piątek, 21 października 2011

Source Code -obejrzany/ zapamiętany/ polubiony

Kot łasi się do nogi jak szalony, ale i tak piszę...choć tylko jedną ręką. Skończyłam oglądać Source Code i choć za oknem średnio słonecznie, to mnie rozgrzewa przyjemnie wewnętrzna, własna energia. Miła odmiana po ostatnim dołku. Film mogę śmiało polecić na jesienne depresje. Jest akcja, wątek miłosny, ciepło drugiego człowieka, jest ciekawa fabuła i miłe zakończenie. Wszystko jak na mój gust być powinno, jest:)
Jeśli ktoś widział ten film: główny bohater w pewnym momencie pokazuje bilet konduktorowi i niby nic dziwnego, tyle że bilet ma już dziurki po kasowniku:P Przynajmniej tak mi się zdaje, że to właśnie widziałam:)) Jeśli tak, no to mamy również uroczą mini wpadkę, która w żadnym wypadku nie umniejsza mojej pozytywnej opinii.
W mojej skali różowo słoniowej daję osiem na dziesięć słoni. Więc trąby w górę i jest super:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz