U.r..u...C....h....a......m........i........a...........M..........Y..........W.e..H....I....k...U.......ł..........C.z..a....S.....u
Pamiętam, jak zobaczyłam Pamelkę w sklepie papierniczym i jak absolutnie zapragnęłam ją mieć. Przez lata była to moja wierna towarzyszka zabaw i będzie mi miło jeśli ciepło ją powitacie.
Laleczka jest mniejsza od Barbie i mimo kilkunastu centymetrów wzrostu posiada aż 10 punktów artykulacji. Zginają jej się kolana i ręce w łokciach. Ręce i nogi są do korpusu przymocowane za pomocą gumki. Guma łączy również tors z miednicą i daje nam ruchomą talię. Główka lali obraca się i rusza w górę i w dół. Rączki uformowane są tak, że Pamelka bez trudu może trzymać różne przedmioty.
Oryginalnie włosy lali były podkręcone na końcach, ale czas zrobił swoje i loki się rozprostowały. Poniżej możecie zobaczyć, jak zapakowałam pamelkowe włoski, aby się nie poniszczyły:)
Po latach, zaledwie parę dni temu, Pamela dostała nową fryzurę z przedziałkiem.
Strój Pameli Balleriny zachował się w całości, ale niestety zestaw do jazdy konnej już nie. Zagubiły się buciki, spodenki i czerwona marynarka. Została jedynie czapeczka i biała bluzka.
Dlatego też malutka Pamela postanowiła wybrać się na przejażdżkę nieskrępowana żadnym strojem...:)
Koń Pameli Love ma wszystko to, co było w zestawie. Nie brakuje mu siodła ani derki i jest bardzo zadowolony ze swego zaplecionego przed laty ogona:)))
Ja jestem z kolei bardzo zadowolona, że te maleństwa są ze mną i stały się częścią Niewielkiego Wymiaru.
Mam do nich bardzo szczególny stosunek, ponieważ są to jedne z moich najstarszych zabawek lalkowych.
Zdaję sobie sprawę, że są to kawałki plastiku, ale dla mnie są one dodatkowo wspomnieniem zabaw, spokoju, istotkami, które szanowałam, kochałam i którym opiekowałam się przez grubo ponad dwie dekady.
Jako dziecko wymyślałam przygody Pameli i mając przed oczami wyobraźni ją i jej wiernego druha-konika, dryfowałam daleko, wprost do krainy marzeń, gdzie byłam szczęśliwa i bezpieczna.
Dzięki Pamelce moje życie było piękniejsze i dlatego jestem do niej ogromnie przywiązana po dziś dzień.
Zabawki nigdy mnie nie zawiodły. W nich zawsze mogłam znaleźć pocieszenie. O ile pisanie dawało upust moim emocjom i pomagało wyrzucić na zewnątrz, co mi grało w duszy, o tyle zabawki oferowały natychmiastową odskocznię, pozwalały myślom iść w całkiem innym kierunku, uciec od problemów, których nie mogłam rozwiązać.
Być może dlatego właśnie lubię zabawki dzisiaj? To cudowna pożywka dla wyobraźni. Kiedy trafia do mnie nowa lalka, miś, konik etc. zawsze jestem wniebowzięta. Nigdy nie wyrzuciłam lalki, zdarzało mi się kupić misie bez łapki, bo było mi ich szkoda. Dla niektórych pewno straszna ze mnie frajerka, a dla innych może nie taka straszna?
Frajerka czy nie, to na pewno jestem szczęśliwsza dzięki moim lalkom, misiom i całej zabawkowej menażerii.
Szydełkowanie przyjemnie idzie w parze z lalkowym hobby i przydają się również moje minimalne umiejętności krawieckie. Budowanie Niewielkiego Wymiaru to świetna zabawa i coś dla mnie ważnego.
Jak podoba się Wam lalka Pamela Love i konik? Może miałyście taką lalę i jeszcze jakieś inne akcesoria dla niej? Może cały czas macie?
Wehikułem czasu zabieram Was również w podróż gastronomiczną. Przedstawiam Wam jedno z pierwszych dań obiadowych, jakie sama robiłam i do tej pory jest to jedno z moich ulubionych.
Oto tłuczone ziemniaki z jajkiem sadzonym. Ziemniaczki gotuję w osolonej wodzie i ugniatam z masłem i tłustą śmietanką. To dla mnie super smakołyk:) Wyobraźcie sobie, że tłuczek do ziemniaków wcale nie jest we Francji jakoś szczególnie popularny. Większość gospodarstw domowych posiada maszynkę do purée. Zanim zaopatrzyłam się w mój pierwszy tłuczek do ziemniaków we Francji, to używałam po prostu widelca. Tłuczkiem jednak jest o wiele szybciej i przyjemniej.
Do smażenia jajka używam masełka i tym to masełkiem polewam sobie jeszcze na koniec ziemniaki. Na zdjęciu powyżej do smaczku domowej roboty papryka ze słoika:)
Lubicie ziemniaczki z jajkiem sadzonym? Ja przyznam się, że nie każde sadzone tak samo mi smakuje. To idealne ma całkowicie ścięte białko, ale płynne żółtko. Czasem moje jajo nakrywam podczas smażenia i wtedy białko otula żółtko, a czasem nie okrywam i tak po prostu sobie smażę. Nieraz na jajko daję plasterek żółtego serka i różne przyprawy. Czasem obok jaja podsmażam też cebulkę, którą później wrzucam na ziemniaczki.
Kiedy patrzę na to danie, to uświadamiam sobie, że tak naprawdę to nigdy nie przepadałam jakoś szczególnie za mięsem. Pierwsze dania, które w życiu samodzielne gotowałam, były bezmięsne. Do tej pory z mięsa najbardziej smakują mi parówki i kabanosy, a kotlety mielone robię bardzo sporadycznie i głównie po to, aby zadowolić mego lubego:)
Lalkami interesowałam się o wiele wcześniej niż gotowaniem, a więc przenieśliśmy się nieco ku chwili obecnej. Podążmy dalej w kierunku teraźniejszości.
Kilka miesięcy temu odkryłam najfantastyczniejszy lakier nude i najapetyczniej pachnącą maskę do włosów.
Zdawało mi się, że dobranie cielistego lakieru do paznokci będzie dla mnie nieosiągalne. Dysponując ograniczonym budżetem, nie mogłam sobie pozwolić na setki eksperymentów. Lakiery z wyższych półek w ogóle mnie nie interesują, bo szkoda mi na nie pieniędzy i to zdecydowanie zawęziło mój krąg poszukiwań. Od czasu do czasu nabywałam buteleczkę lakieru z nadzieją, że być może trafię odcień nie za jasny, nie za ciemny i taki w sam raz. Do tego mój lakier idealny miał równo kryć. Sięgnęłam w końcu po lakiery Golden Rose. Zaopatrzyłam się w 204, 205 i 206. Okazało się, że numer 205 to absolutny strzał w dziesiątkę. Na paznokciach wygląda pięknie i nie odcina się.
Lekko żółtawy Golden Rose 206 też jest całkiem niezły, a 204 podoba mi się jedynie na paznokciach stóp.
Lakiery nie smużą się i szybko się nimi maluje. Jeszcze je kupię przy najbliższej okazji. Tu w okolicy nie ma, ale Święta w Polsce, to dobry czas do zakupów.
Bez wątpienia sięgnę też po kolejną maskę do włosów Eveline 8w1 Argan Keratin Liquid Silk. Stosuję ją sobie średnio raz w tygodniu i efektów jakichś spektakularnych nie zauważyłam, ale włosy po tej odżywce pachną obłędnie! Maska nie ułatwia rozczesywania, ale mnie to nie przeszkadza, bo jednocześnie stosuję odżywkę bez spłukiwania.
Jeśli chodzi o kosmetyki pielęgnacyjne, jestem zdecydowanie węchowcem i uwielbiam te wyciszające, kojące i pachnące apetycznie. Maska Eveline 8w1 sprawia, że czuję się błogo:)
A Wy odkryliście ostatnio jakieś fajne kosmetyki? Znacie te tutaj? Lubicie? A może wcale Wam się nie podobają takie cieliste lakiery do paznokci?
Ostatnia przejażdżka wehikułem czasu jest zaledwie do dnia wczorajszego. Wyobraźcie sobie, że słoneczko wyjrzało zza chmur i można było porzucić płaszcz i czapkę.
Miałam okazję założyć sweterek z pieskiem i wygrzać się w słonecznych promieniach. Teraz trochę kicham, ale niewątpliwie było warto się naziębić, zwłaszcza że dziś już tak pięknie na dworze nie jest:) Co powiecie na mój psi sweterek?
Wehikuł czasu zamrugał lampkami i tak to nasza wyprawa dobiegła końca:) Życzę Wam miłego dnia i przesyłam uściski! Do zobaczenia w przyszłości:)))
PEACE
No i chciałam się mega rozpisać, a tu mój mały dzidziuś zawodzi w płaczu. Epidemia grypowa :/ Ech... i nici z wielkiego wpisu. ;) Ja nie przywiązywałam się za bardzo do zabawek, szanowałam, owszem, wiele z mojego dzieciństwa ze mną zostało i teraz zabawia moich partyzantów. A twoja lalka to prawdziwy skarb. Ja nie miałam w dzieciństwie takiej ruchomej. Co najwyżej łysą z kilkoma perukami na wymianę. ;)
OdpowiedzUsuńHihi, ucałuj go ode mnie:) Oj takie zabawki z pokolenia na pokolenie to jest coś niesamowitego! Dziękuję:)) To była moja jedyna malusia lala ze stawami. Tak to z modeliny sobie zrobiłam klauna, ale on nie zostawał w jednej pozycji bo stawy zrobiłam mu na metalowe pętelki:D Ooo, a co za łysą z perukami??? W ogóle nie kojarzę takiej łysej z perukami. Pamiętasz może nazwę?
UsuńUściski!:))
A niestety, nie pamiętam co to była za firma. To było nade in china, taka lalka przyklejona do sztywnej karty plastikiem. Rodziców nie było stać na lale ze sklepów i ratowali się takimi z bazarów. Jedną perukę miała z długimi a drugą z krótkim włosami i kilka ubranek. Pamiętam też taką dużą lale Cindy co za rękę można było prowadzić, miała chyba z 110 cm, ale nie mam pojęcia co się z nią stało. Mama mi dla niej nawet ciuchy szyła. Mnie w tego typu lalach denerwowało, że włosy strasznie się z czasem plątały, a ja tak lubiłam je czesać. Moja córka też nie bawi się łąkami, chyba że ja zaczynam je przebierać albo czesać. Na święta kupiłam jej taką cudną Roszpunkę z długimi włosami do czesania i się czasami bawię. Czasami lepiej posiedzieć przy takich lalach i poudawać, że ma się te 5 lat niż robić coś głupiego i bezmyślnego. Po za tym, każdy powinien mieć swoje hobby, byle życiu nie zagrażało ;)
UsuńTakiej dużej to nie miałam, ale mogę sobie wyobrazić, że to była frajda już nawet stać sobie obok takiej olbrzymiej lali.
UsuńZaintrygowały mnie te wymienne peruki i trochę przetrząsam google poszukiwaniu tej Twojej lali.
Bardzo lubię włosy mojej Zombie Princess Roszpunki:) Jeszcze ich nie rozczesałam w nową fryzurę, ale na pewno przyjdzie na to czas:D Mnie lalki w zupełnie inną czasoprzestrzeń przenoszą. Ciekawe, czy gdybym miała dziecko, to by lubiło lalki czy nie. We Francji dzieci jakoś mniej czasu w domu spędzają, bo od paru lat już prowadzane są do szkoły. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej strony wydaje mi się, że trochę trudniej jest dziecko czymś zainteresować, jak dużo czasu spędza poza domem. Wraca zmęczone, rozkokoszone i pewno nie bardzo w nastroju do używania szarych komórek do nowych akcji poznawczych:)
Zgadzam się z Tobą, że każdy powinien mieć hobby, bo inaczej może być trochę nudno i smutno:)
Ja uwielbiam zabawki i wcale nie jesteś frajerką :) Moim zdaniem w każdym z nas siedzi dziecko, a zresztą kto powiedział, że dorośli nie mogą bawić się zabawkami? Ja kupuję czasem zabawki na jakiś wyprzedażach bo widzę w ich oczach życie i może to jest śmieszne, ale dają mi jakieś poczucie bezpieczeństwa, które zabiera podły, dorosły świat.
OdpowiedzUsuńObiad zrobiłaś super chociaż ja jestem "mięsojadliwa", ale w dzieciństwie często jadłam ziemniaki z jajkiem sadzonym i bardzo to lubiłam :)
Hihi, dzięki:) No właśnie. Też w nich odnajduję poczucie bezpieczeństwa właśnie i jest mi w ich towarzystwie bardzo przyjemnie. My tutaj całkiem niedaleko mamy duży sklep z zabawkami. Wystarczy metrem pojechać kilka stacji, ale nie mam z kim chodzić popatrzeć na zabawki niestety, a jak już tam jestem to ceny mnie przerastają i robi mi się przykro:D Ratuję się pchlimi targami i raz do roku staram się troszeczkę rozpieścić. W ten sposób zamieszkała u mnie jedna monsterka i malusieńka kelly od barbie. Online do tego lubię sobie patrzeć. Tak też czuję, że w tych zabawkowych ślepkach tli się życie z innego świata:) Mój luby tego nie rozumie i widzi po prostu kawałki plastiku. Na szczęście jakoś specjalnie nie sprzeciwia się mojemu zbieractwu.
UsuńJak mnie odwiedzisz, to do tego obiadu specjalnie dla Ciebie dorobię kotleciki mielone:))
Buziaki!:)
Ja uwielbiam chodzić po sklepach z zabawkami i chociaż tam jest strasznie drogo to jakoś zawsze miło popatrzeć :D Koło mnie jest TKMAXXX i w zeszłym roku kupiłam śmiesznego krokodyla za całe 10zł :) Wysłałam Ci zdjęcie na maila :) Jest przeuroczy i chodziłam tam chyba z miesiąc aż go przecenili bo nikt nie chciał tego smutasa :P
UsuńA na obiad mam nadzieję kiedyś się wproszę :) Dzięki!
Kurcze, przypomniało mi się, że miałam podesłać Ci fotkę mojej znalezionej krowy :)
Ten krokodyl jest cudny:) Poczciwie mu z oczu patrzy.
UsuńZaproszenie otwarte i kiedy tylko będziesz miała okazję i ochotę, to dawaj znać:)
No muuuusisz w końcu podesłać:D
Jak pomyśle to mi z dzieciństa miś został ,już trochę sie nawet pruje biedak ,
OdpowiedzUsuńlakiery fajne , ja ostatnio z avon-u kupiłam sobie taki cielisty bardzo podobny do Twojego , a oprócz niego mam granat z miniącymi drobinkami , i nie pamiętam nazwy ale chyba blue marine albo jakoś tak :D , a z odżywek do włosów to próbuje znaleźć jakąs coby mi sie nie puszyły za bardzo jak wilgotna pogoda jest
Pozdrowionka
Pozdrowionka
Mój misio pierwszy się poprzecierał, ale został obszyty nowym materiałem:D Takie z drobinkami lubię, bo do ozdabiania wykorzystuję:) Wiesz co, jak nie mam puszących się jakoś specjalnie włosów, ale jest taka odżywka bez spłukiwania od Pantene. Ona jest w piance i w białym takim metalowym opakowaniu. Nazywa się mus głęboko nawilżający. Jak jej używam, to włosy mam pod jeszcze większą kontrolą i nie układam ich ani nic, tylko po prostu same się robią bardziej posłuszne:) Jak trafisz, to może sobie zobaczysz ją? Mnie się podobała też bardzo jej niska cena:)
UsuńUściski!:)
To jak będę w drogerii to zerknę , chociaż osobiście wolę do spłukiwania ale mam dość puszenia :D a jeszcze fajniej było by coś do włosów kręconych albo coś w tym stylu
UsuńJa wrzucam taką do spłukiwania i później psikam jeszcze taką bez spłukiwania:) Kurcze, do kręconych typowo to nie wiem. Ale wydaje mi się, że ten mus Ci nie popsuje loków, ale wygładzi je i na bank będą mniej niesforne:) Zawsze używam Pantene odżywki do psikania 'błyskawicznie regenerująca odżywka w sprayu - Intensywna regeneracja'. 'Regeneruje włosy i chroni, nie obciążając ich'. 'Do włosów słabych i zniszczonych'. Dzięki niej mogę bez trudu rozczesać moje kłaczki, ale ja mam proste i mało:). Jak masz kręcone i masywniejsze włosy, to chyba zdecydowanie lepiej ten mus. Jak nałożysz trochę, to nie będziesz w ogóle czuła, że coś masz we włosach. Nie robią się tłuste ani nic w tym stylu.
Usuńhmm , takich typowo loków to nie mam , ale same z siebie się skręcają a przy wilgotnej pogodzie to wole nie mówić jakie siano mam na głowie :( , będę musiała testować aż znajde "złoty środek " :)
UsuńPamelka nostalgiczna - ubranko mnie zachwyca!
OdpowiedzUsuńa punkty artykulacyjne powaliły mnie wobec tego
rozmiaru...
a jamnisia w pasiastym ubranku szczerzę zazdroszczę!
jaja lubię na kaszy gryczanej z mocno kwaśnym ogórkiem -
zawsze nazywam to królewskim daniem - a co do śmietanki
z ziemniaczkami - kocham ugotowane kartofelki wymieszać
w jednej misce z mizerią - to mogę na tony!
