poniedziałek, 9 lipca 2012

Oczko mu się odlepiło! Temu misiu! - Malutki szydełkowy miś Che i jego przygody

Pewnego dnia na dłoń pewnego olbrzyma wdrapał się malutki miś szydełkowy o zielonych oczkach.

- Jak masz na imię i co robisz na mojej dłoni?- zapytał zdziwiony olbrzym.
-  Nie mam dokąd pójść więc tak sobie siedzę - opuścił uszka misio i posmutniał po czym jeszcze bardziej wcisnął się w dłoń olbrzyma- Na imię mam Che.
Olbrzym uśmiechnął się i zaproponował misiowi małą wycieczkę na poprawienie humoru. W ten oto sposób już po chwili miś wraz z olbrzymem, trzymając się za ręce rozpoczęli wędrówkę.

Wędrowali i wędrowali.

Kiedy byli zmęczeni odpoczywali a kiedy chciało im się śpiewać śpiewali.





Podczas śpiewania jednej z misia ulubionych piosenek, która idzie mniej więcej tak: la, la, tra, tam, tam, la, la, tram, ta, tram ....,
stała się rzecz dość niesamowita. Na pobliskim płaskim kwiatku przysiadł płaski ptaszek, który płasko stwierdził, iż misiowa melodia przypomina mu bardzo pewną piosenkę, którą potrafił zagrać nie-płaski stwór, mieszkający w pobliskiej, ale nie płaskiej krainie. Misia historia ta zaciekawiła bardzo i postanowił odnaleźć nie-płaskiego stwora.


Po niedługim poszukiwaniu właściwej drogi oczom misia i olbrzyma ukazał się nie-płaski stwór. Olbrzym i miś przywitali się z nie-płaskim stworem. Miś zanucił swą melodię a nie-płaski stwór uśmiechnął się szeroko i używając dłoni olbrzyma zaśpiewał misiową melodię dokładnie co do joty. Olbrzym i miś słuchali urzeczeni.
-Wiesz, ja chyba trochę tu zostanę- olbrzym nachylił się nad misiem i szepnął mu do uszka.
-Sam bym został też, ale to nie na moje łapki- Misiowe łapki nie dałyby rady wydobyć melodii z nie-płaskiego stwora. W końcu były malutkie a stwór był taaaki duży.
Miś postanowił, iż ruszy w dalszą podróż już sam a z olbrzymem spotkają się znów kiedy miś się zmęczy.
Wędrował więc miś z melodią w sercu i od czasu do czasu zatrzymywał się, aby popić wina i podjeść wyimaginowanego miodku z wyimaginowanych uli, które uginając się pod ciężarem wyimaginowanych plastrów miodku, zwisały z gałęzi wyimaginowanych drzew, na które miś wcale nie musiał się wspinać...no bo przecież były one wyimaginowane.

Tak upływał misiowi dzień za dniem, a być może tylko jeden, długi dzień. W końcu miś był malutki a czas był taaaki duży, zapewne nawet większy od nie-płaskiego stwora.







Nagle, podczas wędrówki pod stopami misia pojawiła się niebieska, mięciutka materia w białą krateczkę. Na materii tej siedziała sobie malutka kotek-panienka.

-Miau, ktoś ty?-Zapytała kotek-panienka.
-Jestem Che, miś, a ty?
-Mów mi Niespodzianka. Dlaczego jesteś taki mięciutki?-Zapytała kotek-panienka ocierając się o misia na przywitanie i mrucząc cichutko.
-Jestem szydełkowy, a ty?- Miś nie był pewien, czy wypada pytać kotek-panienkę Niespodziankę o przyczynę braku jej miękkości, ale jednak zapytał.
-Jestem ze szkła, miau
-Achaaa
-Miau-przytaknęła kotek-panienka Niespodzianka.
Che nie widział nigdy nikogo ze szkła i bardzo mu się kotek-panienka Niespodzianka spodobała a najbardziej podobało mu się jak ładnie błyszczała, kiedy padało na nią słońce.
-Chcesz mnie pocałować?- Zapytała kotek-panienka Niespodzianka.
Miś nie wiedział, czy Niespodzianka potrafiła czytać w myślach, czy też zwyczajnie szeroki uśmiech pełen uwielbienia, zdradził jego misiowe pragnienia. Przytaknął jednak ochoczo i delikatnie chwycił szklaną łapkę kotek-panienki Niespodzianki.
Ich spojrzenia spotkały się i szydełkowe serduszko misia zabiło szybciej. Pyszczek kotek-panienki zdawał się być najmiększym pyszczkiem świata a jej czarne, kreseczkowe wąsiki, zdawały się drżeć, rozbujane niespokojnym oddechem misia.
Pierwszy pocałunek misia i kotek-panienki Niespodzianki sprawił, iż ziemia zatrzęsła się i niebo spadło wprost na parę i otuliło ich spokojną, puchatą i bezpieczną chmurką.











Dwa serduszka wyrwały się z dwóch różnych piersi. Oba czerwone i drobniutkie. Oba tak samo zakochane. Złączyły się te dwa serduszka a Che i kotek-panienka Niespodzianka przysięgli sobie miłość i zasnęli w swoich ramionach...















Miś miał przedziwny sen, w którym kotek-panienka Niespodzianka zamieniła się w prawdziwego kotka i lizała go i miętosiła swoim języczkiem a od czasu do czasu nawet pacała go łapką.


Kiedy miś wreszcie się obudził, odetchnął głęboko i rozejrzał się dokoła. Niestety nigdzie nie mógł dostrzec kotek-panienki Niespodzianki.






Mógł za to bez problemu dostrzec parę włochatych kocich nóżek a nawet i całą resztę kota kiedy już obudził się prawie zupełnie i wytężył wzrok.

-Niespodzianka?- zapytał miś niepewnie i otarł obślinione oczko.
Kot jednak nie odpowiadał a jedynie przyglądał się badawczo misiowi.

Cóż zdaje się, iż Niespodzianka to właściwe imię dla kotek-panienki-pomyślał Che i ostrożnie wstał, po czym pomachał łapką kotu na pożegnanie i czmychnął.

Miś obiecał sobie, iż kotek-panienka Niespodzianka na zawsze pozostanie w jego sercu.


Nadszedł czas dalszej wędrówki i miś postanowił poszukać sobie smakowitej babeczki. W końcu na progu snu i jawy jest pełno smakowitych babeczek i każdy może sobie jedną złapać.

Smakowita babeczka szydełkowa czekała na misia właśnie na samym progu i wesoło się uśmiechała.

-Zjedz mnie-zachichotała kiedy miś zbliżał się do niej.
Misiowi oczywiście dwa razy nie trzeba było powtarzać, zwłaszcza że bardzo był głodny.






Zatopił miś pyszczek w puszystej piance i już po chwili poczuł się jak w raju. Słodycz ogarnęła jego serce i zniknął głód a pojawiła się sytość jakiej miś nie czuł jeszcze nigdy.
-Co to się stało- wyszeptał miś do babeczki a jego koralikowe oczy zdawały się żarzyć zielonym światłem.
-Nic się nie stało- odpowiedziała babeczka- Jesteśmy w tej chwili- dodała w tym samym momencie i jej słowa dzwoniły misiowi w uszach wszystkie na raz, ale jednocześnie każde z osobna, tworząc idealny sens.





Wisienka z babeczki wpadła prosto w ręce misia. Zaśmiała się, po czym dała się skosztować.

Miś zasnął lub też obudził się, któż to wie?











PEACE


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz