środa, 9 stycznia 2013

Samolot nie spadł, bagaż mi uszkodzili, mam Bromelię, nie jest źle:)

Samolot się nie rozbił i jestem w domu już od paru dni. Rozpakowałam się do końca i postanowiłam wreszcie napisać kilka słów.
Otóż, sama podróż powrotna do Francji minęła w atmosferze oczekiwania. Czekałam na reakcję kota i zastanawiałam się, jak to będzie po powrocie ze wszystkimi ważnymi i mniej ważnymi sprawami. Postanowiłam się nie poddawać i walczyć o tę wewnętrzną wolność, którą do tej pory odczuwałam jedynie w Polsce.
Nie będę się użalała nad tym, jak to bariera językowa uniemożliwia niektóre najprostsze czynności i jak to pozwalałam jej poniekąd wprawiać mnie w prawdziwą huśtawkę nastrojów, ale za to poużalam się trochę nad moją nieszczęsną torbą podróżną. Niestety tej podróży moja torba nie przetrwała. Na taśmę bagażową wypluta została z roztrzaskaną rączką i wgiętym boczkiem. Zgłosiłam reklamację na lotnisku ( a raczej mój luby zgłosił...bariera językowa:)) i otrzymałam specjalny formularz, który muszę wypełnić i odesłać lotnisku. Przed wypełnieniem udać muszę się do specjalisty, który oszacuje straty i być może naprawi mą torbę. Druk jest po francusku i specjalista też francuski a więc mój luby będzie dzielnie asystował mi w całym reklamacyjnym procesie. Jakoś nie widzę naprawy mojej torby staruszki, ale kto wie? Suma sumarum, cieszę się, iż w najgorszym razie liczyć mogę choćby na jakąś tam rekompensatę.
Co do reakcji kota, to moja malutka nie odstępowała mnie ani na krok, od momentu gdy przekroczyłam próg mieszkania. Przy każdej okazji pakowała się na kolana i mruczała całą parą. Pierwszą noc przespała, leżąc w łóżku między mną a mym lubym. Następnego dnia nie chciała puścić mnie na zakupy i próbowała tarasować drzwi. Kiedy udało mi się wyjść z mieszkania, malutka rozpaczliwie miauczała a kiedy wróciłam z zakupów i zdejmowałam buty, to szybciutko wskoczyła mi na kolana i tak już została na dłuższe poleżenie.
Mojej nieobecności nie przeżył niestety jeden z kwiatków. Sąsiadka, która się nim opiekowała, tak się przejęła, że podarowała mi jako zastępstwo przeogromną Bromelię z pomarańczowym czubkiem, która póki co stoi na stole w dużym pokoju:) Nie jestem pewna jak dbać o tą roślinkę, ale podobno wody należy wlewać w przestrzenie między liśćmi wystającymi z gleby. Tak więc będę robiła raz na dwa dni. Do tego wyczytałam w sieci, iż Bromelia powinna stać w półcieniu. Na stole jest jej więc dobrze:) Żal mi mojej starej roślinki:( Najważniejsze jednak, że kotu nic się nie stało.
Pierwsze dni nowego roku mijają mi dość pomyślnie i z nadzieją czekam na jutro.

PEACE


22 komentarze:

  1. Odrobina rozrywki nie zaszkodzi ;-)
    Allle koteczek stęskniony :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega jest stęskniona i właśnie mi siedzi na kolanach bo wyszłam na 5 minut dosłownie:)

      Usuń
  2. Jak przeczytałam, że masz bromelię, to pomyślałam w pierwszej chwili, że to jakaś groźna egzotyczna choroba :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślałam, że tak to właśnie brzmi:D Nazwę roślinki znalazłam w necie, po wpisaniu "roślina z pomarańczowym czubkiem":)

      Usuń
    2. Ja też pomyślałam, że to jakaś choroba! ;)))
      Kurczę, myślałam, że skoro mieszkasz we Francji to dobrze mówisz po francusku. Podziwiam w takim razie za odwagę, bo ja chyba bym się nie zdecydowała wyprowadzić do kraju gdzie nie znam języka:)

      Usuń
    3. :D

      No nie mówię po francusku a jedynie po angielsku. Tutaj niewiele osób mówi po angielsku a więc nie mówię za dużo ogólnie:D

      Odważyłam się tylko ze względu na to, że poznałam mojego ukochanego i chciałam być razem z nim:) Rzuciłam więc wszystko i tak przyjechałam.

      Usuń
  3. Jednym zdaniem wszystko, no prawie wszystko sie udało. A z podlewaniem kwiatka nie przesadzaj, raz na tydzień zimową porą mu wystarczy, łatwo je przelać. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze , że radzisz. Następne podlewanie zrobię więc w poniedziałek, bo zupełnie nie wiedziałam, czy ona ma stać w wilgotnej ziemi czy nie a poza tym jak wlewam w liściowe otwory, to i tak ziemia się nie robi wilgotna a sama woda schodzi bardzo powolutku:)

      Pozdrowienia!:))

      Usuń
  4. Ja uczyłam się Francuskiego w liceum, ale umiem się tylko przedstawić i powiedzieć ile mam lat :D Żałuję, że się bardziej nie przykładałam wtedy, ale i tak we Francji pewnie nigdy nie będę :)...A Ty się coś uczysz tego języka? ... Powodzenia Ci życzę w przełamywaniu barier. To pewnie ciężki orzech do zgryzienia...

    Roślinka bardzo ładna...pierwszy raz taką widzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam problem z liczebnikami:D Trochę się coś tam uczę:)) Znam głównie obelgi i potrafię kupić w sklepie bagietkę i chleb:D
      Nie będziesz nigdy? Oj nie zarzekaj się, bo ja bym w życiu nie pomyślała, że tu wyląduję:))
      Staram się jakoś przełamywać i uprawiam często kalambury:D

      No ja też pierwszy raz:)

      Buziaki:))

      Usuń
  5. Fajnie mieć w domu kogoś, kto na Ciebie czeka :) A kwiat piękny ! Ja myślałam, że w wakacje stracę moje kwiatki, bo sparzyły się w samochodzie. O ile dracena dała radę to jakoś przeżyć, to mój szczawik zgubił wszystkie listki. Ale jakoś go uratowałam, choć on zimy nie lubi i z wielkiego krzaka zmienia się w 5-listkowego brzydala :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj fajnie, szczególnie, że aż takiego zachowania się nie spodziewałam. Ona mnie na krok nie odstępuje:D

      Ten kwiat był pełnym zaskoczeniem i bardzo mnie ucieszył, tylko jest trochę wielki i nie ma za bardzo, gdzie go ustawić:)

      Pojechałaś z kwiatkami na wakacje?:) Dracenę ma mój luby i muszę przyznać, że twardy zawodnik z tego kwiatka!:))
      Ja bym pewnie szczawika przycięła, ale nie mam pojęcia, czy się tak z nim postępuje. Ogrodniczka ze mnie domorosła:))

      Usuń
  6. Ale dobrze że jesteś cała i zdrowa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty musisz być świetną mamusią że Panna Kotkowa tak Cię kocha :)
    Piesek to rozumiem, ale kotek to już jest znak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, na mamusię kocią się nadaję chyba:D Właśnie mi przytulanka na kolanach leży i mruczy:))

      Usuń
  8. ale przytulasia teraz :)
    no bariera językowa jest straszna i nawet głupie drobnostki urastają do rangi wielkich problemów
    kwiat jest super, podlewaj dokładnie tak jak piszesz i uważaj z wodą :) też miałam tylko fioletową - cudna była
    ale z moją ręką do kwiatów wytrzymała 8 miesięcy i opuściła ten świat ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No po prostu mnie zaskoczyła taką czułością i nie ukrywam, że mi się bardzo podoba:) Zazwyczaj aż tak za mną bardzo nie biega.


      Osiem miesięcy to całkiem sporo:)Kiedyś miałam dzbanecznika i niestety zszedł już po kilku tygodniach:(

      Pozdrowienia:))

      Usuń
  9. Kociak widzę tęsknił - nie dziwne!
    Co do uszkodzonej torby to bardzo dobrze robisz walcząc o swoje, szkoda tylko, że trzeba się zmagać jednocześnie z francuskim... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszny się z niej zrobił pieszczoch:))

      No szkoda, zwłaszcza, że sama to nawet nie mam co próbować się zmagać, chyba że na migi:D

      Usuń
  10. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :)

    OdpowiedzUsuń