niedziela, 29 stycznia 2017

Fantazyjna kreacja szydełkowa - mini szydełkowanie i duże wypoczywanie...

Witajcie Kochani, Chwyciłam za szydełko i zrobiłam lalom nowe ubranko:)

Strój składa się ze spódniczki i i sznurowanej na plecach bluzeczki z bufiastymi rękawami. Całość utrzymana jest w klimatach fantasy z nutką średniowiecza w nowoczesnym wydaniu:)

Jak podoba się Wam taki strój dla lalek Monster High?

Podobno Arit, kiedy go założyła, stanęła oko w oko z najprawdziwiej wyśnionym jednorożcem!:)

Wzór na strój trafił do sklepiku. Jest napisany po angielsku i po polsku. W sklepiku możecie zobaczyć też więcej zdjęć.
*          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *          *
Być może jeszcze ktoś widział jednorożce, bo ktoś ten sypia ostatnio niezwykle smacznie:)






Dziś Bastet spała wtulona we mnie, kiedy siedziałam przy komputerze. Oprócz tego, dała się Lubemu pogłaskać, kiedy tak leżała i nawet nie wyglądała, jakby chciała uciekać. Dotykanie tak po prostu nadal nie wchodzi w grę, ale jedzenie od Lubego pobiera bardzo ładnie...:)

Przesyłam Wam buziaki i uściski!:) Trzymajcie się cieplutko.

PEACE

czwartek, 26 stycznia 2017

Zabawkowy zawrót głowy:) -Myszka, piłeczka, zwisaczki!

Witajcie Kochani, Wyobraźcie sobie, że przez ostatnie dni Lubego nie było w domu, ale nie znaczy to, że miałam dla siebie całe łóżko...
Pierwszej nocy poczułam tylko, że Bastet wskoczyła i kiedy delikatnie uniosłam głowę, to zobaczyłam koci kształt w nogach. Było to naprawdę super. Nie wiem, jak długo mała została ze mną, bo zasnęłam.
Drugiej nocy natomiast znów poczułam, że ktoś wskoczył, ale tym razem Bastet ułożyła się na kołdrze, na moich stopach!:) Żeby tego było mało, to zaczęła głośno mruczeć i zafundowała mi masaż wibracyjny:) Po jakimś czasie niestety stopa mi zdrętwiała i Bastet przeniosła się obok, ale znowu została.
Mam ochotę wypchnąć Lubego na jakąś całonocną imprezę, bo kiedy wrócił i w łóżku znalazły się dwa osobniki, to kicia już się pokazuje...

Oprócz tego, w kocim świecie pojawiły się nowe zabawki. Zauważyłam, że Bastet lubi nosić rzeczy w pyszczku i dlatego też zrobiłam jej na szydełku piłeczkę i myszkę na miarę.






Zdjęć zabawy piłeczką nie będzie,ponieważ Bastet była po prostu nieuchwytna!:)

Zabawki dostawała stopniowo na przestrzeni dni i obie przypadły jej do gustu.

Myszka służy głównie do pacania, noszenia i gryzienia, a piłeczka do gonienia, choć także często ląduję w pyszczku.

Do tego,Bastet otrzymała ciekawe zabawki wiszące. Są to po prostu malutkie piłeczki, gwiazdka i spiralki przyszyte do sznurka, który uwiązałam później na ramie krzesła. Są fajne, ponieważ można się nimi bawić samemu.

(Tak wiem...dziura:P Chętnie przygarnę jakiś stary dywan do ułożenia pod stołem i zasłonięcia dziury:))) )
Sznurek jest wszyty do wnętrza poszczególnych elementów i jeśli zechcecie zrobić coś podobnego, to naprawdę warto przyłożyć się do tego wszywania. Zabawka wytrzymuje wtedy bez trudu gryzienie, ciągnięcie i szarpanie:)

