-Nie wiem- odparł właściciel wielkich oczu i wielka łza stoczyła się mu po policzku a następnie z hukiem roztrzaskała się na zimnej, lustrzanej powierzchni.
-Mazgaj, mazgaj, mazgaj- zahuczało echo.
Jaskinia stęknęła wymownie. Nieduży blady kształt spełzł z lustra i przesunął się pod ścianę jaskini, powłócząc nogami. W jaskini było ciemno i jedynie smużka księżycowego światła wpadała nieśmiało przez szczelinę w sklepieniu.
Nieduży blady kształt przyglądał się świetlnej smudze swymi wielkimi oczami i kolejne wielkie łzy staczały mu się po policzkach. Tym razem, aby nie narażać się na drwiny echa, mały blady kształt łapał łzy w dłonie i starał się oddychać cichutko. W końcu jeśli nie mógł zniknąć zupełnie to mógł stać się jeszcze bardziej niewidzialny. I siedział tak sobie skulony blady kształt i popłakiwał aż w końcu jego wielkie oczy zamknęły się. Blady kształt zapadł w sen.
***
Nagle blady kształt drgnął i poderwał się na równe nogi.
Noc się skończyła. Przez szczelinę w sklepieniu wpadało teraz nieco silniejsze światło słoneczne.Ktoś poza lustrem i poza echem był w jaskini.
Blady kształt zapiszczał żałośnie. W końcu nikt nigdy wcześniej nie był w jaskini. Blady kształt nigdy nikogo nie widział ani nawet kogoś. Blady kształt nie chciał nikogo widzieć a tym bardziej nie chciał widzieć kogoś. Dobrze mu było w jaskini. Przynajmniej tak czuł teraz, gdy kroki wielu stóp dudniły coraz bliżej.
***
-Słyszycie coś? Jakby piszczenie czy..hmmm- Nasłuchiwał mały szydełkowy miś swoimi uszkami.
-Eee, nie, to pewnie konik parsknął- ściągnęła usteczka Loda Upiornicka przez co stała się jeszcze upiorniejsza.
-To nie ja- odparł szydełkowy konik po czym spojrzał na małego szydełkowego misia, który ze wszystkich miał największe uszka i który niewątpliwie najlepiej słyszał. Tak przynajmniej pomyślał konik i szydełkowa grzywa stanęła mu dęba ze strachu.-Jeśli miś słyszał to znaczy, że ktoś tu jest- wyszeptał.
-Farmerku, a ty coś słyszałeś?- zapytał miś miniaturowego farmerka. Farmerek stwierdził, iż nic nie słyszał bo cały czas na uszy naciągnięty miał kapelusz.
-Może jednak powinniśmy zawrócić?- dodał po chwili farmerek i wszyscy stanęli.
-Słuchaj, ja się nie boję. Cokolwiek tu jest to z pewnością mogę to wystraszyć- Loda Upiornicka uśmiechnęła się przebiegle i pchnęła farmerka, aby na wszelki wypadek jednak szedł przed nią.
I tak ruszyli wszyscy znowu powoli odkrywając dalszą część jaskini. Nagle ich oczom ukazała się komnata przecięta smużką światła słonecznego, które sprytnie utorowało sobie drogę przez sklepienie jaskini. Na przeciwko wejścia do komnaty, pod ścianą stał olbrzymiooki kształt i piszczał.
-Boi się mnie- Z dumą wypięła pierś Loda Upiornicka po czym znów pchnęła farmerka, aby ten poszedł się przywitać.
Farmerek zdjął kapelusz i pokłonił się przed wielkooką postacią.
Postać spojrzała na farmerka i zaczęła piszczeć jeszcze dobitniej.
-Nie bój się- nieśmiało zaczął farmerek- Ja jestem Farmerek a to moi przyjaciele-Wskazał na grupkę, czkających na rozwój sytuacji maluchów. Nastąpiła chwila na wymienianie imion i wielkooki kształt przestał piszczeć.
- Nie widziałem jeszcze nikogo a raz tylko kogoś- Skłamał kształt bo w końcu nie chciał żeby sobie przybysze pomyśleli, że on nie widział ani nikogo ani kogoś i to w ogóle.- Mam na imię Dabbo
-Egzotycznie- powiedziała Loda Upiornicka- ale ładnie- dodała po chwili.
-Eksplorujemy jaskinię i nie wiedzieliśmy, że ktoś tu mieszka-Zastukał kopytkami konik
-Szukamy skarbów-Loda Upiornicka rozejrzała się po komnacie.
Dabbo uśmiechnął się i przywołał wspomnienie, które usiadło na jego dłoni i przybrało piękny kształt złotego, puchatego kwiatka.
-Weźcie ze sobą ten widok-wyszeptał urzeczony jasnością i kwietnością kwiatu- jako skarb. To moje ulubione wspomnienie.
-Dziękujemy-odparli chórem wszyscy równie urzeczeni nie tyle samą jasnością i kwietnością kwiatu co samym jego pojawieniem się. Poza tym wszyscy byli pod wrażeniem faktu, iż Dabbo porozumiewa się z nimi mimo, iż nie ma wcale ust.
Nagle kwiatek zrobił pufff i zniknął a Dabbo posmutniał.
-Wiesz, jeśli chcesz wyjść z jaskini to niedaleko, o tam jest wyjście- Wskazał rączką farmerek. Pomyślał bowiem, iż Dabbo sam w jaskini musi czuć się bardzo samotny nawet jeśli raz kogoś widział.
Dabbo zapiszczał i łzy stanęły mu w oczach. Strasznie chciał wyjść z jaskini i myślał o tym wiele razy, ale jakoś sam nie miał nigdy odwago. Teraz gdy nadarzała się okazja, nie był pewien co robić.
-Jeśli wyjdę to już nie wrócę-powiedział.-Jedynie raz mogę przejść przez wrota. Jeśli przejdę to jaskinia zniknie.
Wszyscy popatrzyli po sobie i poczuli sympatię do wielkookiego Dabbo, który wyraźnie walczył sam ze sobą.
-Jeśli zostaniesz, będziemy cię odwiedzali-Loda Upiornicka poklepała Dabbo po łydce gdyż do ramienia stanowczo nie dałaby rady dosięgnąć. Wszyscy przytaknęli i Dabbo rozpromienił się.
I w tym momencie jaskinia zadrżała. Nikła smużka światła przemieniła się w potężny świetlisty snop i oderwawszy się od sklepienia zawirowała i wypełniła blaskiem całą komnatę. Kamienne ściany jaskini stawały się coraz cieńsze aż w końcu stały się zupełnie przezroczyste i całkowicie zniknęły.
Dabbo był wolny i wszyscy razem oddalili się czym prędzej z miejsca gdzie niegdyś stała potężna, ciemna jaskinia.
***
Dabbo postanowił zamieszkać obok kwiatka i wraz z nowymi przyjaciółmi spędził resztę dnia na porządkowaniu jego listków.
PEACE