, że po prostu się Wam nie będzie podobało i że w najlepszym razie po kilku sekundach wyłączycie historię i nawet nie będzie się Wam chciało skomentować:)
Dajcie znać, jak podoba Wam się "Zjadliwy Mąż". Wszystkie wskazówki i sugestie są mile widziane.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Życzę Wam miłego, spokojnego wieczoru i przesyłam buziaki!:)
PEACE
SKŁADNIKI:
-ugotowany makaron (np. rurki)
-świeża papryka (u mnie akurat jest zielona, ale może być w innym kolorze)
-kiszony ogórek lub korniszon do przybrania
-sos: pomidor, ze dwa ząbki czosnku, cebula
-cukier, pieprz cayenne
-masło
-oliwa z oliwek
-jakieś urządzenie do miksowania
Najpierw zabierzemy się za przygotowanie papryki. Myjemy ją, nacieramy oliwą i wstawiamy do rozgrzanego do jakichś 200 stopni Celsjusza piekarnika. Co jakiś czas doglądamy i obracamy. W końcu będzie upieczona i wtedy wkładamy ją do jakiegoś szczelnego pojemniczka, żeby para pomogła w odklejeniu się skórki.
Kiedy papryka przestygnie, przekrawamy ją na pół, wyciągamy środek z pestkami i zdejmujemy skórkę.
Następnie kroimy w kosteczkę i odkładamy sobie na bok.
(Paprykę można także upiec na grillu lub nawet nad palnikiem kuchenki)
W międzyczasie robimy sos. Na gorące masło wrzucamy cebulkę i kiedy się podsmaży, dodajemy pomidora i czosnek. Smażymy przez chwilę, żeby smaki się połączyły i dosypujemy odrobineczkę cukru i naprawdę minimalną ilość pieprzu cayenne (chyba że lubicie bardzo ostre potrawy, to wtedy można dać wedle uznania:))
Mieszamy przez chwilę, aż cukier się rozpuści i następnie miksujemy naszym urządzeniem na gładką masę.
Mieszamy sos z makaronem i układamy na tym wszystkim naszą pieczoną paprykę. Brzegi talerza ozdabiamy pokrojonym drobno ogórkiem kiszonym (lub korniszonem). Doda od smaczku i wizualnie urozmaici naszą potrawę.
Gotowe:)
Jak podoba się Wam ten przepis? Wypróbujecie? Lubicie w ogóle pieczoną paprykę?:)
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Pozostając w kulinarnym temacie, pragnę Wam zaprezentować kolejne opowiadanie grozy. Nosi ono tytuł "Zjadliwy Mąż" i opowiada o pewnej pielęgniarce i jej mężu. Właściwie męża, wraz z upływem czasu, jest coraz mniej...
Zapraszam bardzo serdecznie do słuchania, lajkowania i obserwowania kanału:)
Chcę również podziękować Wszystkim, którzy już dołączyli do Strasznego Fotela. Wasze subskrypcje dodają mi skrzydeł i słowa uznania ogromnie mnie wzruszyły.
Spodobał się Wam mój sposób czytania, a wikera posłuchała "Nauczyciela" dwa razy pod rząd. Justyna z kolei puściła wodze wyobraźni i dobudowała do historii całą otoczkę, a od Moniki dostałam brawa na stojąco:) No po prostu dziękuję Wam wszystkim bez wyjątku i z całego serca za takie ciepłe przyjęcie:)
Bez słuchaczy to wszystko nie miałoby sensu.
Nie potrafię się reklamować i szczerze mówiąc, bardzo liczyłam na Wasze wsparcie, ale też bałam się, że po prostu się Wam nie będzie podobało i że w najlepszym razie po kilku sekundach wyłączycie historię i nawet nie będzie się Wam chciało skomentować:)
Dajcie znać, jak podoba Wam się "Zjadliwy Mąż". Wszystkie wskazówki i sugestie są mile widziane.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Życzę Wam miłego, spokojnego wieczoru i przesyłam buziaki!:)
PEACE
środa, 15 czerwca 2016
Straszny Fotel rusza z kopyta - czyli opowiadania z dreszczykiem ode mnie dla Was :)
Witajcie Kochani! Od jakiegoś już czasu nosiłam się z zamiarem powołania do życia Strasznego Fotela. Ostatecznie zdecydowałam się na zakup przyzwoitego mikrofonu i uruchomiłam wyobraźnię. Zabrałam się za pisanie niezbyt długich historii i za ich nagrywanie oraz obróbkę.