W ogóle muszę Wam jeszcze napisać o kociej mowie i nie chodzi mi o szczebiotanie i miauczenie, ale o oczy.
Bastet przeważnie patrzy nam mnie spod półprzymkniętych powiek i w końcu całkiem zamyka oczy i kiedy np. leży, to tak właśnie zostaje:D Ja robię to samo (no tylko, że nie zostaję z zamkniętymi oczami długo:)) i tak sobie gadamy. Podobno kot zamykający oczy (przy nierozszerzonych źrenicach), to kot zadowolony. Powoli więc uczę się gadać po kociemu, bo Panna Miau jakoś wysyłała w moją stronę mniej subtelności i oprócz tego była niezwokalizowana:) Bastet daje mi więc odpowiednie lekcje.
Zaczyna również coraz częściej głośno odpowiadać, kiedy do niej mówię i gruchać, kiedy anonsuje swoją obecność lub chce żebym poszła z nią do kuchni na pasztet:)

Stało się również coś bardzo zabawnego i nieoczekiwanego. Podczas wieczorowej zabawy zaczęłam przysypiać i niemrawo machałam sznurkiem z wstążeczkami i wtedy Bastet wygięła plecy w koci grzbiet i na prostych nóżkach przehopsała mi parę raz przed nosem:D Obstawiam, że było to zaproszenie do dalszej zabawy, a wyglądało naprawdę komicznie:)


Tak to właśnie sobie żyjemy razem z Bastet. Teraz leży obok mnie na kanapie i przysypia, a później pójdziemy zjeść pasztet i zrobić późny obiadek dla mnie:) Wczoraj były naleśniki z jabłkiem i dałam jej wylizać talerz (jestem uległą kocią mamą:)).
Nieraz tak patrzę na nią i wiem, że jeszcze dużo zostało do zrobienia, żeby przestała być dzikim kotkiem, ale z drugiej strony postępy już teraz są kolosalne. Przecież minęło zaledwie kilka tygodni, a ona już nie ukrywa się, przychodzi, kiedy ją wołam (przeważnie:)), bawi się i to nawet blisko mnie, chodzi za mną, śpi przy mnie i wyraźnie opuszcza gardę, daje się głaskać i rozmawia. Jest moim oczkiem w głowie i cudowną, malutką osobą, bez której nie wyobrażam sobie życia. Jakkolwiek samolubnie to zabrzmi, to kiedy schowała się  za mną przed Lubym, to najpierw poczułam po prostu wdzięczność za to, że mi zaczyna ufać. Dopiero później było mi trochę przykro z powodu całej sytuacji:) Chcę, żeby Bastet wiedziała, że może na mnie polegać. Nie wiem, czy ona zdaje sobie sprawę, że pomaga mi każdego dnia i że dzięki niej moje życie zmieniło się na lepsze. Pewnie o tym nie myśli, ale ja tak.



A co słychać u Was? Jak Wam mija dzień?

Ściskam Was serdecznie i ślę buziaczki!:))

PEACE


poniedziałek, 23 stycznia 2017

Malutki szydełkowy sweterek i mini dawka newsów:)


Witajcie Kochani, Zaczęłam pisać około pierwszej w nocy i wyobraźcie sobie, że dużą część tego wpisu pisałam jedną ręką, a to dlatego bo Bastet spała na tej drugiej:) Zaczęło się od tego, że malutka leżała pod stołem i nagle przybiegła do mnie na sofę, szczebiocząc z podekscytowania. Być może pod stołem przyśniło jej się coś niemiłego? W każdym razie, po porcji głaskania ułożyła się na mojej dłoni i znów ucięła sobie drzemkę. Oczywiście nie zamierzałam jej budzić i dopiero po jakimś czasie, chęć zabawy poderwała ją na nóżki:)
Kiedy wcześniej odpoczywała obok mnie, to do głaskania dołączył Luby i uwaga...Bastet dała się mu delikatnie pomiziać i nie uciekła!:) Nie posiadam się ze szczęścia, bo zależy mi, żeby oswajała się z nami obojgiem.

No dobrze, a teraz już chcę Wam pokazać malutki sweterek, który zrobiłam na szydełku dla lalki Bratzillaz (wciąż jeszcze bezimiennej).

Jak się on Wam podoba? Miałam szyć, ale niedosyt szydełkowy dał o sobie znać i zamiast całej kreacji, na maszynie powstała tylko zwykła spódniczka:)

Lala się cieszy z nowych ubranek,a wzór na sweterek trafił już do sklepiku i jak zwykle jest napisany po polsku i po angielsku.

Mam nadzieję, że weekend miło Wam upłynął i przesyłam Wam moc uścisków i buziaczków!:)

PEACE

sobota, 21 stycznia 2017

Słodkiego weekendu:)

Witajcie Kochani, Dziś nie będę się rozpisywać. Powiem tylko, że Bastet coraz bardziej się oswaja i nie zawsze czmycha na widok Lubego, a mnie dziś w kuchni błagała, żeby jej dać tuńczyka:) Jak myślicie, uległam??....Odrobinkę tak, ale zanim jej malusi kąsek dałam, to go wyssałam. Tuńczyk zawiera wiele wartości odżywczych, ale niestety również zawiera rtęć. Skoro Bastet nie przyłożyła pazurka do zanieczyszczenia łowisk, to tym bardziej nie powinna się truć. A ja w końcu uległam, gdyż malutka nie tylko siedziała i patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami, szczebiocząc słodko, ale również przednimi łapkami wspięła się na szafkę:D

No dobrze, a teraz już będzie sama słodycz:)
Przygotowałam dla Was zdjęcia, które zrobiłam Bastet w przeciągu ostatnich dni. Mam nadzieję, że wzbudzą Wasz uśmiech:)



Jedną z ulubionych zabawek Bastet jest pęczek wstążeczek uwiązanych na sznurku, który przywiązałam do patyczka. Chętnie za nim gania i wyczynia przy tym niezłe wygibasy:)

Malutka odkryła również papierową torbę. Cudownie się z niej wygrzebuje ukryte zabawki:) To absolutny hit dzisiejszego dnia.
Zdecydowanie potrzebujemy więcej zabawek:) Bastet naprawdę się rozkręca i jest już teraz małą kulą energii ♥
     -          -           -          -          -          -          -           -          -          -          -          -           -          -
Moja koteczka coraz mniej przypomina przerażonego, cmentarnego dzikuska z klatki i wystarczyło dać jej szansę, aby zaczęła nam ufać. Jest coraz lepiej i świat staje się dla niej coraz mniej straszny:)
     -          -           -          -          -          -          -           -          -          -          -          -           -          -

Życzę Wam weekendu pełnego relaksu i słodkich chwil:) Trzymajcie się cieplutko!

PEACE




środa, 18 stycznia 2017

Jeden kot, dwa podejścia + Chwile bliskości i film "The Girl with All the Gifts"

15.01.2017

Witajcie Kochani. Weekend postanowiliśmy z Lubym spędzić całkowicie w domu, na budowaniu więzi z Bastet. W niedzielę rano wstaliśmy razem i malutka przybiegła do mnie, ocierała się i prosiła o jedzonko. Dostała pół pasztetu, a drugie pół dał jej Luby. Problem w tym, że Bastet po jedzeniu podchodzi tylko do mnie, a Lubego w najlepszym wypadku ignoruje i kiedy on próbuje jej dotknąć lub poruszy się, żeby podrapać nos itp., to następuje wielka ucieczka. Również wizyty w pokoju malutka mocno ogranicza i wychodzi bardziej dopiero, kiedy jestem tylko ja. Czasem łapie mnie również w przejściu z pokoju do pokoju. Ten stan rzeczy musi się oczywiście zmienić i jestem pewna, że ta zmiana nastąpi, ale dwa dni nieobecności Lubego i z goła różne od mojego podejście do kocich spraw wychowawczych wprowadziły lekki zamęt w kocim świecie:)

Pamiętacie, jak zmieniłam taktykę i oswajam kicie ze sobą całkowitym bezruchem? Po oferowaniu jedzenia, to ja zawsze czekam na jej pierwszy krok, nie staram się głaskać, nie ruszam się za bardzo i po prostu w ten sposób to ona sama wyznacza granice naszej bliskości. Luby natomiast chciałby żeby szybciej się otworzyła i jest bardziej energiczny ode mnie. Teraz Bastet musi się przyzwyczaić do dwóch, odmiennych "trybów działania":)