Dziękuję:) Ona jest bardzo giętką lalunią, tylko przez gumę nie da rady zostać sama na przykład w bardziej szalonych pozycjach:) Najlepsze jest to, że jej stawy się nie wyrabiają i jak zegniesz rączkę czy nóżkę, to ona nie opadnie sama. W monsterkach na przykład strasznie się wyrabiają i moja Arit (Spectra) na nieszczęsne opadające łokcie i przez to trochę trudniej mi się ją pozuje:)
UsuńDzięki:))
Ja uwielbiam mocno kwaśne ogórki, ale gryczanej nie lubię... Mniammmm...mizerii dawno nie robiłam. Przypomniałaś mi, że bardzo lubię:) Mój luby nie cierpi i nie znał wcześniej. Pierwszy raz jadł ze mną i do tej pory pamiętam, jak się skrzywił:D
Uściski!:)
Miałam kilka ulubionych zabawek ale gdzieś się zapodziały... jakby to powiedziec wyrosłam z nich... bądź aż takiej namiętności do nich nie czułam. Za to na bank nie jesteś frajerką. Wystarczy popatrzeć na wystawę klocków Lego z której właściciel koszą nieziemskie pieniądze ;) Frajerem jest ten, kto pozbawia się przyjemności kolekcjonowania, jeśli oczywiście jest to ogólnie bezpieczne i zgodne z prawem :) Serdeczności przesyłam :D
OdpowiedzUsuńHihi, ja niczego się nie pozbywam, bo się przywiązuję strasznie. Lalunia przeleżakowała w pudle kilka lat, bo miałam kilka przeprowadzek, no a jak teraz już osiadłam we FR na dłużej, to powolutku przywiozłam część moich cennych szpargałków:)) Wskoczyły mi do podręcznego bagażu jeszcze inne malusińskie cudeńka. Pokażę je na pewno w przyszłości:)))
UsuńWiesz co, wspomniałaś o tym bezpieczeństwie i zgodności z prawem, a ja ostatnio oglądałam taki raport o kolekcjonerach węży i jaszczurek. Wyobraź sobie, że jeden facet hodował sobie w domu ogromne warany. Całe mieszkanie do nich dopasował i pewnego razu nie pojawił się w pracy. W końcu policja poszła sprawdzić, czy u niego wszystko w porządku i okazało się, że te warany go zjadły i to tak go zjadły, że nie dało się ustalić, dlaczego zmarł o.O Była też jedna kobitka, która zbierała węże i to takie bardzo jadowite również i udało jej się dojechać do szpitala po ukąszeniu, ale nie wyszła cało. Jak kiedyś byłam na giełdzie zwierząt, to widziałam jak sprzedają zwierzątka, które są pod ochroną. Bardzo mi ich było żal, bo widać było, że w złym stanie i niektóre chore. Raz widziałam małego aligatora o.O Lalki są zdecydowanie bezpiecznym hobby, nikomu nie wadzą i nikogo nie krzywdzą:D
Uściski!:))
Prawda? Ja pamiętam program, w którym pewna osoba prezentowała kolekcję lalek barbie i to nawet miała oryginalne pierwsze egzemplarze, które obecnie kosztują krocie. Ogromnie mi się podoba stwierdzenie - to co my odkładamy na strych to śmieci, to co odłożyli na strych nasi rodzice to starocie, a to co odłożyli na strych nasi dziadkowie to antyki :))))
UsuńTo powiedzenie jest bardzo trafne. Chciałabym mieć domek ze strychem i tak składować moje skarby dla potomności:)
UsuńZapomniałąm jak lalki wyglądają , tak dawno się nimi bawiłam :-)))
OdpowiedzUsuńŚliczna ta laleczka...
Właśnie lada moment będę potrzebować nowej maski do włosów...
Ale arganowa ? I ładnie pachnie ??
Ja nie mam ich bardzo dużo, ale mam nadzieję, że z czasem pojawią się kolejne:))
UsuńDziękuję:)
Wiesz co, ona jest bardzo fajna właśnie przez zapach. Normalnie tak pachnie, że mam ochotę zjeść własne włosy:D
Buziaki!:)
gdy używam henny do włosów - kot moich Rodziców
Usuńbiega za mną bardziej niż zawsze - a gdy mieszkał
z nami kot - gryzł me włosy jak kocimiętkę :)))
Hihi, nie miałam pojęcia, że henna tak działa na koty:D
UsuńJa bardzo lubię Hello Kitty i pluszaki i w cale się tego nie wstydzę. Pozdrawiam jusinx.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOj na Hello Kitty to miałam fazę straszną. Mam z nią masę gadżetów i kolekcjonerskich figurek:)) Też się nie wstydzę, bo w końcu nic złego nie robimy przecież:)
UsuńPozdrowienia!:)
Miałam dwie ulubione lale. Mniejszą Magdę i większą, ruską Tamarę. Tamara chodziła, kiedy ją się trzymało za rączkę. Jednak moje serce skradł Fredek miś. potem bawił sie nim mój brat i miś się rozpadł. Natomiast moja córka zupełnie nie bawiła sie lalami. Autami, klockami, ale nie lalami. Kupowaliśmy jej wózeczki i oddawaliśmy innym dzieciaczkom.
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków. Kupuje Golden Rose kredki do oczu, pudry i błyszczyki do ust. Lakier mam czarny. Mnie się podoba mało znana firma Secret w drogerii Rossman. Lakiery z tej firmy były super. mam czerwony juz kilka lat. Nie odpryskuje jest super. A cena to chyba 5 zeta. maski nie znam ale nabędę, bo skoro piszesz, ze ładnie pachnie?