Pierwszą historię możecie już usłyszeć. Nosi ona tytuł 'Nauczyciel' i opowiada o losach biologa Staszewskiego. Mężczyzna pracuje w liceum i na co dzień zmaga się z krnąbrnymi uczniami. Łagodne usposobienie czyni z niego świetny cel dla szkolnych chuliganów. Co wyniknie z niewybrednych żartów? Tego dowiecie się podczas piętnastominutowego słuchowiska:)
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli poświęcicie mi chwilę czasu i posłuchacie tego premierowego nagrania grozy i podzielicie się wrażeniami.
Będę Wam również ogromnie wdzięczna za wszelkiego rodzaju wskazówki i opinie. (Tylko błagam, bądźcie w miarę delikatni, żebym się nie popłakała ♥ Dopiero pierwszy raz dane mi się było spełnić w roli lektora:))
Wielką przyjemność sprawicie mi również, subskrybując kanał na Youtube i dołączając tym samym do fanów mojej radosnej twórczości.
Wasze wsparcie to najlepsza motywacja do działania:)
Na koniec chcę podziękować Kasi z bloga Seledynowa Codzienność, za zdjęcie fotela:)
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam strasznie dużo buziaków!:))
PEACE
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
PS.
Jeśli chcielibyście usłyszeć w strasznym Fotelu swoje historie, to zachęcam do kontaktu.
Pierwszą historię możecie już usłyszeć. Nosi ona tytuł 'Nauczyciel' i opowiada o losach biologa Staszewskiego. Mężczyzna pracuje w liceum i na co dzień zmaga się z krnąbrnymi uczniami. Łagodne usposobienie czyni z niego świetny cel dla szkolnych chuliganów. Co wyniknie z niewybrednych żartów? Tego dowiecie się podczas piętnastominutowego słuchowiska:)
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli poświęcicie mi chwilę czasu i posłuchacie tego premierowego nagrania grozy i podzielicie się wrażeniami.
Będę Wam również ogromnie wdzięczna za wszelkiego rodzaju wskazówki i opinie. (Tylko błagam, bądźcie w miarę delikatni, żebym się nie popłakała ♥ Dopiero pierwszy raz dane mi się było spełnić w roli lektora:))
Wielką przyjemność sprawicie mi również, subskrybując kanał na Youtube i dołączając tym samym do fanów mojej radosnej twórczości.
Wasze wsparcie to najlepsza motywacja do działania:)
Na koniec chcę podziękować Kasi z bloga Seledynowa Codzienność, za zdjęcie fotela:)
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam strasznie dużo buziaków!:))
PEACE
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
PS.
Jeśli chcielibyście usłyszeć w strasznym Fotelu swoje historie, to zachęcam do kontaktu.
piątek, 10 czerwca 2016
Absurdalnie fajna czapka z pomponem + Psychodeliczne dźwięki
Dziś, za sprawą pewnej czapki, pragnę Was zaprosić do zwariowanego acz urokliwego świata absurdu. Tak właśnie kojarzą mi się blado różowe kropki na morskim tle z dodatkiem brązu:)
Przedstawiam Wam moją nową robótkę:)
Wiem, że to nie koniecznie sezon na czapki, ale tak mnie jakoś wzięło i musiałam ją wydziergać natychmiast i to właśnie w takich kolorach:D Pompon był także obowiązkowy.
Jak podoba się Wam ta szydełkowa czapka z pomponem?
Przygotowałam dla Was również muzyczkę, która zmieni Wasz dzień w coś na kształt tęczowej bezy z wirującymi na około, ruchem rosnąco malejącym, skrzydlatymi kotami o zakręconych wąsach i pazurkach, tworzących lukrową pajęczynę wszechświata niskorosłych olbrzymów, grających na złotych fujarkach. ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫
Czy po odsłuchaniu poniższych utworów złapaliście bakcyla? Jeśli tak, to wycieczka do krainy absurdu jest kompletna, a wrota szaleństwa otwarte ≥^.^≤
Jeśli nadal czujecie niedosyt, to polecam poniższy utwór z mojej najulubieńszej płyty Lady Pank.