Dzisiaj wieczorem siedziała pod łóżkiem i przyszła do mnie, kiedy Luby zniknął w łazience i brał prysznic. Przetrzymałam ją, aż skończył. Wymiziałam i poczytałam "Alicję po drugiej stronie lustra" i później Luby dał jej pasztet. Było trochę lepiej, bo nie czmychnęła od razu, ale w końcu jednak zwiała, kiedy próbował się do niej zbliżyć:)


W nocy znów była porcja zabaw i głaskania.


Bastet porusza się z prędkością światła!:)
Skończyło się głaskaniu podczas spania, bo małej przymknęły się oczka. Raz obudziła się z miauknięciem, ale zaraz zasnęła z powrotem:)




Później zachciało jej się zabawy i  pobawiłyśmy się laserkiem:D Bastet bardzo się spodobało i rozkręciła się do tego stopnia, że później chciała złapać ruchomy pasek wiadomości na telewizyjnym ekranie. Wystarczyło spokojnie powiedzieć "nie wolno" i pasek został uwolniony:P uffff:))

Zauważyłam, że kicia chyba zaczyna rozumieć, że nie przepadam za wbijaniem pazurków  i zamiast we mnie, wbija obok w podłogę:) Kiedy przenosi się na mnie, to przestaję głaskać, piszczę boleśnie (z wyczuciem, żeby jej nie przestraszyć) i wznawiam dopiero, gdy mnie nie udeptuje. Ten sposób na razie działa.
Wczoraj po spaniu, zanim wpadła w zabawowy nastrój, jedynie lekko się we mnie wpiła i jako zapowiedź super nastroju, chciała mnie chyba uraczyć pieszczotliwym ugryzieniem?:) Niby do odważnych świat należy, ale gdy Bastet szeroko rozwarła paszczę, to spękałam i zainteresowałam ją czymś innym:)
Wiem, że Luby nie miałby nic przeciwko takiemu kociemu okazywaniu uczuć, ale ja po prostu jakoś nie mam odwagi. Mogę się również zasłonić alergią, hihi. Tak, tak mając alergię na kota, można bez obaw z jednym zamieszkać, wystarczy stopniowo chłonąć alergen i aaapsik:D

16.01.2017

Dziś rano Bastet powitała mnie ocieraniem i dostała poranną porcję kociego pasztetu:) Zaczynamy dbać o linię, a więc dawkujemy rozsądnie (nasza dzidzia to prawdziwy żarłoczek:)), zwłaszcza że Luby również będzie ją chciał nakarmić, kiedy wróci wieczorem:)
Po jedzonku było troszkę mniej pieszczot niż wczoraj, ale za to przez dwie godziny oglądałyśmy razem telewizję:) Bastet grzecznie leżała obok mnie (w rozsądnej odległości) i spała. Były także zabawy z laserem, bo kicia była dziś strasznie pobudzona i do tej pory bryka (15.00) i szaleje:)

Zagląda w różne miejsca, buszuje  praniu i gania się z muchami.




Zdecydowanie nie jest w nastroju na pieszczotki, ale za to co jakiś czas przebiega obok mnie wesoło i również wpada poobserwować, jak stukam palcami w klawiaturę i piszę tego posta:)


Jest ciekawska i zdecydowanie bardziej odważna. Mam nadzieję, że kiedy zobaczy dziś Lubego, to nie będzie uciekać i da mu się choćby przelotnie dotknąć.

Zwróciłam uwagę na to, że coraz bardziej się wokalizuje. Wydaje takie śmieszne, cichutkie "nyu" kiedy na przykład wskakuje na sofę, albo kiedy zobaczy muchę i poluje. Kiedy przyszła mi na spotkanie dziś rano, to także wydała ten odgłos.
Bez wątpienia coś to oznacza, a być może nawet poszczególne "nyu" nieco się różnią między sobą, ale moje niewprawne ucho jeszcze nie jest w stanie wychwycić różnic?