Jedzonko jest super. ja też uwielbiam sadzone jajko. Ziemniaki puree tłukę z mlekiem i są mokre. Ostatnio nauczyłam sie robić jaj po wiedeńsku. Są delikatniejsze. Mięsko już jem i masz rację parówki są mega aromatyczne. Choćbym zarzekała się, że nie zjem to i tak sie skuszę, na hot doga.
Pozdrawiam
Z ruskich to miałam dwie fantastyczne lalunie i do tej pory przeżywam, ze mi je wyrzucono:( Te moje nie chodziły, ale miały oczka zamykane:))) Hihi, też się bawiłam samochodami, ale one żyły w miastach i miały domki i wyjeżdżały na przejażdżki torami przeszkód itp. Nad lego mogłam godzinami siedzieć, ale lale też były:)
UsuńJak będę w PL, to popatrzę na te Secret. Tu u mnie na ryneczku prym wiodą Yes Love za 1euro i też się nieźle trzymają, ale jak kupiłam cielisty, to się strasznie smużył i w końcu pomalowałam nim miskę i garnek dla lalek:D
Ta maska normalnie pachnie najładniej ze wszystkich moich kosmetyków do włosów. Po prostu słodziutko, pysznie tak, że nic tylko wącham włosy:))
Nie robiłam nigdy po wiedeńsku i nawet nie miałam okazji zjeść takiego nigdy. Hihi, myślę że najlepiej jeść to, na co mamy ochotę. Jakoś tak nasze ciało samo nam mówi, że tego nie chce, a to owszem. Uwielbiam hot dogi z cebulką....narobiłaś mi smaku:D
Uściski!:)
I żeby było śmiesznie, smakują mi hot dogi serwowane w Ikea.
UsuńTak sobie myślę, ze z lakierami jest tak, ze możemy je kupować już zepsute i wtedy nie nadają się do malowania. Ja nie maluje dużo paznokci, więc jakby ten problem mnie omija.
Raz jadłam i też mi smakował:) Możliwe, że zepsute. Daty ważności próżno szukać i nie wiadomo, jak je przechowywano. Hihi, ja jestem malarzem w tej kwestii. Uwielbiam krótkie, pomalowane paznokcie:))
UsuńHello from Spain: lovely doll. I like your outfit. Keep in touch
OdpowiedzUsuńHello Marta:) Thank you! xoxo
UsuńWspaniałe wspomnienia, Pamela to prawdziwa ślicznotka ;)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Cieszę się, że jest ze mną cały czas po tylu latach:)
UsuńNo cóż w moich zamierzchłych dziecięcych czasach posiadanie takiej lali nie wchodziło w grę, bo nikt o takich nie słyszał:) ale kilka zwykłych plastikowych lalek obowiązkowo z długimi włosami miałam, i do dziś je doskonale pamiętam.
OdpowiedzUsuńJaja sadzone z tłuczonymi ziemniakami i obowiązkową mizerią ze swoich ogrodowych ogórków serwuje latem do znudzenia, bo uwielbiam:)
A jeśli chodzi o kosmetyki, a szczególnie odżywki i maseczki, to ostatnio mam jazdę na te domowe, bez chemii i konserwantów, a że też uwielbiam kiedy mi pachnie to nakupowałam sobie cała gamę olejków i testuje:)
Takie bez zginania też miałam i one były rosyjskie.
UsuńOhhh, domowe ogóreczki.......awwww....jak ja marzę o ogródku! Takie ogóreczki to muszą pachnieć i smakować wspaniale.
Olejki bardzo lubię też i to na siebie nałożyć, a także wlać do domku zapachowego:)
Uściski!:)
Fantastyczna lalaka. Sama mialam podobna. Jezeli chodzi o lakiery to tez jestem ich fana. Fantastycznie wygladasz w wiosennym stroju :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Oj to teraz jestem ciekawa tej Twojej. Małych lal było kilka i jak biegam po necie, to nieraz sobie podziwiam:) Bardzo lubię tą skalę. Bez lakieru czuję się naga:))) Dzięki:)
UsuńUściski!:))
Przypomnieli mi się moi przyjaciele z dzieciństwa: Agusia, Robert, Bambolek, Grześ i Bartek. Moja mama bez specjalnych sentymentów potrafiła wyrzucić misia albo lalkę, tylko dlatego, że nie spełniała jej standardów. Pamiętam, że kiedyś musiałam bardzo walczyć o Grzesia. Grześ i Bartek to były dwa misie nazwane na cześć moich kolegów. Bartek był grubszy od Grzesia i dlatego grubszego misia nazwałam jego imieniem. Trochę mam żal bo mama jednak później wyrzuciła mi te zabawki (tylko lalka Agusia została). Agusia jest bardzo dużą lalką przedstawiającą dzidziusia. Pamiętam, że marzyłam w tamtych czasach o lalce z długimi włosami. Zakładałam więc Agusi na głowę moje rajstopki i udawałam, że to są jej włosy :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jajka sadzone to nie przepadam za nimi. Mama wpoiła mi obsesję na punkcie surowych jajek i mam opory przed jedzeniem surowego żółtka. Mięso lubię ale głownie takie, które sama sobie przygotuję (zawsze odkrawam tłuste kawałki, żyłki i wszelkie niedoskonałości).
