piątek, 30 sierpnia 2013

Filetowa Papuga

Lato powoli odchodzi, a mnie zachciało się papugi w tropikach. Postanowiłam zrobić letni obrazek do postawienia. Serwetka przyszyta do kawałka kartonu świetnie się sprawdziła właśnie w roli takiego szydełkowego obrazka.





























Papuga zrobiona jest metodą filetową. Motyw papugi pochodzi ze starego czasopisma, a obramowanie wymyśliłam sobie sama.
Uwielbiam przeglądać stare, klimatyczne gazety szydełkowe. Często jest w nich coś ciekawego. Zdarzają się nawet rzeczy łapiące za serce:)
Jak tu na przykład nie pokochać papużki na drążku? Jak dla mnie jest ona absolutnie słodziutka:)

✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

Daję poniżej motyw papugi wraz z obramowaniem:

<--Otwórzcie sobie pełnowymiarowy obraz, klikając na papudze prawym przyciskiem myszy i wybierając z menu 'otwórz w nowym oknie'.










✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

Moja osobista papuga szydełkowa siedzi na szafce i ma się bardzo dobrze pośród kwiatków. Zerka swymi papuzimi oczkami na kaktusy i wesoło pogwizduje.
Choć za oknem szaro i ponuro, to u mnie w sypialni wciąż dość jasno, cieplutko i przyjemnie:)






















✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

Kwiatki powstały na końcu i doszyłam je do naciągniętej uprzednio serwetki. W ten sposób udało mi się zachować proporcje okienek pod kwiatkami.

Moje pełne okienko w tym wzorze to w sumie cztery słupki.

Jeśli potrzebujecie pomocy w szydełkowaniu okienkami, to zapraszam Was na malutki kurs szydełkowania siatkowego.





PEACE

środa, 28 sierpnia 2013

Jemy nemy?

Dziś na obiadek zrobiłam sobie wietnamskie nem. Uwielbiam te zawijasy i nawet Lidlowe gotowce z kurczakiem smakują mi bardzo.
Jeśli więc macie ochotę na coś ciekawego, a nie jedliście jeszcze nem, to warto wybrać się do sklepu i takowe zakupić. Można zjeść je po polsku! TAK:) Kwaskowy smak idealnie pasuje do nemów i nawet gotowy, rybny sosik Nuoc-mâm, który dołączony jest do nemów z Lidla jest kwaskowy w smaku.

Moje lidlowe nemy podgrzewałam przez 12 minut na patelni. W międzyczasie przygotowałam do nich mizerię (posolone ogórki i śmietanka).


















Na talerzu oprócz nemów znalazły się kiszone ogórki z Polski i polskie, marynowane grzybki:) Wyszło pysznie.
Mizerię zostawiłam sobie na koniec i idealnie ukoiła ona mój żołądek, likwidując kwaśność wywołaną ogóreczkami, grzybkami i sosem nemowym:)

Jako fanka gotowego jedzenia polecam Wam nemy kurczakowe z Lidla ponieważ bardzo przypominają mi one te oryginalne, przygotowywane przez wietnamskich kucharzy. Oczywiście, jeśli uważacie na spożycie soli, to bądźcie ostrożni, ponieważ i ten gotowy produkt zawiera soli dużo. Jednakże od czasu do czasu z pewnością Wam nie zaszkodzi:)



















W paczce z Lidla są cztery sztuki nemów, a ja dałam radę z moimi polskimi dodatkami zjeść jednorazowo trzy. Myślę, że może być to danie dla dwóch osób lub dla jednej bardzo wygłodniałej:)

Znacie nemy? Lubicie? Z czym jecie?

Bon appétit:)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Koci języczek w akcji:) ...saaaama słodycz...

Panna Miau i jej zwinny języczek - 20 sekund czystej rozpusty śmietankowej:)


Dla mnie słodkie, ale jestem mało obiektywna:D

PEACE

Zmiany na blogu- dodawanie mapowanego nagłówka

Jak widzicie mam nowy nagłówek i mam nadzieję, że Wam podoba się równie mocno jak mnie:) Przy okazji chciałam z Wami podzielić się użytecznymi wiadomościami, dzięki którym bez znajomości HTML i CSS można wykonać w miarę przyzwoicie wyglądający nagłówek na bloga, na którym to nagłówku będziemy mieć klikalne pola wyboru.

Jeśli chcemy, aby nagłówek składał się z jednego obrazka, na który można klikać w wielu miejscach i zostać przeniesionym po kliknięciu w różne miejsca na naszym blogu, to w tym przypadku sięgniemy po mapowanie obrazu.

Mapowanie obrazu pozwoli nam stworzyć na jednym obrazku różne pola. Jeśli więc na przykład na naszym obrazku narysujemy sobie buttony, to aby były one użyteczne i by można było klikać je, należy nałożyć na nie mapy.

Możecie skorzystać z różnych programów, które mapowanie ułatwiają. Ja polecam Wam darmowy program online: IMAGE MAPS. Z nim wstawicie klikalne elementy na swoim obrazku w kilka sekund i nie musicie dosłownie na niczym się znać.

Kiedy już mamy zmapowany obrazek i kod HTML, wygenerowany do niego, to kod ten będzie trzeba umieścić zamiast nagłówka na naszym blogu.

Musimy więc dodać sobie na blogu dodatkowe pole 'Dodaj gadżet'.

To pole pojawi się nad polem nagłówka w widoku 'Układ'.

W nie  wkleimy nasz kod HTML.



Jak dodać dodatkowe pole nad nagłówkiem?

Edytujemy nasz szablon i wyszukujemy w nim:


<b:section class='header' id='header' maxwidgets='1' showaddelement='no'>
<b:widget id='Header1' locked='true' title='TYTUŁ BLOGA (Nagłówek)' type='Header'/>

Zmieniamy wartości na:

<b:section class='header' id='header' maxwidgets='2' showaddelement='yes'>
<b:widget id='Header1' locked='false' title='TYTUŁ BLOGA (Nagłówek)' type='Header'/>

Zapisujemy i gotowe:)

Teraz po wejściu w 'Układ' mamy od góry: 'Dodaj gadżet' | 'Nagłówek'| 'Dodaj Gadżet'

Klikamy w najbardziej na górze umiejscowiony 'Dodaj gadżet'  i dodajemy 'HTML/JavaScript'. Wklejamy nasz kod HTML zmapowanego obrazka i zapisujemy.

Pola nagłówka nie musimy całkiem usuwać. Wystarczy je przenieść gdzieś, gdzie nie będzie przeszkadzało. Możemy je także opróżnić, aby nic się nam w nim nie pokazywało. Naszym nagłówkiem będzie od tej pory zmapowany obrazek.


Teraz możemy chcieć naszą mapę obrazu, czyli nasz nowy nagłówek jakoś ładniej sobie poprzesuwać na blogu.
W tym celu dodamy nowy arkusz CSS.

'Układ'>'Projektant szablonów'>'Zaawansowane'>'Dodaj arkusz CSS'

Ruszanie w górę i w dół:

#'Twoja nazwa gadżetu'{
position:relative;

top: 'ilość pikseli'px;
}

Ruszanie w prawo i w lewo:

#Twoja nazwa gadżetu'{right: 'ilość pikseli' !important;}

wartości pikseli i nazwę wpisujemy bez '...'

Kiedy jesteśmy zadowoleni z pozycji naszego nowego nagłówka, zapisujemy zmiany.

Sam obrazek do mapowania stworzyć można w programach graficznych takich jak darmowy Gimp lub Photoshop.


PS. Moje zmiany zrobiłam na szablonie Rewelacja.


PEACE

środa, 21 sierpnia 2013

Wypad do Tourcoing

Tourcoing odwiedziłam już raz przy okazji festiwalu muzyki rockowej ( La Voix Du Rock). Relację z tego wydarzenia możecie zobaczyć tutaj. Dzisiaj mam dla Was kilka zdjęć z samego miasta.