UPDATE:
Bastet nadal nie jest wylewna w stosunku do Lubego, ale jest trochę lepiej, bo po zjedzeniu pasztetu nie rzuca się natychmiast do ucieczki i dzisiaj nawet obserwowała go spod stołu:)
Kiedy karmiłam ją pasztetem po północy, to wyraźnie domagała się jeszcze takim jakby chrobotliwym miauczeniem...strasznie to było słodkie, ale nie uległam, bo wiecie, to prawdziwy żołądek na nóżkach i nadmiar jedzenia nie sprzyja kociej sylwetce.

00.28 Bastet gania obok mnie za papierową kulą:D

Gonitwa zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, ponieważ po raz pierwszy kotka w zabawie zbliżyła się na taką odległość. Była ostrożna i porzucała kulę, ale nie rezygnowała z dalszej zabawy...która trwała zaledwie kilka minut, ale wymagała odwagi:)

17.01.2017

Przez cały dzień Bastet nie odstępowała mnie na krok. Leżała obok na sofie, kiedy oglądałam telewizję i chodziła za mną. Była także chwila przytulania:)
Moja kicia coraz lepiej radzi sobie ze wskakiwaniem na sofę. Z początku wbijała pazurki i podciągała się, a teraz wskakuje jak akrobatka:D
Po wieczornej dawce spania na sofie, dostała wielkiego przypływu energii i przez długi czas szalała z papierowymi kulami i korkami.
Papierowe kule to jedne z jej ulubionych zabawek, bo może je bez trudu nosić w pyszczku:)

18.01.2017
Dzień rozpoczęłyśmy od tuńczyka:) Bastet już na mnie czekała i naprawdę muszę uważać, żeby na nią nie wejść, bo lubi się ocierać i przemykać między nogami. Później była zabawa, a kiedy sąsiedzi zaczęli szaleć z odkurzaczem i brzęczeć butelkami, to niestety nieco odebrało jej to animuszu:) U nas nadal sprząta miotła:))

Onieśmielona Bastet przysnęła więc po zabawie pod stołem i dopiero jak było trochę ciszej, to przyszła do mnie na sofę po pogłaski:D Całą tą naszą sielankę przerwały wstrętne muchy, które pobudziły instynkt łowiecki malutkiej:) Poganiała za nimi, a teraz śpi:)




Muszę Wam jeszcze opowiedzieć o filmie "The Girl with All the Gifts" (2016). Jest to połączenie horroru, dramatu i thrillera. Akcja toczy się w przyszłości, jakiej z całą pewnością trudno się spodziewać. Ja podeszłam do tego filmu bez uprzedniego oglądania zapowiedzi i zupełnie nic o nim nie wiedząc i autentycznie byłam zaskoczona. Sam pomysł jest ciekawy, gra aktorska bardzo dobra i miłośnikom dystopii produkcję tę polecam z czystym sumieniem. Film oparty jest na książce pod tym samym tytułem. Główna bohaterka, mała dziewczynka Melanie stawia czoła światu i również samej sobie. Walczy o przetrwanie i swoją postawą wzbudza emocje nie tylko towarzyszy podróży.  Ode mnie "The Girl with All the Gifts" dostaje osiem tłuściutkich, różowych słoni.

Zamieszczam trailer, który nieco odsłania fabułę, więc jeśli chcecie sobie zrobić super niespodziankę,to lepiej go nie oglądajcie i od razu włączcie film:)


A może już widzieliście? Podobał się Wam?


Życzę Wam bardzo miłego, spokojnego dnia i przesyłam cieplutkie uściski!:)

PEACE

sobota, 14 stycznia 2017

Wzruszające momenty i wielki przełom:) + Kukurydziane kąski obiadowe (przepis)

12.01.2017

Wieczorem stało się coś nie z tego świata. Chodzi o naszą malutką Bastet...
Około 19.00 zawitałam do kociej szafki z porcją pasztetu i kicia ładnie wyskoczyła, zjadła, pomruczała i popieściła się.

Później wcale nie chciała kryć się na powrót na sztućcach i wypuściła się w głąb mieszkania. Wylądowała pod łóżkiem i tak została do około 22.00. Wyszła na jedzenie suchej karmy i znów gdzieś się skryła. Po 23.00 odeszłam od komputera, żeby zrobić sobie drinka i kiedy sięgałam po butelkę i sok, zauważyłam, że jestem obserwowana.
Koteczka podeszła na wyciągnięcie ręki, a więc zalałam wódkę sokiem i kotka nadal była przy mnie. Usiadłam na podłodze i malutka zrobiła kroczek na przód. Położyłam ręce na ziemi najniewinniej jak tylko umiałam, a ta kochana sierotka widocznie walczyła z uczuciami. Strach zwyciężył połowicznie, bo nie podeszła po pieszczoty, ale usiadła i zaczęła mruczeć:) Serce mi pękało na milion kawałeczków. Wzruszyłam się, współczułam jej tego lęku i jednocześnie byłam z niej dumna. Po kilku minutach siedzenia razem, Bastet skupiła się na piłeczce i odrobineczkę śmielej niż zwykle zaczęła ją kulać. Przeniosła się pod stół, gdzie podrzuciłam jej zabawkową myszkę.  Później spędziłyśmy razem jeszcze godzinę w dużym pokoju przed telewizorem. Ja na sofie, a kotka pod stołem obok:) chwilami zerkała na ekran, chwilami na mnie, a chwilami spała. W końcu wstałam i przeszłam do drugiego pokoju, a mój mały skarb mnie odprowadził:))

Cieszę się, że Bastet ma takie momenty, że garnie się do człowieka. Wydaje mi się również, że hałasy z zewnątrz trochę mniej ją przerażają.
Czwartkowy wieczór okazał się kolejnym kroczkiem na przód:)
*     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *  
Bardzo Wam dziękuje za Wasze wsparcie i wszystkie miłe słowa pod poprzednimi postami z naszą nową dzidzią.
Gdyby Bastet wiedziała, jak wszyscy trzymacie za nią kciuki i jak jej kibicujecie, to na sto procent bardzo głośno by zamruczała z wrażenia:)
Piszecie między innymi, że jestem cierpliwa i macie rację:) Nie jest to jednak taka cierpiętnicza cierpliwość, bo wiem, że za barierą przerażenia i nieufności, kryje się bardzo uczuciowa, pełna miłości istotka. Czuję, że ta istotka bardzo chce zaistnieć i nie wyobrażam sobie, żebym mogła się od niej odwrócić i na przykład oddać z powrotem do domu zastępczego (choć kocia pani niania powiedziała nam, że gdyby się nam nie układało, to oczywiście można kotka wymienić).  Bastet ma moje serce i pełne zaangażowanie.
Dzisiaj podczas wieczorowej zabawy myszką cichutko miauknęła:) Zdarzyło się jej to po raz trzeci odkąd jest u nas:))
*     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *
W trakcie nocnego brykania wyprodukowała jeszcze kilka miauknięć i jeszcze śmielej poczynała sobie z zabawkami:)

13.01.2017

Poszłam spać bardzo późno, bo siedziałam z kicią:) Obserwowała mnie, próbowała podchodzić i nawet wskoczyła obok na sofę. Wstałam o nieprzyzwoitej porze i bardzo się zdziwiłam, bo malutka odwiedziła mnie sama, kiedy jadłam śniadanie. Dostała ode mnie nagrodę w postaci saszetki pasztetu i dała się wygłaskać.

Później już się nie ukrywała, a chodziła to tu to tam, obserwowała mnie i bawiła się zabawkami. Zniknęła w szafce kuchennej około 16.00 i kiedy ją otworzyłam, to natychmiast wyskoczyła:) Za tą odwagę dostała kilka kocich przysmaczków i znów pochodziła po mieszkaniu, po czym zaszyła się chyba pod łóżkiem w sypialni:)) Odgłosy zza drzwi nadal ją płoszą, ale już tylko te większe jak np. sąsiedzi otwierający drzwi, czy krzyczące dzieci.

Zapomniałam Wam powiedzieć, że mój Luby wyjechał w czwartek rano i wraca dziś wieczorem. Mam nadzieję,że Bastet się nie wycofa i być może nawet przyjdzie się przywitać, kto wie?:)) Póki co jest po ósmej i mała nadal siedzi w kryjówce:)

UPDATE: Kiedy Luby zamknął za sobą drzwi wejściowe, mała wyszła na parę sekund zobaczyć, co się dzieje i później pokazała się bardo przelotnie. Zjadła kilka przysmaczków z mojej dłoni i z zabawą poczekała, aż Luby poszedł spać. Przypuszczam, że w trakcie weekendu się rozkręci:)

14.01.2017

Bastet do Lubego przychodzi, kiedy dostaje od niego pasztet:) O dotykaniu nie ma jednak mowy.
Wielkim postępem jest to, że nie siedzi już w szafce.

Dzisiaj przybiegła do mnie na pasztet i kilkukrotnie na przysmaczki. Po każdej porcji jedzenia miziałyśmy się (Nawet położyła się obok i udeptywała mnie pazurkami...auch...ale wytrzymałam chwilę, po czym musiałam zabrać nogę, bo powtarzające się ukłucia zaczynały mi wyciskać łzy:))
Wybawiła się gałązką okręconą włóczką i biegała za piłeczkami. Kiedy Luby poszedł do sklepu, wskoczyła na sofę i przespała prawie dwie godziny. Ja na jednym krańcu sofy, a ona na drugim hihi:) Żałuję, że nie miałam pod ręką aparatu, bo spała słodko, z przednimi nóżkami wyciągniętymi do przodu i rozłożonymi palcami, a później na boku z czterema nóżkami wyciągniętymi do przodu i ułożoną na nich główką:)

Zauważyłam, że Bastet całkiem długo potrafi się skupić na zabawie. Moja obecność mniej ją onieśmiela. Kiedy przypadkowo natykamy się na siebie w drzwiach, to kicia nie czmycha w głąb pomieszczenia, ale przemyka obok mnie (ja zazwyczaj staję, albo idę mega powoli i daję jej czas na przemyślenie sprawy:)).
Wszystkie ruchy bezpośrednio przy niej nadal robię w znacznie zwolnionym tempie, a kiedy jestem obserwowana, to przyzwyczajam ją do większej dynamiki ruchu, ale i tak żyjemy obecnie powolutku:)
*     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *
Mam dla Was, oprócz tego kociego sprawozdania, przepis na pyszne i szybkie placuszki z kukurydzy. To danie nadaje się świetnie na obiad czy też na kolację. Cebulka i czosnek dodają pikanterii, a kukurydza słodyczy. Przyprawy dodatkowo zaostrzają smak.

SKŁADNIKI:
-kukurydza z puszki
-mąka
-jajko
-cebula
-czosnek
-olej roślinny do smażenia
-sól, pieprz, ostra papryka w proszku
-coś do rozdrobnienia składników (u mnie mikser rączka)



Najpierw w misce rozdrabniamy na masę cebulę i ząbek czosnku. Ten miks mieszamy z jajkiem i dodajemy kukurydzę a następnie wszystkie masze przyprawy. Gdy wszystko już się ładnie połączy, dodajemy mąki i dalej mieszamy, żeby nie było żadnych grudek itp.

Placuszki nakładamy łyżką na gorący olej. Rozpłaszczamy, aby były cienkie i obsmażamy z obu stron. W ten oto sposób powstają kukurydziane kąski:)
Jeśli jeszcze takich nie robiliście, to polecam. Na pewno warto też eksperymentować z różnymi przyprawami.
Co powiecie na taki obiad? Może być? Mnie bardzo smakuje i powiem Wam, że żałuję jedynie, że kotkom nie wolno jeść ludzkiej karmy, bo dopiero by były szaleństwa kuchenne:)


Przesyłam Wam cieplutkie uściski i życzę Wam bardzo miłego, relaksującego wieczoru.


PEACE