piątek, 30 grudnia 2016

❋ Po Świętach w Polsce - Bardzo pozytywnie ❋

Witajcie Kochani, Już jestem z Wami z powrotem:) Świąteczne dni w Polsce upłynęły mi szybko i wracać było jakoś tak ciężko. W ogóle, to zauważyłam, że kiedy odwiedzam Polskę, to od razu czuję się bardzo na miejscu, bo wszystko jest takie swojskie, znane i dookoła słyszę mój język. Do tego Łódź pięknieje z każdym rokiem. Powstają nowe miejsca, budują się budynki, drogi i coraz więcej kamienic w centrum również odżywa. Mam nadzieję, że obecna pani prezydent miasta nie da się zdetronizować i dalej będzie rozwijać miasto.

Przedświąteczne dni spędziłam głównie w gronie najbliższych, ale również zdążyłam nacieszyć się miejskim zgiełkiem. Szczególnie pięknie wyglądała ulica Piotrkowska. Bajkowe oświetlenie rekompensowało brak śniegu:)

Nie tylko ja byłam zachwycona. Mąż pstrykał zdjęcia telefonem i widać było, że też czuje magię:)




Nie obyło się także bez wizyty w bardzo fajnym pubie o wdzięcznej nazwie "Mebloteka YELLOW".

...No i w ogóle przy okazji tego pubu, muszę Wam wspomnieć o całym miejscu OFF Piotrkowska. Jest to niewielki kompleks pofabryczny, który już jakiś czas temu przerodził się w przyjemnie odstresowujący zakątek pełen barów i restauracji.

Z Piotrkowskiej do OFF Piotrkowska
Sami zobaczcie, jak fajnie jest w YELLOW i jak ślicznie OFF Piotrkowska prezentuje się wieczorem:
Meblotka YELLOW

OFF Piotrkowska
W tym roku udało mi się zdobyć wreszcie zdjęcie wiaty tramwajowej, która mieści się przy Piotrkowskiej i która w zimie prezentuje się równie niesamowicie co w lecie (nawet mimo tego, że witrażowy dach przepuszcza mniej słońca). Jest bardzo ładnie oświetlona i wygląda niczym steampunkowe dzieło elfiej sztuki:)

Czekanie pod nią na tramwaj to prawdziwa przyjemność nie tylko dlatego, że mniej wieje i nie pada na głowę:) To rzeczywiście prawdziwie cudowna "Stajnia Jednorożców", która niewątpliwie łagodzi obyczaje.

Zawitałam także do Manufaktury (wielkiego centrum handlowego, które mieści się w zabytkowym kompleksie fabrycznym Poznańskiego). Zdjęcia tego miejsca już się przewijały kiedyś przez blog, ale wyszukiwarka obsypie Was setkami ciekawych ujęć i być może zachęci do odwiedzin przy okazji wyprawy do Łodzi? Naprawdę warto, bo nie tylko zrobicie sobie zakupy, ale również smacznie zjecie (dookoła jest dużo barów i restauracji), napijecie się na przykład gorącej czekolady Wedel i nasycicie oczy ładnymi widokami.
W Manufaktorowym Rossmanie czekał na mnie miś Edek. Zanim wzięłam go do domu, to skoczyliśmy na kufelek piwa do jednego z pobliskich barów:)...W końcu, ile można chodzić?:)
Edek jest świetnym kompanem. Jeśli macie ochotę zaadoptować jego braci, to znajdziecie ich w ramach akcji "Kup Misia". W ogóle, Edek ma dużą rodzinę i inne misie możecie poznać tu: Fundacja TVN .



