Wyobraźcie sobie, że do Niewielkiego wymiaru przybył smok. Nie jest duży, ale za to bardzo dużo ma w sobie wdzięku:)
Szkielet z drutu zapewnia smokowi nieco mobilności. Może się wyginać, machać ogonkiem i brykać wesoło. Maluszek ma w brzuszku ziarna ciecierzycy, a jego ciałko zrobione jest na szydełku z wełny.
Składa się ono z wielu elementów, którymi obszyłam szkielet.
Przy okazji smoka poćwiczyłam filcowanie. Pierwszą warstwę smoczej skóry ufilcowałam z płatków kosmetycznych. Okazało się, że właśnie takie najzwyklejsze, okrągłe płatki kosmetyczne nadają się do filcowania, choć nieco brak im spójności. Później dałam smokowi kolorowe plecki z czesanki i nieregularne prążki...
Zgadniecie z czego te prążki ufilcowałam?:)
Kocia sierść świetnie nadaje się do filcowania i przypuszczam, że również i taka z długowłosych psów sprawdziłaby się wzorowo.
Muszę sprawdzić, czy da się sierść mojej kici ufarbować w łupinkach z cebuli. Na razie gromadzę łupinki i podzielę się z Wami wynikiem tego eksperymentu. A może już próbowaliście farbować w cebuli włosy Waszych milusińskich? Jestem bardzo ciekawa, czy uda mi się uzyskać jakiś fajny kolor. Zainspirowało mnie farbowanie w cebuli pisanek:D
W każdym razie niefarbowane włoski mojej kotki tworzą miłą dla oka kompozycję i na pewno jeszcze będę je wykorzystywać do filcowania:) Bardzo Wam polecam takie użycie kociej sierści.
Smocze łapki, uszy i pyszczek zrobiłam z modeliny i pomalowałam farbami akrylowymi i pastelami. Na końcu zabezpieczyłam je przezroczystym lakierem do paznokci.
Chciałam, tchnąć w smocze oblicze nieco więcej ekspresji i dlatego uszy można wpinać w główkę na wiele sposobów.
Ostatnim krokiem było flokowanie strzępkami białej włóczki. Nałożyłam klej wokół łapek i przy główce i obsypałam te miejsca włóczkowym pudrem.
Wykonanie smoka zajęło mi około miesiąca, ale nie spieszyłam się. Był to super czas nauki filcowania i bardzo spodobało mi się dziabanie igiełkami, choć wielokrotnie sprawiłam sobie morfologię:)
Teraz już wiem, dlaczego ludzie zakładają na palce skórzane ochraniacze:D
Jak widzicie, smok doczekał się wielkiej sesji zdjęciowej. Pozowanie go to frajda i pewnie jeszcze kiedyś zrobię jakieś zwierzątko z drucianą armaturą.
Jak podoba się Wam ten malutki smok?
Hadze bardzo przypadł do gustu. Najpierw elfka znalazła gniazdo ze smoczymi jajami. Niestety wszystkie jaja były skamieniałe i pod żadną ze skorupek nie tliło się życie.
Haga głośno westchnęła, bo choć skamieniałe smocze jaja były niezwykle piękne, to chętnie spotkałaby żywego przedstawiciela smoczego gatunku. Bardzo lubiła smoki za ich inteligencję. Choć nie wszystkie, jakie do tej pory spotkała, były szlachetne i dobrotliwe, to wszystkie odznaczały się sprytem i miały nieraz bardzo zaskakujące pomysły.
Zanim oderwała oczy od skamielin, poczuła ciepły podmuch na czole. Podniosła wzrok i stanęła oko w oko z najprawdziwszym smokiem.
Smok patrzył na nią badawczo. Być może podejrzewał elfkę o złe zamiary? Haga chrząknęła i przedstawiła się. Smok najwyraźniej do rozmownych nie należał, bo nie odpowiedział.
Zamiast tego przewrócił się na bok i domagał się, aby go głaskać po brzuszku. Haga była już całkiem pewna, że to jeden z tych łagodnych smoków. Być może nie miał nawet w zwyczaju ziania ogniem? Odetchnęła z ulgą i położyła dłonie na ciepłym futrze. Tak, tak, na futrze, bo nie wszystkie smoki pokryte są łuską. Ten był mięciutki i skory do zabawy.
Chcielibyście spotkać takiego smoka?:)
Życzę Wam moi Kochani miłego wieczoru i ślę buziaczki!
PEACE