Tourcoing znajduje się na północy Francji podobnie jak  Lille. Dostanie się do Tourcoing z Lille jest bardzo proste, ponieważ wystarczy skorzystać z metra.
Kiedy już wyjdziemy z metra ( Tourcoing- Centre), naszym oczom ukaże się jedenastowieczny kościół Świętego Krzysztofa (L'église Saint-Christophe).





















To właśnie naprzeciwko tego kościoła, na placu, odbywał się La Voix Du Rock. Wewnątrz Kościoła możemy zobaczyć piękne witraże oraz zabytkowe rzeźby i starodawne konfesjonały. Sklepienie kościoła jest dość imponujące i może przyprawić o zawrót głowy.


 W pobliżu L'église Saint-Christophe znajduje się niewielki skwerek z fontannami. Ludzie chętnie chłodzą się przy stylowych fontannach i w ciepłe dni na skwerku panuje prawdziwy ruch.


























W samym mieście tłumów nie ma i kiedy oddalimy się nieco od centrum, to zauważyć można, iż Tourcoing nie należy do bogatych miast.
Niedaleko od stacji metra znajduje się także Plac Zwycięstwa ( Place de la Victoire). Pamiątkowa tablica i rzeźba, przypominają o zwycięstwie Francuzów 18 maja 1794 roku nad armią złożoną z oddziałów Brytyjskich i Austriackich.













Na Placu Zwycięstwa spotkamy nie tylko dumnych, kamiennych żołnierzy, ale również i spożywających alkohol i nieco podejrzanych osobników, których lepiej jest unikać, a których na Plac Zwycięstwa wabi w ciepłe dni gęsta zieleń i wygodne ławeczki.













Reasumując, wycieczkę do Tourcoing uważam za udaną i oczywiście polecam Wam odwiedzenie tego miasta. Jeśli Wam się jakiegoś dnia nudzi na przykład, to jest to świetne miejsce na szybką wycieczkę metrem, albo pociągiem.

PEACE

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Intuicyjne szydełkowanie - kwadrat babuni (granny square)


























Gdy szydełkujemy kwadraty babuni (granny squares), to nie musimy cały czas patrzeć we wzór. Kiedy uświadomimy sobie strukturę naszego kwadratu i pewne prawidłowości, to możemy bez najmniejszego problemu szydełkować bez wzoru.
Pokażę Wam, jak zrobić kwadrat babuni 'serduszkowy' w sposób intuicyjny. Wybaczcie kiepską jakość dźwięku, ale podczas nagrywania zepsuł mi się mikrofon. Mam nadzieję, że mimo niedogodności audio, film nadal jest dla Was pomocny.

WSKAZÓWKI: (wszystkie te wskazówki, oraz wiele innych znajdziecie w filmiku)
1. Zaczynamy od kółka z ośmiu oczek łańcuszka
2. Przerwy wewnątrz serduszka, to słupki w co drugie oczko, oddzielone 1 oł.
3. Przerwy na zewnątrz serduszka, to słupki oddzielone 2oł. (Robimy je ogólnie w co trzecie oczko, ale mamy miejsca gdzie w co trzecie się nie da, ale i tak słupki oddzielamy 2oł., ponieważ te przestrzenie na zewnątrz serduszka są większe od tych wewnątrz serduszka.)
4. Choćby waliło się i paliło, to wewnątrz serduszka mniejsze okienka, a na zewnątrz większe.




Kiedy szydełkujemy intuicyjnie, to robimy to znacznie szybciej, niż kiedy musimy posługiwać się wzorem. Intuicyjne szydełkowanie pozwoli nam na szybkie stworzenie wielu kwadratów babuni.

Z moich kwadratów powstałą narzuta, ale można również zrobić inne wspaniałe rzeczy, takie jak torby, poszewki na poduszki, czapki, bluzki, spódnice, okładki na książki itd.


W pracy nad narzutą z kwadratów babuni asystowała mi dzielnie Panna Miau. Sprawdzała wytrzymałość niteczek i stopień wygody poszczególnych kwadratów.


