Wróciłam niedawno do domu z coniedzielnego rynku w Wazemmes i uświadomiłam sobie, że jeszcze nie opisałam go Wam na blogu. Nadrabiam moje zaległości.
Zatem, rynek w Wazemmes odbywa się co niedziela. Ludzie handlują dosłownie wszystkim. Można kupić świeżutkie warzywa i owoce a także ubrania, książki, meble, płyty, zegarki, narzędzia, kosmetyki, kwiatki i setki innych rzeczy na mięsie, rybach i guzikach skończywszy. Co chwila słychać sprzedawców naganiających do swoich stoisk a tłok jest taki, że czasem ciężko się przecisnąć. W około są również budki z jedzeniem, restauracje, kebaby i puby. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Ja dziś wróciłam z warzywami, jak zawsze i z siateczką oliwek, ale także z najurokliwszą bluzką świata za dwa euro:).
Warto wspomnieć, że miejsce gdzie obecnie jest rynek nie cieszyło się kiedyś popularnością i mieszkali tam głównie biedni ludzie, których nie stać było na nic lepszego. Sama okolica nie należała do najbezpieczniejszych. Obecnie jest to multikulturowe, kolorowe i wesołe miejsce. Szczególnie podczas niedzielnego targu, można zaobserwować jak wiele różnych osób współistnieje razem w najlepszej komitywie. To jedno z miejsc, gdzie nie uświadczymy 'kolegów' nazistów, ani Sarko maniaków. To piękny dowód na to, że równość i braterstwo są jak najbardziej możliwe.
PEACE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz