poniedziałek, 28 stycznia 2013

Codzienny makijaż oczu - Zielono mi :)




























Po śniegu w mojej okolicy zostało zaledwie wspomnienie. Postanowiłam wybrać się więc w wiosenną podróż makijażową i sięgnęłam po dwie fantastyczne kredki do oczu:

MAXFACTOR Liquid Effect Pencil - Green Glow  jest kredką specjalnie przeznaczoną do rozmazywania:) Dlatego też na jednym końcu kredki mamy rysik a na drugim gumkę do rozcierania kresek. Przyznam się, iż czasem rozcieram przy pomocy gumki a czasem palcem lub smużę innym zielonym cieniem.
Ta soczysta kredka jest mega błyszcząca i po prostu ją uwielbiam w każdym calu. Nie blednie podczas noszenia i nie spływa ani nic dosłownie się z nią nie dzieje. Jak nałożę, tak mam przez cały dzień. Pieję z zachwytu:)

VERYME Double Trouble - Goddess Green - jest kredką łatwą do nałożenia, ale trochę twardawą. Do szczegółowych prac nadaje się świetnie. No more comments - Fajna jest i tyle.

Kiedy już nałożyłam zieloną kredkę MAXFACTOR na dolną powiekę a w zewnętrznych kącikach oczu musnęłam delikatnie ciemniejszą VERYME, to od wewnętrznej strony przypruszyłam delikatnie dolną powiekę białym, błyszczącym cieniem ART DE LAUTREC (ten cień jest antyczny i chwalić można go za wydajność:)).

Oczywiście na górnej powiece nie mogło zabraknąć kreski (liquid  liner MISS SPORTY - Studio Lash a na nim czarny cień)

Przy okazji opowiem Wam jeszcze o tym płynnym linerku do oczu. Otóż obecnie jest to mój ulubiony ze względu na łatwość nakładania i żywotność. Nie mam ogólnie skłonności do uczuleń, ale już zdążył mi się trafić liner, który dosłownie wyciskał mi łzy z oczu. MISS SPORTY mnie nie uczula i czarna odmiana tego linera jest naprawdę czarna.

Po tych wszystkich zabiegach naocznych wytuszowałam rzęsy L'Oreal'owym  Collagene EXTRA-VOLUME. Przywiązana jestem do tego tuszu ponieważ się on nie obsypuje. Szczerze nienawidzę skruszających się tuszy do rzęs.
Ostatnio w łapki wpadł mi również od tego producenta MEGA VOLUME Collagene24h. Nie miałam go jeszcze okazji wypróbować, bo czekam, aż się skończy EXTRA-VOLUME. Mam nadzieję, że będę zadowolona z nowego zakupu:)

Z tak wymalowanymi oczkami jeszcze cieplej mi się zrobiło.

Niech żyje więc wiosna w zimie. Trzymajcie się moje Kochane cieplutko:)
PEACE

niedziela, 27 stycznia 2013

Upcycling:) - Prosty mebel z kartonu

Lubię tak sobie zrobić coś z niczego i wyjątkową miałam potrzebę zrobienia czegoś z rzeczami, na które już po prostu nie miałam miejsca.

Moje różne różności zyskały nowy domek.
Do budowy szlachetnego mebla użyłam starego kartonu i serwetki szydełkowej, na którą wzór macie tutaj.
Gdybyście poczuli się zainspirowani do stworzenia własnego, kartonowego mebla, to możecie oczywiście użyć jako przesłony jakiejkolwiek serwetki, albo kawałka materiału lub możecie zrobić harmonijkową żaluzję z papieru itp. itd.:)

W kartonie można trzymać duże rzeczy lub można zainstalować sobie półeczki, które pozwolą na składowanie drobiazgów.
W moim kartonie miało się zmieścić właśnie dużo drobnych przedmiotów, a więc powstała półka z drugiego, mniejszego kartonu.

Serwetkę do kartonu przytwierdziłam przy pomocy wstążeczki, która jeszcze ze świąt mi została (po podzieleniu wstążeczki na mniejsze kawałeczki, opaliłam końcówki zapalniczką, aby się nie strzępiły).
W ten sposób przytwierdzoną serwetkę można w dowolnej chwili odwiązać i na przykład przeprać albo wymienić sobie na inną.
To już drugi kartonowy mebel w mojej kolekcji i z całą pewnością nie ostatni. Kartonowe pudełka dają wiele możliwości i jeśli macie akurat zbędny karton, to możecie zrobić sobie z niego mebelek lub skrzynkę na skarby albo jakąś inną, fajną rzecz. A może już macie coś z kartonu?:)

PEACE





czwartek, 24 stycznia 2013

Depilatory - bolesna prawda (porównanie)

Mamy obecnie w sprzedaży wiele różnych depilatorów i czasami trudno jest się zdecydować na konkretny model.

Firmy zaskakują nas ciekawymi rozwiązaniami. W niektórych depilatorach znajdziemy lampkę i specjalne przystawki do golenia okolic bikini i urządzenia masujące. Jedne depilatory są bezprzewodowe a inne podłączamy do prądu za pomocą zasilacza. Niektóre depilatory są wodoodporne i można je myć czy też używać ich pod prysznicem.

Miałam do czynienia z depilatorami dwóch firm i o nich właśnie Wam opowiem.

Depilatory Braun mają wiele bajerów. To właśnie one świecą i mają przysadkę masującą i robią inne sztuczki. Opis producenta zapewnia, że są po prostu maszynami nowej generacji. Niestety po zakupie i pierwszym użyciu czeka nas już tylko prawda i cała prawda. Braun niestety nie wyrywa włosów wcale a jedynie łamie je u podstawy. Mniejsze włoski Braun całkowicie ignoruje. Końcówka masująca drapie skórę i podrażnia ( zapewne dlatego gdyż jest zrobiona z kiepsko ogradowanego plastiku) Przy próbie wydepilowania nóg Braunem nie tylko nie pozbyłam się owłosienia, ale nabawiłam się swędzącego uczulenia. Udało mi się na szczęście depilator oddać. Wierzcie mi, że nie było to łatwe, ale pan kierownik w sklepie w końcu się zlitował. Kasjerka, przysłuchująca się moim płaczom i błaganiom, stwierdziła że miałam dużo szczęścia ponieważ ona Brauna dostała w prezencie i nie mogła go zwrócić.

Moim pierwszym depilatorem był różowiutki jak świnka PHILIPS Beauty Satinelle. Zakupiłam go jakieś dziesięć lat temu i do tej pory sprawuje się on świetnie. Czarnego PHILIPS'a Satinelle kupiłam więc zamiast nieszczęsnego Brauna. Postanowiłam zaufać marce PHILIPS ponieważ różowa świnka nie miała żadnych dodatkowych funkcji ani przystawek i po prostu świetnie usuwała włosy. Ten nowszy model, na który się zdecydowałam jest mniejszy i również zasilacz do niego jest mniejszy a kabel o wiele dłuższy niż w różowej śwince. Mój czarnulek posiada przystawkę, która pomaga utrzymać depilator pod kontem 90 stopni względem nóżki. Z przystawką i bez nowy PHILIPS mknie jak marzenie po skórze i dokładnie usuwa nawet najmniejsze i najcieńsze włoski. Oba moje PHILIPS'y nie są wodoodporne i zdecydowanie nie polecałabym używania ich pod prysznicem:)

Konkluzja jest prosta BRAUN = NIE, PHILIPS = TAK

Nie miałam doświadczeń z depilatorami innych marek a więc nie mogę się wypowiedzieć na temat np. Remingtonów, o których jedynie słyszałam dość niepochlebne opinie. Wiem, iż w przyszłości z pewnością nigdy nie zakupię depilatora Braun.


PEACE

Kim jest Hubert Felix Thiefaine?


Pamiętacie, jak Wam pokazywałam jednego z moich ulubionych francuskich wykonawców?
- tutaj i - tutaj :) Uważam, że Philippe Katerine jest całkowicie cudowny i uwielbiam prostotę jego tekstów. Piosenki Philippe'a Katerine niewątpliwie mogą pomóc w nauce francuskiego no i są po prostu mega gites.

Chciałam pokazać Wam jeszcze jednego fantastycznego według mnie piosenkarza, jakim jest Hubert Felix Thiefaine. Nie jest to nowa postać na francuskiej scenie muzycznej i może kiedyś o nim słyszeliście? W każdym razie, mam tu kilka utworów, którymi chciałabym się podzielić.
Zapraszam Was do posłuchania. Mimo że nie jest już tak prościutko, jak w przypadku Katerine, to jest bardzo pięknie:)


PEACE

wtorek, 22 stycznia 2013

Czar Polski -ej wódki

Polskiej wódce moi kochani żadna inna wódka nie dorównuje. We francuskich sklepach znajdziemy szczupły w porównaniu z polskimi sklepami asortyment wódek. Z polskich wódek we Francji dostępna jest na przykład Żubrówka ze źdźbłem trawy. Najwięcej na półkach w marketach znajdziemy, według moich obserwacji, wódek rosyjskich. Ceny tego napoju są naprawdę niebagatelne i dlatego właśnie zawsze kiedy wracam z naszego pięknego kraju, moja torba pobrzękuje wesoło. Po co przepłacać, a do tego czynnie się przyczyniam do popularyzacji, jakby nie było, części polskiej kultury we Francji.
Biała Żubrówka robi zawsze absolutną furorę na stole. Absolwent także jest bardzo lubiany ( ale ten na foto jest MÓJ:))). Krupnik to nie moja bajka, ale Francuzi lubią tę odmianę wódki.
W tym roku w ramach wódek na prezent udało mi się zakupić Kłosówkę, z zatopionym w butelce kłosem. Zawsze warto kupić wódkę 'z czymś w środku' ponieważ wódki sprzedawane we Francji są raczej 'bez niczego' - oprócz Żubrówki ze źdźbłem. Kłosówka staje się więc ciekawym podarunkiem i oryginalnym dla Francuza.
Do tego wyszukałam kultową Żytnią. Ta perełka PRL-u, bohaterka polskich filmów i wspominana z rozrzewnieniem przez wielu Polaków wódeczka została odebrana przez obdarowanego z nutką niepewności. Obok Żytniej nie mogło zabraknąć również Żołądkowej Gorzkiej.
Stojąc w polskim supermarkecie w dziale z alkoholami, odbyłam  małą podróż w czasie. Zatęskniłam za śledzikiem i ogórkiem kiszonym, których we Francji nie znajdziecie i których mój luby szczerze nie lubi. Po powrocie z zakupów dorwałam się do śledzi i ogórków a wódeczki grzecznie zapakowałam w skarpetki i ułożyłam w torbie.
Tania i dobra wódka to niewątpliwie jeden z czarów Polski podobnie jak o wiele tańsze papierosy. Nie wspomnę nawet o wszystkich cudownych kiszonkach, bo zacznę wyć w tęsknoty:)

PEACE

niedziela, 20 stycznia 2013

Struck by Lightning - obejrzany

Naszło mnie na komedię i wyszperałam Struck by Lightning. Przyznam się, iż nie przeczytałam nawet opisu i zwyczajnie obejrzałam ponieważ okładka przypadła mi do gustu.
Okazało się, że film jest naprawdę świetny i każdemu go polecam. Prosty to film i łatwy i przyjemnie się go ogląda.
Wszystko zaczyna się gdy młodego Carsona Phillipsa uśmierca piorun. To niefortunne wydarzenie sprawia, iż Carson przygląda się bliżej swojemu szkolnemu i domowemu życiu.
Więcej nie powiem, bo nie chcę Wam odbierać radochy z oglądania. Nie spodziewajcie się mega gagów i super śmiesznych scen. Nastawcie się na dramat w komediowej oprawie a nie będziecie zawiedzeni. W mojej skali różowo słoniowej daję siedem tłuściutkich słoników.

PEACE

środa, 16 stycznia 2013

Gallete z niespodzianką na Trzech Króli :)


Styczeń to miesiąc, w którym Francuzi zajadają się pysznym ciastem Galette. Ciasto to symbolizuje Objawienie Pańskie, ale nie koniecznie trzeba wyznawać jakąkolwiek religię, aby cieszyć się tym wypiekiem. Wszystkie francuskie cukiernie pieką galette na sposób tradycyjny i również z drobnymi modyfikacjami. Znaleźć można więc to ciasto powszechnie w wielu odsłonach.

Tradycyjny galette na styczeń ma okrągły kształt i jest wypełniony frangipane.
Frangipane jest to krem, zrobiony z masła, jajek, cukru i migdałów.
Ciasto to nie należy do dietetycznych, ale każdy bez wyjątku chętnie po ciasto to sięga. Samo ciasto jest warstwowe i można pokusić się o stwierdzenie, iż jest to po polsku ciasto francuskie.
Każdy styczniowy gallete zawiera małą niespodziankę w postaci porcelanowej figurki. Figurki są przeróżne i ich wybór zależy od cukiernika. W jednym cieście jest tylko jedna figurka i kto na figurkę tę natrafi, jedząc swój kawałek ciasta, ten zostaje królem dnia lub też królową. W cukierni do każdego ciasta dostaniemy gratis papierową koronę, którą udekorować można szczęśliwego znalazcę figurki, aby wyglądał jak czwarty z Trzech Króli.
Uważać należy, jedząc gallete ponieważ figurki są dosyć niewielkich rozmiarów.
Mnie w tym roku udało się znaleźć rybkę w gallecie z pobliskiej cukierni oraz miniaturową bagietkę i pudełko ciasteczek Mes Minis Macarons w galletach z innej cukierni.
Zjadłabym oczywiście milion galletów dla tych słodkich figurek, ale niestety cena ciasta jest dość odstraszająca ponieważ waha się w granicy 16 Euro. Cukiernicy się we Francji cenią moi kochani. Pamiętacie czekoladową myszkę? Bidulka malutka była, ale niemało niestety kosztowała.
Powracając do galletu i do ozdób, warto wspomnieć, że ozdoby wiele osób sobie kolekcjonuje. Cukiernie eksponują ozdoby i każdy kupując gallet, wie czego mniej więcej może się w środku spodziewać.

Tak na przykład prezentuje się pokazowe zdjęcie ze strony internetowej sieciowej cukierni Paul. Zauważcie, że figurki umieszczone są między innymi w ślicznym pudełeczku, które podkreśla ich kolekcjonerską wartość.

W cukierni z 'rybnym' galletem  figurki rybek ustawione były w pudełeczku przy kasie a obok samych już galletów, zawisła kserówka z wizerunkiem ławicy.

Niewątpliwie wciągający jest gallet i w zbieranie figurek warto jest się zabawić. Cukiernie sprzedają figurki także osobno, ale przecież to już nie to samo, co figurka wydłubana osobiście z ciasta:)

PEACE







wtorek, 15 stycznia 2013

Zima na północy Francji- fotorelacja:)

Pada śnieg i to całkiem konkretnie. Małe białe łatki ustąpiły miejsca puchowej kołderce, która otula już dosłownie wszystko.
Mój luby zrobił takie oto ładne foteczki, na których zobaczyć możecie, jak wygląda na chwilę obecną świat za oknem.

