Efekt końcowy zadowolił moją małą ekspertkę w pełni. Okazało się, że narzuta nadaje się idealnie nie tylko do udeptywania łapkami i do zawijania futerka, ale także do leżakowania:)



PEACE

sobota, 17 sierpnia 2013

Pusto w głowie - Relaks nie tylko na sobotę

Myślę, że każdy z nas przeżywa swoje napięcia i chwilowe chociażby uczucie ulgi pod postacią totalnej bezcelowości z braku celu, z braku przestrzeni, z braku samego nawet braku jest cudowną odtrutką.
Brud życia nieustannie do nas przywiera i dlatego warto jest odtruwać się regularnie.
Ludzie mają różne sposoby na relaks i wyciszenie i dobrze jest szukać swojej drogi.

Chcę się dziś podzielić z Wami taką jedną, moją, prostą metodą relaksacyjną. Nie jest to żadna książkowa metoda i mogę jedynie powiedzieć Wam, iż właśnie taka metoda relaksacyjna działa w moim przypadku. Nie wymaga ona żadnego przygotowania ani szczególnych zabiegów.



Moment, w którym nie myślę o sprawach dnia codziennego, kiedy rozłączam się z moim ciałem, to moment miłej i uspokajającej pustki.


Po stworzeniu mojej pustki świadomie zapraszam do niej różne elementy. Dzisiaj jest to piórko. Piórko jest małe, lekkie i  pachnie wiatrem.

Dzięki zaproszonym do pustki elementom mogę utrzymać stan rozluźnienia przez dłuższy czas. Unikam w ten sposób nieproszonych gości:)

Kiedy zaproszony element zagnieździ się już w pustce, rozluźniam mięśnie. Nie skupiam się na tej czynności. Cały czas mam w głowie mój zaproszony element, który zarysowuje się coraz silniej z każdą rozluźnioną wiązką mięśni. Zaczynam oddychać głęboko. Zaczerpuję powietrza przez nos i wydycham ustami do samego końca. Nie ma mnie. Jest oddech- głęboki, miarowy. Budzę się odprężona.

Pustkę udaje mi się stworzyć natychmiastowo po włączeniu relaksującej mnie muzyki. Kiedy za oknem pada deszcz, to również nie mam problemów z opróżnieniem głowy z myśli i emocji. Pozwalam dźwiękom swobodnie płynąć. Nie skupiam się na nich, nie analizuję i tak naprawdę wcale nie słucham. Nie przyjmuję żadnych specjalnych pozycji i zwyczajnie siedzę sobie wygodnie.




To jest mój osobisty sposób, a jak Wy się relaksujecie?

PEACE

czwartek, 15 sierpnia 2013

Pójdziecie ze mną na spacer?

Zakładamy słuchaweczki, puszczamy muzyczkę i ruszamy na wędrówkę w czasie do Cytadeli. Nie będziemy się cofać w bardzo zamierzchłą przeszłość, a jedynie o rok:)

W zeszłym roku w Cytadeli spotkałam dużo różnych fajnych zwierzątek i to wcale nie w zoo. Były kaczki, gołąbki i dwa bawoły. Bez zbędnych słów zapraszam Was na zeszłoroczne wspominki:



W tym roku było trochę inaczej. Zwierzaczków jakby mniej, a za to więcej turystów. Ciche, zacienione alejki Cytadeli należały w tym roku do moich ulubionych.

W wesołym miasteczku i w zoo jak zwykle były tłumy, ale do zoo wybierzemy się innym razem, a póki co zaszyjemy się między starodawnymi murami i odpoczniemy od zgiełku miasta.











































































Wiecie może, co to za ptaszka zaskoczyłam na tych ostatnich fotkach?:) Bardzo mi się spodobał i nie mam pojęcia, co to za odmiana.


























Jeśli macie ochotę poczytać sobie troszkę więcej o Cytadeli i o parku, to zapraszam Was do zeszłorocznego wpisu.

Mam nadzieję, że miło spędzacie czwartek i że pogoda u Was jest znośna. U mnie po upałach nie ma już śladu i za oknem panuje przyjemny chłodek.




PEACE


wtorek, 13 sierpnia 2013

Bosa i nieco sprana:)

Pamiętacie hipisowskie czasy, kiedy ręczne spieranie i farbowanie ciuchów było popularne? Mnie się te czasy przypomniały dzięki SammyDress i spódnicy, którą wybrałam sobie jako nagrodę w wygranym rozdaniu. Byłam pod wrażeniem starannego wykonania spódniczki i wyobraźcie sobie, że ma ona nawet podszewkę, dzięki której nic mi nie prześwituje.



Do spódniczki założyłam bawełnianą starowinkę podkoszulkę z koronkową wstawką. Zasadniczo podkoszulka ta jest moim ubraniem pod spód, ale kiedy jest ciepło, mnie jest wszystko jedno:)







Muszę Wam powiedzieć, że warto zwracać uwagę na wszelkiego rodzaju wymiary, kiedy wybieracie ciuszek online. Spódniczka bowiem na mnie wygląda tak jak widzicie, a na filigranowej Azjatce prezentuje się nieco inaczej:)

Sami zobaczcie: TU.


Choć butów w słoneczną pogodę, którą mieliśmy na północy Francji jeszcze kilka dni temu, nie chciało mi się w domu zakładać (same zdjęcia powstały na leniwca przy okazji uwiecznienia narzuty na sofę), to o dodatkach pomyślałam...


 Metalowe i czerwone kolczyki są łupami z Polski i podobnie sprawa ma się z okularami. Nie mogłam po prostu przejść obok tych muchowatych szkiełek obojętnie. Póki co, to wydaje mi się, że ponowny użytek zrobię z nich dopiero w przyszłym roku, gdyż śladów upalnego lata na próżno jest już chyba wypatrywać.

Macie w swoich szafach jakieś sprane, pofarbowane ciuszki? Podobają się Wam w ogóle, czy jesteście raczej na nie?












...i jeszcze na koniec... ta daaam... narzuta, o jakiej zawsze marzyłam i którą kupiłam wysyłkowo:)



PEACE

sobota, 10 sierpnia 2013

Cudeńka od Justyny

Wzięłam udział w rozdaniu na blogu u Justyny i szczęście się do mnie uśmiechnęło:) Udało mi się wygrać różnorodne przydasie do tworzenia biżuterii, a do tego wspaniałą biżuterię.
Kiedy otworzyłam paczkę, to dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Spójrzcie sami, co było w środku:


























Z podekscytowaniem mierzyłam kolczyki i bransoletki i pstrykałam zdjęcia:)

Justyna tworzy głównie z filcu, ale często łączy go na przykład z koralikami i takie właśnie połączenie możecie zobaczyć na moich wygranych bransoletkach i na słonecznie żółciutkich kolczykach.

Justyny wyroby zakupicie między innymi poprzez Srebrną Agrafkę i na Allegro.






























































Dziękuję Ci Kochana za te wszystkie cudeńka, które bardzo poprawiły mi humor i dzięki którym proza życia odeszła na drugi plan choćby na chwilę:).



PEACE

czwartek, 8 sierpnia 2013

Luźne lato ...




































Pogoda we Francji dopisuje. Nie jest ani za gorąco ani za zimno. Na ulicach spotkać można zarówno tych wyletnionych jak i nieco bardziej okrytych przechodniów. Ja cały czas chodzę z głową w chmurach i myślę o niebieskich migdałach. Trzymam się ciepło i wygodnie i wspominam pobyt w Polsce.

Płócienne, luźne spodnie z obniżonym krokiem mają same zalety. Nie dość, że są nieziemsko wygodne, to jeszcze są przewiewne i idealnie nadają się nawet na upały.






























Sandałki również świetnie współgrają z letnią aurą. Czy Wy też wolicie sandałki od klapek? Ja w klapkach nie lubię chodzić, ponieważ mi niewygodnie jakoś. Klapki mi się zsuwają, a sandałki ładnie przylegają i jest w takiego rodzaju obuwiu moim stopom bardziej stabilnie.