Pozdrawiam :)
Ja raz zgubiłam lalkę. Wypadła mi zza paska. Szukanie nie pomogło, ktoś zakosił:( To była ukochana szmacianka i do tej pory ją przeżywam:D
UsuńJa Ci powiem, że surowego tak to też nie jem, bo myślę o salmonelli. Jednak sadzone lub na dobrze ścięte miękko, to lubię i nie myślę o salmonelli:))Też zawsze wykrawam wszystko z mięsa i nie cierpię tłustych kawałków, albo jak w mięsie są sprężynujące takie elementy. Hihi, jak coś takiego natrafię, to nie mogę zjeść:)
Uściski!:)
Lalki Pameli nie znałam, wygląda na milutką i jaką taką bardziej "przystępną" od chłodnej Barbie. No i rajtuzki ma przesłodkie!! :)
OdpowiedzUsuńLakierów nude używam rzadko, raczej wolę czerwienie i róże, ale te Twoje nowe prezentują się interesująco. No a sweterek z pieskiem boski! Też bym chciała taki :))
Wiem, o co Ci chodzi. Barbie jest dla mnie cięższym orzechem do zgryzienia co do osobowości w historiach. W końcu postanowiłam, że będzie lekko zagubiona, ale niepokazująca, że coś ją strasznie dziwi. Będzie ambitna i dobrotliwa i czuję, że skończy na pracy z dziećmi, lub prowadzeniu własnej kafeterii...po prostu praca z dziećmi, wymaga lepszego pozowania, a moja barbie ma ograniczone możliwości i do tego wszystkiego rączki jej opadają same:)) Rajtuzki Pameli też mi się podobają bardzo:D
UsuńMoja faza na czerwień została przełamana przez nude. Hihi, no to może jeszcze się kiedyś pokażą w Tesco te sweterki. Jak zobaczyłam, to bardzo zapragnęłam go mieć.
Pamela bardzo fajna :) Pamiętam jedną swoją lalę. Kupiłam ją podczas odwiedzin u pradziadka. Miała właśnie ruchome nogi w kolanach, co bardzo mi się podobało i musiałam ją mieć :) Jednak fascynacja trwała króciutko, ponieważ nigdy nie lubiłam się bawić lalkami.
OdpowiedzUsuńMiałam swojego królika, ulubieńca, który gdzieś pewnie leży w piwnicy w moim rodzinnym domu. Już kilka razy miałam go odszukać, ale cały czas zapominam. Może w tym roku się uda. Za to z rodzeństwem uwielbiałam bawić się małymi figurkami, takimi ale porcelanowymi ( i nie tylko). Robiliśmy im domki z kartonów, meble z pudełek po zapałkach... Oj, fajne czasy były :) Tylko większość tych naszych zabawek jednego dnia poległa :( Rodzicielka się na coś zdenerwowała i zwaliła je ze stołu :(
Lubię lakiery i mam kilka, jednak za dużo nie mogę ich malować bo strasznie niszczą mi się od nich paznokcie. A mój ulubiony kolor to ciemny niebieski :) Uwielbiam go :)
Odżywkę do włosów cały czas próbuję jakąś dla siebie dobrać. Co rusz to żadna mi nie pasuje.
A ziemniaki z jajkiem sadzonym, do tego mizeria i maślanka do picia.... Ależ smaka mi zrobiłaś :)
Sweterek fajniusi :) Z takiej słonecznej pogody to trzeba korzystać ile można :) U nas też się robi pomału ciepło, wiosennie :)
Ale się rozpisałam dzisiaj :)
Pozdrawiam ciepło :)
Monika
Ooooo! ja teraz jestem wganką, więc nie dla mnie masło, śmietana i jajka, ale tak jak opisałaś Twoje ulubione danie, tak je też uwielbiałam!!! :-)))
OdpowiedzUsuńHyhy, nie chciałam Ci narobić smaku:D
UsuńUściski!:)
Chyba jestem już bardzo stara, bo nie kojarzę takich lalek. Musiały być w sprzedaży, gdy już przestałam się bawić zabawkami.
OdpowiedzUsuńA za ziemniaki z jajkiem sadzonym jestem w stanie naprawdę wiele oddać.
Ja ją dostałam ze 20 lat temu. Nie pamiętam, kiedy dokładnie i powiem Ci, że przez wiele lat się nią bawiłam i teraz trafiła znów z pudła na półkę:) Hihi, ja też:D
UsuńUściski!:)
Pamiętam moje lalki Barbie... a to był istny harem! Z 30 lalek i jeden biedny Ken :D
OdpowiedzUsuńHaha, nieźle, a Ken to raczej powinien być w siódmym niebie:)) Ja też mam jednego pana plastikowego, ale ma konkurencję w innych męskich stworzeniach materiałowych i szydełkowych:)
UsuńPozdrowienia!:))
Miałam taką ulubioną lalę, wielką, która sama chodziła,miała kasztanowe włosy i cudną sukienię. Przywiozła mi ją mama z ZSRR. Lala siedziała na meblościance ledwie mieszcząc się pod sufitem. Nieraz toczyłyśmy wieczorne dysputy. Ach... rozmarzyłam się...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWyobrażam ją sobie. Takich dużych lal to nigdy jakoś nie miałam a szkoda, bo jako maluch, to bym się w ogóle czuła jak obok wielkoludki:) Piękne Twoje wspomnienie:)
UsuńPozdrowienia!:))
Ach, od czego tu zacząć! Pamela pięknie się zachowała, takie pamiątki z dzieciństwa to skarb! Uważam, że to piękne, że masz taką pasję, i ratuj te misie bez ręki! Ja gdy układam zabawki mojego synka - głównie chodzi tu o pluszaki - to zawsze obok siebie, nogi im prostuję, a jak wkładam do siatki na zabawki to zawsze... głową do góry :D Żeby im nie było niewygodnie! Mam tak od dziecka i tak już chyba zostanie :) Zabawek z czasów dzieciństwa nie mam wiele, sama o to nie zadbałam, moja mama też nie. Najukochańszy jest mój żółty miś, dostałam go na czwarte urodziny, więc ma już... 25 lat! W tym roku jego jubileusz :) Jeśli chodzi o jajka sadzone - lubię bardzo. Żółtko płynne być musi, a białko ścięte. Lubię z ziemniakami, ale czasem też smażę jajka do frytek - maczam je sobie w tym żółtku i jest po prostu pycha :) Kolorki lakierów świetne!!! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO rany! Też dbam o to, aby zabawki 'odpoczywały' wygodnie:)) bo tak samo nie miałabym sumienia miśka włożyć do siatki do góry nogami:))
UsuńNiektórzy lubią takie galaretowate białko, a jak takie jajko dostanę to nie zjem, bo mam odruch wymiotny normalnie:D ...Mniam frytki maczane w żółteczku!:)
Twój misio to też wspaniały skarb! Ściskam Cię serdecznie, a moje misie machają łapkami do Twojego:)
Fajne są takie wspominki :) Śliczna ta laleczka. Wiesz, że ja to w ogóle ziemniaków nie tłukę. Jemy takie w całości bez tłuszczu i takie mi najbardziej smakują.
OdpowiedzUsuńDzięki:) Oj tak, miło mi wspominać o lalach szczególnie, bo to były wspaniałe zabawy. Ja nie tłukę, jak mam małe ziemniaczki i wtedy nawet nie obieram ich:))) Czasami, jak jestem leniwa, to nie obieram też do tłuczenia, i jak już utłukę, to wyciągam skórę, albo wcinam ją, bo zdrowa:))
UsuńUściski!:)
Dwadzieścia lat temu, lalki jeszcze miały biodra ... ;)
OdpowiedzUsuńAhhh... to były czasy! ;)
Haha, teraz się oszczędza na plastiku:P
UsuńBuziaki!
PS. Wyobraź sobie, że paczka prawie przyszła, bo od czwartku kurier się z nią zabawia tu we FR O.o
Tez jako dziecko kreowałam swój wspaniały świat zabawek. Było tam wszystko, aby zabawki były szczęśliwe. Pełna Idylla :)
OdpowiedzUsuńW Niewielkim Wymiarze wszystko jakoś się układa, ale Idylli to nie ma, bo by było nudno. Niedługo pojawią się na tapecie nowe maluszki:))
UsuńPozdrowienia!:))
Hej :) Trafiłam do Ciebie szukając w sieci Pamelki:) Też mam swoją i właśnie szukam jej koleżanki, brunetki:) Może się gdzieś uda, tymczasem pozdrawiam serdecznie :) Fajnie, że Ty też darzysz swoją takim sentymentem :)
OdpowiedzUsuńHej:)Ooo, też bym chciała brunetkę i chłopczyka jeszcze. Moja Pamelka macha rączką do Twojej:))
UsuńPozdrowienia!:)