Jutro, a raczej dzisiaj bo jest po północy, ma być 10 centymetrów śniegu. Trzeba będzie pomyśleć o jakimś bałwanku może?:)
























PEACE

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kolorowe kolczyki koralikowe - recykling + szydełko






















Zima szaleje za oknem a mnie dopadła chęć na trochę egzotycznego ciepła. Szukałam użycia dla plastikowych patyczków z dziurkami, które to stanowiły kiedyś część zamykania pudełka na sztućce. Postanowiłam zrobić z nich kolczyki i wyszły mi kolczyki plemienne takie trochę. W każdym razie, patyczki zostały wygięte i złączone żyłką a następnie obrobione półsłupkami. Następnie wyszyłam kolczyki złotymi koralikami a później dodałam koralowo czerwoną, grubą dratwę. Metalowe kółeczka przy biglach zostały zrobione z resztki drucika po zimnych ogniach:)
Kolczyki są mega lekkie a przy tym całkiem sporych rozmiarów a więc są one dokładnie takie, jak lubię:)

PEACE


niedziela, 13 stycznia 2013

Zima we Francji ! :)))

Zazdrościłam, że w Polsce jest śnieg i w końcu sama śniegu doczekałam się we Francji. Wczoraj śnieżek prószył i dziś również. Za oknami nie jest całkowicie biało, ale gdzieniegdzie dostrzec można bielusieńkie łatki.
Do łask powróciły swetry i spódniczka skórzana, która jest ze mną już od ponad dziesięciu lat i którą noszę zarówno latem jak i zimą, z tymże zimą do grubych rajtuz:) Buciorki cieplutkie także zostały odkurzone:)


















Cieszy mnie ten nagły zwrot pogodowy i czekam na więcej śniegowej akcji. O fenomenie francuskiej pogody na północy już Wam wspominałam tutaj. Zima na północy Francji jest podobna do polskiej zimy. Jest zimno, ślisko, pada śnieg i wpada się w śniegowo błotną breję po kostki:)
Sprawa transportu miejskiego ma się nieco inaczej w zimowej Francji niż w zimowej Polsce. Podczas gdy autobusy spokojnie sobie w Polsce kursują nawet przy konkretnych bardzo opadach śniegu, to tutaj kursy autobusów są odwoływane. Wierzcie mi, że aby francuskie autobusy zostały odwołane nie potrzeba tafli lodu na drogach i mega ostrej zadymki oraz śniegowych hałd. Francuzi na drodze zachowują się przeważnie niezwykle spokojnie i rozważnie i jeśli nie jest w pełni bezpiecznie jechać, to autobusy nie jadą i już. Jeśli z powodu niekursującego autobusu nie możemy się dostać do pracy, to mamy po prostu dzień wolny:)
W zeszłym roku zimą przytrafiło mi się właśnie czekać na przystanku autobusowym. Czekałam i czekałam, ale się nie doczekałam. Padał śnieg, błocko śniegowe wlewało się do butów, ale cóż, trzeba było iść na piechotę:D





















Mój prawdziwie zimowy strój uzupełniłam piękną bransoletką od Hani i kolczykami od Kamili. Przebieranki ostatnio sprawiają mi wiele radości:)
Dzielę się z Wami pozytywną, zimową energią i zostawiam Was z niezimową, ale  bardzo piękną piosenką.

 PEACE



piątek, 11 stycznia 2013

Gdzie tanio ubrać kowbojkę we Francji?:D































Francuska zima rozpala we mnie iście jesienne instynkty. Ubieram się bardziej jesiennie niż zimowo ponieważ jest po prostu ciepło. Dziś pożegnałam grube swetry i postawiłam na pasiastą koszulkę z Kiabi. Warto jest niewątpliwie ten sklep odwiedzić we Francji ponieważ znajdziecie w nim ubrania dobrej jakości w dobrej cenie. Od kilku dni w Kiabi szaleją promocje -80%. W ten właśnie sposób udało mi się nabyć pasiastą koszulkę za 2 Euro. Dla mojego lubego wyszperałam za jedyne 3 Euro bokserki świecące w ciemności:) Tłumów w Kiabi nie było akurat kiedy ja robiłam zakupy, ale przede mną przy kasie stała pani, która miała z kilkaset sztuk ubrań właśnie -80%. Myślę, że kupowała, aby sprzedać:)
W Każdym razie polecam Wam ten sklep z ubraniami we Francji jako dobry i tani.




















Kowbojki towarzyszą mi już któryś rok i szczerze mówiąc, nie wiem, jak mogłam wcześniej się bez nich obejść. Kosztowały mnie one w Polsce około 40zł w bardzo niemarkowym sklepiku. Noszę kowbojki jesienią i zimą. Nadają się one do jeansów i do spódniczek lub sukienek. Uważam, że są to niezwykle uniwersalne buciki. Uwielbiam ich malutki obcasik i lekko uniesione noski. Kowbojki nawet utytłane w błocie fajnie się prezentują:)
























Chciałam Wam pokazać jeszcze mój pierścionek z bursztynkami. Bardzo mi się w nim podoba, że ma regulację wielkości. Nie widziałam jeszcze pierścionków srebrnych z taką regulacją i zastanawiam się, czy w ogóle istnieją? Być może srebro jest zbyt kruche? Ze złotymi pierścionkami regulowanymi również się nigdy nie spotkałam. Czyżby złoto także było za delikatne?
W każdym razie wiecie już, gdzie się tanio można ubrać we Francji. Oprócz Kiabi polecam Wam jeszcze Texideal i belgijski sklep o nazwie Zeeman. W tych sklepach nawet bez przecen możecie znaleźć ciuszek na każdą okazję. Są to moje osobiste trzy perełki:)


Pozdrawiam Was serdecznie i z przytupem:)

PEACE

środa, 9 stycznia 2013

Samolot nie spadł, bagaż mi uszkodzili, mam Bromelię, nie jest źle:)

Samolot się nie rozbił i jestem w domu już od paru dni. Rozpakowałam się do końca i postanowiłam wreszcie napisać kilka słów.
Otóż, sama podróż powrotna do Francji minęła w atmosferze oczekiwania. Czekałam na reakcję kota i zastanawiałam się, jak to będzie po powrocie ze wszystkimi ważnymi i mniej ważnymi sprawami. Postanowiłam się nie poddawać i walczyć o tę wewnętrzną wolność, którą do tej pory odczuwałam jedynie w Polsce.
Nie będę się użalała nad tym, jak to bariera językowa uniemożliwia niektóre najprostsze czynności i jak to pozwalałam jej poniekąd wprawiać mnie w prawdziwą huśtawkę nastrojów, ale za to poużalam się trochę nad moją nieszczęsną torbą podróżną. Niestety tej podróży moja torba nie przetrwała. Na taśmę bagażową wypluta została z roztrzaskaną rączką i wgiętym boczkiem. Zgłosiłam reklamację na lotnisku ( a raczej mój luby zgłosił...bariera językowa:)) i otrzymałam specjalny formularz, który muszę wypełnić i odesłać lotnisku. Przed wypełnieniem udać muszę się do specjalisty, który oszacuje straty i być może naprawi mą torbę. Druk jest po francusku i specjalista też francuski a więc mój luby będzie dzielnie asystował mi w całym reklamacyjnym procesie. Jakoś nie widzę naprawy mojej torby staruszki, ale kto wie? Suma sumarum, cieszę się, iż w najgorszym razie liczyć mogę choćby na jakąś tam rekompensatę.
Co do reakcji kota, to moja malutka nie odstępowała mnie ani na krok, od momentu gdy przekroczyłam próg mieszkania. Przy każdej okazji pakowała się na kolana i mruczała całą parą. Pierwszą noc przespała, leżąc w łóżku między mną a mym lubym. Następnego dnia nie chciała puścić mnie na zakupy i próbowała tarasować drzwi. Kiedy udało mi się wyjść z mieszkania, malutka rozpaczliwie miauczała a kiedy wróciłam z zakupów i zdejmowałam buty, to szybciutko wskoczyła mi na kolana i tak już została na dłuższe poleżenie.
Mojej nieobecności nie przeżył niestety jeden z kwiatków. Sąsiadka, która się nim opiekowała, tak się przejęła, że podarowała mi jako zastępstwo przeogromną Bromelię z pomarańczowym czubkiem, która póki co stoi na stole w dużym pokoju:) Nie jestem pewna jak dbać o tą roślinkę, ale podobno wody należy wlewać w przestrzenie między liśćmi wystającymi z gleby. Tak więc będę robiła raz na dwa dni. Do tego wyczytałam w sieci, iż Bromelia powinna stać w półcieniu. Na stole jest jej więc dobrze:) Żal mi mojej starej roślinki:( Najważniejsze jednak, że kotu nic się nie stało.
Pierwsze dni nowego roku mijają mi dość pomyślnie i z nadzieją czekam na jutro.