Te kolczyki z drewnianych koralików i sznurka już Wam pokazałam tutaj. Lubię je zakładać za ich niesamowitą lekkość, a przy tym za duży rozmiar, bo duże kolczyki uwielbiam wręcz. Im ozdoby do uszu większe i lżejsze, tym większa moja frajda z ich noszenia.

Czy macie jakiś absolutnie ulubiony element letniego stroju?

Moim są sandałki:)

Życzę Wam miłego i spokojnego dnia i serdecznie Was pozdrawiam.




PEACE






wtorek, 6 sierpnia 2013

Wspominki z Polski

Od powrotu do Francji minęło już parę dobrych dni i zebrało mi się na wspomnienia:)  Kiedy zamykam oczy, widzę Łazienki i muzea i zamek w Warszawie. Czuję polskie, gorące, letnie powietrze i przypominam sobie miłe chwile, które z mym lubym spędziliśmy w stolicy.
Cieszę się, że znów jesteśmy razem, ponieważ gdy mój luby musiał już wracać do Francji, a ja zostałam jeszcze w Polsce, to czar wakacji nieco prysł i często dopadała mnie tęsknota.
Mogę śmiało stwierdzić, że moje miejsce jest tam, gdzie jest moje serce, a moje serce jest przy moim ukochanym:)
Warszawa to naprawdę imponujące i przyjazne miasto i bez wątpienia wybierzemy się jeszcze na wspólne jego zwiedzanie. Oboje żałowaliśmy, że mieliśmy tylko kilka dni na warszawskie wycieczki.

Przedstawiam Wam szybki miks fotek ze zwiedzania Warszawy:











































































PEACE

niedziela, 4 sierpnia 2013

Mania sznurkowania:)

Mam dziś dla Was jeszcze jeden sznurkowy naszyjnik.

Z niebieskim oczkiem był tutaj, a ten jest z oczkiem brązowym i w kształcie bardziej owalnym.



























Naszyjnik jest prezentem podobnie jak i jego poprzednik i nosi się bardzo dobrze nowej właścicielce. Patrząc na to foto, przypomina mi się pobyt w Polsce. Zawsze kiedy gdzieś się wybieram na dłużej, mam ze sobą szydełka i nie wyobrażam sobie dłuższego okresu czasu bez szydełkowania. Można więc stwierdzić, że jestem maniaczką szydełka:) Kiedy szydełkuję, świat jest spokojniejszy, życie jest prostsze i jakieś milsze.

Co Was odpręża i relaksuje?

PEACE

piątek, 2 sierpnia 2013

„Gdzie diabeł nie może tam kota pośle!” -Konkurs u Maskotek

Blog Maskotek zaprasza na koci konkurs fotograficzny „Gdzie diabeł nie może tam kota pośle!”.

W konkursie będzie wyłonionych aż dwóch zwycięzców, a więc warto jest wziąć udział, jeśli tylko posiadacie kotka. Jeśli natomiast kotka nie posiadacie, to i tak warto Maskotki odwiedzić i pobuszować po ich blogu.

Sonda do głosowania pojawi się na blogu Maskotek piątego sierpnia, a dokładne informacje o konkursie możecie znaleźć tutaj.


Panna Miau bierze udział i posyłamy foto w foliowym wirze :






















PEACE

Lakier Vollare DA VINCI mieszane uczucia


Dziś będzie o lakierze do paznokci Vollare. Żółty kolor perłowy to numer 244. Bardzo podoba mi się kolor i krycie. Co do numeru 101 to jestem absolutnie rozczarowana kryciem, smużeniem i trwałością, a raczej absolutnym jej brakiem o.O Wiem, że od lakieru za parę złotych nie można spodziewać się cudów, ale w porównaniu z równie taniutkim Yes Love, o którym pisałam tutaj, Vollare nieperłowy wypada dość tragicznie.

Macie jakieś doświadczenia z Vollare? U Was też tak kiepsko się trzyma nieperłowe wydanie?

PEACE

PS. Witam serdecznie nowych obserwatorów.