Nie tylko moje dłonie tuliły się do milutkiej miękkości...Po całym dniu na nogach,  moje stopy też zaznały słodyczy...:)


...No i rozpieściłam także podniebienie...
Oranżada Pierrot i Cydr Dobroński z cynamonem
Znalazłam nawet trochę czasu, aby się poprzebierać...:)
Nowe buty i krótka spódniczka i ciemno niebieska jakby tunika:) Ach, jak ja lubię wyprzedaże:D Do tego trafił mi się całkiem darmowy kożuszek!:)) Jestem baaaardzo zadowolona:)
...pobawić lale z dzieciństwa:)

...i wydziergać małe prezenty:)
 Czas spędziłam intensywnie, ale ogromnie przyjemnie. Wielkim zwieńczeniem pobytu była Wigilijna kolacja.
Mikołaj przyniósł prezenty, a wśród nich dla mnie różne kosmetyki, piżamkę z misiem i takie oto dwie przypinki (prawdziwy must have dla dla miłośniczki zombiaków:))
Jak Wam minęły Święta? Byliście z rodziną? Dostaliście coś fajnego? Podjedliście?:)
Życzę Wam miłego dnia i przesyłam moc buziaków.

PEACE

piątek, 16 grudnia 2016

Grzybowa wysepka + Ostatnie wspominki i podziękowania + Życzenia świąteczne

Witajcie Kochani, Dziś chcę Was zaprosić do magicznego zakątka grzybowego:) Zrobiłam go już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zmobilizowałam się do pstrykania zdjęć. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją opieszałość, bo nie doszłam jeszcze do siebie po ostatnim wydarzeniu. Pragnę Wam bardzo podziękować za słowa wsparcia i ciepłe komentarze pod poprzednim postem. Naprawdę mi pomogliście i pozwólcie, że już nie będę odpisywać na każdy komentarz z osobna, ponieważ po prostu emocjonalnie jest mi ciężko to zrobić.
Panna Miau żyła ponad 20 lat i po prostu nadszedł jej czas. Nie można było już nic zrobić i pozostało jedynie pozwolić jej odejść w spokoju. Myślę, że się nie męczyła, bo wyglądała bardzo spokojnie, jakby spała.
Pierwszy wieczór był zdecydowanie najgorszy, wydawało mi się, że słyszę jej dzwoneczek przy obroży, miauczenie i drapanie w karton. Cały czas spoglądam w miejsca, gdzie chętnie leżakowała i ta pustka po prostu jest nie do zniesienia. Wiem, że już jej nie zobaczę, ale mimo to, czuję taki bolesny zawód. Mieszkanie jest pełne jej drapaków, ulubionych kulek z folii aluminiowej itp. Powoli wszystko ogarniam, ale myślę, że zajmie to sporo czasu. Nie będę Was już torturować i rozpisywać się dalej, ale raz jeszcze tylko podziękuję Was za Waszą empatię i wszystkie wyrazy współczucia.

...No a teraz wyspa:)

Miniaturowe grzyby powstały z modeliny. Są podmalowane farbami akrylowymi i pastelami oraz zabezpieczone lakierem w sprayu.
Długo się głowiłam, jak zrobić omszałą wysepkę, aby grzyby można było zbierać i z powrotem zasadzić we mchu?
W końcu zdecydowałam, że użyję masy solnej. Uformowałam wysepkę i wsadziłam w nią grzybki, a następnie całość wysuszyłam w piekarniku. Mając na uwadze lakier, ustawiłam temperaturę na 50 stopni Celsjusza.

Kiedy wyspa solidnie podeschła, sięgnęłam po włóczkę i pocięłam ją na drobniutkie strzępki. Tą włóczkową posypkę zamontowałam na wyspie przy pomocy kleju. Dziurki na grzybki pomalowałam brązową farbą akrylową i również dół wyspy został pomalowany tu i ówdzie, aby wyglądało, jakby wyspa była wycinkiem leśnego runa.
Zieloną farbą pocieniowałam jeszcze włóczkowy mech i dodałam pokruszone fragmenty prawdziwych liści, które również troszkę podmalowałam.
Gotową wyspę popsikałam lakierem do włosów.
Na sam koniec z kawałka tektury zrobiłam starą korę.