Jak byłam mała, miałam ten album na kasecie i katowałam go przez długie lata. Był dla mnie czystymi emocjami, odbiciem ludzkich charakterów i pragnień. Chciałam być wolna i przy tych dźwiękach pałętałam się po drogach, buszowałam w pustostanach i zdobywałam tereny zakazane:)
Przy Siedmioramiennej Tęczy można pomarzyć o wszystkim:)
Trzymajcie się cieplutko moi Kochani. Szalenie mocno Was ściskam i ślę buziaki!:))
PEACE
Przedstawiam Wam moją nową robótkę:)
Wiem, że to nie koniecznie sezon na czapki, ale tak mnie jakoś wzięło i musiałam ją wydziergać natychmiast i to właśnie w takich kolorach:D Pompon był także obowiązkowy.
Jak podoba się Wam ta szydełkowa czapka z pomponem?
Przygotowałam dla Was również muzyczkę, która zmieni Wasz dzień w coś na kształt tęczowej bezy z wirującymi na około, ruchem rosnąco malejącym, skrzydlatymi kotami o zakręconych wąsach i pazurkach, tworzących lukrową pajęczynę wszechświata niskorosłych olbrzymów, grających na złotych fujarkach. ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫
Czy po odsłuchaniu poniższych utworów złapaliście bakcyla? Jeśli tak, to wycieczka do krainy absurdu jest kompletna, a wrota szaleństwa otwarte ≥^.^≤
Jeśli nadal czujecie niedosyt, to polecam poniższy utwór z mojej najulubieńszej płyty Lady Pank.
Jak byłam mała, miałam ten album na kasecie i katowałam go przez długie lata. Był dla mnie czystymi emocjami, odbiciem ludzkich charakterów i pragnień. Chciałam być wolna i przy tych dźwiękach pałętałam się po drogach, buszowałam w pustostanach i zdobywałam tereny zakazane:)
Przy Siedmioramiennej Tęczy można pomarzyć o wszystkim:)
Trzymajcie się cieplutko moi Kochani. Szalenie mocno Was ściskam i ślę buziaki!:))
PEACE
wtorek, 7 czerwca 2016
Przepis na ryżowe kotleciki + Migawki z życia kota
Witajcie Kochani:) Dziś mam dla Was nowy przepis na kotleciki ryżowe. To już trzeci, a pozostałe znajdziecie tu:
-Szybkie i proste kotleciki ryżowe
-Marchewkowo czosnkowe kotleciki ryżowe
Zrobienie tych kotlecików jest proste, ale troszkę bardziej pracochłonne, bo składniki będziemy nie tylko kroić, ale również lekko miksować. Dodatkowo, do wykonania tych kotlecików polecam gorąco ryż Basmati.
PRZEPYSZNE KOTLECIKI RYŻOWE Z WARZYWAMI:
Składniki:
-ugotowany ryż Basmati (jest on perfumowany i po ugotowaniu pachnie cudnie. Bardzo dużo daje kotlecikom)
-mąka pszenna
-jajko
-bułka tarta do obtaczania
-cebula
-marchewka
-kilka rzodkiewek
-trochę kukurydzy z puszki
-ziemniak
-starty żółty ser
-do przyprawienia: zioła prowansalskie, kminek (najlepiej utarty w moździerzu), curry, pieprz, sól, granulowany czosnek
-olej roślinny do smażenia
-jakiś rozdrabniacz do miksowania
Kroimy na drobniutko: marchewkę, cebulę, rzodkiewki i ziemniaka.
Wszystkie te składniki wraz z ryżem, kukurydzą i żółtym serem wrzucamy do miski. Dodajemy jajko i mąkę i mieszamy do połączenia. Następnie jeszcze miksujemy delikatnie (nie na miazgę). Przyprawiamy i znów dokładnie mieszamy i formujemy kotleciki.
Kotleciki obtaczamy w bułce tartej i smażymy po obu stronach na rozgrzanym oleju.
Gotowe:)
Serwować można je, jak kto chce.
Ja wybieram wersję z sosem i kukurydzą z puszki.
SOS:
Mieszamy majonez ze śmietaną (majonezu dajemy mniej niż śmietany) i dodajemy troszkę kwasku cytrynowego w płynie, ziół prowansalskich, bazylii i dużo granulowanego czosnku. Mieszamy i mamy pyszny sosik:)
Jak podoba się Wam się ten przepis? Wypróbujecie go?
※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※
Pogoda u mnie jest już całkiem deszczowa. Podtopiło niektóre domy i ulice. Nawet autobusy nie dają sobie rady z wodą.
Panny Miau jednak ten problem nie dotyczy. Dzisiejszy dzień zaczęła po południu, od inspekcji. Wprawnym okiem przejrzała zawartość siatki...
...a że nie znalazła nic dla siebie, to nieco naburmuszona, skupiła się na misce z kocim jedzonkiem.
Z pełnym brzuszkiem pokręciła się trochę po domu...
...ale szybko doszła do wniosku, że nie ma co tracić czasu na bezproduktywne chodzenie.
Stała przez chwilę, zahipnotyzowana falistą fakturą niebieskiego koca. W końcu skoczyła. Cóż to był za lot! Nieuchwytny wręcz i choć krótki, to niezwykle emocjonujący.
Potem Panna Miau znalazła idealne miejsce na zasłużony odpoczynek. Pełen gracji kuperek spoczął na szydełkowej koronce, a reszta futra zaszczyciła, dokładnie przestudiowany wcześniej, koc.
Co porabiają Wasze zwierzaki? W jakich miejscach najchętniej leniuchują?:)
※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※
Przesyłam Wam buziaki i życzę dobrej nocy!:)
PEACE
-Szybkie i proste kotleciki ryżowe
-Marchewkowo czosnkowe kotleciki ryżowe
Zrobienie tych kotlecików jest proste, ale troszkę bardziej pracochłonne, bo składniki będziemy nie tylko kroić, ale również lekko miksować. Dodatkowo, do wykonania tych kotlecików polecam gorąco ryż Basmati.
PRZEPYSZNE KOTLECIKI RYŻOWE Z WARZYWAMI:
Składniki:
-ugotowany ryż Basmati (jest on perfumowany i po ugotowaniu pachnie cudnie. Bardzo dużo daje kotlecikom)
-mąka pszenna
-jajko
-bułka tarta do obtaczania
-cebula
-marchewka
-kilka rzodkiewek
-trochę kukurydzy z puszki
-ziemniak
-starty żółty ser
-do przyprawienia: zioła prowansalskie, kminek (najlepiej utarty w moździerzu), curry, pieprz, sól, granulowany czosnek
-olej roślinny do smażenia
-jakiś rozdrabniacz do miksowania
Kroimy na drobniutko: marchewkę, cebulę, rzodkiewki i ziemniaka.
Wszystkie te składniki wraz z ryżem, kukurydzą i żółtym serem wrzucamy do miski. Dodajemy jajko i mąkę i mieszamy do połączenia. Następnie jeszcze miksujemy delikatnie (nie na miazgę). Przyprawiamy i znów dokładnie mieszamy i formujemy kotleciki.
Kotleciki obtaczamy w bułce tartej i smażymy po obu stronach na rozgrzanym oleju.
Gotowe:)
Serwować można je, jak kto chce.
Ja wybieram wersję z sosem i kukurydzą z puszki.
SOS:
Mieszamy majonez ze śmietaną (majonezu dajemy mniej niż śmietany) i dodajemy troszkę kwasku cytrynowego w płynie, ziół prowansalskich, bazylii i dużo granulowanego czosnku. Mieszamy i mamy pyszny sosik:)
Jak podoba się Wam się ten przepis? Wypróbujecie go?
※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※
Pogoda u mnie jest już całkiem deszczowa. Podtopiło niektóre domy i ulice. Nawet autobusy nie dają sobie rady z wodą.
Panny Miau jednak ten problem nie dotyczy. Dzisiejszy dzień zaczęła po południu, od inspekcji. Wprawnym okiem przejrzała zawartość siatki...
...a że nie znalazła nic dla siebie, to nieco naburmuszona, skupiła się na misce z kocim jedzonkiem.
Z pełnym brzuszkiem pokręciła się trochę po domu...
...ale szybko doszła do wniosku, że nie ma co tracić czasu na bezproduktywne chodzenie.
Stała przez chwilę, zahipnotyzowana falistą fakturą niebieskiego koca. W końcu skoczyła. Cóż to był za lot! Nieuchwytny wręcz i choć krótki, to niezwykle emocjonujący.
Potem Panna Miau znalazła idealne miejsce na zasłużony odpoczynek. Pełen gracji kuperek spoczął na szydełkowej koronce, a reszta futra zaszczyciła, dokładnie przestudiowany wcześniej, koc.
Co porabiają Wasze zwierzaki? W jakich miejscach najchętniej leniuchują?:)
※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※
Przesyłam Wam buziaki i życzę dobrej nocy!:)
PEACE
niedziela, 5 czerwca 2016
Po koncercie HK & les Saltimbanks + Kapelusz w stylu Dale'a z The Walking Dead:) + Mini szafeczka z zawiasami ze szpilek
Witajcie Kochani:) Wczoraj wybraliśmy się z lubym do pobliskiego miasta Roubaix na koncert.
Mimo chłodu atmosfera była bardzo miła i czas szybko płynął. Oboje żałowaliśmy, że nie dało się zostać dłużej, ale niestety u nas metro zamyka się po północy.
Grały różne zespoły, a wśród nich HK & les Saltimbanks i Orange Blossom.
Ten pierwszy zespół porwał ludzi do tańca i słowami piosenek zachęcał do walki o równość i pokój i wytykał słabości skomercjalizowanej rzeczywistości oraz demagogicznego bełkotu itp.
Żebyście mogli poczuć klimat oto kilka piosenek HK & les Saltimbanks:
"Citroyen du Monde"
Piosenka mówi o tym, że granice są jak blizny i rany po bezsensownych wojnach. Bohater tej piosenki nie ma bojowego hymnu, ojczyzny ani prezydenta. Nie eksploatuje ludzi, nie bogaci się i raczej woli zagłodzić się na śmierć z przybyszami z innych ziem, niż walczyć z nimi i żyć sobie sielsko, gdy oni nie mają nic.
Jednych obcokrajowców wita się z otwartymi rękami, a innych traktuje jak wrogów, bo jedni są użyteczni a drudzy nie. Prawdziwy brutal skrywa się jednak tam, gdzie mówią pieniądze i ropa naftowa. Bohater piosenki ma jedno marzenie, aby Ziemia bez granic należała do wszystkich albo do nikogo.
Tekst jest naprawdę fajny i zamieszczam Wam tłumaczenie ze strony Lyricstranslate:
I don't have a war anthem nor a homeland nor a President
I have no army but that of those who want
To fight for love despite the rule of money
I have no people to exploit, no wealth to produce for my own
I have no ground to protect from these miserable people who come from around the world
And if we should starve to death together here, be welcome
Rather die than live in abundance, dressed in clothes when so many others are naked
Citizen of the world, supporter of a world without borders (X2)
There is the good foreigner who you welcome arms open wide
And there is the bad one who you hunt down as soon as he crosses your border
There is the good one, who will be useful to you
And there is the hoodlum who you don't want to see coming to your town at all
If you look for the brute, go where you talk dollars, cash and crude oil
But anyway don't look for the sheriff I shot him down when he told me he only protected the rich
Citizen of the world, supporter of a world without borders
And if you're not happy with your share, you'll take more without having to fight
There are so many losers in this world, so easy to knock down
Look at all these borders they are but dark scars
Open wounds of ancient conquests, remains of useless sacrifices
So many poor soldiers sent for the task died
While in some cosy place the colonels were celebrating the victory with champagne
There is only one dream I chase, one sentence that sounds inside of me
Beyond the borders the Earth must belong to all or to none
Citizen of the world, supporter of a world without borders
"On Lache Rien" ("Nie poddajemy się")
Piosenka zwraca uwagę na to, że prawa człowieka i demokracja giną pod interesami najbogatszych. Kłamstwa liderów politycznych, to okruszki rzucane przed proletariat, ale gdzie jest życie, tam jest walka o lepszy świat. (Piosenka z napisami)
"Ce Soir Nous Irons Au Bal"
Piosenka powstała po ataku terrorystycznym na Bataclan. Zaczyna się słowami: 'Oni chcą nas podzielić'. Bohater piosenki zastanawia się, czy uda im się odebrać nam uśmiech i czy to źle mieć nadal wiarę w to, że jesteśmy braćmi? Stwierdza, że tej nocy będziemy tańczyć na balu, razem pomiędzy kulami. Skonfrontowani ze strachem nie poddamy się. Nasza radość i umiłowanie życia są naszą siłą. (W teledysku występują osoby niesłyszące i przedstawiają tekst piosenki w języku migowym)
Mam nadzieję, że słuchało się Wam równie przyjemnie jak mnie:)
A na koniec jeszcze Orange Blossom:
Całą drogę powrotną towarzyszyła nam gęsta mgła. Lille wyglądało niesamowicie! Można było znaleźć się po prostu w bajce i nawet jakoś tak mniej doskwierała niska temperatura. Lubicie mgłę? Ja jestem wielką fanką:)
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Chcę Wam jeszcze pokazać nową miniaturową szafeczkę. Zrobiłam ją ze szpulki po kordonku i pomalowałam farbami. Miniaturowe zawiasy ze szpilek pomogły mi w zamocowaniu drzwi.
Blat do szafki dokleiłam na końcu i w ten sposób zamaskowałam szpilki, które są powbijane od góry i od dołu i lekko przycięte. Gałki przy drzwiczkach zrobiłam z koralików i również ze szpilek. Wnętrze drzwi, w miejscach gdzie przebiegają szpilki, pogrubiłam kilkoma paskami tektury. Taki recyklingowy projekt polecam, ale uważajcie, żeby nie zrobić sobie morfologii:D
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Na koniec dodam, że pogoda dziś zaskoczyła mnie słoneczkiem. Rano wybraliśmy się do pobliskiej miejscowości na ryneczek z rupieciami. Niestety nadal nie udało mi się wyszukać wymarzonej miski, ale za to kupiłam sobie wymarzony kapelusik:)
Od dawna chodził za mną ten fason, ale jakoś się nigdy nie złożyło i dziś udało mi się kupić taki oto kapelusik jak na ryby.
Jest to podobny fason kapelusza, jaki nosił Dale w The Walking Dead.
Podoba mi się bardzo, że mój ma sporych rozmiarów rondo i już niedługo będzie mógł się sprawdzić podczas upałów. Wydaje mi się, że pogoda powolutku przechodzi w letnią. Oczywiście zobaczymy, jak to będzie, bo przed chwilą skończyło padać:)
Lubicie nosić kapelusiki? Co powiecie na ten konkretny?:)
Teraz już przesyłam Wam ogromne uściski i życzę Wam bardzo miłego wieczoru:)
PEACE
Mimo chłodu atmosfera była bardzo miła i czas szybko płynął. Oboje żałowaliśmy, że nie dało się zostać dłużej, ale niestety u nas metro zamyka się po północy.
Grały różne zespoły, a wśród nich HK & les Saltimbanks i Orange Blossom.
Ten pierwszy zespół porwał ludzi do tańca i słowami piosenek zachęcał do walki o równość i pokój i wytykał słabości skomercjalizowanej rzeczywistości oraz demagogicznego bełkotu itp.
Żebyście mogli poczuć klimat oto kilka piosenek HK & les Saltimbanks:
"Citroyen du Monde"
Piosenka mówi o tym, że granice są jak blizny i rany po bezsensownych wojnach. Bohater tej piosenki nie ma bojowego hymnu, ojczyzny ani prezydenta. Nie eksploatuje ludzi, nie bogaci się i raczej woli zagłodzić się na śmierć z przybyszami z innych ziem, niż walczyć z nimi i żyć sobie sielsko, gdy oni nie mają nic.
Jednych obcokrajowców wita się z otwartymi rękami, a innych traktuje jak wrogów, bo jedni są użyteczni a drudzy nie. Prawdziwy brutal skrywa się jednak tam, gdzie mówią pieniądze i ropa naftowa. Bohater piosenki ma jedno marzenie, aby Ziemia bez granic należała do wszystkich albo do nikogo.
Tekst jest naprawdę fajny i zamieszczam Wam tłumaczenie ze strony Lyricstranslate:
I don't have a war anthem nor a homeland nor a President
I have no army but that of those who want
To fight for love despite the rule of money
I have no people to exploit, no wealth to produce for my own
I have no ground to protect from these miserable people who come from around the world
And if we should starve to death together here, be welcome
Rather die than live in abundance, dressed in clothes when so many others are naked
Citizen of the world, supporter of a world without borders (X2)
There is the good foreigner who you welcome arms open wide
And there is the bad one who you hunt down as soon as he crosses your border
There is the good one, who will be useful to you
And there is the hoodlum who you don't want to see coming to your town at all
If you look for the brute, go where you talk dollars, cash and crude oil
But anyway don't look for the sheriff I shot him down when he told me he only protected the rich
Citizen of the world, supporter of a world without borders
And if you're not happy with your share, you'll take more without having to fight
There are so many losers in this world, so easy to knock down
Look at all these borders they are but dark scars
Open wounds of ancient conquests, remains of useless sacrifices
So many poor soldiers sent for the task died
While in some cosy place the colonels were celebrating the victory with champagne
There is only one dream I chase, one sentence that sounds inside of me
Beyond the borders the Earth must belong to all or to none
Citizen of the world, supporter of a world without borders
"On Lache Rien" ("Nie poddajemy się")
Piosenka zwraca uwagę na to, że prawa człowieka i demokracja giną pod interesami najbogatszych. Kłamstwa liderów politycznych, to okruszki rzucane przed proletariat, ale gdzie jest życie, tam jest walka o lepszy świat. (Piosenka z napisami)
"Ce Soir Nous Irons Au Bal"
Piosenka powstała po ataku terrorystycznym na Bataclan. Zaczyna się słowami: 'Oni chcą nas podzielić'. Bohater piosenki zastanawia się, czy uda im się odebrać nam uśmiech i czy to źle mieć nadal wiarę w to, że jesteśmy braćmi? Stwierdza, że tej nocy będziemy tańczyć na balu, razem pomiędzy kulami. Skonfrontowani ze strachem nie poddamy się. Nasza radość i umiłowanie życia są naszą siłą. (W teledysku występują osoby niesłyszące i przedstawiają tekst piosenki w języku migowym)
Mam nadzieję, że słuchało się Wam równie przyjemnie jak mnie:)
A na koniec jeszcze Orange Blossom:
Całą drogę powrotną towarzyszyła nam gęsta mgła. Lille wyglądało niesamowicie! Można było znaleźć się po prostu w bajce i nawet jakoś tak mniej doskwierała niska temperatura. Lubicie mgłę? Ja jestem wielką fanką:)
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Chcę Wam jeszcze pokazać nową miniaturową szafeczkę. Zrobiłam ją ze szpulki po kordonku i pomalowałam farbami. Miniaturowe zawiasy ze szpilek pomogły mi w zamocowaniu drzwi.
Blat do szafki dokleiłam na końcu i w ten sposób zamaskowałam szpilki, które są powbijane od góry i od dołu i lekko przycięte. Gałki przy drzwiczkach zrobiłam z koralików i również ze szpilek. Wnętrze drzwi, w miejscach gdzie przebiegają szpilki, pogrubiłam kilkoma paskami tektury. Taki recyklingowy projekt polecam, ale uważajcie, żeby nie zrobić sobie morfologii:D
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Na koniec dodam, że pogoda dziś zaskoczyła mnie słoneczkiem. Rano wybraliśmy się do pobliskiej miejscowości na ryneczek z rupieciami. Niestety nadal nie udało mi się wyszukać wymarzonej miski, ale za to kupiłam sobie wymarzony kapelusik:)
Od dawna chodził za mną ten fason, ale jakoś się nigdy nie złożyło i dziś udało mi się kupić taki oto kapelusik jak na ryby.
Jest to podobny fason kapelusza, jaki nosił Dale w The Walking Dead.
Podoba mi się bardzo, że mój ma sporych rozmiarów rondo i już niedługo będzie mógł się sprawdzić podczas upałów. Wydaje mi się, że pogoda powolutku przechodzi w letnią. Oczywiście zobaczymy, jak to będzie, bo przed chwilą skończyło padać:)
Lubicie nosić kapelusiki? Co powiecie na ten konkretny?:)
Teraz już przesyłam Wam ogromne uściski i życzę Wam bardzo miłego wieczoru:)
PEACE
Subskrybuj:
Posty (Atom)