PEACE


piątek, 4 stycznia 2013

Zima na ciepło

Chciałam się wtulić w mięciutkie włóczki i zapomnieć o całym świecie. W związku z tą nieokiełznaną rządzą postawiłam na mięciutki sweterek i na szydełkową spódniczkę, która powstała z różnych takich tam kawałków włóczkowych. Do tego wybrałam ciepłą czapę, na którą wzór podałam Wam tutaj już jakiś czas temu.


Wyobraźcie sobie, że w C&A udało mi się zakupić płaszczyk o jakim zawsze marzyłam i idealnie wpasował się on w moją aktualną potrzebę ciepła. Opłaca się czasem polować na poświątecznych promocjach w galeriach handlowych:) Płaszczyk zgarnęłam z wieszaka przy przymierzalni i już nie wypuściłam z łapek.Okazało się, że sam jeden tak wisiał, bo jego koledzy się zdążyli sprzedać.

Przy okazji łażenia po sklepach, zauważyłam, iż wiele sklepów w galeriach handlowych oferuje ubrania mega niskiej jakości a ceny ubrań owych wcale niskie nie są nawet po obniżkach.
Zadziwiło mnie, gdy w jednym z markowych sklepów zobaczyłam sweterek za bodajże 100zł po przecenie, który był wierną kopią sweterka, zakupionego przeze mnie ubiegłego lata w promocji w  Texideal za trzy euro.






















Można stwierdzić, iż kategorycznie kocham lumpeksy i sklepy z tanimi ciuchami. Bez włóczkowych, milusich przytulasi ubrankowych nie wyobrażam sobie Nowego Roku. Trzymam się ciepło tej wyjątkowo ciepłej zimy i Wy również ciepło się trzymajcie.

PEACE



czwartek, 3 stycznia 2013

Kapcioszki reniferskie

Macie kapcioszki reniferowe?

























Ja mam:) Pozdrawiam serdecznie wszystkich wielbicieli reniferów! Witam oficjalnie nowych obserwatorów i również pragnę Wam powiedzieć, że jutro czeka mnie czas wielkiego pakowania. Jakoś mi tak smutno, że to już czas wracać do Francji. Na pewno Panna Miau się za nami już bardzo stęskniła i ja za nią tęsknię niebagatelnie, ale i tak szkoda opuszczać znajome kąty i najbliższych.

Podobno starych drzew się nie przesadza?:))

PEACE

wtorek, 1 stycznia 2013

Jak zrobić słupek dwa razy nawijany - VIDEO TUTORIAL


Słupek podwójnie nawijany nie jest wcale aż taki trudny i przerabia się go podobnie do zwykłego słupka. Jedyną różnicą jest to, iż nawijamy na wstępie na szydełko dwa razy włóczkę a nie jeden raz. Następnie przerabiamy wymaganą ilość razy.

PEACE

Jak zrobić słupek na szydełku- VIDEO TUTORIAL


Jeśli chcemy zrobić na szydełku słupek, to nabieramy włóczkę na szydełko i przeciągamy przez oczko łańcuszka lub poprzedniego rzędu pod spodem. Nabrać ponownie i przeciągnąć przez dwa oczka na szydełku i znów nabrać i przeciągnąć przez dwa pozostałe oczka. W ten sposób na szydełku pozostaje nam jedno oczko i gotowi jesteśmy do kolejnego splotu.

PEACE