Wyspą zainteresowała się skrzydlata wróżka. Kiedy skropiła mech fioletowym eliksirem, wśród grzybów zapanowało nagłe poruszenie. Zaczęło się od szeleszczenia kapeluszami, a skończyło na całkiem donośnych śpiewach na wiele głosów.
Piosenki zwabiły elfkę Hagę...

-Ooj, nie, nie! Włóż mnie natychmiast z powrotem! Co to za dziwne zwyczaje?!- Haga wykręciła grzyba ze ściółki i przyłożyła do ucha, a ten przestał śpiewać i darł się oburzony.
-Bardzo przepraszam, ale pierwszy raz widzę śpiewające grzyby.
Elfie rączki delikatnie ustawiły niecodziennego śpiewaka na mchu. Ten odrobinkę się udobruchał i odzyskawszy pełnię równowagi, przemówił nieco spokojniej acz wciąż donośnie, gdyż reszta grzybów nadal koncertowała w najlepsze.
-Jeśli chcesz, możesz z nami postać choć pewnie ci niewygodnie, bo masz aż dwie nogi...więc lepiej będzie jak usiądziesz...
Haga uniosła brwi i poruszała palcami w papuciach, po czym opadła na ziemię i grzecznie podziękowała za zaproszenie. Nie była pewna, czy jedna noga rzeczywiście jest lepsza niż dwie? Nie mniej jednak, grzyby śpiewały cudnie i elfka postanowiła nie wdawać się w zbędne dyskusje.

Jak podobają się Wam miniaturowe grzyby i cała grzybowa wysepka?

❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋  ❋
To ostatni wpis przed świętami. Muszę trochę posprzątać i spakować walizkę, bo czeka mnie wyjazd do Polski. Zawsze z niecierpliwością wypatruję okazji na odwiedzenie starych kątów. Jak zwykle czasu będzie za mało, a rzeczy które by się chciało zrobić za dużo:) Tak to już jest, ale czuję, że zmiana otoczenia bardzo dobrze mi zrobi. Mam nadzieję, że naszym znajomym dobrze się będzie u nas mieszkać pod naszą nieobecność i że zajmą się moimi roślinkami:)
Obyście również i Wy zaznali miłych świątecznych chwil. Niech towarzyszy Wam dobry nastrój i radosna, świąteczna atmosfera.  Do zobaczenia wkrótce! Buziaki:))

Wesołych Świąt, Merry Christmas, Frohe Weihnachten, Joyeux Noël, Feliz Navidad, feliz Natal, С Рождеством, З Різдвом, Boldog Karácsonyt, God jul, Geseënde Kersfees, Gëzuar Krishtlindjet, عيد ميلاد مجيد, Eguberri, শুভ বড়দিন, З Калядамі, Sretan Božić, Maayong Pasko, 聖誕節快樂, 圣诞节快乐, Veselé Vánoce, panyengo ya Khirisimasi, Glædelig jul, Häid jõule, Maligayang Pasko, hyvää joulua, Bo Nadal, Καλά Χριστούγεννα, შობა, મેરી ક્રિસમસ, m Kirsimeti, חַג מוֹלָד שָׂמֵח, मेरी क्रिसमस, Zoo siab heev Christmas, Selamat Hari Natal, Nollaig Shona, Gleðileg jól, メリークリスマス, לעבעדיק ניטל, Merry keresimesi, ಮೆರ್ರಿ ಕ್ರಿಸ್ಮಸ್, Bon Nadal, រីករាយថ្ងៃបុណ្យណូអែល, 메리 크리스마스, Jwaye Nwèl, Priecīgus Ziemassvētkus, Среќен Божиќ, മെറി ക്രിസ്മസ്, Selamat Hari Krismas, Merry Krismasy, मेरी ख्रिसमस, Շնորհավոր Սուրբ Ծնունդ:, کریسمس مبارک, Срећан Божић, yuul, Krismasi, නත්තලක්, димоғчоқӣ Мавлуди Исо, สุขสันต์วันคริสต์มาส, மெர்ரி கிறிஸ்துமஸ், మెర్రీ క్రిస్మస్, Mutlu Noeller, میری کرسمس, Merry Rojdestvo, Nadolig Llawen, Giáng sinh vui vẻ, Buon Natale


PEACE

sobota, 10 grudnia 2016

Pożegnanie ♥ ❤

Jeszcze wczoraj byłaś, ale nie dałaś już rady wesoło zamiauczeć, kiedy do Ciebie podeszłam. Patrzyłaś na mnie spod półprzymkniętych powiek i mruczałaś cichutko. Obie wiedziałyśmy, że to już czas się pożegnać. Zjadłaś ulubiony pasztet z tuńczyka, napiłaś się wody. Byłaś taka słabiutka i jeszcze mniejsza niż zwykle. Godziny mijały za szybko. Każda chwila z Tobą była po stokroć cenna.

Na swojej podusi zasnęłaś na zawsze.

Je t'aime Malutka.

PEACE

czwartek, 8 grudnia 2016

Cabotine de Gres (perfumy) + Miniaturowe jeansy z kieszeniami i top ♥

Witajcie Kochani, Dziś chcę Wam pokazać moje nowe perfumy Cabotine de Gres. Ofiarowane w ciemno, okazały się przyjemną niespodzianką.
Zapach mają słodki, dość cytrusowy. Na pierwszy ogień rzuca się w nozdrza kwiatowa nuta (coś jakby konwalie). Później wyczuwam tajemniczą, zmysłową mgiełkę, zza której już wyraźnie wyłania się cytrusowy raj.


Skład perfum wygląda następująco:

Notes de tête : Tangerine/ Gingembre/ Ylang Ylang

Notes de coeur : Gingembre Lily/ Tubereuse/ Hyacinthe sauvage

Notes de fond : Patchouli/ bois de santal/ musc

Moja opinia jest bardzo pozytywna i zapach polecam, jeśli lubicie takie klimaty. Nie tylko pani domu może oszaleć na ich punkcie, ale ja z perspektywy pani domu powiem Wam, że uprzyjemniają wszelkie prace domowe i dodają energii do działania:) Autentycznie wpływają korzystnie na samopoczucie.

-Po pierwsze, woda toaletowa jest bardzo trwała. Dwa psiknięcia po bokach szyi całkowicie wystarczą na calusieńki dzień.
-Po drugie, zapach przyjemnie otula i jednocześnie pobudza do działania.
-Po trzecie, Cabotine są dość uniwersalne i pasują zarówno na dzień jak i na wieczór.

♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥

Nie tylko się perfumowałam, ale zasiadłam do maszyny i powstały kolejne miniaturowe ubranka:) Tym razem nie dla Lucy (obitsu 27cm), ale dla Minki (Barbie Made to Move)

Minka dostała spodnie z kieszeniami i koszulkę, a do tego naszyjnik z ozdobionym koralikiem na miedzianym druciku.











Do całości Niewielkowymiarowianka założyła swoje ulubione buty na korkowej podeszwie i kilka bransoletek.

Powieczorowej sesji zdjęciowej, Minka rozłożyła się na kocyku wraz ze znalezionym pudełeczkiem apetycznych Koralków.
Jadła, aż padła... Obudziła się zaledwie parę godzin temu i od razu pobiegła na statek kosmiczny Kapitana Snapa. Tam czekała na nią wygodna kanapa i filiżanka ciepłej herbatki.
Jak Wam się podobają miniaturowe spodnie z kieszeniami i prosta bluzeczka? Lubicie w ogóle spodnie z kieszeniami po bokach? Ja nigdy takich nie miałam, ale myślę, że są fajne i praktyczne.

♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥          ♥
Przesyłam Wam cytrusowe buziaczki i życzę bardzo miłego dnia:) Trzymajcie się cieplutko.


PEACE

wtorek, 6 grudnia 2016

Strój z kowbojkami:) - Mini szycie na maszynie

Witajcie Kochani, Wyobraźcie sobie, że kilka ostatnich dni upłynęło mi bardzo intensywnie. Po pierwsze, urządziłam sobie kącik do szycia, a po drugie rzuciłam się w wir miniaturowego rękodzieła:)

Najpierw powstała bluzeczka, później bluza, spódniczka kopertowa ozdobiona farbami akrylowymi, a na sam koniec czapka z pomponem, długie skarpetki i miniaturowe kowbojki. To wszystko zrobiłam dla mojej malutkiej Lucy z materiałów z pełnowymiarowych, starych ubrań.
Dziś wreszcie Niewielkowymiarowiance udało się ubrać i zapozować do wieczornej sesji zdjęciowej.

Ktoś zapewne wszystkie te mini ubranka uszyłby piorunem, ale mnie zajęło to dużo czasu. Najpierw opracowałam malutkie wykroje, a później nieśmiało usiadłam przy maszynie do szycia.

Lucy jako pierwsza mieszkanka Niewielkiego Wymiaru, mogła przetestować strój, który szyłam nie ręcznie, a maszynowo.

Cieszę się, że się odważyłam i jakoś to poszło:) ...Jak to się mówi, pierwsze koty za płoty:)
Lucy jest bardzo zadowolona i z radości tupie bucikami.

Jak się Wam podoba ten miniaturowy strój?

Gdybyście mieli ochotę zrobić kowbojki dla lalki, to poniżej zamieszczam wzór. Może się Wam przyda?
Moje miniaturowe kowbojki powstały ze skóry, którą wycięłam ze starej skórzanej torby. Zaczęłam od uformowania cholewek, a później dokleiłam do nich przody. Kiedy wszystko wyschło, małymi nożyczkami wycięłam wewnątrz otwór na stopę. a koniec z kartonu wycięłam podeszwy (kilka warstw kartonu, aby podeszwy miały grubawy brzeg, który da się pokryć klejem). Wkleiłam je do środka butów i kiedy klej wysechł, wycięłam z kartonu jeszcze dwie cieńsze podeszwy. Nakleiłam je na wewnętrznych podeszwach, pomalowałam i zabezpieczyłam bezbarwnym lakierem do paznokci. Różowym lakierem do paznokci zrobiłam ozdobne kropeczki na brzegach cholewek.

Życzę Wam przyjemnie spokojnego wieczoru i przesyłam cieplutkie uściski.

PEACE

wtorek, 29 listopada 2016

Zupa bananowa -przepis + Pani Ziemniak:)

Witajcie Kochani, Lubicie banany? Jeśli tak, to mam dla Was coś bardzo smakowitego:) Zupa bananowa z curry jest idealna na poprawę nastroju i napełni Was energią. Przepis na zupę bananową przyszedł mi do głowy, kiedy zakupione dzień wcześniej banany nieprzyzwoicie dojrzały. Nie przepadam za jedzeniem takich dojrzałych bananów, a wyrzucać szkoda.
Zupa z bananów okazała się przepyszna i po prostu muszę podzielić się z Wami recepturą.


SKŁADNIKI:
-banany
-cebula
-masło
-tłusta śmietana (30%)
-curry
-cynamon
-tymianek
-sól (opcjonalnie)
-sok z cytryny
-coś do mielenia składników (u mnie rączka)


PRZYGOTOWANIE:
Cebulę kroimy i podsmażamy na maśle aż się zeszkli. Zmniejszamy płomień. Dorzucamy pokrojone banany, curry (sporo), cynamon (trochę), tymianek (trochę), opcjonalnie sól i do tego dodajemy trochę soku z cytryny. Gotujemy, aż składniki się połączą.
Następnie wyłączamy ogień i mielimy zupę na gładką masę. Do naszej masy dodajemy szczodrą ilość śmietany. Mieszamy dokładnie i zupa gotowa:)


















Co powiecie na taką szybką zupę krem z bananów?:) Wypróbujecie przepis?

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Na sam koniec, jeszcze pokażę Wam figurkę, którą dostałam do zestawu w barze Quick. Kiedy, się tam wybraliśmy po zakupach, to nie miałam pojęcia, że stanę się posiadaczką wielce urokliwej Pani Ziemniak:D
Powiedzcie sami, czyż nie jest po prostu śliczniutka? ...i do tego gra na banjo:))

Quick jest belgijską siecią barów burgerowych i we Francji jest tak samo popularny jak McDonald's. W ofercie są różne burgery, frytki i w menu pojawiają się sezonowe kanapki, podobnie jak i u konkurencji. Bardzo lubię od czasu do czasu wrzucić tam coś na ząb i tym razem trafiłam na naprawdę fajną zabaweczkę.

Życzę Wam miłego wieczoru i ślę moc buziaczków!:)

PEACE

sobota, 26 listopada 2016

Odrobinka malutkiej magii:) - czyli strój na baśniową miarę...

Witajcie Kochani, Wyobraźcie sobie, że Lucy ostatnio bardzo interesuje się baśniami i w bibliotece spędza sporo czasu na czytaniu opasłych tomów. Żeby jeszcze lepiej mogła wczuć się w zaczarowany klimat, dostała ode mnie nowe ubranko.
Sukienka ma szydełkowy karczek i uszyta jest z kawałka spódniczki, którą już dawno znalazłam po w resztkach po ryneczku staroci i którą z myślą wykorzystania na niewielkowymiarowy pożytek, przytaszczyłam do domu. Wreszcie zadebiutowała w roli miniaturowej kreacji:)
Tiara powstała z koralików, które nanizałam na stary miedziany drucik (pozostałość po jakimś elektrycznym urządzeniu, które rozbroiłam wieki temu)
Z koralików zrobiłam także długi naszyjnik z cekinowym wisiorkiem, a ten krótki to druciki od zamykania od chleba. Jedną jego część obrałam z plastiku i owinęłam materiałem, a drugi drucik pozostawiłam w czerwonej otoczce, zakręciłam i nasunęłam na naszyjnik.
Jako ostatnie, zrobione zostały miniaturowe buciki.  Najpierw ze starego kartonu wycięłam wewnętrzne podeszwy, a później wyszydełkowałam góry butów, dokleiłam je do podeszew i dokleiłam również kartonowe podeszwy zewnętrzne. Na końcu buciki udekorowałam skrawkami materiału, koralikami, resztkami kordonka i cekinami w kształcie serduszek:)
Podczas sesji fotograficznej, w bibliotece zapadł zmierzch i Lucy trochę się przestraszyła. Szybko zapaliła świecę i dokończyła czytać opowiadanie o smokach, które podobno kiedyś żyły na Zienii i wieczorową porą uwielbiały wygrzewać się przy ognisku. Niewielkowymiarowiankę przeszył dreszcz, ponieważ biblioteczne zbiory bez wątpienia dostarczyłyby smokowi dużo cudownego ciepła.
"To tylko bajka, to tylko bajka..."-powtarzała sobie w myślach, odkładając smocze historie na półkę i szukając nowych, ekscytujących historii.


Czy Wy też dajecie się nieraz tak wciągnąć książce, że musicie się sprowadzić na ziemię?:)

Jak podoba się Wam nowy strój Lucy?


Przesyłam Wam uściski i życzę bardzo miłego wieczoru:)

PEACE

czwartek, 24 listopada 2016

Szydełkowy sweterek z dekoltem w łódkę (włóczka zpagetti) + Jak w naturalny sposób zlikwidować grzyba na ścianie

Witajcie Kochani! Z bawełnianej włóczki typu zpagetti ( Phildar Copacabana) zdecydowałam się zrobić na szydełku ażurowy sweterek.


Użyłam szydełka 9mm. Zaczęłam od 90 oczek łańcuszka i pracowałam naokoło aż dotarłam do miejsca, gdzie podzieliłam robótkę na przód i tył i przerabiałam dalej ku górze po 45 oczek. Zeszyłam przód i tył na ramionach i obrobiłam półsłupkami, robiąc dwa zmniejszenia na bokach. Na sam koniec dodałam rękawy (zaczynając pod pachą od 45 półsłupków). Wzorki oddzieliłam okrążeniem z półsłupków i każde okrążenie z półsłupków posiada o 3 półsłupki mniej od poprzedniego ( 2 zmniejszenia na początku i jedno na końcu). Końcówka rękawów to dwa rządki półsłupków i kombinacja: *słupek, oczko łańcuszka, pominięte oczko * na około. Finalne 3 okrążenia to półsłupki.
Tego rodzaju sweter to świetny projekt, bo po prostu nie może nie wyjść. Przy szydełkowaniu szydełkiem większej, od podanej na naszej włóczce, grubości, trzeba jedynie wziąć pod uwagę to, że nasza robótka będzie dość rozciągliwa.

Jak podoba się Wam taki sweter z włóczki spaghetti?:))
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Muszę się z Wami również podzielić rewelacyjnym sposobem na likwidację grzyba w domu! Wyobraźcie sobie, że u mnie na jednej ścianie występuje właśnie taka czarna pleśń i nie tylko szpeci, ale również nie jest zdrowa. Zmywanie wodą pomaga na krótko, ale walka z grzybem jest wygrana nawet kiedy szerokim łukiem ominiemy chemię i kiedy sięgniemy po naturalne składniki.




















 Za kuchennymi szafkami mam spokój od ponad roku, a więc mikstura, o której Wam zaraz opowiem, autentycznie działa. Zanim jednak wyjawię jej tajemnicę, to powiem Wam jeszcze, że:

-bezwzględnie należy zaopatrzyć się maskę (ja kiedyś tego nie zrobiłam i później źle się czułam, bo po prostu nie da się "zbytnio nie oddychać")

-w trakcie usuwania pleśni należy wietrzyć pomieszczenie i również po zabiegu najlepiej pozostawić otwarte okna na co najmniej kilka godzin

-ubranie robocze należy odłożyć do prania, a samemu wziąć prysznic


Gzybobójczy środek przygotowujemy w butelce z dyfuzorem. Nalewamy do niej zwykłego białego octu i dodajemy zaledwie około 5 kropelek olejku z drzewa herbacianego.

Ścianę spryskujemy i zostawiamy na jakieś pół godziny. Później trzemy ścianę starym zmywakiem do naczyń i robimy to, dopóki nie uznamy, że grzyb odszedł od ściany. Po tym zabiegu ścieramy czarny osad, aż ściana będzie czysta. Biegamy w tą i z powrotem do źródła bieżącej wody, opłukujemy zmywak i cierpliwie pozbywamy się odczepionego od ściany grzyba. Możemy w międzyczasie jeszcze prysnąć tu i ówdzie, jeśli uznamy, że ściana zaczyna wysychać. Chcemy, aby grzyb jak najmniej się pylił. Oczyszczone miejsca spryskujemy naszą grzybobójczą miksturą.

Odgrzybioną ścianę musimy następnie osuszyć, czyli nie dosuwamy do niej żadnych mebli etc. Nawet jeśli wydaje się pozornie sucha, to nie ulegamy pokusie, bo nasze wysiłki spełzną na niczym. Po jakichś 24 godzinach możemy naszą ścianę powrotnie zagospodarować, ale i tak warto, aby nic do niej nie przylegało.

Zmywak wyrzucamy do śmieci. pomieszczenie odkurzamy i dobrze wietrzymy. Jeśli grzyb znajduje się przy oknach, to okna i ramy okienne od razu myjemy.

Ten oto sposób na grzyba na ścianie jest przeze mnie sprawdzony i okazał się skuteczny. Jak widzicie, nie użyłam żadnych środków chemicznych, a czarny grzyb odszedł w zapomnienie:) Zachęcam Was do wypróbowania tej prostej metody, jeśli i u Was w domu zadomowił się taki nieproszony gość.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Życzę Wam miłego dnia i przesyłam moc buziaczków!:)

PEACE